Błąd. Czy to Cię przekreśla? Nie, Lorisie...
Do napisania tego tekstu o Lorisie Kariusie zabierałem się już od dawna. Bardzo dawna. Bramkarz Liverpoolu otrzymał istotnie bardzo duże wsparcie, na które zasługiwał. Do momentu, który wydarzył się wczoraj przejdę na samym końcu, przecież trzeba pamiętać, od czego się to zaczęło. Gdybym stał wczoraj na Anfield, podczas tego spotkania przeciwko Torino, byłbym dumny, że stoję wśród tych kibiców i robię to, co oni. A oni klaskali, wcześniej wstając z miejsc.
Zaczynamy od maja, finał Ligi Mistrzów w Kijowie, którego Karius z jednej strony nie zapomni do końca życia, a z drugiej wolałby wyrzucić z pamięci już na zawsze.
Błąd. Właściwie dwa błędy.
To przydarzyło się Lorisowi Kariusowi w tym najważniejszym meczu sezonu. Wielu kibiców chciało go powiesić, zabić mu rodzinę, wylewali swoje frustracje w Internecie, pisali naprawdę straszne rzeczy. Z powodu piłki nożnej. Ci sami ludzie, którzy płakali po Robercie Enke, pisali, dlaczego nikt o tym nie mówił głośno i nie pomógł… teraz znów znaleźli sobie ofiarę. Istotnie, to wyglądało strasznie. Sam oglądałem w towarzystwie kibiców Realu ten mecz. Śmiali się z Niemca i nie ma co się dziwić. Zawinił.
Juergen Klopp do dziś mówi, że wynikło wszystko z prostej przyczyny. TEJ przyczyny.
Miało to mieć wpływ na zachowanie Kariusa w późniejszych sytuacjach, Klopp mówił o tym także w rozmowie z telewizją BBC.
Podczas, gdy Liverpool przebolał już porażkę w finale Ligi Mistrzów, Karius stał się memem. Zapłakany po finale Ligi Mistrzów Niemiec od razu musiał stać się ofiarą, obiektem żartów, docinków, synonimem patałacha.
Przez czerwiec i lipiec nie miał lekko. Liverpool żegnał Emre Cana, a witał Shaqiriego, Keitę, Fabinho, Allisona (szczególnie tego ostatniego, bo przecież LFC oczywiście potrzebował wzmocnienia w bramce, to przyzna każdy). Wszyscy byli rozżaleni, że Alex Oxlade-Chamberlain wypadnie na niemalże całość przyszłego sezonu. A Karius nadal cierpiał, bo mu nie odpuszczano.
Popełnił kolejny błąd, w sparingu z Tranmere Rovers.
Loris Karius y su nuevo error ante Tranmere esta noche. Pero todo es culpa de Sergio Ramos,...! #LFC
— Elmer Polanco (@PolancoESA) 10 de julio de 2018
pic.twitter.com/hm5LAgwhUR
Co można zrobić w takiej sytuacji? Wielu by się upiło ze smutku, niektórzy by już szykowali sznur.
Różne pomysły już padały z wielu stron. Wysłać do Hoffenheim czy innego FSV Mainz, dać mu czas na przeczekanie, niech zasięgnie pomoc psychologa, niech Liverpool nie robi już gościowi krzywdy. Pisano, że zachowuje się jak panienka, że jest płaczkiem, który powinien się cieszyć, że znalazł się na Anfield – „przecież to i tak jest jego szczyt, więc nie pokaże, że zasługuje, by tutaj być”.
Problem w tym, że nie wszystko jest takie proste.
Zresztą, Karius może i pomagał sobie samemu takimi wpisami na Instagramie jak poniżej, ale na wizerunek piłkarza wpływało to też negatywnie. Stał się nie dość, że słabym bramkarzem, ale też słabym psychicznie, odpowiadającym na zaczepki gawiedzi gościem. Można było żartować, że jest totalną panienką i wydoroślałym, ale ciągle mentalnym dzieckiem...
“Para aquellos que disfrutan con las caídas o el sufrimiento de otros, lo siento. Sea lo que sea que esté pasando en sus vidas para que les haga abrazar tanta rabia y tanto odio, rezo para que pase y cosas buenas lleguen a sus vidas”
— Fútbol con Ignacio Benedetti (@FutbolBenedetti) 23 de julio de 2018
Loris Karius en su cuenta de Instagram pic.twitter.com/CKXWNqgULN
To nie odstępowało go zapewne na krok. Gdy Hugo Lloris popełnił błąd w finale mistrzostw świata, okrzyknięto go „Hugonem Llorisem Kariusem”. To już na dobre może się nie odkleić od piłkarza Liverpoolu i będzie musiał sobie z tym poradzić. Dwa błędy, które kładą się cieniem na karierze.
Tytułem wtrętu, przywołajmy jeszcze te żenujące docinki i nawoływania ze strony piłkarzy Realu Madryt w stronę Davida de Gei i krzyczenie „Karius! Karius!”. Czekamy, aż panom Asensio i Vazquezowi też powinie się kiedyś noga w karierze. Pewne osoby mogą być bezlitosne… i będą miały do tego moralne prawo.
Vacile de Lucas y Asensio a De Gea: 🗣️ "¡Karius, Karius!"
— AS (@diarioas) 1 de agosto de 2018
🎥 @ElGolazoDeGol pic.twitter.com/PkuZb4P2sD
***
Teraz nadchodzi sierpień. Co robią kibice Liverpoolu zgromadzeni na Anfield po tym, jak Allison schodzi z boiska w sparingu? Oni biją brawo. Okazują wsparcie. Nie traktują Kariusa jako wyrzutka. Fakt faktem, może są spokojniejsi, bo Brazylijczyk będzie numerem 1, niemniej nie ma gwizdów. Złość, smutek… to wszystko minęło. To był środkowy palec wobec szyderców zza klawiatury i filozofów z Twittera, którzy jedyne, co umieją robić, to warować do szefa na zmywaku.
Thank you Anfield for this reception! ❤️👏🏻 #YNWA #LK1 @LFC pic.twitter.com/Ex5jIiQNZs
— Loris Karius (@LorisKarius) 8 de agosto de 2018
Fakt faktem, nie lubię, kiedy piłkarzy się bierze pod klosz. Muszą czasem zostać skrytykowani, kiedy na to zasłużą. Nie są bogami.
Ale nie bądźmy hipokrytami. To są ludzie tacy jak my, tylko zarabiający o wiele więcej (co jest oczywistym pierwszym powodem do tego, że w niektórych odzywa się zawiść). Wiecie, co ja robię w takich sytuacjach? Po pierwsze, szukam przyczyn, dlaczego ktoś coś takiego złego zrobił. Dlaczego? Nie skupiam się na czymś, czego on już nie naprawi.
My też mogliśmy kiedyś znaleźć w takich sytuacjach jak Karius, tylko mniej transparentnych. Trener go wystawił, trener mu zaufał. Trener go nie odrzucił. Więc dalsze śmianie się z niego nie ma już sensu z dwóch powodów – jego klub go wspiera, a poza tym minęły już przecież ponad dwa miesiące. Zajechaliście już te dowcipy z Kariusem, groźby też już się znudziły, bo tak naprawdę nie przełożyły się na nic innego.
A sezon w wykonaniu Niemca obserwujmy. Oby wytrwał. Może za jakiś czas już nie w Liverpoolu, ale niech się wybroni jako człowiek. Życzę mu tego.