Drogi pamiętniku... #11 - Na nich nie ma mocnych
Drogi pamiętniku. Przynajmniej w kraju nie ma mocnych na Juventus. Szczęście, którym dysponuje drużyna Allegrego zdaje się nie mieć końca, ale jak wiadomo ono w teorii sprzyja lepszym. Dlatego właśnie wynik jest taki a nie inny. 3-1 to może za duży wymiar kary, patrząc przez pryzmat tego co odstawiało się cały mecz. I czas tutaj przytoczyć sobie anegdotkę. Wyobraźcie sobie, że bajerusz fajną dziewczynę w klubie. Rozmawiasz z nią, stawiasz jej drinki, tańczysz. I w pewnym momencie, wchodzi taki Juventus, zabiera ją do klopa na szybki numerek i to on dokonał cynicznie tego, co Ty planowałeś przez ten wieczór. I nie będziesz opowiadać, że bajerowałeś cały wieczór. Pokornie wrócisz do domu i sobie ulżysz. Ręką.
Juventus to najbardziej wyrachowana drużyna XXI wieku. A Allegri to chyba zna na pamięć podręcznik prawdziwego cynika, czyli "Księcia" Niccolo Macchiavellego. To jak Juventus kolekcjonuje punkty w tym sezonie budzi szeroki uśmiech na twarzy Juventini i złość, która maluje się na twarzach innych. "Łatwo być ładnym, trudniej wygrywać". Tak niestety jest i Milan wraca na tarczy z meczu, który można nazwać, że wcześniej wliczony był w straty, bo jak wiadomo Allianz to trudny teren, na którym porażka Juve, to jest rzadkość, nie mniejsza niż trafienie Pelego w paczce w FUT-cie.
Ale tego się nie spodziewałem. Że Milan będzie Juventusowi dyktował warunki gry w trakcie meczu. Przecież to co grali Rossoneri od samego początku meczu to była czysta przyjemność dla oka. Niestety mecz otworzył Paulo Dybala, który wykorzystał dziurę pomiędzy trójką zawodników i zasadził z dystansu. Jeszcze piłka poszła po koźle i masz ci los. 1:0. Milan Montelli najprawdopodobniej rzuciłby już ręcznik, rozłożył nogi i rzekł: "zrób ze mną co chcesz". Ale nie Milan Gattuso. Piłkarze Rossonerich rzucili się do ataku i bombardowali bramkę Buffona. Brakowało jedynie skuteczności. Aż w końcu wjechał on. Nikt inny nie mógł strzelić w tym meczu. Leonardo Bonucci trafił po rzucie rożnym i uciszył Allianz. Ten sam stadion, gdzie od momentu gdy wyszedł w garniaku na przechadzkę to potężnie go wygwizdali (niewdzięcznicy). Był to niesamowicie pozytywny akcent tego meczu.
Leonardo Bonucci ⚽⚽ #włoskarobota #JuventusMilan [via @TVACM ] pic.twitter.com/zVYOK6vnpJ
— ACMilan.com.pl (@acmilan_com_pl) 31 marca 2018
Podobnie jak gra Milanu w drugiej połowie. Kontrolować mecz na stadionie Juventusu to nie lada wyczyn. Zwłaszcza dla takiej nieopierzonej drużyny. Jedna sytuacja. Bomba Calhanoglu. To jest moment, który zaważył o wszystkim najlepsza okazja w drugiej połowie. Bajeczne uderzenie. Na poprzeczkę. Gdyby to wpadło... No cóż zaczęła się nerwówka i zmiany. Zmiany, które pokazały, że jesteśmy jeszcze za ciency w uszach. W momencie, gdy Juve wpuszcza Costę i Cuadrado, Gattuso odpowiada Kaliniciem i Montolivo, bo zwyczajnie nie miał lepszej opcji, żeby coś zmienić. Oddaj 4 strzały na bramkę. Wpadają trzy. I to właśnie Allegri znowu trafił ze zmianami podobnie jak na Wembley. Strzelił Cuadrado, dla którego był to pierwszy występ po trzymiesięcznej absencji, spowodowanej kontuzją. Potem jeszcze tragiczny Khedira staje się ostatecznym katem i można się pakować.
Można wrócić z takiego meczu na tarczy. Postawy Milaniści nie powinni się wstydzić bo powrót jest z podniesioną głową. Widać poprawę w grze i to jest najważniejsze w tym wszystkim. Drużyna grała z niesamowitym zaangażowaniem tylko, zabrakło sił. W momencie gdy Juve w drugiej połowie miało świeżych skrzydłowych, a w momencie gdy pojawia się Kalekić to z miejsca traci się jednego zawodnika. Milan grał jak w "10", a gość naprawdę do niczego się nie nadaje. Jeżeli faktycznie Bayer Leverkusen jest nim zainteresowany to ich włodarze muszą być niesamowitymi jeleniami, że go biorą. Już Cutrone, który wszedł jak już było po herbacie robił więcej niż on. Facet jest chodzącą porażką i symbolem fatalnej jesieni. Ma on niesamowity dar. Wchodzi na boisko i z automatu cała drużyna gra gorzej. Ku*wa magik.
Juventus znowu wygrywa mecz totalnym minimalizmem. Typowy Max, który jedynie czekał do momentu, aż Milaniści opadną z sił i wtedy przyszła chwila, która ustawiła mecz. Jest jedna rzecz do poprawy w systemie Gattuso. W meczach z silnymi rywalami (tak było np. z Arsenalem), po 2:1 zaczyna się rzucanie ręcznika i cała magia związana ze świetną postawą zostaje stłumiona, ponieważ wpada gol na 3:1. Tylko, że wtedy znawcy piłki nożnej, którzy oglądają mecz na FlashScore od razu zaczynają swój wyciągnięty z dupy wywód, o tym, że drużyna lepsza wygrywa. Wygrywa drużyna, która po prostu jest skuteczniejsza i bezlitośnie kara każdy błąd swojego przeciwnika.
Co do piłkarzy, to każdy kto wyszedł dzisiaj w podstawie nie ma w zasadzie powodu, żeby się wstydzić. Każdy zagrał na pełnych obrotach i dał nadzieję na lepsze jutro. Podobała się postawa Leonardo Bonucciego. Nie skłamię jeśli powiem, że w tym sezonie był to jego najlepszy mecz. I tu nawet nie chodzi o strzelonego gola. W końcu było widać, że nie zatracił on formy doszczętnie, tylko potrzebował więcej zaufania i adaptacji do nowej drużyny. Nie każdy jest Zlatanem, który w debiucie ładuje dwa gole i z miejsca daje radość kibicom. Niektórzy zawodnicy potrzebują czasu. A gwizdy w jego stronę, zadziałały na niego pozytywnie. Zetknąłem się z komentarzami fanów Juve, którzy byli oburzeni, że za tyle lat gry dla Bianconerich został wygwizdany, zwłaszcza że zawsze dobrze się o tym klubie wypowiadał w momencie odejścia. To nie jest Andrea Pirlo, który po odejściu z Milanu mówił to co mówił, a i tak nigdy się na San Siro nie doczekał gwizdów. Leo uciszył całe Allianz i jest to obrazem spotkania. Zwłaszcza, że gdy słuchało się trybun w trakcie transmisji, to najgłośniej było słychać, o ironio Milanistów, którzy cały czas katowali nową przyśpiewkę "E' passato tanto tempo". I mając przed oczami takie piękne obrazki to porażka może i nadal boli, ale mniej.
Porażka, która została wliczona w straty właśnie się odbyła. Jeżeli pamiętacie szaleńczą pogoń z sezonu 12/13 to wtedy też przegrali jeden mecz właśnie z Juventusem. Pogoń zakończyła się trzecim miejscem w tamtym szalonym sezonie tylko prawda jest taka, że wtedy na dobrą sprawę nie było z kim tego przegrać. W obecnej kampanii sprawa jest zgoła inna bo konkurencja jest naprawdę mocna i nawet czwarte miejsce może być problemem. No cóż musimy beknąć za tą jesień, nawet jeżeli na wiosnę Milan jest drugim najlepszym zespołem w całej lidze. Jednakże takie mecze jak z Juve pokazują, że ta drużyna w przyszłym sezonie jest w stanie ostro namieszać, a na mecz z Juventusem będzie jeszcze szansa na rewanż. W maju na Olimpico. Wygrana w Coppa Italia byłaby najpiękniejszym rewanżem za te dwie potyczki ligowe, ale zdaję sobie sprawę, że o dobry rezultat będzie bardzo ciężko. Ale to melodia niedalekiej przyszłości Teraz jedyne na co trzeba czekać to środowe derby z Interem. Tylko to się liczy. Pokazać dominację w mieście i zaprezentować kawał dobrej piłki. Stać ich na to. Kibice wierzą, że będzie to niezapomniane widowisko, zwłaszcza że Inter jako tako zaczyna wyglądać przyzwoicie. Walka o Ligę Mistrzów trwa dalej. Oby ze szczęśliwym dla nas finałem.