Footroll w terenie #1 - PAOK
Ten tekst powstał dosyć spontanicznie. Nie spodziewałem się, wyjeżdżając na wakacje, że uda mi się obejrzeć jakikolwiek mecz. Tym bardziej na żywo. Los jednak chciał, bym pojawił się na tym meczu. Na jakim? Tytuł w dużym stopniu już podpowiada, ale i tak odpowiem na to pytanie. Czas na relacje z meczu PAOK-u Saloniki vs. FC Basel.
Mecz to tylko 90 minut, ale cała logistyka dot. meczu eliminacyjnego do Ligi Mistrzów rozpoczęła się tak na dobrą sprawę jakiś tydzień wcześniej. Gdy zorientowałem się, że lądowanie mojego samolotu nastąpi w Salonikach, coś podkusiło mnie do tego, by sprawdzić na Flashscore, czy w trakcie mojego pobytu przypadkiem nie odbędzie się jakieś spotkanie. NO I JEST! WTOREK, 24 LIPCA, STADION TUMBA, GODZ. 20.30. Postanowione - jedziemy tam!
Od samego początku, szukaliśmy wraz z moimi rodzicami możliwości nabycia biletów. Pytaliśmy każdego, nawet menadżera hotelu. W końcu dostaliśmy odpowiedź - sprzedaż biletów rozpocznie się w poniedziałek, dzień przed meczem. Nadal była jedna główna niewiadoma - jak wygląda sytuacja z osobami niepełnosprawnymi i ich wejściem na mecz? Trzeba było uzbroić się w cierpliwość.
Nadszedł poniedziałek, więc to był czas na podróż do Salonik. Dojazd bardzo przyjemny, cały czas jazda autostradą. Marzenie każdego kierowcy. Po tej podróży mogę powiedzieć jednak jedno - już nigdy nie będę narzekał na naszych kierowców. U nas jest przynajmniej jakaś kultura na drodze. Wróćmy jednak do clou całego tekstu. Wczesnym popołudniem dotarliśmy pod stadion i naszym oczom ukazała się malutka kolejka po bilety. Przyznaję, spodziewałem się większego tłumu. Trzeba było jednak rozpocząć spektakl i pytać przyjezdnych o bilety dla niepełnosprawnych. Jedna osoba wysłała nas do biura, a tam zostaliśmy odesłani z powrotem pod kasy. Mówiąc krótko - działo się. W kasach nie za bardzo byli w stanie nam pomóc. Uratował nas jeden z kibiców, który powiedział nam, że ja wraz z opiekunem mamy darmowe wejście, natomiast jedna osoba będzie musiała kupić bilet. Słowo pochwały dla Greków - urzekli mnie tym, jak bardzo byli skorzy do pomocy, bylebym mógł obejrzeć mecz. Ustaliliśmy we własnym gronie, że tata będzie kupującym bilet. I dobrze się stało. Wyszło na to, że jedynym sektorem, gdzie dostępne były jakiekolwiek bilety był... młyn!
Skoro kwestia biletów została rozwiązana, czas zaopatrzyć się w jakieś akcesoria. Jako kolekcjoner koszulek piłkarskich, cel był tylko jeden. Interesowało mnie też posiadanie nazwiska Prijovicia na plecach, ale to akurat była sprawa drugorzędna. (Muszę też przyznać jedną rzecz - sprzedawca znał taki klub jak Legia Warszawa. Chyba jednak nie jesteśmy aż takim Trzecim Światem...) Spodobała mi się jedna koszulka. Przed Wami, mój nowy zakup:
New limited edition PAOK's jersey
— PAOK FC in English 🇬🇧 (@PAOKinEnglish) 23 lutego 2018
One city, one team#paok #paokfc pic.twitter.com/59pOH7atrJ
Kogoś pewnie zainteresuje cena stroju - niecałe 50 €. Niektóre kluby w Polsce mają droższe koszulki. Nadszedł moment powrotu i czekania na samo danie główne...
Jak głosi klasyk: "nadszedł dzień dzisiejszy" - dzień meczowy. Dotarliśmy pod stadion nieco ponad dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem. Niby bardzo wcześnie, ale w związku z tym, że kompletnie nie znaliśmy obiektu, trzeba było zrobić rekonesans. Przy okazji chłonęliśmy atmosferę zbliżającego się starcia. Praktycznie wszyscy kibice byli ubrani w koszulki klubowe z nazwiskami byłych bądź obecnych piłkarzy. Którzy byli najpopularniejsi? Na pierwszy plan wysuwały się trzy nazwiska - Dimitris Pelkas, Aleksandar Prijović i Vieirinha. Ten ostatni jest, bez cienia wątpliwości, największym idolem wśród kibiców. Dlaczego tak jest, przekonacie się za chwilę. Innym piłkarzem, który cieszył się sporą popularnością jest... Marcin Mięciel. Wychowanek Lechii Gdańsk grał w Grecji ponad dekadę temu, ale pamięć o nim wśród fanów jest wciąż żywa. Okolice stadionu, zgodnie z oczekiwaniami, żyją pełną piersią. Grecy są zakochani w piłce. Knajpki są pełne ludzi, dyskusje są prowadzone bardzo żywiołowo.
Co do samego obiektu. Stadion Tumba został wybudowany prawie 60 lat temu i to się czuje. Ostatnia modernizacja miała miejsce 5 lat temu i były to raczej zmiany kosmetyczne. By zadziałać na Waszą wyobraźnię - przypomina połączenie Stadionu Dziesięciolecia ze starym Stadionem Śląskim i starym stadionem Legii. Posiada swój klimat i urok, ale wolę nasze stadiony pachnące świeżością.
Jedź na urlop, mówili. Będzie fajnie, mówili. Zapowiada się, że będzie fajnie ;) #PAOK #ChampionsLeague pic.twitter.com/4CLMisggMj
— Mikołaj Krzywkowski (@Krzywy94) 24 lipca 2018
Koniec tego dobrego, czas wejść na stadion. Będąc wewnątrz, człowiek kompletnie zapomina o swoich pierwszych wrażeniach i wszystko chłonie jak gąbka. Pojemność nie jest oszałamiająca (ledwie 29 tys. widzów może oglądać mecz na żywo), ale kibice sprawiają, że czujesz się, jakby było ich co najmniej dwa razy więcej. A to wszystko jest robotą wyłącznie młynu. Reszta widowni raczej skupia się na tym, co dzieje się na murawie, a nie na tym by żywiołowo dopingować. Tylko jeden raz, stadion sprawia wrażenie, jakby miał za chwilę eksplodować - spiker wyczytał nazwisko kapitana drużyny i piłkarza, który dwa lata temu był w kadrze Portugalii na EURO. Tak, Vieirinha zdecydowanie zajmuje główne miejsce w "czarno-białych sercach". Czy coś jeszcze rzuciło mi się w oczy? Tak, dwie rzeczy. Specjalne platformy dla osób niepełnosprawnych ustawione na płycie boiska. Takich platform było 3, więc jest ok. 60 miejsc dla niepełnosprawnego i jego opiekuna. Druga rzecz, którą widziałem po raz pierwszy - zwykła szkolna tablica, na której obstawiano wyniki meczu. Musiałem wziąć udział w tej zabawie! Wiedząc, że Bazylea jest trudnym rywalem, ale jednocześnie wierząc w to, że PAOK zdoła wykorzystać atut własnego boiska, mój typ prezentował się następująco: 2:1 dla gospodarzy. Życzyłem również Prijoviciowi tego, by strzelił swojego gola. Czy moje przewidywania się sprawdziły? Końcowy wynik poznacie za kilka linijek.
Zanim doszło do rozpoczęcia meczu, mieliśmy chwile zadumy. Kilka dni wcześniej, w okolicach Aten wybuchły pożary, które pochłonęły życie 92 osób. Spotkanie poprzedzono minutą ciszy. Ta sytuacja również pokazała różnicę w zachowaniu. W wielu miejscach, cisza byłaby zastąpiona burzą braw. W Salonikach, pojedyncze osoby klaskały, ale trwało to dosłownie kilka sekund, bo od razu zostały doprowadzone do porządku.
🙏#PrayForGreece #PlayForGreece pic.twitter.com/ERINgMEn1K
— PAOK FC / ΠAOK (@PAOK_FC) 25 lipca 2018
Przebieg meczu pokazywał wyraźną przewagę PAOK-a, natomiast najgroźniejsi byli wyłącznie po stałych fragmentach. Jedynym piłkarzem gości, który tworzył jakiekolwiek zagrożenie był Valentin Stocker. Szwajcar mógł otworzyć wynik meczu, ale nie trafił do pustej bramki. Takie sytuacje lubią się mścić. Ten mecz to kolejne potwierdzenie tej tezy. José Cañas postanowił huknąć z dystansu, piłka zatrzepotała w siatkę i wszyscy wpadli w ekstazę. Cudowny gol byłego piłkarza Realu Betis. W tym momencie zatrzymajmy się przy filozofii budowania drużyny i oddajmy głos jednemu z użytkowników Twittera.
🇬🇷 PAOK od 2 lat
— Kamil Rogólski (@K_Rogolski) 1 sierpnia 2018
Kryzys Dnipro: Szachow i Leo Matos myk w PAOK-u.
Trzeba kogoś z doświadczeniem - myk Vieirinha
Prijović strzela dla Legii w LM, myk w PAOK-u.
Mauricio nie przebił się w Zenicie, Czaczeridi obniżka formy w Dynamie Kijów, myk.
Podoba mi się. Życzę Ligi Mistrzów
W przerwie meczu, organizatorzy spotkania zaimponowali mi po raz kolejny. Osoby niepełnosprawne zgromadzone na trybunach otrzymały drobny prowiant - kanapkę i soczek w kartoniku. Drobny gest, ale cieszy i robi wrażenie.
Co do drugiej połowy, w niej działo się stosunkowo niewiele. Oprócz, dwóch goli, które zostały strzelone na przestrzeni niespełna dwóch minut. Prowadzenie podwyższył były napastnik Legii Warszawa, który na przestrzeni całego meczu był bardzo dobrze pilnowany przez obrońców drużyny FC Basel. Nieprzypadkowo jednak, media społecznościowe klubu, nazwały Serba "The Killer". Honorową bramkę strzelił Albian Ajeti, król strzelców poprzedniego sezonu w Szwajcarii.
An incredible strike by Alexandar #Prijovic against @FCBasel1893 @ChampionsLeague #2ndQualigyingRound #1stLeg #UCL #PAOKFCB #PrayForGreece #PlayForGreece pic.twitter.com/FRLYD2mJ1z
— PAOK FC / ΠAOK (@PAOK_FC) 25 lipca 2018
Mój scenariusz tego meczu spełnił się w 100%. Grecy zszokowali mnie jednak dwoma kolejnymi meczami. W rewanżu wypunktowali Szwajcarów niczym rasowy bokser, natomiast we wczorajszym meczu, kolejnej rundy eliminacji, zdołali pokonać Spartak Moskwa 3:2 i to w sytuacji, gdy musieli odrabiać dwubramkową stratę. Ta drużyna pod wodzą Răzvana Lucescu walczy o każdy centymetr boiska i gryzie trawę. Tym imponuje i z tego powodu, trzymam za nich kciuki w trwającej kampanii europejskich pucharów. Nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć ten tekst okrzykiem kibiców - ΠΑΟΚΑΡΑ Ολε!