Drogi pamiętniku... #2 - Naprawdę to wygraliśmy
Drogi pamiętniku! W końcu mogę przestać się całkowicie wstydzić za mój klub. W ostatnich dniach zaczęło się wszystko układać jak należy, a nazywany przez wielu "ch... amator parodysta" zamyka dziób każdemu, kto z niego szydził. Mecz z Sampdorią pokazał, że ostatnia forma to nie jest chwilowy przebłysk, bo trzy miesiące temu Sampa by tej drużynie zrobiła z d... jesień średniowiecza. Postawa tych zawodników oddala mnie od myśli wydłubania sobie oczu patrząc na mecze i zaczynam coraz częściej publicznie przyznawać się do kibicowania temu klubowi.
Uff. Udało się to dowieźć. Przy takich niewykorzystanych sytuacjach czekam często aż to się zemści i nawet nie jestem zaskoczony. Ot taka mądrość życiowa, dzięki której się mniej denerwuję. Ale czas świętować. Ta drużyna rozgrywa dziesiąty mecz z rzędu, w którym nie odnosi porażki, a piłkarze wyglądają jak piłkarze, a nie jak parodyści.
Sampdoria należy do zespołów, które nie tak łatwo dają się zdominować i ciężko jest prowadzić swoją grę mając tą jedenastkę naprzeciwko. Milan przez cały mecz wyglądał lepiej i cały czas gra była dyktowana pod dyktando Milanistów. Szkoda tylko niewykorzystanego karnego, ale RiRo wykonuje je niepewnie (w Razgradzie też nie wykonał tego na pełnym spokoju). Na szczęście jest człowiek od zadań specjalnych czyli Giacomo Bonaventura, który jest tam gdzie być powinien i na mezz'alli jest podstawowym wyborem Rino, a w zasadzie jego talizmanem.
Od trzech spotkań Milan nie stracił bramki. Jest to na tyle niesamowite, że dotychczas Gigio Donnarumma często wyjmował piłkę z siatki po wylewach swoich defensorów, gdzie nie miał nic do powiedzenia. Obrońcy nie dali wejść przez cały mecz zawodnikom Sampy i dopiero pod koniec Caprariemu udało się dopchać do akcji strzeleckiej. Blucerchati oddali jedynie dwa strzały na bramkę co jest wystarczającym świadectwem tego jak wygląda gra w obronie. A i jeszcze Davide Calabria jest najpiękniejszy. Takiego bocznego obrońcy z ofensywnym zacięciem bardzo długo brakowało w tym zespole i Andrea Conti będzie miał ciężką sytuację po powrocie po kontuzji.
Ostatnio przeanalizowałem sobie wiek poszczególnych zawodników wychodzących w podstawowym składzie Rossonerich. W meczu z Sampdorią średnia wieku wyniosła +/- 25 lat. Wymieniając Montolivo na Kessiego, który jest nominalnym zawodnikiem na tej pozycji wychodzi +/- 24 lata. Biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze 7 lat temu mistrzostwo wygrywały "dinozaury" to teraz jest to gigantyczna wymiana pokoleniowa, która w ostatnich latach wyglądała żenująco. Wychodzi na to, że Milan ma mega młodą kadrę, jedną z najmłodszych w lidze, a pamiętajmy, że są jeszcze tacy zawodnicy jak Locatelli, którzy powinni dostawać częściej szansę.
Ostatnie mecze nie były przypadkiem. Wiadomo, że Milan ostatnio kroił ogórki jak leci, a ogranie Lazio to był jedynie wypadkowa kryzysu w północnej części Rzymu. Wygrana, nawet skromnym 1:0 u siebie z tak dobrze zorganizowaną drużyną jak Sampdoria nie może być dziełem przypadku. Tam naprawdę zaczęło dziać się coś dobrego. I teraz naszła mnie smutna refleksja. W grudniu były mecze, na których nie można było się wyłożyć. Hellas, Atalanta. To było do wygrania i stracone sześć punktów. O Benevento nie będę nawet wspominał, bo aż robi się przykro. Wiadomo, że to głupie gdybanie, ale irytuje fakt, że na jesieni dochodziło do takich żałosnych strat. Ale trzeba wyłącznie patrzeć przed siebie. Zostało 13 kolejek. 13 kolejek, w których trzeba udowodnić wartość tej drużyny. Margines błędu został wykorzystany już na jesieni.
Nasuwa mi się analogia do sezonu 2012/2013. Tam też początek przyprawiał o depresję i ogólny strach przed okropnym finiszem. Potem oczywiście niesamowita pogoń za punktami, które tracili tylko z drużynami, z którymi zwycięstwo nie było w zasięgu. Wtedy przebłysk geniuszu miał El Shaarawy do spółki z Balotellim. Teraz nie ma dwójki zawodników, którzy nie pozwalają na głupie tracenie punktów. Teraz pracuje cała drużyna. Cały kolektyw walczy i myśli jak jedno ciało i to jest niesamowite, że to w tak krótkim czasie zatrybiło. I nic tylko bić brawo, bo to jest coś niesamowitego. Teraz czas przypieczętować awans do 1/8 Ligi Europy jak najmniejszym nakładem sił i myśleć o meczu z Romą na Olimpico. Bo jak gonić się z czołówką to na najwyższym biegu, bo paliwo jest zatankowane na full, a piękny czerwono-czarny samochód jest po wizycie w pit-stopie. I po krótkiej przejażdżce po pit lane, wjeżdżają na tor i te ostatnie 13 okrążeń mogą zakończyć się wynikiem zadowalającym.