Adrian Kozioł szkaluje długowłosego fana Arsenalu – drama z samym sobą?
Jak zapewne wiecie i słyszeliście, na początku lutego przyszło mi wystąpić w filmie na kanale Footroll. Materiał ten był w całości poświęcony zespołowi, któremu na co dzień kibicuję – Arsenalowi. O parę słów odnośnie sytuacji panującej ostatnio w klubie poprosił mnie sam Maciek, który oczywiście doskonale wie, który zespół jest moim ulubionym. Pomyślałem sobie wtedy: ,,Hej, nic nie tracę, a mogę nawet zyskać. A już na pewno mogę publicznie powiedzieć co myślę o całym tym burdelu.”.
No i powiedziałem. Pełny materiał, w którym wypowiadam się o Arsenalu trwa ok. 15 minut – oczywiście w filmiku na Footrollu jest go dużo mniej z uwagi na realia panujące na YouTube (filmik o tak długim czasie trwania na pewno nie zrobiłby odpowiedniej ilości wyświetleń). Jeśli ktoś jest zainteresowany to odezwijcie się do mnie w wiadomości prywatnej na fejsie lub tu w komentarzu, to podeślę Wam całość tego filmiku, bo na pewno fragmenty moich wypowiedzi powklejane między wypowiedzi Maćka nie oddają w pełni tego, co chciałem przekazać. Niemniej jednak, oceniać dziś będę tylko te moje słowa, które znalazły się na na YT. Robię to dlatego, iż uważam, że w pewnych momentach, albo ze stresu spowodowanego rzadkimi występami przed kamerą i generalnie mocno średnią prezencją, albo z nerwów po kompromitującej porażce ze Swansea, mimo sporej ilości racji po prostu się zagalopowałem. Filmik z kanału Footroll, o którym mowa, znajdziecie TUTAJ i jeśli jeszcze go nie oglądaliście to albo obejrzyjcie go i wróćcie tu za kilkanaście minut, albo zaprzestańcie dalszego czytania tego tekstu, bo po prostu nie będziecie wiedzieli o co chodzi. Tekst jest swoistym rozliczeniem z samym sobą i próbą wytknięcia sobie błędów. Coś jak analiza krytyczna dzieła, tyle że swojego własnego. Jedziemy.
W pierwszej mojej kwestii na filmiku Maćka wypowiadam się na temat obecnej sytuacji w klubie z The Emirates. Używam tam między innymi takich słów jak: ,,jest mi po prostu, kurwa, smutno”, ,,widzę że nie zmienia się nic” czy ,,nikt nie wyciąga żadnych wniosków z tego co się dzieje". Ok, więc tak: nadal jest mi smutno i tu nic się nie zmieniło - no, może poza tym że momentami robi mi się smutno jeszcze bardziej. Jedyne wnioski z tego co się dzieje wyciągają kibice, których na niedawny mecz z Manchesterem City przyszło naprawdę mało. Oczywiście, pewnie wpływ na to miała również panująca wówczas pogoda, ale nie da się ukryć, że jeśli zespół gra naprawdę dobrze, to żadna pogoda nie jest w stanie powstrzymać kibiców przed przyjściem na mecz i dopingowaniem go. A tutaj – no cóż. Wnioski wyciągnął również syn właściciela Arsenalu, Stanley’a Kroenkego, Josh Kroenke, który ma ponoć bliżej przyjrzeć się sytuacji klubu z The Emirates (wcześnie, nie ma co) i EWENTUALNIE zwolnić Wengera po sezonie. EWENTUALNIE. Z tego co mówi wiele źródeł wynika również, że EWENTUALNE zwolnienie francuskiego menedżera nie będzie spowodowane słabymi wynikami sportowymi, brakiem zaangażowania piłkarzy, fatalną taktyką i ogólnie WIELKIM GÓWNEM panującym aktualnie w zespole, ale tym, że Kanonierzy drugi sezon z rzędu mogą nie dostać się do Ligi Mistrzów. Kasa misiu, kasa. Hajs się nie zgadza, więc kochany pan Kroenke wreszcie zainteresował się swoim ,,ukochanym” klubem i wysłał synusia na zwiady. ,,No jaki dobry i uczynny szefuńcio z niego” – NIE POWIE NIGDY ŻADEN KIBIC ARSENALU. Ok, jedziemy z dalszą częścią moich wypowiedzi.
Tutaj jestem z siebie cholernie dumny. Powiedziałem bowiem, że tamta kompromitująca porażka ze Swansea jest tak naprawdę jedną z wielu i za jakiś czas znów będziemy żyli kolejną wpadką The Gunners. Nie spodziewałem się nawet jak bardzo mogę mieć rację – od pamiętnego 1:3 na Liberty Stadium Arsenal przegrał z Tottenhamem, Östersunds , dwukrotnie z Manchesterem City oraz z Brighton. A od filmiku minął kurwa MIESIĄC. Oprócz tego mamy oczywiście ,,wielkie" zwycięstwa: z Evertonem, Watfordem, wspomnianym Östersunds i Milanem oraz awans do finału Pucharu Ligi wyszarpany na The Emirates Chelsea. No po prostu szał macicy na ulicy. Co bowiem z tego, że Arsenal pokonał Everton, skoro od tamtej pory wygrał JEDEN mecz w lidze, zajmuje w niej 6. miejsce, do TOP 4 traci 13 punktów, a na mistrzostwo nie ma już NAWET matematycznych szans. Co z tego, że udało się przejść Östersunds i Milan, skoro pewnie takie Atletico stłucze ich na kwaśne jabłko i na dobre zabierze im nadzieje na uratowanie sezonu. I wreszcie - co z tego, że udało się wejść do finału Carabao Cup po całkiem ładnym zwycięstwie nad Chelsea, skoro w finale tym Kanonierzy zostali wręcz upokorzeni przez Manchester City, który zbił ich boleśnie 3:0, a sam mecz tak naprawdę trwał 65. minut. Wtedy to właśnie padła trzecia bramka dla The Citizens i wszyscy na stadionie, włącznie z piłkarzami obu drużyn zrozumieli, że jest już pozamiatane. Ok, jedziemy dalej.
Później wspominam o tym, że jestem w stanie stwierdzić, iż Arsene Wenger zostanie na swoim stanowisku, bo mimo kompromitacji na krajowym podwórku zapewne wygra Ligę Europy. No to przyznam – trochę poleciałem. Oczywiście – Arsenal nadal pozostaje jednym z faworytów do zwycięstwa w tych rozgrywkach. Zwycięstwa, które jest ostatnią z otwartych furtek do futbolowego raju o nazwie ,,Liga Mistrzów”. Rywal, którego wylosowali w ćwierćfinale też nie wydaje się jakiś nadzwyczajny – jest nim bowiem CSKA Moskwa, które w LM nie było sobie w stanie poradzić np. z FC Basel, ale z kolei w Lidze Europy wyeliminowali Olympique Lyon. Kanonierzy są oczywiście faworytem tego dwumeczu i pewnie zostanie on rozstrzygnięty już w pierwszym spotkaniu na Emirates Stadium, ale to jest piłka nożna i tu niczego nie można zakładać z góry przed pierwszym gwizdkiem sędziego. A nawet jeśli podopieczni Wengera awansują dalej, to w półfinale czekają już na nich naprawdę bardzo dobre i groźne zespoły – moim zdaniem będzie to RB Lipsk, Lazio i Atletico. Z tych opcji najłatwiejszą wydaje się być Lazio, które gra w kratkę i nie ma aż takiego potencjału ludzkiego jak Arsenal. W starciu z Lipskiem zdarzyć mogłoby się wszystko (wczoraj pokonali oni Bayern Monachium), a w meczu z Atletico jeśli ktoś byłby faworytem, to na pewno nie The Gunners. Prawdę mówiąc – mam nadzieję, że Materace odpadną z LE wcześniej i Kanonierom nie będzie dane się z nimi mierzyć. Trochę marzenie ściętej głowy, ale tak jak mówiłem przed chwilą – to jest futbol. Oczywiście nadal obstaję przy zdaniu, że jeśli Arsenal zdoła wygrać Ligę Europy, to Wenger na 100% zostanie na stanowisku na CO NAJMNIEJ kolejny sezon. Dobra, to jazda dalej.
A dalej palnąłem naprawdę mega głupotę. Zacząłem dobrze, mówiąc, iż Wenger nie powinien zostawać, tak samo jak nie powinien zostawać jego asystent Steve Bould, bo ten kolo tak naprawdę odpowiada za całą katastrofę, która odwala się w defensywie. Ale to co powiedziałem dalej sprawiło, że dziś mi trochę wstyd. Zasugerowałem bowiem, że Pat Rice, były asystent Arsene’a Wengera, został z klubu zwolniony. Prawda jest jednak inna - NIKT go nie zwolnił. Legenda Arsenalu musiała odejść ze względu na problemy ze zdrowiem. I to był tak naprawdę jedyny powód, dla którego 69-latka (przedwczoraj obchodził urodziny, sto lat Pat) nie ma już dziś w klubie z The Emirates. Na filmiku nie wspomniałem także o zwolnieniu Davida Deina, dyrektora sportowego – prawej ręki Arsene’a Wengera, człowieka odpowiedzialnego za przyjście do klubu takich gości jak Dennis Bergkamp, Thierry Henry, Robert Pires, Fredrik Ljungberg, Patrick Vieira i w ogóle całej ekipy pamiętnych Nietykalnych. I to tak naprawdę od wtedy zaczął się zjazd Arsenalu. Zjazd, który od kilku lat nie jest już nawet systematyczny – on jest coraz większy z każdym kolejnym sezonem. Oczywiście – w sezonie 2015/2016 było wicemistrzostwo Anglii. Ale po pierwsze – zobaczmy kto wtedy zdobył mistrzostwo. Po drugie – zobaczmy, w jakiej formie były takie zespoły jak Manchester United (ostatni sezon LVG), Manchester City (ostatni sezon Pellegriniego), Chelsea (zdychająca w ostatnim sezonie Mourinho) czy Liverpool (przemiany po przyjściu do klubu Jurgena Kloppa). Tottenhamu nie liczę, bo oni akurat zagrali świetny sezon i najpierw na własne życzenie przegrali mistrzostwo (2:2 z Chelsea mimo wcześniejszego prowadzenia 2:0) a następnie wicemistrzostwo (kompromitująca porażka 1:5 na St James’ Park ze spadającym wówczas z ligi Newcastle, które dodatkowo przez ostatnich 25 minut tego meczu grało w osłabieniu po czerwonej kartce dla Aleksandara Mitrovicia). Wracając do meritum – Arsenal wówczas bardziej przegrał mistrzostwo niż zdobył wicemistrzostwo, taka jest prawda. Kanonierzy nie wykorzystali życiowej szansy. Wykorzystały ją za to Lisy z Leicester i pod wodzą doświadczonego Claudio Ranieriego sięgnęły po historyczny triumf w Premier League, ośmieszając przy okazji i wprawiając we wstyd całą czołówkę. Jazda dalej.
Tu dochodzimy do momentu, w którym mówię, że sztab szkoleniowy i sztab medyczny są do bani. I to jest oczywiście prawda i z tym się zgadzam. Ale dalej zadałem kilka retorycznych pytań, które będą mi wypominane chyba do końca życia:
Czy Laurent Kościelny to jest zły obrońca? Czy Shkodran Mustafi to jest zły obrońca? Czy Hector Bellerin, którego jeszcze nie tak dawno chciała Barcelona, to zły obrońca? Czy Jack Wilshere to zły piłkarz? Czy Aaron Ramsey to zły piłkarz? Czy Lacazette to zły napastnik? Czy Mesut Özil to zły pomocnik ofensywny? NIE!
Ok, pora rozliczyć się również z tym. Więc tak:
- Czy Laurent Kościelny to zły obrońca? Aktualnie – tak. Francuz w niczym nie przypomina już tego pieprzonego kota w defensywie. Nie imponuje już walecznością i skutecznością, daje się przepychać, do tego popełnia katastrofalne błędy w wyprowadzeniu piłki. Poza tym, młodszy już nie będzie – w tym roku kończy bowiem 33 lata.
- Czy Shkodran Mustafi to zły obrońca? Nie, ale nie mam pojęcia co się z nim dzieje od momentu jego przyjścia do Arsenalu. Niemiec stał się strasznie elektryczny i niepewny – panikuje, przestawiają go jak pachołka, wybija piłkę jakimiś karate-kickami, po których piłka leci wyżej niż dalej. A z drugiej strony potrafi zagrać naprawdę świetny mecz i wyrosnąć na jego główną postać. Dziwny przypadek Shkodrana Mustafiego.
- Czy Hector Bellerin to zły obrońca? Zdecydowanie tak. Nikt nie zaliczył w ekipie Arsenalu takiego zjazdu jak hiszpański prawy defensor. Z pocałowaniem ręki oddałbym go Barcelonie, która teraz pewnie cieszy się, że ma te 70 milionów (czy ile tam oni za niego dawali rok temu) w kieszeni. Szkoda że z klubu odszedł Mathieu Debuchy (i to za darmo), który aktualnie w Saint-Etienne jest kluczową postacią i wydatnie przyczynia się do pozytywnych wyników tej ekipy.
- Czy Jack Wilshere to zły piłkarz? Nie, ale widzę, że grając w środku pola z Granitem Xhaką zaczyna popadać w przeciętność. Zanika ten jego błysk w oku i waleczność, którymi imponował zaraz po powrocie do wyjściowej jedenastki. Coraz mniej jest jego zrywów i dobrej gry, a coraz więcej głupich fauli i machania rękami. Jackie, ogarnij się, to Twoja ostatnia szansa.
- Czy Aaron Ramsey to zły piłkarz? – Tak. Do tego gościa nie mam już cierpliwości. W swojej karierze w Arsenalu wykazywał się już tak częstymi wahaniami formy, że na takich zawodnikach nie da się budować dobrej i liczącej się w Europie ekipy (zakładając oczywiście że taką w ogóle ktokolwiek w klubie z The Emirates chce jeszcze budować). I do tego jego KATASTROFALNA postawa w defensywie – pamiętam statystykę przytaczaną chyba z 2 lata temu, według której Walijczyk był wówczas najczęściej mijanym dryblingiem piłkarzem w Premier League. A gość gra w środku pomocy – no błagam. Nie muszę chyba dodawać, że, łagodnie mówiąc, NIEWIELE się od tego czasu zmieniło. Ramsey zagrał co prawda fenomenalne Euro 2016, ale co z tego, skoro formy z reprezentacji nijak nie mógł (i nadal nie może) przenieść na występy w klubie. A jeśli już przenosi to są to pojedyncze przebłyski.
- Czy Alexandre Lacazette to zły napastnik? Zdecydowanie nie. Ale czy to udany transfer? Również nie. Wydaje mi się jednak, że niewiele mamy w tym winy Francuza. To znaczy mamy winę Francuza, ale nie tego. Tak, Panie Wenger, o Panu mowa – jak można spieprzyć potencjał takiego napastnika i trzymać go na ławce kosztem Danny’ego KURWA Welbecka. NO JAK MOŻNA. Dodatkowo później nawet już sam Lacazette mimo większej ilości szans stracił pewność siebie i marnował sytuacje strzeleckie, a ostatnio złapał jeszcze kontuzję kostki i do końca marca go nie zobaczymy. Tak więc na ten moment jest to niewypał transferowy, ale jestem zdania że z niego będą jeszcze ludzie i wiem, że jest dużo lepszym zawodnikiem niż Pierre-Emerick Aubameyang. Zwłaszcza przy stylu gry, jaki preferuje Arsenal.
- Czy Mesut Özil to zły pomocnik ofensywny? No też nie. Niemiec naprawdę pokazuje w tym sezonie że potrafi biegać (wiem, śmiesznie to brzmi, ale w jego wypadku do pewnego czasu nie było to aż tak oczywiste) i udzielać się w defensywie. Kiedy Arsenalowi wychodzi – jest kapitalny. Jego problem zaczyna się jednak wtedy, kiedy drużynę trzeba pociągnąć do przodu bo NIE wychodzi. Wtedy Özil wygląda jakby stracił co najmniej 50% swoich wartości – staje się wolny, apatyczny, nieobecny, brakuje mu pomysłu na grę i w ogóle najchętniej to by zszedł z boiska, ,,bo przecież wynik jest zły to po co ja będę grał” – tu potrzebny jest Niemcowi psycholog który wmówi mu, że musi być liderem drużyny przede wszystkim wtedy, kiedy jej nie wychodzi, a nie tylko jak wszystko idzie gładziutko. Wówczas jest szansa na uzyskanie Mesuta Özila w formie z czasów jego gry w Realu Madryt. Oczywiście dozgonny szacunek za przedłużenie kontraktu do 2021 roku i niezostawianie klubu w trudnej sytuacji (pozdrówki panie Sanchez ;) ). Nie musiał tego robić, a zrobił – SZA NU JĘ.
Dalej mówię o tym, że obecnie Arsenal NIE zalicza się do najlepszych klubów Europy. Jest to oczywiście szczera prawda i nawet nie ma co z tym polemizować. Podobnie jak z kolejnymi słowami, mówiącymi o tym, że nie znam drugiego takiego klubu (oczywiście nie dopowiedziałem że chodzi mi o kluby dobre i znane w Europie), który po takim sezonie jak ten 16/17 w wykonaniu Kanonierów zostawia menedżera na stanowisku i udaje, że nic się nie stało. Bo NIE MA drugiego takiego klubu. Po takim sezonie to trenera może sobie zostawić Everton, Newcastle, Sampdoria, Atalanta, Nicea czy inny Augsburg na kiju. A nie Arsenal, który z założenia ma być klubem WIELKIM. No właśnie – Z ZAŁOŻENIA. Bo z rzeczywistością to to już niestety nie ma wiele wspólnego.
Dalsze słowa to moje (uzasadnione z resztą) skargi na właściciela, pana Kroenkego, ale tutaj nie mam już nic do dodania – nadal twierdzę, że to on jest pierwszym, którego należy spakować na taczkę i zepchnąć z górki. On, nie Wenger. Wenger jest drugi. Choć w sumie – nie wiemy, jak spisywałby się francuski menedżer będąc u zupełnie innego właściciela, który nie traktuje klubu jak maszynki do zarabiania hajsu, tylko właśnie pompuje w niego dużo pieniędzy, by ten osiągał sukcesy. Tego nie wiemy, choć patrząc na to, jak Arsenal momentami gra, to mam wrażenie że wiele lepiej by nie było. Tutaj, tak jak z resztą powiedziałem parę minut później na filmiku, widziałbym kogoś z dwójki: Diego Simeone, Eddie Howe. Dorzuciłbym tu jeszcze Seana Dyche’a. Nie wspominam nawet o Joachimie Löwie, bo choć oczywiście każdy fan Arsenalu dałby się pokroić za jego przyjście na The Emirates, to szanse na to są mniej więcej takie jak na mistrzostwo Anglii w przyszłym sezonie. Czyli – teoretycznie niby możliwe, ale i tak każdy wie, że tak się nie stanie. Myślę, że Simeone w tym momencie też jest opcją dość nierealną, zwłaszcza patrząc na to jak Atletico ostatnio gra, ale Howe i Dyche to menedżerowie, którzy byliby dość łatwi do ściągnięcia. Byłaby to również wielka nobilitacja dla angielskiej myśli szkoleniowej, która w ostatnich latach, delikatnie mówiąc – NIE MA SIĘ NAJLEPIEJ. Dwóch wspomnianych wyżej panów miałoby właśnie szansę zaprzeczyć temu co się dzieje, odwrócić kartę, i pokazać, że Anglia wciąż umie szkolić naprawdę dobrych trenerów. Nie ma wątpliwości, że gdyby któryś z nich dostał propozycję z Arsenalu, to zgodziłby się bez wahania. Nie mógłby to jednak być taki typ współpracy jak ten, który obserwowaliśmy jeszcze niedawno między Manchesterem United, a Davidem Moyesem. Wiadome jest bowiem, że jeśli przychodzisz po trenerze, który prowadził ten zespół przez ponad 20 lat, to oczekiwania wobec Ciebie będą olbrzymie. Niestety – trzeba również zrozumieć, że będziesz potrzebował czasu, aby to wszystko ogarnąć. Tego czasu nie dostał David Moyes i przedwcześnie pożegnano go z Old Trafford, co do dziś uważam za fatalną (również w skutkach) decyzję. Jeśli więc do Arsenalu miałby przyjść młody, utalentowany menedżer z Wysp, to nie wyobrażam sobie, by nie dostał co najmniej 2-3 sezonów zaufania. To po prostu MUSI być projekt długofalowy i jako fan Arsenalu jestem w stanie poczekać. Z resztą, co mi za różnica – na udany sezon czekam już 12 lat (w 2006 The Gunners byli w finale Ligi Mistrzów, dlatego uważam ten sezon za udany), to mogę poczekać kolejne 3. Młody jestem. Tylko oczywiście pod warunkiem, że będzie to zupełnie nowy projekt i zupełnie inni ludzie będą za niego odpowiedzialni. Bo tak jak powiedziałem na filmiku – nie tylko Kroenke i Wenger są do zwolnienia. Do zwolnienia jest tu praktycznie cały sztab szkoleniowy, ludzie odpowiedzialni za taktykę i motywację oraz cały sztab medyczny – nie znam innego klubu z TOP-u w Anglii, w którym co sezon byłoby tak wiele kontuzji. CO SEZON. Nic nie zmieniło nawet zatrudnienie trenera od przygotowania fizycznego reprezentacji Niemiec – Shada Forsythe'a. Tam musi coś być spieprzone dużo wyżej i dużo głębiej.
W dalszej części filmiku mówię o tym, że do Arsenalu musi przyjść ktoś, kto rozpierdoli cały ten burdel i zacznie wszystko od nowa. Może to być trener, może to być właściciel, może to być dyrektor sportowy. KTOKOLWIEK kurwa. Tu potrzebnych jest znacznie więcej twardych charakterów i ludzi niebojących się męskich decyzji. Bez tego Kanonierzy dalej będą postrzegani jak panienki. A uwierzcie mi – obecnie są właśnie tak postrzegani, zwłaszcza przez kibiców innych klubów. I w sumie – chyba nawet słusznie. Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego.
Do końca filmiku nie powiedziałem już nic, z czym bym się nie zgadzał lub co mógłbym jeszcze skomentować, więc nie ma sensu, żebym się do tego odnosił. Zatem jeszcze raz odsyłam Was do całości materiału na kanale Footroll.
No i dobrnęliśmy do końca! Teraz czuję się już dużo lepiej – sprostowałem wszystkie myśli i słowa, które zawarłem w filmiku u Maćka, a z którymi część z Was się nie zgadzała, ja z resztą również. Potwierdziłem i ,,klepnąłem” także to, co mówiłem według mnie dobrze i z czym zgadzam się po dziś dzień. Na przyszłość na pewno przyda mi się lepsze przygotowanie (materiał był nagrywany ,,na gorąco”, nie przygotowywałem się do jego tworzenia, nie miałem żadnych notatek) i większy luz przed kamerą, bo momentami widać, jak bardzo byłem spięty. Mam jednak nadzieję, że tekst, który właśnie kończycie czytać, rozjaśnił Wam to i owo i do spółki z obejrzanym filmikiem przedstawił Wam jasno i klarownie moje odczucia na temat obecnej sytuacji w moim ulubionym klubie, Arsenalu. Jeszcze raz serdeczne dzięki dla Maćka za zaproszenie mnie do udziału w filmiku (następnym razem pisz albo dzwoń to przyjadę osobiście, daleko nie mam, a na pewno będzie to wtedy wyglądało lepiej! :D ) i mam nadzieję (choć jak wiadomo nadzieja jest matką głupich), że sytuacja The Gunners na przestrzeni kilku następnych lat zmieni się diametralnie. Oczywiście na lepsze. Bye!
Cały ten felieton jak i mój występ we wspomnianym filmiku na kanale Footroll stanowi wyłącznie moje przemyślenia. Biorę na siebie 100% odpowiedzialności za wszystko co mówię i piszę – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy.