Przez Mundial z Koziełłem #1
Na wstępie chciałbym wyjaśnić, czym będzie ta seria i skąd wzięła się jej nazwa. Także od początku: seria będzie nieregularna (więc nie będzie tak, że będzie się ona pojawiała raz dziennie czy raz na tydzień - może się pojawiać raz co trzeci dzień, raz co drugi, raz co piąty itd., w zależności od tego co będzie się działo na Mundialu). Dotyczyć ona będzie właśnie Mistrzostw Świata w Rosji i tego, co w ostatnich dniach się na nich wydarzyło (ze szczególnym uwzględnieniem meczów reprezentacji Polski oczywiście). Wszystko to widziane subiektywnym okiem Koziełła, czyli Adriana Kozioła, czyli mnie. I tu przechodzimy do nazwy serii: ,,przez Mundial” – no wiadomo, bo seria dotyczyć będzie Mundialu i tego co z nim związane, a ,,z Koziełłem” bo taki pseudonim wymyślili mi chłopaki ze Stajni DissBlastera i Footrolla. Całość natomiast jest parafrazą słów ,,Na Grunwald z Jagiełłą”, czyli mamy też tutaj odniesienie patriotyczno-historyczne. To tyle tytułem wstępu. A przynajmniej jego pierwszej części.
Dziś w południe jak grom z jasnego nieba gruchnęła na nas wiadomość o zwolnieniu przez hiszpański związek piłki nożnej dotychczasowego selekcjonera La Furia Roja, Julena Lopeteguiego. Na stanowisku tym zastąpi go Fernando Hierro, były zawodnik i legenda Realu Madryt oraz reprezentacji Hiszpanii. Luis Rubiales, prezes związku, od dziś znany zapewne szerzej jako ,,Łysy z RFEF-u”, poinformował o tym na specjalnie zwołanej do tego celu konferencji prasowej. O co chodzi? Śpieszę z wyjaśnieniami.
Żebyśmy mieli jasność i pełen ogląd sytuacji, musimy cofnąć się w czasie o około 24 godziny. To właśnie wtedy gruchnęła wiadomość o tym, że od nowego sezonu trenerem Realu Madryt będzie właśnie Julen Lopetegui. Wiadomość ta wywołała o tyleż wielki szok w szeregach kibiców Realu (nie ma już Casillasa i nie ma przecieków do mediów, więc wszystko odbyło się w naprawdę wielkiej tajemnicy), co złość u Luisa Rubialesa, prezesa hiszpańskiego związku piłki nożnej (kolo się chyba trochę za bardzo szarogęsi jak na bycie na czele związku od niecałego miesiąca). Oczekiwał on bowiem tego, że Real ogłosi ten transfer dopiero po Mundialu w Rosji, tak, by do tego czasu Lopetegui mógł się spokojnie skupić na przygotowaniu kadry do turnieju oraz by obeszło się bez medialnego szumu wokół niego.
Logika dzisiejszych działań Rubialesa jest więc bardzo prosta – karnie zwolnić Lopeteguiego jeszcze przed rozpoczęciem turnieju, a całą winę zrzucić właśnie na niego oraz na Real Madryt i pokazać palcem ,,patrzcie, to oni są tymi złymi, to oni chcieli, żeby kadra Hiszpanii niczego nie osiągnęła na Mistrzostwach Świata”. Czy aby na pewno?
Zacznijmy od tego, że ogłoszenie tego transferu przed Mundialem w Rosji nie jest według mnie niczym złym. Co więcej, odciążyłoby to samego Lopeteguiego, który na pewno podczas mundialu myślami byłby już na Bernabeu i jeszcze nie mógłby się z tego nikomu wygadać. Na pewno więc miałby ,,rozdarte serce” (pozdro Klatus :D ), a do tego jeszcze musiałby trzymać język za zębami. A jak tu trzymać język za zębami, kiedy zostaje się trenerem najwybitniejszego klubu piłkarskiego w historii? Ciśnienie zapewne rozsadzałoby go od środka. Jak więc skupić się w takiej sytuacji na swoich obecnych obowiązkach? Ano - nijak.
Dziś jednak wiemy, że przyjście Julena do Realu zostało ogłoszone właśnie przed turniejem w krainie wódką i gazem płynącej. Wiemy też, że na skutek foszka i tupnięcia nóżką przez hiszpański związek piłki nożnej, nie poprowadzi on na tym turnieju reprezentacji La Furia Roja. Kto na tym wszystkim ucierpi? Prawdopodobnie właśnie kadra, a co za tym idzie – związek. Bo wychodzi na to, że tą decyzją strzelili oni sobie nie tyle w stopę, co w potylicę. Dlaczego?
Po pierwsze – zawirowania wokół kadry nigdy jej nie służą oraz nie wróżą niczego dobrego. No właśnie, zawirowania. A tutaj nie mamy zawirowań – tutaj mamy pierdolnik przez duże P. Do tego wszystko dzieje się dosłownie na kilkadziesiąt godzin przez pierwszym meczem Hiszpanów na Mundialu. Jak zatem chłopaki mają skupić się w 100% na wykonywanej przez siebie robocie, kiedy związek odpierdala taki ryż 2 dni wcześniej? Oczywiście, można powiedzieć, że to są profesjonaliści, że mają wyłączony układ nerwowy, bla bla bla. Ja natomiast wiem, że przede wszystkim są ludźmi, a nie pieprzonymi cyborgami. A każdy z nas ma swoje chwile słabości, zwłaszcza wtedy, kiedy jest rozkojarzony i nie może być w pełni skoncentrowany na tym, co dzieje się na boisku, do tego nie z własnej winy. Zdają się o tym wiedzieć Andres Iniesta i Sergio Ramos – dwie ikony hiszpańskiej piłki (już widzę jak fani Barcy teraz jadą po mnie, że jak ja w ogóle śmiałem zestawić Don Andresa z tym brutalem i idiotą Ramosem, już to widzę), którzy do końca próbowali przekonać prezesa do zmiany decyzji i pozostawienia Lopeteguiego na stanowisku trenera kadry Hiszpanii, a kiedy okazało się, że decyzja jest ostateczna i nieodwołalna, niemalże wyszli z siebie i stanęli obok. Widzicie? Oni nie mają pretensji do Realu czy samego Julena. Mają pretensje do związku. I bardzo słusznie, zresztą to nie jedyny przykład bycia ,,Januszem Biznesu” przez Luisa Rubialesa. Dzięki decyzji o zwolnieniu Lopeteguiego ze skutkiem natychmiastowym brawurowo pozbawił związek 2 milionów euro, które miał im zapłacić Real – właśnie za zakontraktowanie byłego już selekcjonera reprezentacji.
Podsumujmy więc: decyzja o zwolnieniu Julena Lopeteguiego została podjęta przez hiszpański związek piłki nożnej, a ogłoszona przez Luisa Rubialesa, prezesa tegoż związku. Największymi wygranymi tej decyzji są Florentino Perez i Real Madryt – dostają trenera, którego chcieli i to za darmo oraz miesiąc wcześniej. Lopetegui nie jest ani wygranym, ani przegranym – oczywiście, z jednej strony pozbawiono go szansy na poprowadzenie kadry na Mundialu, o czym z pewnością marzył, ale z drugiej dostanie szansę trenowania Realu Madryt, a o tym marzy praktycznie każdy trener na ziemi. Największym poszkodowanym jest sama kadra Hiszpanii, a co za tym idzie – również związek. Nie dość, że przez swoje głupie fochy zwolnili kapitalnego szkoleniowca, to jeszcze stało się to na 2 dni przed Mundialem, a na domiar wszystkiego odejdzie on do Realu Madryt za darmo. Wychodzi więc na to, że związek jest największym przegranym decyzji, którą sam podjął. Na usta ciśnie się zatem jakże trafne połączenie ze sobą dwóch spółgłosek: ,,xD”. Ktoś (o ile nie kilku ktosiów) w hiszpańskim związku piłki nożnej jest po prostu idiotą, podjął idiotyczną decyzję i wybrał jeszcze bardziej idiotyczne jej wytłumaczenie.
Tak więc nie dajcie się zwariować – to nie Real ani nie Lopetegui zawinili w tej sytuacji. Jedynym winnym całego zamieszania jest Real Federación Española de Fútbol, w skrócie RFEF, na polski Królewski Hiszpański Związek Piłki Nożnej, czyli w skrócie na polski KHZPN. Teraz już wiecie czemu.
Na koniec powiedzmy sobie jeszcze kilka słów o reprezentacji Polski. Wczoraj wygraliśmy 4:0 z Litwą. Ok, rozumiem, wygraliśmy 4:0, zagraliśmy bardzo dobry mecz i świetnie wyglądaliśmy pod względem fizycznym. Nie to jednak jest kluczowym elementem tej informacji. Kluczowe są słowa ,,z Litwą”. No właśnie – Z LITWĄ. Na Mundialu Litwy, ani drużyny o ich wątpliwej klasie nie będzie. Tam grają najlepsi. Dokładnie tak, najlepsi – a skoro nie ma tam Chile, Włochów czy Holandii to znaczy że aktualnie do tych najlepszych się po prostu nie zaliczają. Ale to taka mała dygresja, wróćmy do tego meczu. Oczywiście, trzeba się cieszyć (no bo kto normalny smuci się po zwycięstwie 4:0?), ale ta radość musi być stonowana, bo musimy mieć na uwadze fakt, że za 6 dni w ataku nie wyjdzie na nas Darvydas Sernas tylko Sadio Mane, w obronie nie będzie Fiodora Cernycha tylko Kalidou Koulibaly, a pomoc nie będzie dyrygowana przez Arvydasa Novikovasa, tylko przez Cheikhou Kouyate oraz Idrissę Gueye’a, czyli 2 pomocników od paru sezonów grających w Premier League. Zaś cała trójka Litwinów, których wymieniłem to zawodnicy, którzy najlepsze lata spędzili... w Ekstraklasie. Także tego.
Dmuchajmy więc i chuchajmy na Kamila Glika i dodawajmy mu otuchy, by jak najszybciej był gotowy do pomocy naszym na rosyjskim turnieju. ,,Jak najszybciej” nie oznacza jednak ,,na mecz z Senegalem” – nie wyobrażam sobie bowiem, by trener Senegalu, mając w kadrze takich wielkich i silnych chłopów, widząc Glika w wyjściowym składzie, nie powiedział im przed meczem z Polską: ,,słuchajcie, Glik to świetny obrońca, ale sami wiecie, że dopiero co miał poważny problem z barkiem. Nie wiadomo, czy w ogóle to wyleczył. Także, przy pierwszej możliwej okazji wpieprzajcie mu się w ten bark, bo jeśli uda nam się go wyeliminować, to nasze szanse wzrastają kilkukrotnie, a on sam nie zagra już pewnie do końca Mistrzostw i Polska bez niego odpadnie.” – i wiecie co? Miałby rację. Co więcej – pewnie nawet nikogo by taka taktyka za bardzo nie dziwiła. Zwłaszcza przy dzisiejszym świecie i dążeniu po trupach do celu.
Tak więc – Kamil, wracaj jak najszybciej, ale dopiero na Kolumbię.
A Ty Rubiales – jesteś pizda nie skoczek.
Tymczasem - pierwszy gwizdek już jutro!
*Cały cykl felietonów ,,Przez Mundial z Koziełłem" jest wyłącznie mojego autorstwa oraz ma charakter mocno subiektywny. Biorę zatem na siebie 100% odpowiedzialności za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy.