To są właśnie te detale #31 Dajcie już spokój z tymi pożegnaniami
Zawsze byłem sentymentalny, ale od jakiegoś czasu staram się mocno ograniczać tego typu uczucia. Bo na cholerę to komu? Co jakiś czas nadal znajduję w pokoju rzeczy, których nie widziałem od czasów inwazji Związku Radzieckiego na Finlandię, ale nie mam już tak jak kiedyś, że siedzę nad nimi jak żul nad rozbitym browarem. Jeśli nie są mi potrzebne, to je po prostu wyrzucam, bo... nie są mi już potrzebne. Skoro przez parę lat leżały wciśnięte w róg rogu jakiejś szafki, to znaczy, że są mi niezbędne jak ateiście Boże Narodzenie. Takie jest życie. Kiedyś coś było fajne, ale teraz już fajne nie jest, bo świat idzie do przodu. Piłka nożna też idzie do przodu, a razem z nią piłkarze, którzy przemijają niczym piątkowa impreza.
Jeśli jest się prawdziwym kibicem jakiegoś klubu, to jest się z nim związanym na dobre i na złe. Chyba, że kibicuje się Tottenhamowi, to tylko na złe. Normalne jest, że przeżywa się wszystko, co związane z drużyną, mecze, transfery, wywiady i wszystko inne obecne na co dzień w najlepszym sporcie świata. Dlatego nie dziwię się kibicom poświęcającym wiele lat swojego życia na byciu z drużyną - najczęściej wirtualnie - kiedy w sytuacji, gdy jakaś klubowa legenda przechodzi na emeryturę, płaczą, lamentują i stawiają pomniki jak komuniści Leninowi. Po prostu przywiązali się do konkretnego gagatka, który przez lata reprezentował ich ukochane barwy, utożsamiał się z zespołem, walczył dla niego i w ogóle.
Dziwnym przypadkiem dużo tego typu zawodników kojarzy się z Włochami - Maldini, Totti, Zanetti, Gattuso, Pirlo czy ostatnio Gianluigi Buffon. Nie mówię, że wszyscy ci piłkarze wraz z odejściem ze swoich domów (czyt. klubów) przechodzili na emeryturę i zaczęli rezydować w McD, jak gruby Ronaldo. Jednak w zdecydowanej większości kończyli z poważnym futbolem i przechodzili do jakichś ogórkowych drużyn, np. Bastian Schweinsteiger, który poszedł do Manchesteru United. Większość takich piłkarzy miała odpowiednie pożegnania, kwiaty, wieńce, imprezy, mecze pożegnalne i Bóg wie, co jeszcze. A ludzie lamentowali i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali...
I lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, i lamentowali, aż w końcu... a nie, nadal lamentowali.
Rzygać się tym chce już powoli. Najświeższe przykłady Iniesty i Buffona znów przyniosły morze lamentu, płaczu, smutku, żalu, podcinania żył i innych takich pierdół. Nie wiem, jak długo ludzie gadali o tym, jaka to wielka strata dla futbolu, jak bardzo będzie im teraz smutno, jak bardzo świat będzie od tego momentu inny... Nie, nie będzie. Będą nowi piłkarze, w większości przypadków lepsi, przynajmniej w danej chwili. Z reguły już są, albo są przygotowani. Zresztą policzcie sobie na szybko, ile macie lig, klubów i piłkarzy, nawet tylko w samych czołowych krajach. To normalne, że zawodnicy odchodzą na emeryturę i nie jest to powód, żeby spamować tym przez tydzień bez przerwy. Non stop. Ani chwili wytchnienia. Buffon odchodzi, bo jest stary i za słaby, Iniesta, choć daj jeszcze dużo, też już przemija. Niech idą i robią miejsce innym, tak jak Wenger powinien to zrobić parę lat temu. A to, że Buffon nie wygrał Ligi Mistrzów? No i co z tego? Ma mi być z tego powodu smutno? Nie wygrał, trudno, życie. Smutno mi będzie, jak moi przyjaciele upieprzą obrony licencjatów, albo nie dostaną się na wymarzone kierunki magisterki. Co mnie obchodzi jakiś Buffon?
Nie mówię, że mamy olewać piłkarskie legendy i zrobić po prostu zwykłe "meh". Jeśli ktoś faktycznie jest kibicem Juventusu od 20 lat i jest z drużyną zawsze, wszędzie, w każdy momencie - mówię tutaj o realiach polskich, czyli że na meczu jest, jak dobrze pójdzie, raz na rok - ma prawo czuć smutek po odejściu Buffona. Niech się smuci, bo zniknie gościu, którego przez 2/3 życia oglądał w telewizji nieważne kiedy, nieważne w jakich okolicznościach. On dorastał, przechodził kolejne etapy edukacji, spotykał kolejne dziewczyny, od kolejnych dostawał kosze, robił pierwszą flaszkę w plenerze itd., a Buffon cały czas bronił w Juventusie. Ma prawo czuć ukłucie w sercu. Ale żeby zawracać z tego powodu dupę ludziom w połowie internetu? Spamować cholera wie czym i lamentować, jakby nie wiadomo, co się stało? Oddajmy mu hołd i pozwólmy odejść, pamiętajmy, wspominajmy, ale nie róbmy cyrku, jakby wojna na Bliskim Wschodzie się skończyła. Pamiętajmy, że to tylko piłka nożna i nie przeginajmy pały. Emocje są jak najbardziej wskazane, ale kurde, nie świrujmy, bo za chwilę ktoś jeszcze zacznie jakieś miesięcznice organizować...