To są właśnie te detale #17 Wieśniacki sweter Aubameyang
Gdy wchodzi się do galerii handlowej, to nikogo nie dziwi fakt, że dookoła jest od cholery sklepów. Normalna akcja, w końcu wchodzimy do galerii handlowej, a nie do weterynarza. Jedne sklepy są z ciuchami tańszymi, inne z ciuchami droższymi, co kto lubi, na co kogo stać i to też jest normalna akcja. Normalną akcją jest też to, że sprzedawcy w tych droższych sklepach sprzedają dobrze wyglądające i świetnie leżące na kliencie ubrania, bo na tym polega życie, że trzeba robić hajs, żeby przetrwać. Ci sami sprzedawcy niekoniecznie muszą zarabiać krocie, pozwalające im na ubieranie się w takie same fatałaszki, które wiszą w ich sklepie, dlatego zupełnie normalną akcją jest to, że chodzą oni do innych marek, tańszych, co nie znaczy, że złych i tam kupują ciuchy, które się im podobają.
Z klubami piłkarskimi jest podobnie i choć w ich przypadku nie występuje pojęcie franczyzy, a handel ludźmi zawodnikami bardziej przypomina system funkcjonowania lumpeksów i ciucholandów, to jednak można zmrużyć oko i zaakceptować taki przykład. Bo czy dziwi kogoś w dzisiejszych czasach fakt, że bogatszy idzie do biedniejszego, kupuje jego najlepszych piłkarzy, przez co biedniejszy idzie do jeszcze biedniejszego, kupuje jego najlepszych piłkarzy, przez co ten jeszcze biedniejszy... i tak dalej, i tak dalej, aż dojdziemy do chłopaków na orliku, których werbuje się do jakiejś kopaniny w Ósmej Lidze Mistrzów. Ale z piłkarzami jest też czasem tak, że mimo iż wszyscy się nimi zachwycają, przyklaskują, oni robią fenomenalne liczby, strzelają gole, asystują, to jest w nich jakiegoś rodzaju feler, który sprawia, że żaden większy zespół nie chce ich do siebie ściągnąć. Ba, nawet kibice drużyny, w której taki kopacz występuje, stwierdzają, że płakać to oni nie będą, jeśli przyjdzie dobra oferta i dany zawodnik przejdzie gdzie indziej, mimo że jest u nich gwiazdą. Tak jest chociażby z Aubameyangiem.
Ja bym się nie zastanawiał, ja bym typa sprzedawał byle gdzie, jeśli tylko przyszłaby odpowiednia oferta. I z tego, co widzę, wielu fanów Borussii Dortmund postąpiłoby podobnie, mimo że Gabończyk występuje u nich piąty rok, czyli jest siódmym graczem z najdłuższym stażem w zespole. No i poza tym nie można zapominać, że Auba wali gole jak szalony, co sezon więcej i łącznie ma ich już na swoim koncie 141 w 212 występach w żółtej koszulce, do czego dorzucił 36 asyst. Powiedzieć, że ten wynik jest dobry, to jak powiedzieć, że Mickiewicz swoimi tekstami dupy jednak nie urywał, czyli nie powiedzieć nic. A mimo tego coś z tym Aubameyangiem jest nie tak, bo skoro gościu jest niby taki super i w ogóle, to w takim razie dlaczego jeszcze nie odszedł do lepszego klubu jak np. Götze, Kagawa, Hummels, Sahin czy Lewandowski? <tajemnicza muzyczka>
Jak jakiś random nagle wystrzeli w jakiejś dowolnej lidze, to natychmiastowo wszystkim odpieprza i zaczynają bić się o niego jak standardowy Polak o karpia w Lidlu. Immobile miał jeden dobry sezon, został królem strzelców Serie A i od razu zaczęło się o niego naparzać kilka większych od Torino klubów, mimo że sezon wcześniej strzelił tych goli aż pięć. Co później było, wiemy. Lewy obrońca Philipp Max zanotował jesienią dziesięć asyst, grając dla Augsburga? Jeeeeeep, od razu łączymy go z Manchesterem City, mimo że sezon wcześniej miał biedę grać w pierwszym składzie tych bawarskich ogórków. Co będzie potem, nie wiemy. Arkadiusz Milik miał dobry sezon w Ekstraklasie? Od razu go do Leverkusen, a co! Co było potem, wiemy. Gaboński napastnik regularnie strzela mnóstwo goli w czołowej lidze Europy, słynącej z organizacji gry przede wszystkim w defensywie, reprezentując barwy topowego klubu z ligi mistrzów świata? Nieeee...
Wracając do analogii ubraniowej, to trochę tak, jakby w jakiś "lepszym" sklepie, załóżmy Hugo Bossie, znanym z wiadomo jakiej odzieży, wisiał sweter. Cena oczywiście zwala z nóg, nawet jak na tę markę, ale sweter dumnie wisi na stojaku na samym środku sklepu. Tyle tylko... że no niby Boss, niby drogi, niby materiał spoko jakość, ale ten sweter jakiś taki... wieśniacki, w ogóle nie jak Boss i wątpliwe, żeby ktoś normalny wziął się w nim i pokazał. Marynareczka, koszuleczka, polóweczka - spoko, ale ten sweter? Co z tego, że na środku ma najebany napis wielkości Muru Chińskiego z nazwiskiem słynnego Niemca, skoro całość najlepiej można określić mianem wieś tańczy i śpiewa... Kto to w ogóle zaprojektował?
Z Aubameyangiem jest bardzo podobnie i choć oczywiście nie uważam go za wieśniackiego piłkarza, mimo tego że jego stylówa w białe futro i specyficzne Lamborghini na pewno podciągają się pod hipsterkę pełną gębą, to Gabończyk nie pasowałby do wielu zespołów tego świata i wstyd byłoby nim grać. Że niby Real? No proszę Was. W Madrycie śmieją się z drewnianego Bale'a, to co dopiero by robili, jeśli w białym trykocie zobaczyliby Aubę? Chyba zaczęliby skakać z okien, mostów i krawężników (wersja dla mniej zdesperowanych), widząc sposób, w jaki Pierre-Emerick operuje piłką. Bo umówmy się, ale zagranie z serii "wypuść se piłkę i zapierdalaj" nie należy do najbardziej finezyjnych, a w LaLiga, szczególnie gdy jesteś pieprzonym Realem i wszyscy zakładają sobie na mecz z tobą żelazno-diamentowy pas cnoty, wysokie umiejętności techniczne są bardzo istotnym elementem. Oj, zapłakalibyście wtedy za Benzemą na Santiago Bernabeu, uwierzcie! Tylko w Barcelonie by się cieszyli, szczególnie jeśli oni zgarnęliby Griezmanna.
Już nie mówię nawet o różnych problemach z prowadzeniem się 28-latka, bo pomijając fakt, że mama Africa dodaje jego życiu i grze kolorytu, to sprawia też, że momentami odwala różnego rodzaju dziwne rzeczy. Weźmy najświeższe przykłady z jego notorycznymi spóźnieniami na trening, które tłumaczył tym, że przecież nie robi tego specjalnie. Albo sytuację, gdy w ośrodku treningowym BVB nagrał filmik z jakimś tam youtuberem, o czym nie poinformował klubu (zawiesili go na spotkanie ze Stuttgartem), albo nieco wcześniej, kiedy dwa dni przed meczem Ligi Mistrzów poleciał na imprezę do Mediolanu, mimo że trener Tuchel nie wyraził na to zgody. Aubameyang to przypałowy gościu, bardzo wesoły, może sympatyczny, nie wiem, nie znam, ale jest też zarazem bardzo specyficzny, zarówno na boisku, jak i poza nim.
Dlatego jeśli czytam teraz, że Chińczycy znów zakręcili się wokół Gabończyka, a oferta, która zdaniem jednych została złożona, a zdaniem drugich dopiero będzie, ma się kształtować od 60 mln euro w górę, to nawet bym nie pytał, tylko sprzedawałbym gościa od razu. Europejskie kluby wahają się co do Auby, coś się niby przebąkuje o Premier League, ale tak naprawdę nie ma w tej kwestii żadnych konkretów. Żadnych. Co do Chinoli to też póki co wiadomo tyle, co nic, ale nastroje w Dortmundzie są już takie, że jeśli 28-latek nie odejdzie w lipcu z BVB, to będę mocno zaskoczony. Tym bardziej że wówczas będzie miał na karku 29 lat, czyli będzie to jeden z ostatnich momentów, żeby sprzedać go za naprawdę dobry hajs, a przez naprawdę dobry rozumiem tutaj drugi najdroższy transfer w historii Borussii - bo jednak wątpię w to, że za Aubameyanga będzie się dało wyciągnąć trzycyfrówkę i pobić 105 mln euro Dembelego (+ bonusy).
Na Starym Kontynencie wady dortmundzkiej gwiazdki są widoczne i wyraźnie wytykane, ale w Chinach, gdzie poziom ligi jest dużo, dużo słabszy może to wszystko ujść w praniu. Auba byłby tam gwiazdą, marketingowo przyniósłby nowej drużynie same korzyści, a i więcej boiskowego luzu mogłoby wpłynąć pozytywnie na widowiskowość jego gry. BVB dostałaby natomiast fajny przelew, polityka klubu by się zgadzała, a jedynym problemem byłoby tylko zastąpienie Pierre'a-Emericka. Tylko i... aż, czego przykładem jest tam przecież Robert Lewandowski... Myślę jednak, że nawet mimo tej wątpliwości lepiej Gabończyka nie zatrzymywać. Auf Wiedersehen!