Sergi Roberto - cichy bohater z La Masii
Każda era niesie ze sobą coś nowego, każda dekada przynosi nam kolejne wybitne jednostki, gigantów światowego futbolu, herosów, których podziwiamy. Śledzimy losy, delektujemy się ich nadzwyczajnymi zdolnościami co wprowadza nas w stan ogromnej ekscytacji. Często oglądając mecz piłki nożnej – zatracamy się w nim, odcinamy świadomość od otaczającej nasz rzeczywistości i przez 90 minut przenosimy się myślami gdzieś daleko, tam gdzie granice ludzkiej atletyczności, zaangażowania i poświęcenia są mocno przekroczone.
Moje pokolenie dostąpiło zaszczytu podziwiania takich tuzów futbolu jak Messi, Neymar, Ronaldo, Iniesta ale czy piłka nożna polega tylko na fajerwerkach technicznych i indywidualnych popisach jednostki? A co z tymi, którzy w cieniu, po cichu, bez większego poklasku pracują w pocie czoła na tychże właśnie herosów, którzy później spijają całą śmietankę?
Każda drużyna piłkarska ma w swoich szeregach "cichego" bohatera – człowieka, który wywiązuje się ze swoich założeń taktycznych w sposób ponadprzeciętny. Gdy inni zachwycają się Leo Messim, ja jako pasjonat futbolu dostrzegam rolę zawodników z drugiego planu. Tych których nie widać, którzy nie zachwycają nas sztuczkami technicznymi czy masą dryblingów. Niewątpliwie takim zawodnikiem w Barcelonie jest pochodzący z Reus, Sergi Roberto Carnicer. Chłopak, którego większość kibiców jaki i ekspertów skreśliła – uznała za jeden z wielu talentów, który przepadnie w brutalnym świecie piłki nożnej.
Pierwsze kroki w seniorskiej piłce
Roberto bezskutecznie dobijał się do pierwszej drużyny Barcelony u wielu trenerów. Pep Guardiola był pierwszym, który dał mu szansę. Pozwolił zadebiutować w rozgrywkach Ligi Mistrzów (Roberto wszedł w końcówce wygranego spotkania z Realem 2-0) oraz na krajowym podwórku. Już wtedy mówiono o nim, jak o wielkim talencie i przyszłej gwieździe piłki nożnej. Jednak kolejni trenerzy bardziej widzieli w nim zawodnika rezerw, gdzie Hiszpan spedzał większosć czasu aniżeli wartościowego zawodnika pierwszej drużyny. Można było spotkać się z opiniami, że miał pecha, ponieważ o pierwszy skład przyszło rywalizować mu z Xavim i iniestą – gigantami światowej piłki nożnej.
Nie przebił się ani za Tito, ani za Taty Martino. Poczatkowo Luis Enrique nie dawał mu zbyt wielu szans. Tak jak poprzednicy, nie widział w nim podstawowego zawodnika środkowej strefy boiska. Barcelona zdobyła w tym czasie po raz drugi "potrójną koronę", a sytuacja Roberto nie uległa poprawie. Większosć kibiców zapewne pomyślała sobie "do zmarnowania".
Życiowa szansa
Przełomem okazało się tournee po Stanach Zjednoczonych, gdzie wobec problemów kadrowych Lucho postanowił wypróbować Roberto na prawej stronie formacji obronnej – ta decyzja trenera stała się punktem zwrotnym w jego karierze.
Zaryzykuję tezę, że odzyskanie Roberto z piłkarskiego niebytu jest najlepszym "transferem" Barcelony na przestrzeni ostatniej dekady. Transformację 26-letniego Hiszpana można porównywać do przemiany brzydkiego kaczątka w pięknego łąbędzia - z nieśmiałego wychowanka La Masii i zapchajdziury do kluczowego ogniwa układanki Ernesto Valverde. Zyskaliśmy piłkarza kompletnego, grającego bardzo odważnie przy tym piekielnie inteligentnego. Oglądając spotkania Barcelony można odnieść wrażenie, że każda jego decyzja jest trafna, on czuje piłkę, czuje grę i przewiduje schematy taktyczne przeciwnika. Jego wielką zaletą jest wszechstronność, może grać na prawej obronie, na środku pomocy, a jak potrzeba to i na skrzydle odnajduje się rewelacyjnie. Oczywiście, daleko mi to twierdzenia, że Roberto to najlepszy prawy obrońca na świecie. Nic z tych rzeczy. Jak każdy piłkarz ma swoje słabe strony, ale tym własnie różni się piłkarz przeciętny od piłkarza klasy światowej – nie zachwyca się tym co już osiągnął, tylko rozwija się dalej i pracuje nad swoimi słabymi stronami.
Osobiście, cenię sobie w nim jego elastyczność, zawziętość i oddanie Barcelonie – oddanie, które pradopodobnie zaprzepaściło jego szansę na stanie się najlepsym pomocnikiem na świecie swojego pokolenia. Można tylko gdybać "co by było gdyby...", faktem jest, że znajduje się dziś w takim miejscu o którym wiekszosć młodych piłkarzy może tylko marzyć.
Sportowa rywalizacja
Kto by pomyślał, że Hiszpan będzie w stanie walczyć jak równy z równym o pierwszy skład z Dani Alvesem? Dla każdego kibica Barcelony wydawało się to abstrakcją. Wielkie podziękowania w tym miejscu należą się Luisowi Enrique, który zaufał wychowankowi Barcelony, stawiał na niego, dał mu prawdziwą szansę, którą Sergi skrupulatnie wykorzystywał. Po przyjściu Ernesto Valverde byłem przekonany, że Roberto będzie grać w środku pomocy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały – zakupiono za nie małe pieniądze utalentowanego Nelsona Semedo z Benfiki. Osobiście uważałem, że to Portugalczyk będzie podstawowym prawym obrońcom ekipy z Camp Nou. Ku mojemu zdziwieni Valverde miał inny pomysł. Dzięki zmianom w taktyce "otworzył" korytarze na bokach boiska, dając dużą przestrzeń i pole do popisów zarówno Albie jak i Roberto. I to właśnie było strzałem w dziesiątkę. Mający mnóstwo wolnej przestrzeni Roberto stał się użyteczny jak nigdy. Zanotował ogromny progres w grze obronnej, nauczył się grać kompaktowo, nie łamie linii spalonego, świetnie wyczuwa moment w którym może odebrać przeciwnikowi piłkę. Przy tym nie zapomina podłączać się do akcji ofensywnych, gdzie nie boi podejmować się ryzyka. W ostatnich latach wszystko co piękne i dobre w Barcelonie zaczynało się na Roberto – pamiętny gol z PSG w doliczonym czasie gry na wagę historycznej "remontady", rajd w El Clasico na Bernabeu, aysysta przy otwierającej bramce Suareza w ostatnim Klasyku.
---
Dla kontrastu swojej wypowiedzi o komentarz i opinie poprosiłem dwoje ludzi, którzy o hiszpańskiej piłce nożnej wiedzą praktycznie wszystko. Rafała Strzeleckiego - administratora grupy Stajnia DissBlastera, redaktora portalu footroll.pl, pasjonata futbolu, prywatnie kibica Realu Madryt oraz Pana Leszka Orłowskiego - dziennikarza tygodnika "Piłka Nożna", eksperta nC+, autora książek o hiszpańskim futbolu
"Sergi Roberto to geniusz w wielu piłkarskich aspektach. W moim odczuciu Hiszpan jest w ścisłym topie piłkarzy, którzy pojmują futbol. 26-letni zawodnik Barcelony genialnie przewiduje boiskowe zdarzenia. Wyobrażałem sobie wiele razy, co w głowie ma Roberto, kiedy znajduje się przy piłce. I doszedłem do wniosku, że wychowanek Barçy zakłada sobie możliwe zdarzenia. Można to świetnie zilustrować na przykładzie ucznia, który ma przed sobą zadanie z trzema odpowiedziami - A, B i C. Sergi dzięki swojemu analitycznemu podejściu do piłki nożnej, jest w stanie praktycznie zawsze wybrać najlepszą opcję. Nie jest to jedyny aspekt, który przemawia za Roberto. Prawy obrońca ma świetnie opanowany balans ciała, którym wiele razy upokarzał piłkarzy innych zespołów. Mimo że nie jest demonem prędkości, znany jest z wielu rajdów przez całe boisko. O tych możliwościach Hiszpana świetnie przekonali się piłkarze m.in. Realu Madryt, Realu Betis Balompié, czy Sporting Clube de Portugal. Oczywiście nie możemy zapomnieć o świetnym podaniu gracza urodzonego w Reus. Roberto to zawodnik, który swoim długim podaniem potrafi oszukać całą drużynę rywala lub złamać linię obrony oponenta. Technika syna Josepa Marii Roberto znajduje się na poziomie klasy światowej, a o wyczuciu czasu nawet nie trzeba wspominać. No bo kto przypieczętował remontadę z PSG? Moim zdaniem, z miesiąca na miesiąc rola Sergiego będzie rosła w zespole wicemistrza Hiszpanii, a o jego nazwisku długo żaden fan futbolu nie zapomni." - Rafał Strzelecki
---
"Sergi Roberto urodził się kilka lat za wcześnie. W drużynach juniorskich Barcelony był gwiazdą, liderem środka pola, podobnie w reprezentacjach Hiszpanii swego rocznika, uznawano go za talent na miarę Xaviego i Iniesty. Niestety, nie mógł w wieku 20 lat dostać szansy takiej jak oni, bo ci dwaj wciąż byli w pełni formy i rządzili grą Barcy. Skoro "przez nich" musieli odejść tacy zawodnicy jak Cesc Fabregas czy Thiago, to tym, bardziej nie może dziwić, że do podstawowej jedenastki nie przebił się SR. Gdyby odszedł z Barcy kilka lat temu, dziś byłby czołowym środkowym pomocnikiem świata. Zdecydował się jednak zostać i jest jednym z wielu prawych obrońców. Podął decyzję, dokonał wyboru i sam ponosi jego konsekwencje." - Leszek Orłowski
* Z tego miejsca chciałbym podziękować Rafałowi Strzeleckiemu i Panu Leszkowi Orłowskiemu za poświęcenie mi swojego cennego czasu. Dołożyliście sporą merytoryczną cegiełkę do tego tekstu. Pragnę również podkreślić, że tekst ma charakter subiektywny i nie jest stanowiskiem żadnej redakcji sportowej.