Co z tą Legią?

Wczorajsza informacja o odsunięciu Michała Kucharczyka do rezerw Legii Warszawa, trafiła jak grom z jasnego nieba. Takiego obrotu spraw nie spodziewał się nikt. Często jest tak, że dla wielu Legionistów, Kucharczyk jest wrzodem na tyłku i wszystkim co najgorsze spotkało ten klub. O dziwo teraz wielu z nich teraz staje w obronie. Możemy się jedynie domyślać jak jest naprawdę, ale pewne jest to, że atmosfera w drużynie Mistrza Polski jest daleka od idealnej, a jak codziennie wychodzą takie kwiatki, to mamy potwierdzenie złego stanu rzeczy.

W czwartek, w restauracji „Champions”, w hotelu Marriott odbyło się spotkanie z cyklu „B(L)iżej Legii”. Gościem był trener legionistów, Romeo Jozak, który - w trudnym dla Legii okresie - stanął w ogniu pytań. Jedno z nich dotyczyło Michała Kucharczyka. Dotyczyło ono tego, że „w nagrodę” za dobre występy w meczach z Lechem i Lechią usiadł na ławce w feralnym meczu z Wisłą. Trener odniósł się do tych zarzutów, a potem stwierdził, że „bardzo szanuje Kucharczyka i będzie go wykorzystywał”. Cóż… jak widać, nie. Nie minął tydzień od spotkania przeciwko „Białej Gwieździe”, a szambo dalej się wylewa. Ciężko będzie teraz tą tamę zalepić. Oddala się mistrzostwo, a atmosfera panująca w Legii nie wygląda najlepiej. Żadne znaki na niebie nie mówią, że może być lepiej. Jako człowiek związany w zeszłym sezonie z redakcją (nieistniejącego już) portalu legia.com.pl, postanowiłem napisać kilka słów na temat tego, co się dzieje. Potraktujcie to jako przemyślenia totalnie obiektywnego obserwatora.

Zarzuty. W zasadzie jest tylko jeden główny. Mówi się, że to prawdopodobnie Kucharczyk regularnie sypie mediom informacje. Dotyczyć mają one tego, jaki „panuje gnój” w szatni mistrza Polski. W zeszłym tygodniu wyszła z kolei na jaw informacja, jakoby odprawy przedmeczowe miała prowadzić w Legii pani psycholog, która na co dzień pracuje w szkole w Pabianicach. Taka informacja to strzał wizerunkowy prosto w głowę. To poważnie godzi w reputację Romeo Jozaka. Przez te doniesienia stał się w oczach niektórych kibiców człowiekiem bez jakiegokolwiek autorytetu, tzw. „cojones” i pomysłu na prowadzenie drużyny. Inne tzw. „kumate infoski” mówią, że między piłkarzami nie ma chemii. Jeżeli popatrzy się na boisko – można uwierzyć, że to prawda. Brakuje ładu i składu w tym, co robią piłkarze Legii.

„Dym” mamy jednak również poza boiskiem. W szatni porobiły się grupki, a drużynę określa się prześmiewczo "Wieżą Babel". Zawodnicy ze sobą nie rozmawiają, wykreowała się „ekipa imprezowa”. Pomyślcie zresztą sami – jest grupa, która robi zapowiadane „wkupne” dla nowych graczy i nie zaprasza wszystkich?

To prawda, że termin nie był idealny, nie było wiadome, jaki padnie wynik w spotkaniu z Wisłą. Ale po takich meczach tego typu imprezy nie wyglądają najlepiej od strony wizerunkowej. Wystarczy tylko kilka takich informacji, żadnych dementi ze strony zawodników… i już wiemy, że coś jest nie tak. Ktoś mądry napisał na Twitterze, że „to dobrze, iż poszli chlać, natomiast najlepiej byłoby, gdyby poszli wszyscy razem - przynajmniej by to pomogło w integracji całej drużyny.” Cóż, patrząc na to, jaki ten klub przechodzi kadrowy remont co pół roku… nie dziwmy się, że wielu zawodników nie zawraca sobie tym głowy. Powód jest prosty – według nich nie ma sensu. Ucieka liga, wyniki są słabe. Styl? Jak go nie było, tak dalej nie ma. Jaki jest najlepszy pomysł na zarządzanie sytuacją kryzysową? Należy znaleźć kozła ofiarnego całej tej sytuacji! Przecież zawsze gdzieś musi być winny całego syfu. Padło na Michała Kucharczyka. Słuchajcie, jeżeli ktoś miałby „sypać” coś mediom o złej sytuacji w szatni Legii, to nie byłby to Kuchy. Dlaczego?

Ten Kuchy który nienawidzi wszystkich dziennikarzy i nie rozmawia z nimi jak nie musi nagle zaczął im donosić? ;) to jakiś absurd

— Marcin Szymczyk (@MarcinSzymczyk1) 24 marca 2018

Dokładnie. To jakiś absurd.

Wszyscy dokładnie pamiętają złość Michała po meczu z Ajaksem i słowa "Fatalny to Ty jesteś!". Obrosły one legendą i przypięły mu na wieki wieków łatkę gościa z kijem w tyłku. Stał się synonimem piłkarza, który nie lubi rozmawiać z dziennikarzami. Jeżeli ktoś ogląda filmiki na kanale Legii na YouTube, wiedzą, że z „Kuchym” sprawa wygląda inaczej. Potrafi być naprawdę sympatycznym gościem. W kwestii dziennikarzy faktem jest natomiast, że nienawidzi ich z całego serca. Nie ma co mu się z drugiej strony dziwić. Wielu szuka tylko okazji, żeby mu dowalić i dorwać jego kolejną złotą myśl. Polewa z niego się sprzedaje. Tak czy inaczej, zarzut bycia „kablem” to najzwyczajniej w świecie absurd. Kapitan Legii, Miroslav Radović powiedział po spotkaniu z trenerem coś, co dobitnie obrazuje sytuację w szatni:

„Rozumiemy decyzję trenera. Najważniejsza jest jedność szatni i wspólny cel.”

Rozumiecie? Jest dym. Radović i Kucharczyk to zawodnicy z najdłuższym stażem w Legii. W teorii, oni za Legię powinni umierać. Oddajmy Michałowi, że gdy jest na boisku, to walczy ze wszystkich sił za ten klub. Zdarzy mu się oczywiście zrobić coś, co zapętli się w gifa. Nikt mu jednak nie odbierze tego, że zależy mu na Legii. Tak zwyczajnie jest, kropka. Od włączenia do składu pierwszej drużyny w 2010 roku jest elementem kadry, który nie ulega zmianie. Szukano wielu innych skrzydłowych na przestrzeni tych ośmiu lat – lepszych, gorszych. I tak zawsze kluczowe gole ładował ten sam człowiek - „Kuchy”. Radović ma jednak inny problem. Na niego kibice czekali całą jesień. Teraz, kiedy wrócił do składu, robi za hamulcowego. Wiadomo, nie jest on młodzieniaszkiem (w styczniu skończył 34 lata). Wiecie jednak doskonale, że kibice zawsze cenią sobie zaangażowanie. Tego Radoviciowi brakuje. Na dodatek, gdy wypowiada takie słowa jak powyżej… Zrozumcie, to ostatecznie doprowadza do tego, że w środowisku kibiców jest na cenzurowanym. Burzy swój „pomnik ze spiżu”, który budował przez lata. W ostatnich dniach można odnieść wrażenie, że jest on w dobrych relacjach z Romeo Jozakiem. Notowania „Rado” w klubie stoją bardzo wysoko i szybko nie zostanie pogoniony z klubu. Do spółki z trenerem.

Dlaczego Jozak nie zostanie zwolniony z Legii? Powód jest jeden. Dariusz Mioduski wierzy w ten projekt. Ma on pozamykać usta każdemu, kto krytykuje prezesa Legii. Poza tym, kibice stojący murem za piłkarzem muszą wiedzieć o jednym. Gdyby trener został zwolniony za złe wyniki, to nowy szkoleniowiec z zakontraktowanymi zimą graczami nie znalazłby tak łatwo dobrego kontaktu. Nie ma na to szans. Poza tym, pozostanie pana Romeo na stanowisku może być dobrym przykładem dla całej ligi. Pokaże to tym kopaczom (umówmy się, kopiący piłkę w tej lidze nie są piłkarzami), że to nie oni rządzą. Nie będą zwalniać trenerów bo tak im się podoba.

Wracając do „Kuchego”, ta sprawa ma pewnie nie tylko drugie i trzecie dno. Ma też i ósme dno. Rzeczy, które piszą wszyscy, to domysły. Nikt nie wie, jaki jest rozmiar pożaru, który tli się w najlepsze. Prawda pewnie leży po środku. Trener Jozak musi pokazać charakter i ogarnąć ten „bajzel”. Cały czas zakładamy przecież, że chce odzyskać zaufanie piłkarzy i trybun. Obie te grupy społeczne są prawdopodobnie najbardziej wymagającymi w tym kraju.

W Warszawie kibice nie wyobrażają sobie sytuacji, że na koniec sezonu nie będzie strojenia w legijne barwy kolumny Zygmunta III Wazy. A kto, jak nie Michał Kucharczyk (Legionista z krwi i kości), ma ich do tego poprowadzić? Kto inny ma pomóc tak, jak to miało miejsce w poprzednich latach?

Autor

Janek Rusinek

JanRusinek7