Marcus Rashford - przypadkowa legenda?
Końcówka lutego 2016 roku, mecz rewanżowy 1/16 finału Ligi Europy pomiędzy Manchesterem United a Midtjylland. No rozgrzewce kontuzji doznaje awizowany początkowo w pierwszym składzie Anthony Martial. Ówczesny trener Louis van Gaal nie ma wyjścia i musi desygnować do gry żółtodzioba, o którym wiemy mniej więcej tyle, że po końcowym gwizdku będzie musiał pędzić do domu, by szybko znaleźć się w łóżeczku, bo nazajutrz czeka ciężki sprawdzian z pszyrki. Lecz po tym meczu Marcus Rashford z pewnością zbyt prędko nie zasnął. Tamtego wieczoru pokazał się światu po raz pierwszy, strzelając dwa gole w debiucie i przyczyniając się do awansu Czerwonych Diabłów do następnej fazy rozgrywek.
Zawsze, gdy któryś z dziennikarzy przytacza tę historię, zatykam uszy, bo słyszałem ją już kilkadziesiąt razy. Później uświadamiam sobie, że nie każdy jest na co dzień tak obyty z futbolem i o początku seniorskiej kariery Rashforda słyszy być może po raz pierwszy. Komentatorzy mają za zadanie trafić zarówno do tych, którzy śledzą piłkarskie wydarzenia na bieżąco, jak i do kibiców niedzielnych, chcących zrelaksować się po ciężkim tygodniu w pracy, siedząc na kanapie z pilotem w ręku i sącząc ulubione piwo.
Wspomniany mecz był jednym z wielu, o których Rashford po zakończeniu kariery będzie mógł opowiadać dzieciom i wnukom. Historia młodego Anglika mogłaby śmiało posłużyć za scenariusz dobrej książki lub filmu. Pewnego wieczoru w Manchesterze los uśmiechnął się do niego łaskawie, dając szansę wykazania się, a Marcus wykorzystał ją w stu procentach, strzelając dwa ważne gole. To pierwszy z dubletów i pierwszy piękny skalp do kolekcji wspomnień Rashforda. Po ponad dwóch latach liczba miłych chwil pomnożyła się kilkukrotnie i cały czas idzie w górę.
Jeśli były osoby mówiące, że „strzelić ogórkom z Danii to każdy głupi umie”, to Marcus zaledwie kilka dni później pokazał im, że wcale nie jest jak każdy głupek. Kolejne dwa gole, tym razem w starciu z Arsenalem sprawiły, że grono sympatyków tego małolata powiększyło się w stopniu znaczącym. Nie inaczej było po zdobyciu zwycięskiego gola w derbach Manchesteru. Przepiękna seria trwała w najlepsze, a na zakończenie sezonu 2015/16 Rashford mógł pochwalić się ośmioma bramkami, golem w debiucie we wszystkich rozgrywkach, w których uczestniczył, w tym reprezentacji Anglii, a wisienką na szczycie jakże słodkiego tortu było znalezienie się w kadrze na EURO 2016.
Piękny sen piłkarskiego kopciuszka urodzonego w Manchesterze trwał w najlepsze, aż do ekipy Czerwonych Diabłów trafił jedyny, niepowtarzalny Zlatan Ibrahimović. Na samym starcie Rashford był na przegranej pozycji w rywalizacji napastników. Obejmujący stery Jose Mourinho nie chcąc zahamować jego rozwoju, przesunął go na pozycję skrzydłowego. Opiekę nad wychowankiem United roztoczył również jego nowy rywal, o czym sam Marcus nie omieszkał wspomnieć w jednym z wywiadów. Hirek Wrona, dziennikarz telewizyjny i radiowy, prywatnie kibic Manchesteru United w rozmowie z Przemysławem Rudzkim, zapytany o Rashforda mówi:
Rashford w jednym z wywiadów powiedział, że dziękuje Jose Mourinho za to, że zatrudnił Ibrę. Ibra był zawsze jego Bogiem, a do tego może się od niego uczyć podejścia do uprawiania sportu. W jaki sposób odżywiać się, w jaki sposób trenować. Namówił go do trenowania sportów walki, a także do tego, żeby zawsze samemu od rana się porozciągać, ćwiczyć. Nauczył go etosu pracy.
Pięknie jest usłyszeć taką historię, w której nastolatek z chęcią przyjmuje nauki dużo bardziej doświadczonego kolegi. Zwłaszcza, że mówimy o chłopaku, którego tygodniówka wzrosła z pięciuset funtów do trzydziestu tysięcy. Pieniądze potrafią zawrócić w głowie szczególnie młodym ludziom. To zawsze cieszy, gdy przy rozwoju młodego adepta futbolu, nie zapomniano o ukształtowaniu jego głowy oraz wytłumaczeniu, jak ważnymi wartościami są pokora i szacunek. Pokłony należą się m. in. mamie Rashforda, a pierwszym padającym do stóp jest sam Marcus.
-Co teraz robi Twoja mama? Dwa lata temu pracowała w zakładach bukmacherskich. – zapytał w jednym z wywiadów pewien dziennikarz
-Mama się relaksuje. Mama już nie musi pracować.
Słysząc takie słowa, człowiek momentami odzyskuje wiarę w ludzi. Lecz z ostatniego derbowego meczu z Liverpoolem, prócz dwóch strzelonych bramek przez Rashforda, zapamiętam go jako niezłe ziółko. Uważam, że gdyby nie fakt, iż Marcus był do momentu faulu na Jamesie Milnerze absolutym Man Of The Match, udałby się przedwcześnie pod prysznic. Niby sędziowie powinni być bezstronni, lecz w Panu Craigu Pawsonie coś musiało wtedy drgnąć i upiekło się młodemu Diabłowi, który ostatecznie obejrzał tylko żółty kartonik. Wydawać by się mogło, że po tej sytuacji będzie grał nieco ostrożniej. Nic z tych rzeczy. Dalej walczył na całego, nie odstawiając nogi, aż w pewnym momencie zacząłem drżeć, by nie przekreślił swojego kolejnego fenomenalnego występu głupim faulem. Zaangażowanie zasługuje na pochwałę, ale nie można pozwolić na to, by w pewnym momencie odcięło Ci prąd. Gorąca głowa na boisku to najgorszy doradca. Mówiono kiedyś, że Steven Gerrard spotkania z Manchesterem United i Evertonem zakreślał na czerwono. Gdy patrzę na wyczyny Rashforda w meczach z TOP6, mam wrażenie, że on zakreśla wszystkie spotkania z czołową szóstką, zdobiąc je przy okazji dużym wykrzyknikiem. Dwie bramki strzelone The Reds były odpowiednio szóstym i siódmym trafieniem w spotkaniach z największymi.
W stosunkowo młodym wieku Marcus posiada grono fanów, ale czemu nie posunąć się dalej? Rashford może za kilkanaście lat stać się jedną z legend Manchesteru United i sprawić, że jego nazwisko będziemy wymawiać jednym tchem, stawiając w szeregu takich gwiazd jak George Best, David Beckham, Eric Cantona, Ryan Giggs, czy Wayne Rooney. Tak wiem, za wcześnie na takie deklaracje, ale kto jak nie on, a ma ku temu wszelkie predyspozycje. Imponująca szybkość, wykończenie. Jest świetnie wyszkolony technicznie, czasem wykorzystuje swój drybling w stopniu wręcz perfidnym, ośmieszając rywali. Prócz bramek, będących solą futbolu, takie nonszalanckie zagrania przyciągają tłumy na stadiony. Dał się poznać jako chłopak z dobrze ułożoną stopą, bijąc stałe fragmenty gry. Celne dośrodkowanie ani strzał bezpośrednio z rzutu wolnego nie stanowią dla niego większego problemu. Ostatnim piłkarzem na Old Trafford, który mógł się pochwalić takim repertuarem zagrań był pewien Portugalczyk. Nazywał się Cristiano Ronaldo, czy jakoś tak. Za Rashfordem stoją również czynniki pozaboiskowe. Urodził się w Manchesterze, jest wychowankiem klubu i wydaje się (bo z piłkarzami to nigdy nie wiadomo) mieć poukładane w głowie. Jest z czego lepić.
Adrian Kozioł, mój redakcyjny kolega, kibic Arsenalu mówi o Rashfordzie:
Cholernie utalentowana bestia. Nie wiem skąd go wytrzasnął van Gaal, ale gość jest kapitalny i dziwi mnie, że do tej pory dostawał tak mało szans. Ten chłopak dopiero w tym roku skończy 21 lat i powiem szczerze, boję się. Jako fan Arsenalu niespecjalnie zależy mi na tym, żeby zawodnicy z drużyn przeciwnych, walczących w Premier League o podobne miejsca się rozwijali. Wiadome jest, że jeśli Ci zawodnicy się rozwijają i grają coraz lepiej, to podnoszą poziom drużyny.
Marcus jednak płaci frycowe za to, że jest młody. Czasami potrafi się zagotować, tak jak w ostatnim meczu z Liverpoolem, gdzie prócz zapewnienia drużynie zwycięstwa mógł ich wsadzić na ku…..sko wielkiego konia. Jest wciąż młody i z tego tytułu można mu wiele rzeczy jeszcze wybaczyć.
A co do powiedzenia o Marcusie ma sympatyk tych, których ostatnio młody Anglik odesłał z kwitkiem do domów? Oddajmy głos Kubie Pietruszewskiemu, fanowi Liverpoolu.
Co sądzę o Rashfordzie? Jest on dla mnie bardziej diabelską reinkarnacją Rooneya, szczególnie po ostatnich derbach. Już teraz pobolewa mnie dolna część pleców na myśl o tym, ile radości może dać kibicom United w przyszłości i ile taki grajek mógłby dać nam, liverpoolczykom, czekającym od czasów Gerrarda na chociaż solidnego wychowanka. Niestety dla mnie ciężko mi sobie wyobrazić, by jego przyszłość nie była w najbliższych latach związana z Czerwonymi Diabłami, ale... dla jego dobra lepiej, żeby nie zasiedział się za długo pod skrzydłami Mourinho. Wredna część mnie chce, żeby Portugalczyk znowu sadzał go mecz w mecz na ławce, wtedy jednak świat piłki straciłby kolejny niewątpliwie wielki talent. Daj Boże, żeby Ben Woodburn dorósł do jego poziomu.
Udało mi się zdobyć również opinie Rafała Majchrzaka i Michała Fitza, moich kibicowskich bratnich dusz, sympatyków Czerwonych Diabłów.
Marcus Rashford... ciężko jest tego chłopaka ocenić w krótki i zwięzły sposób. Jedno mogę powiedzieć - ciągle ma to coś, że umie zaskakiwać. Fantazja, jaką oczarował już w swoim debiucie z FC Midtjylland przed dwoma laty (jak ten czas leci!)... w dalszym ciągu ją posiada. Wypuszczony na wielkie mecze nie zawodzi i gra tak, jakby miał co najmniej 31 lat. Za van Gaala był asem MU przeciw Arsenalowi i City, a dziś wypuszcza się go nabuzowanego na Liverpool. A ten facet się bawi. Robi defensorów "The Reds" tak, jak chce. Zupełnie różni go to od poprawnego i sztywnego czasem Martiala czy od chaotycznego Lingarda.
Ale najważniejsze jest to, że dostaje zaufanie. Ważny mecz dla układu tabeli, potrzebna jest wygrana, Rashford nie zagrał w pierwszym składzie od Bożego Narodzenia... a i tak Mourinho wiedział, że jego żołnierz wyjdzie na murawę i zrobi swoje. To jest miara wielkości tego dzieciaka, bo to wiekiem jest ciągle dzieciak
Jeżeli kiedyś słyszeliście porównania Martiala do Thierry'ego Henry'ego (zresztą, uzasadnione), to dziś wypada jednak zgodzić się z Ryanem Giggsem. W wielu momentach to młody Anglik jest niczym potężny Thierry. ~Rafał Majchrzak
Uważam, że ma potencjał żeby stać się zawodnikiem na tyle dobrym, który znajduje się w pierwszej dziesiątce Złotej Piłki. Trudno mi na razie powiedzieć, czy lepiej dla niego będzie jesli będzie grał na skrzydle czy na szpicy. On w tym momencie mógłby być jeszcze lepszy, gdyby sam wiedział gdzie chce grać. To niezdecydowanie niestety go stopuje. Jakbym jednak ja miał za niego decydować to postawiłbym go na prawym skrzydle, bo jest bardzo dynamiczny, a na szpicę troche za wątły. ~Michał Fitz
Sami więc widzicie, że o Rashfordzie w superlatywach wypowiadają się nie tylko kibice United, ale również fani tych drużyn, które w swojej krótkiej, ale już barwnej karierze skarcił. Wracając na chwilę do porównania z Cristiano Ronaldo, pod koniec stycznia, gdy szeregi klubu z Old Trafford wzmacniał Alexis Sanchez, napisałem tekst, w którym wspominałem zawodników noszących czerwony trykot z numerem „7”. Po przenosinach CR do Realu, piłkarze noszący ten numer, siódemkami byli jednak tylko z nazwy, a ciężar legendarnej liczby zbytnio ich przytłoczył. Swoją karierę Rashford zaczynał z numerem „39”, a obecnie na koszulce nosi „19-stkę”. Jeśli musiałbym kogoś obsadzać w roli posiadacza mistycznego numeru, jakim niewątpliwie jest „siódemka”, to zdecydowanie zmniejszyłbym aktualny numer Rashforda o dwanaście. Ten chłopak niewątpliwie jest nadzieją kibiców Manchesteru United na nadejście lepszego jutra.
Oczywiście z tego miejsca należy pokierować podziękowania dla chłopaków z footroll.pl za podesłanie mi swoich opinii o Rashfordzie. Wiedziałem, chłopaki, że mogę na Was liczyć! ;)