ItalJANA #4 - Nic się w tym kraju nie zmieni
Włosi często przeżywają tragedie. Ich kraj jest położony w nieciekawym miejscu geograficznym co czasem wywołuje trzęsienia ziemi. Ostatnie akurat nie miało podłoża geograficznego, bo był to lament podniesiony w całym kraju w połowie października. Italia jako centrum zainteresowania futbolem nie dostała się na rosyjski mundial co nakręciło spiralę smutku w całym kraju i producenci telewizorów byli wniebowzięci, bo obywatele prawdopodobnie po meczu ze Szwecją powywalali swoje odbiorniki przez okno i zmuszeni byli kupić nowe. Po tym co niedawno ogłosiła La Gazetta dello Sport można podejrzewać, że niewiele się zmieni, a ewentualne potwierdzenie Roberto Manciniego na stanowisku trenera Azzurrich może być tragiczne w skutkach.
Nie ma co się oszukiwać, że reprezentacja Włoch jest w tym momencie daremna, słaba i nijak ma się do tej samej ekipy, która zachodziła do finału Euro 2012, nie wspominając o niemieckim mundialu w 2006 roku, bo byłoby to bluźnierstwo. Z drużyny przed którą pełne spodnie miał cały kontynent pozostały jedynie wspomnienia. O ile jeszcze pamiętamy Euro 2016 to może i nie było tam aż takiej jakości w składzie jak przed laty, ale i tak udało im się osiągnąć ćwierćfinał, z którego odpadli po karnych z Niemcami. I cokolwiek można powiedzieć o Antonio Conte to trzeba mu oddać, że wyciskał z tej ekipy wszystko co się da, bo wykopanie Hiszpanii w świetnym stylu to nie może być dzieło przypadku. Niestety, ale były opiekun Torino, Giampiero Ventura nie podołał i nawet pomimo jednej porażki z Hiszpanami w eliminacjach do MŚ 2018, przerżnął ze Szwedami baraże i tym samym pierwszy raz od 60 lat Italia nie zagra w światowym czempionacie.
Trzęsienie ziemi
Takie trzęsienie ziemi, jakie miało miejsce w biurach FIGC było odczuwalne w całej Italii. Sfrustrowani Włosi (a wiadomo jaki ten naród ma temperament) domagali się głów winowajców, którzy skazali ich naród na pośmiewisko. Od razu do dymisji podał się Ventura, a niedługo po nim Carlo Tavecchio, czyli prezes związku. Wiadomo było, że teraz wszystko zostanie przewrócone na drugą stronę, ale nikt nie spodziewał się takich jaj. W tym samym czasie zaczęły wychodzić brudy zarządu, a flagowym przykładem było odprawienie Roberto Baggio, który przygotował długi plan odbudowy piłki we Włoszech, bo w innym wypadku wieszczył tragedię. Już nawet PZPN za starych rządów nie odpierdzielał takich numerów jak działacze związku, którzy na przełomie stycznia i lutego zrobili wybory, w których nie wybrali nowego prezesa, pomimo czterech rund. Zarządzanie kryzysowe było ciężkim kawałkiem chleba, ale na komisarza wyłoniono Roberto Fabricciego. Do spółki z zastępcami sprawiają wrażenie, że nie są w stanie ogarnąć tego burdelu i każdy Włoch może na chwilę zamienić się w Zbigniewa Stonogę, odpalić kamerę i powiedzieć kultowe: "przez was ku*wa, CH*JE, nic się w tym kraju nie zmieni." I mają niestety rację.
Tonący brzytwy się chwyta
Włosi od lat słyną z kapitalnych trenerów, którzy wyjeżdżają do innych europejskich krajów, by z powodzeniem szerzyć swoją filozofię gry w piłkę. Każdy jednak za największy splendor nie uznaje wygranej ligi krajowej czy Ligi Mistrzów. Wiadomo to wielki prestiż, ale prowadzenie kadry to mógłby być największy zaszczyt, jaki może kopnąć trenera. Niestety dla Włochów, ale żaden z obecnie aktywnych zawodowo ludzi, którzy byliby w stanie to ogarnąć nie kwapi się do tego, mając na uwadze burdel w związku i możliwość stania się w oczach kibiców totalnym zerem. W zeszłym tygodniu La Gazetta dello sport napisała, że największym faworytem jest Roberto Mancini. Człowiek, który w sumie i tak nie ma jak bardziej zszargać swojego wizerunku. W oczach wielu Mancini to człowiek, który życzy sobie wielkich pieniędzy za swoje usługi, ale kompletnie nic nie umie. Jeżeli prześwietlimy jego dokonania to mamy:
- trzy Mistrzostwa Włoch w Interze, z czego 2005/2006 przy zielonym stoliku, 2006/2007 bez jakiejkolwiek konkurencji, bo miała ona poodejmowane punkty, i zasłużone w pełni 2007/2008 po absolutnej dominacji w sezonie ligowym i kompromitacji w LM (odpadli z Liverpoolem w 1/8 finału)
- Mistrzostwo Anglii w sezonie 2011/2012, po szalonej końcówce i frajerskiej stracie punktów Manchesteru United, potem bójka z Balotellim i konflikt z szatnią
- pogoniony na taczkach z Galaty
- powrót do Interu i chwalebne 9. miejsce w lidze, potem roztrwonienie przewagi wypracowanej na jesieni i spadek na piąte miejsce, żeby przed startem rozgrywek 16/17 wyłożyć na nich laskę i z dnia na dzień odejść.
Wiadomo, to już było, ale teraz są jeszcze lepsze jaja. Ustaliliśmy, że zawsze sobie życzy dużej pensji, więc w Rosji taką mógł dostać. Na początku sezonu dostał angaż w Zenicie St. Petersburg, czyli klubie, który ma spory budżet i duże aspiracje. Na aspiracjach się skończyło, bo jak się patrzy na tabelę rosyjskiej Premier Ligi to ma pewne eliminacje do Ligi Europy, ale zająć piąte miejsce za Krasnodarem to trochę brzmi jak żart. No ale cóż, wywalą go na taczkach z Zenita, więc akurat będzie wolny i przytuli ciepłą posadkę. Normalnie żyć nie umierać.
Kadra
Skłamałbym, gdybym powiedział, że można zachwycać się kadrą Włoch. Niby w roku kalendarzowym przegrali tylko dwa mecze o stawkę, ale czegoś tutaj brakuje. Być może to jest tak, że cały czas kiedy myślimy o Squadra Azzurra to mamy przed oczami złotych medalistów z Niemiec na czele z: Fabio Cannavaro, Lucą Tonim, Gianlucą Zambrottą, Alexem Del Piero i wielu innych. Ale przecież sześć lat temu jakoś udało się im zajść do finału Euro. Teraz kadra przechodzi przemianę pokoleniową, która może, ale niekoniecznie musi odpalić. Przypadek Antonio Conte i Euro 2016 pokazuje jednak, że jeżeli ma się odrobinę oleju w głowie, to na spokojnie można to poukładać. Tylko, że...
Roberto Mancini bywa człowiekiem bardzo konfliktowym. Każdy pamięta jego bójkę z Balotellim w Manchesterze City, czym przekreślił karierę swojego rodaka na Wyspach. Jest on też często bardzo uprzedzony do nazwisk co może mu utrudnić pracę. Prawda jest taka, że taki trener jak on może nie wyciągnąć Italii z dołka, ale bardzo mocno go pogłębić. Na Euro Włosi zagrają (raczej), bo tam jedzie pół kontynentu i nie jest to przypadek Holandii, że nie zagrają. Pytanie tylko czy coś będą w stanie ugrać, czy tylko dostarczą reszcie polewę.
Najbliższe dni
Włosi żyją nadzieją, że może jednak w ich związku ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy i wybije z głowy ten kretyński plan reszcie działaczy. W innym wypadku, dla nas Polaków lepiej. Już na jesieni zetrzemy się z Włochami w Lidze Narodów. Jest to taki moment, że nasza reprezentacja na papierze może nie jest mocniejsza, ale jeżeli o kolektyw to Italia może sobie o nim pomarzyć. Taka stagnacja może nie trwać długo, więc możemy cieszyć się chwilą, że jesteśmy w stanie ich ograć w tej lidze narodów. A co do samej Italii to można przytoczyć jeszcze dwa przypadki, które pokazywały, że odrodzenie jest możliwe nawet w obliczu skandalu i ogólnego rozgardiaszu. 1982 rok - afera Czarnego Totka i w tym samym roku Mistrzostwo Świata. Podobnie 2006 - Calciopoli i triunf w Niemczech. Teraz może nie było afery korupcyjnej tylko brak awansu na sam turniej. Wszystko w głowach Włochów, jeżeli chcą oni coś zmienić. Bo w innym wypadku pozostanie im w cudzysłowie "cytowanie Stonogi".