To są właśnie te detale #33 Panowie, większy nie znaczy lepszy
Przyklepano to dawno temu. W 2026 roku na mundialu zagra 48 reprezentacji, chociaż Ameryka Południowa sugerowała, żeby tę nowinkę wprowadzić już od mistrzostw w 2022 roku. Większość osób jednogłośnie stwierdziło, że FIFĘ pojebało, bo taka zmiana spowoduje, że najbardziej prestiżowy turniej sportowy świata stanie się tak naprawdę jeszcze większym komercyjnym badziewiem. Wtedy prawdziwy mundial rozpoczynałby się gdzieś od 1/8 finału, kiedy skończyłyby się te eliminacje zwane fazą grupową, a Uzbekistan z Zambią poleciałyby już do domów. Jeśli rzecz jasna najpierw udałoby im się pokonać Ocean, bo w przypadku Zambijczyków różnie może być. Początkowo uważałem, że ten pomysł jest po prostu głupi, ale z drugiej strony byłem ciekawy mundialowego meczu o punkty takich właśnie typowych ogórków. To mogłoby być zabawne, ale jak tak patrzę na to, co dzieje się teraz w Rosji, to jednak się rozmyślam.
Siedzę, oglądam sobie mundial i cyk! Egipt z Arabią Saudyjską. Oglądam dalej i cyk! Islandia z Nigerią. Nie przestaję i cyk! Panama z Tunezją. W międzyczasie jeszcze Iran, a można też wspomnieć o Korei Południowej i Kostaryce. Wszystkie te drużyny to ekipy, które dalekie są nam od tego, co kojarzy nam się z mistrzostwami świata. Z Niemcami, Brazylią, Anglią, Hiszpanią, Włochami i innymi potęgami. Oczywiście, że Irańczycy i Marokańczycy podbili nasze serca swoją grą i zaangażowaniem (głównie ci drudzy), ale to nie na nich czeka każdy kibic piłki nożnej. W 32-zespołowej formule zawsze znajdzie się kilku ogórków, których mecze będą co najwyżej uzupełnieniem, egzotyczną ciekawostką, czymś na zabicie czasu. Może nawet ktoś okaże się jakąś niespodzianką, jak Kostarykanie cztery lata temu. I to wszystko jest spoko. Niech tak jest, niech tak zostanie, bo to jest nawet sympatyczne i słodkie jak niemowlak cieszący banana do kogoś bez żadnego powodu. Ale niech takich piłkarskich ananasów nie będzie więcej...
Widzicie, jak wyglądają mecze w Rosji. Głównie defensywa, defensywa i jeszcze raz defensywa, z wyjątkami takimi jak może Maroko, Meksyk czy Peru, które od początku do końca wychodzą/ wychodziły na mecze odważnie, nieważne z kim. No, nie mówię tutaj o jakichś Niemcach czy Hiszpanach, bo to, że oni będą atakować jest tak normalne jak to, że Krystyna Pawłowicz kolejny raz udowodni, że nie można jej uważać za osobę poważną i rozumną. Ale ich to tam olać, tym bardziej że ich mecze opierają się głównie na niekończącym się ataku pozycyjnym i klepaniu w tę i we w tę. Taktyka opanowała futbol, a w raz z nią fundamenty oparte na solidności, przez co nawet mecze tych najlepszych nie są już prowadzone z taką widowiskowością, jak to było jeszcze parę lat temu. Świat się zmienia, futbol też się zmienia. A skoro nawet spotkania gigantów w wielu przypadkach zawiewają nudą i underem 2,5, to co w takim razie można powiedzieć o meczach tych słabeuszy? Nie dość, że under to jeszcze bez jakości, bo ani Abdullah Ateef, ani Emil Hallfredsson, ani Armando Cooper do światowej czołówki piłki nożnej nie należą. Chociaż nawet ślepej kurze trafi się czasem ziarno.
Faktem jest, że wiele meczów mundialu w Rosji było po prostu słabych. I tyle. Jasne, że były przesztosy, ale na pewno nie należały one do większości. No i teraz pomyślcie sobie, co będzie się działo, gdy liczba drużyn zostanie zwiększona o 16. Jasne, że wtedy na mistrzostwa załapią się wielcy nieobecni w postaci Włochów, Holendrów czy Wietnamczyków, ale razem z nimi załapią się także ci, których niekoniecznie będziemy chcieli oglądać. Tym bardziej że 48 ekip będzie podzielonych na 16 grup po 3 zespoły, co teoretycznie powinno sprawić, że ci najwięksi będą trafiać na pary jakiegoś szrotu, który klepną bez wielkiego wysiłku swoimi rezerwami. Nie mówię nic odkrywczego, ale po prostu chcę zwrócić na to uwagę teraz, póki mamy rozgrywany mundial w Rosji, na którym już obecnie znajduje się kilka drużyn, mogących co najwyżej zamiatać chodniki przed Cristiano Ronaldo czy Harrym Kanem. Widzimy to na własne oczy. Tą niewielką grupkę możemy jeszcze przełknąć, jak już napisałem wyżej, nawet fajnie, że tacy na mistrzostwach się znajdują, w końcu to mistrzostwa świata. Ale jeśli już teraz w fazie grupowej sporo jest gównianych meczów, to co będzie się działo za 8 lat? Ile tego dziadostwa będziemy musieli przełknąć? Mamy punkt odniesienia, więc może panowie z FIFA pójdą po rozum do głowy i zrozumieją, że większy nie znaczy lepszy?
Nie, to oczywiste, że nie pójdą, bo hajs musi się zgadzać. A my będziemy oglądać jakąś Nice I ligę, tylko w ładniejszej oprawie.