ItalJANA #8 - Jak było w Milanie?
Wracamy na szczyt! Liga Mistrzów w zasięgu! Z Chińczykami możemy wszystko… WSTAWAJ JANEK! ZESRAŁEŚ SIĘ! Takiego oto gonga w łeb dostałem na przełomie września i października, kiedy wydawałoby się, że zakończony już sezon w wykonaniu Milanu jest do zmarnowania. I w zasadzie tak jest. Nie udało się pozytywnie zakończyć każdego celu, który został postawiony przed tym sezonem, bo nawet fajna wiosna nie jest w stanie przykryć żenującej jesieni i pretemporady. W tunelu widać światełko, ale nie ma co sobie robić złudnych nadziei, bo znowu skończy się jak zawsze.
Trzeba być wyjątkowo ślepy, żeby powiedzieć o tej kampanii w wykonaniu Milanu, że była dobra. Nawet nie do końca udana. Trzeba powiedzieć sobie wprost, że można było wycisnąć z tego sezonu dużo więcej, ale wszystko niestety przykrywa jesień. W klubie od samego początku przygotowań do sezonu było wiele zawirowań i mało kto był w stanie racjonalnie wytłumaczyć dlaczego we wrześniu wszystko padło.
Logicznym było, że takie radykalne ruchy jakimi były decyzje Marco Fassone i Massimiliano Mirabellego nie mogą od razu dać efektów, bo jest za wcześnie. To nie jest FIFA, że nagle wymieniony cały skład od razu zacznie młócić na najwyższym poziomie. Przed sezonem kibice zakładali, że czwarta pozycja w tabeli na koniec sezonu jest jak najbardziej w zasięgu, trzecia to sfera marzeń. Szczerze? W porywach to było do ugrania. Teraz czas wypunktować sobie, dlaczego to nie poszło tak jak powinno.
Allenatore uomo di merda!
Wiecznie uśmiechnięty Vincenzo Montella w sezonie 2016/2017 dokonał coś czego nie potrafili jego poprzednicy od czasów Allegrego. W końcu doprowadził Milan do europejskich pucharów, mając w składzie takie przypadki jak Gabriel Paletta, Mati Fernandez, czy zabijający się o własne nogi Lucas Ocampos. Skorzystał on na nieporadności Interu w końcówce sezonu, bo sam po półmetku sezonu zaczął tracić głupie punkty (Milan skończył jesień 16/17 na 3. miejscu). W nowym sezonie dostał kredyt zaufania w postaci przetrwania okresu czerwiec-lipiec i dostał dużo lepszych piłkarzy niż tych, którymi dotychczas dysponował. Początek wyglądał nieźle, ale przekłamywały to zwycięstwa z takimi ekipami jak Universitatea Craiovia, czy Shkendija Tetovo, bo umówmy się, ale takich rywali należy kroić. Początek w lidze też nie był zły mimo porażki z Lazio 4:1 na Olimpico. Dopiero później wszystko zaczęło się walić. Zaczęło się od 3:2 w LE z Rijeką, gdzie Milan wygrał po szalonej końcówce. Szczerze? Pierwszy raz wyszedłem autentycznie wkurwiony z baru po meczu po wygranej w ostatniej minucie. Potem zaczęło się frajerskie gubienie punktów. Montella tylko się przyglądał, a zarząd w końcu stracił cierpliwość.
Forsowanie ustawienia 3-5-2, które nie działało i ponadto na każdy mecz wychodziła inna jedenastka, co uniemożliwiło zgranie się ze sobą piłkarzy.
Taktyka, która uniemożliwiała dojścia do sytuacji strzeleckich, przez co gra wywoływała mdłości i nie dało się na to patrzeć.
Wyrzucenie z klubu Bakki, zastąpienie go Kaliniciem, który to dostawał cały czas szanse i je koncertowo partaczył.
Jak wynik był niekorzystny to zamiast reagować na boisku, wolał się głupkowato uśmiechać na konferencjach.
Jego warsztat można było zobaczyć w trakcie tego sezonu w Sevilli, gdzie też wypieprzyli go przed zakończeniem kampanii. Dwa zwolnienia w jeden sezon. Maestro taktyki jego mać.
Kto urodził się kwadratowy, nie umrze okrągły
Po tym jak Montella widocznie sobie nie radził, po meczu z Torino na jesieni (0:0) został zwolniony z funkcji trenera. Zarząd musiał jednak na szybkości szukać opcji awaryjnej. Do pracy zaprosili więc Gennaro Gattuso, który dotychczas prowadził Primaverę, którą oddał Alessandro Lupiemu. W miejsce parodysty pojawił się człowiek, który jedyne czym potrafił zainteresować zawodników to mentalność, bo nigdy wcześniej nie prowadził wielkiego klubu, co było mu wytykane jako pierwszy zarzut. Jednak nie powielił on błędów Montelli i po rozeznaniu terenu zrobił pierwszą ważną rzecz. Wykrystalizował podstawową jedenastkę. To było kluczowe w kontekście tego, żeby zawodnicy w końcu zgrali się ze sobą i poczuli team spirit. W końcu pojawiła się odpowiednia mentalność na boisku i zawodnicy zaczęli zabijać się o każdy centymetr boiska. Rino dał nacisk na przygotowanie fizyczne, które po prostu kulało w wielu aspektach. Szkoda tylko, że to wszystko za późno. Licząc od półmetku sezonu, Milan zrobił trzeci bilans punktowy za Juventusem i Napoli. Niestety błędów Vincenzo nie dało się tak po prostu przykryć.
A może jednak?
Wszystko fajnie. Jest team spirit, są wyniki, długa seria bez porażki. Więc czego brakło? Brakło doświadczenia, cwaniactwa i skuteczności. W Milanie gra obecnie najmłodsza kadra w całej Serie A. W Polsce każdy powiedziałby, że oni mają czas na rozegranie się w wielkiej piłce. Nawet obecność doświadczonych Bonucciego i Biglii nie mogła wiele dać. Zawodnicy eksploatowali się w zimie na pełnych obrotach, co nie mogło dać dobrego efektu, bo w zespole zwyczajnie nie było ławki rezerwowych. Nie było kogo wartościowego wpuścić, żeby odmienić stan meczu. Poza tym jeżeli gra się z przeciwnikami pokroju: Benevento, Hellasu czy Sassuolo, to takie mecze trzeba wygrywać, jeżeli chce się myśleć o jakimkolwiek udziale w Lidze Mistrzów. Milan na ogórkach stracił przynajmniej 12 głupich punktów, których stracić nie mieli prawa i wtedy narracja byłaby inna. Tylko właśnie. Stracili je i nie ma mowy o mówieniu, że mogło być świetnie. Cały czas pamiętajmy, że to młody, jeszcze nieopierzony zespół, który ma problemy z radzeniem sobie w takich sytuacjach.
Pietro Paolo Virdis strzelił w najgorszym przypadku w sezonie 1983/1984 9 goli. Wydawałoby się, że “osiągnięcie” zostanie poprawione. Na szczęście Patrick Cutrone w ostatniej kolejce się uratował i zdobył 10 goli, czym stał się najskuteczniejszym debiutantem w historii Serie A. Szkoda, że zaczął dostawać porządną szansę dopiero za Gattuso i wtedy dopiero mógł się odblokować. Poza tym ma 20 lat i jeszcze się wyrobi, jak będzie dostawał dobre piłki, bo widać że jak dostanie podanie na pozycji to jest w stanie wykończyć to z zimną krwią. Milaniści oddawali strzały na bramkę, ale ostatecznie to 51 z nich znalazło drogę do bramki. To jest strasznie mało. Dla porównania z innymi zespołami jest to dziesiąty atak w całej lidze. I tak to jest główny powód do wstydu. Jak się nie strzela to się nie wygrywa.
Przyjrzyjmy się ostatnim spotkaniom Interu i Lazio. Obydwa zespoły na wiosnę urządzają sobie konkurs “Liga Mistrzów parzy”. Sprawiają wrażenie, jakby nie chciały wejść do Ligi Mistrzów, bo ich postawa zakrawa o żenadę. Patrząc na to jak koncertowo gubią punkty to żal tyłek ściska, że Milan też postanowił grać taki shit pod koniec od czasu meczu z Sassuolo. Wcześniej oczywiście były straty z takimi zespołami jak Benevento (strata 5 punktów), Hellas (3 punkty), Udinese (2 punkty). Wystarczy sobie to wszystko doliczyć, położyć się w kącie i płakać. Takie porażki niestety bolą najbardziej, bo inny rezutat w tych meczach oznaczałby jeszcze lepszy finisz niż po sezonie 12/13. Prawda jest jednak taka, że wtedy liga była słaba i nie było z kim tego przegrać. Teraz ta liga jest naprawdę mocna i dogonienie czołówki to twardy orzech do zgryzienia.
Wzmocnienia
Letnie okienko transferowe 2017 było przy via Aldo Rossi 8 w Mediolanie bardzo gorące. Szatnia nie tyle co została przewietrzona, ale wjechał tam huragan, który przewrócił wszystko do góry nogami. Rzadko kiedy robi się taką rewolucję kadrową, więc czas na ostateczną ocenę zawodników, którzy zasilili Milan przez ten czas:
Ricardo Rodriguez - z reguły poprawne występy, mało wylewów, ale często brakowało błysku i wariactwa w grze do przodu. 6/10
Franck Kessie - w wielu momentach można było na niego liczyć, ale grał bardzo nierówno. W sumie zagrał w tym sezonie 58 meczów, czyli najwięcej spośród graczy z pola i to miażdżącą większość od deski do deski. Albo grał zajebiste zawody albo irytował niemiłosiernie. Będą z niego jeszcze ludzie. 7/10
Mateo Musacchio - u Montelli w 3-5-2 grał regularnie, ale w 4-3-3 nie było dla niego miejsca. Mógłby być wartościowym zmiennikiem w przyszłym sezonie, ale prawdopodobnie odejdzie. Ilekroć jednak grał, to nie dawał powodów, żeby się irytować, po prostu był solidny. 5/10
Andrea Conti - pechowiec sezonu, bo najpierw zerwał więzadło na kadrze we wrześniu, a po powrocie znowu skręcił dopiero co operowane kolano. Szkoda, bo to zawodnik, który jest w stanie zrobić różnicę. Wróci we wrześniu 2018 do gry. Bez oceny
Hakan Calhanoglu - facet przez pół roku przez błędy biurokracyjne nie grał w piłkę w Leverkusen i długo szukał formy. U Montelli nie znał dokładnie swoich zadań i wydawał się zagubiony i nie pomagały w tym drobne urazy Za rządów Gattuso odzyskał pewność siebie i był jednym z najważniejszych zawodników na boisku. Jego obecność po prostu wiele dawała, bo z nim na boisku Milan częściej punktował. 8/10
Andre Silva - miał być nadzieją Milanu na wielkie granie i pierwszą strzelbą. Skończyło się na tym, że w lidze strzelił dwa gole (ale ważne) i nie był w stanie odnaleźć się na boisku. Niestety mało grał, ale to nie działo się pewnie bez powodu. Przynajmniej odbijał to sobie w Lidze Europy. Wymowne jest również to, że Kalinić jest wyżej w hierarchii napastników. 4/10
Lucas Biglia - na początku najgorszy gracz jesieni, który“nie nadawał się nawet do tarcia chrzanu”. Na wiosnę mocny punkt zespołu, świetnie regulował tempo gry i jego kontuzja w końcówce sezonu była niesamowicie przykra. Następny sezon musi być lepszy w jego wykonaniu. Przy okazji ma on niezbędne tej drużynie doświadczenie. 7/10
Leonardo Bonucci - o wejściu do zespołu nie ma nawet co mówić. Grał fatalnie, nie odnajdywał się w 3-5-2 gdzie miał być liderem. Dopiero u Gattuso zaczął świetnie grać i przypomniał o sobie, będąc mentorem dla Alessio Romagnolego. Przestał się wylewać i robił swoje w najlepszy możliwy sposób. 8/10
Antonio Donnarumma - zagrał dwa mecze, swoje zarobił i z braciszkiem się niedługo zawinie. Uczciwie trzeba przyznać, że był bardzo pewny w derbach z Interem. 3/10
Nikola Kalinić - 6 goli w 31 meczach. Największa sierota i winowajca impotencji strzeleckiej ataku Milanu. Nigdy nie powinien zakładać tej koszulki, a w starym Milanie nie nadawałby się nawet do podawania wody. Zhańbił swoim nazwiskiem nr 7. Nie wybaczę. Idealnym podsumowaniem jego sezonu jest samobój w finale Coppa Italia. Powodzenia w dalszej karierze, ale z dala od Mediolanu. 2/10
Fabio Borini - najbardziej wyśmiewany transfer okazał się niezwykle wartościowy, bo pokornie spełnia swoje zadania, grając jako zapchajdziura. Wzbudził sympatię każdego kibica. 7/10
Rok na rozruszanie, ale zespół dalej jest za młody. Wiadomym jest, że nie da się dzieciakami osiągnąć czegokolwiek w tej lidze, więc w trakcie najbliższego lata trzeba będzie ściągnąć piłkarzy z bagażem doświadczenia, którzy będą w stanie wziąć na siebie wiele. Klepnięty jest Reina i trzeba pomyśleć o wzmocnieniach do środka pola i co najważniejsze. N A P A S T N I K. Taki co jest w stanie strzelić od 15 do 20 goli w sezonie, bo ich właśnie brakło. Ważne jest również uzupełnienie ławki, bo bez tego będzie krucho, żeby zawalczyć o cokolwiek. Młócenie na pełnych obrotach co 3 dni po 90 minut jest problematyczne we współczesnym futbolu, co było widać w kwietniu, jak Milan po trzech fantastycznych miesiącach się wypompował.
Zawodnik sezonu (moim zdaniem)
Alessio Romagnoli. Jeżeli miałbym doszukiwać się podobieństw obecnych Milanistów do tych, co święcili lata temu sukcesy to Romek jest jedynym zawodnikiem, który jest w stanie kogoś odwzorowywać. Jest kalką z Alessandro Nesty, który został nazwany przez Roberto Manciniego “Ronaldo wśród defensorów”. Biorąc pod uwagę fakt, że Sandro wielbiłem bardziej niż innych obrońców, to mój wybór nie mógł być inny. Romagnoli rzadko kiedy zawodził w meczach. Zabezpieczał lewą stronę obrony i za każdym razem spisywał się bez zarzutu, ale przez słabą jesień w wykonaniu ekipy, bywał pomijany przez wszystkich, bo przyzwyczaił nas do gry na i tak wysokim już poziomie mimo młodego wieku. Oby przy Bonuccim nabrał jeszcze więcej pewności i nauczył się od niego jeszcze więcej.
Puchar Włoch
Wydawałoby się, że trofeum najmniej ważne ze wszystkich dla wielu kibiców nie może być obsesją. W moim przypadku już to się przeradza w obsesję, bo jeszcze nigdy świadomie nie przeżyłem wygranej krajowego pucharu z Milanem. Niestety, ale przygoda zakończyła się w finale z Juventusem, po sromotnej klęsce w stosunku 0:4, a samobój Kalinicia dopełnił dzieła zniszczenia. Po drodze udało się ograć w 1/8 Hellas, potem w derbach z Interem w ćwierćfinale zwycięstwo dał Cutrone i na koniec szalony bezbramkowy dwumecz z Lazio i piękne zakończenie w rzutach karnych. Szkoda, że się nie udało, ale niestety póki co na Juve nie ma mocnych.
Liga Europy
Doświadczenie w europejskich pucharach to coś, co dla miażdżącej większości piłkarzy obecnego Milanu jest czymś obcym. Milaniści przeszli (niestety z problemami) łatwą grupę z AEK, Austrią Wiedeń i Rijeką. W sumie to samymi meczami z Austrią udało się tego dokonać. Potem łatwy przeciwnik w postaci Łudogorca i bolesne zetknięcie z rzeczywistością, czyli Arsenal. Porażka na San Siro i wypaczony rewanż na Emirates. Tak oto skończyła się przygoda Milanu z pucharami, a kolejne podejście już w następnym sezonie.
Co przyniesie przyszły sezon?
Milan po dwudziestu latach rozstaje się ze sponsorem technicznym czyli adidasem. Teraz na czerwono-czarne trykoty wskakuje zwierzątko występujące w obu Amerykach, czyli PUMA. Skoro trzeba wszystko budować od nowa to taka koncepcja nawet mi się podoba. Co do walorów sportowych, to rodzi się pytanie, czy z tym składem da się gorzej? Nawet nie chcę tego sprawdzać, ale po prostu musi być od przyszłego sezonu lepiej. Może nie będzie to walka o majstra, bo wiadomo i tak kto wygra, a kto będzie deptał graczom w więziennych trykotach po piętach. Pytanie też jest takie, czy do tego piłkarskiego przedszkola przybędzie więcej doświadczonych opiekunów, których udział będzie miał wielkie znaczenie na przestrzeni sezonu. Wystarczy tylko dać pracować tam na górze i czekać na pretemporadę.
Tak wiem co odwaliło się w UEFA i na jakie kary należy się przygotować. Póki co to jest tylko gadanie, a finał sprawy może być inny. Tak czy inaczej nie pokuszę się teraz o komentarz, tylko poczekam na oficjalny werdykt, bo na ten moment nie ma co gdybać. Ciao!