,,Klątwa Ramsey'a", czyli jak piłkarski internet zwariował na punkcie bramek jednego piłkarza
Każdy z nas ma swojego ulubionego zawodnika, wiadomo. Wielu jest również piłkarzy, których występy i gole wywracają do góry nogami cały piłkarski świat. Dziś bohaterem moich przemyśleń będzie taki właśnie gracz. I nie, nie chodzi tu Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo, a o Aarona Ramsey’a – pomocnika Arsenalu, świeżo upieczonego zdobywcę hat-tricka w sobotnim meczu z Evertonem.
W tym momencie pewnie już wielu z Was stawia tezę:
Nie no, ten Kozioł to po Wojaku chyba - jak niby bramki Ramsey’a mają zamieszać w głowie setkom tysięcy ludzi? Przecież ani on dużo nie strzela, ani ten Arsenal dobry – nawet w Lidze Mistrzów nie grają.
- i tutaj zgadzam się z Wami w zupełności. No, może nie w zupełności, tylko w jakichś 3/4. Konkretnie w tym, że Walijczyk dużo goli nie strzela, Arsenal gra bardzo średnio, a ja nierzadko lubię sobie co nieco chlapnąć. Tę 1/4 kości niezgody stanowi jednak dzisiejszy temat rozważań - ,,Klątwa Ramsey’a”. O co zatem w tym wszystkim chodzi? By wszystko dokładnie omówić, cofnijmy się w czasie o niecałe 7 lat.
Jest 1 maja 2011 roku. W Polsce obchodzimy Święto Pracy, a na ulice jak co roku wychodzą pochody pierwszomajowe. W Anglii jednak ten dzień to spotkanie Arsenalu z Manchesterem United. Kanonierzy wygrywają ten mecz 1:0, a bramkę zdobywa młody, 21-letni pomocnik z Walii, Aaron Ramsey. Następnego dnia cały świat obiega nowina:
Osama Bin Laden, najbardziej znany terrorysta świata, przywódca Al-Ka’idy, nie żyje.
- nikt jednak wtedy nie powiązał tych dwóch zdarzeń ze sobą.
Wreszcie nadszedł październik. Nowe rozdanie w Premier League, nowy sezon dla Arsenalu i Ramsey’a, który coraz odważniej pukał do drzwi o nazwie ,,pierwszy skład”. Drugiego dnia tego miesiąca The Gunners grali na White Hart Lane w derbach północnego Londynu przeciwko Tottenhamowi. Niestety, mecz ten zakończył się ich porażką. Honorowego gola strzelił jednak Aaron Ramsey. 3 dni później nastąpił najsmutniejszy dzień dla wszystkich fanów iPhone’ów, Mac-ów i całej firmy Apple – po długiej i ciężkiej chorobie zmarł Steve Jobs, współzałożyciel, prezes i przewodniczący rady nadzorczej Apple Inc.
2 tygodnie po śmierci Jobsa, Ramsey znów pakuje gola – tym razem w wyjazdowym spotkaniu z Marsylią w ramach Ligi Mistrzów. Jest to jedyna bramka w tym spotkaniu i Arsenal wywozi ze Stade Velodrome 3 bezcenne punkty. Dzień później cieszą się Stany Zjednoczone oraz wszystkie znaczące kraje ONZ – zastrzelono Muammara Kadafiego, a w Libii wreszcie wprowadzona zostać mogła wymarzona przez wielu demokracja. Wtedy już internet zaczął coś przebąkiwać o możliwej klątwie Aarona Ramsey’a, który to swoimi bramkami miał ,,uśmiercać” znanych na całym świecie ludzi. Informacje te pojawiały się głównie na facebookowym fanpage’u o nazwie Troll Football, który od początku miał wielu fanów, a obecnie (mimo kilku usunięć strony przez niezwykle życzliwych pracowników facebooka) ma ich ponad 2 miliony na całym świecie. Nic więc dziwnego, że teoria ta dotarła do wielu kibiców piłki nożnej.
Po jakimś czasie wszystko jednak ucichło. Aż do 11 lutego, kiedy to Arsenal mierzył się na wyjeździe z Sunderlandem. Kanonierzy wygrali ten mecz 2:1, a jedną z bramek zdobył... no właśnie kto? Tak, zgadliście, Aaron Ramsey. Jeszcze tego samego dnia, jakiś czas po meczu, świat obiegła szokująca wiadomość – w wieku 49 lat zmarła Whitney Houston, znana amerykańska piosenkarka, autorka takich hitów jak ,,I will always love you” czy ,,I wanna dance with somebody”. Po tej sytuacji piłkarski internet dosłownie oszalał. Na wszystkich futbolowych forach i fanpage’ach zaczęto pisać o ,,Klątwie Ramsey’a i przedstawiać listy jego ofiar z Houston na czele, a sam Walijczyk pewnie nie mógł się opędzić od pytań i pogróżek ze strony przerażonych kibiców. Od tamtego momentu aż po dziś dzień każdy mecz, w którym pomocnik The Gunners zdobywa gola, jest dla wielu ludzi pretekstem do podumania nad tym, któż to ze znanych na całym świecie ludzi kopnie w kalendarz.
Dziś na tzw. ,,Liście Ramsey’a” (która jest powszechnie dostępna w internecie) są jeszcze chociażby takie nazwiska jak Paul Walker, Robin Williams, David Bowie czy Alan Rickman. Ostatnio jednak ludzie przeginają. Każdy mecz, każdą bramkę Walijczyka, każdą śmierć kogokolwiek próbują podciągnąć właśnie pod tę nieszczęsną klątwę. Było tak chociażby w lipcu ubiegłego roku, kiedy to Ramsey strzelił bramkę w konkursie rzutów karnych przeciwko Bayernowi Monachium (wszystko to w ramach przedsezonowego towarzyskiego turnieju International Champions Cup). Następnego dnia samobójczą śmiercią zmarł wokalista i lider zespołu Linkin Park, Chester Bennington. Internetowe trolle i śmieszki znów uruchomiły lawinę komentarzy, jakoby to Ramsey uśmiercił Chestera. Co bardziej rozważni i rozgarnięci próbowali takim osobnikom wytłumaczyć, że był to zaledwie gol w konkursie rzutów karnych i że cała ta teoria i klątwa robią się coraz bardziej naciągane. Gdzie tam, oni wiedzą swoje i c**j. Od tamtego momentu pojawiło się jeszcze trochę mniej lub bardziej naciąganych postów, memów i komentarzy mówiących o niesamowitej ,,zdolności” Walijczyka. Oczywiście wszystko to w momentach, w których zdobywał gole dla Arsenalu. Ostatnio jednak internet, a konkretnie jego polska strona przeszły same siebie. W ubiegłą sobotę, jak wspomniałem wcześniej, Arsenal wygrał u siebie z Evertonem 5:1, a Ramsey strzelił hat-tricka. Natychmiast ruszyła lawina postów i komentarzy o treści mniej więcej takiej:
O Boże, Ramsey z hat-trickiem, ciekawe kto jutro umrze.
– i umarł. Konkretnie Wojciech Pokora, wybitny polski aktor, znany z wielu ról komediowych. Ku zażenowaniu mojemu i wielu innych ludzi zajaranych piłką, wielu ,,niedzielnych kibiców” znów zaczęło gadkę o ,,Klątwie Ramsey’a” i o tym, że pan Wojciech jest jego ofiarą. Cholery można dostać od tego wszystkiego.
Pomału kończąc moje rozważania, dodam od siebie, że cała ta teoria i klątwa są bardzo, ale to bardzo naciągane i jeżeli kiedykolwiek miało to wszystko jakiś sens i uzasadnienie w rzeczywistości, to ostatni raz taka sytuacja miała miejsce 2 lata temu. Od tamtej pory jest to szukanie sensacji na siłę i próba udowodnienia za wszelką cenę, że Ramsey zabija. Nie, do licha, nie zabija. Na koniec Was zaskoczę – ludzie umierają każdego dnia. Mniej lub bardziej znani. Kobiety i mężczyźni. Dzieci, dorośli i starcy. Umierają bez ingerencji sympatycznego walijskiego pomocnika. A bez jego goli i tak nadal będą umierać. Więc Ty, Ty, i Ty – tak Ty! Skończcie wreszcie gadać i pisać głupoty, a zajmijcie się sprawami, które są dla Was naprawdę ważne. Idźcie porozmawiać z rodzicami, z rodzeństwem, z dziadkami, z przyjaciółmi. Wybierzcie się na koncerty ulubionych artystów, czy do teatru by obejrzeć ulubionych aktorów. Bo pewnego dnia ich też już zabraknie, a Aaron Ramsey, o którego klątwie rozprawiacie całymi dniami w Internecie zamiast robić wyżej wymienione rzeczy, nie będzie miał na to żadnego wpływu. Tak jak i nie miał nigdy wcześniej.