Jeśli nie teraz, to kiedy? Tłusty Czwartek #15
Nowy sezon – nowy ja! Tak jak obiecałem, jak tylko skończy się okres ogórkowy i turnieje towarzyskie, wracam do regularnego pisania. No to wróciłem. Dziś w lekko zmodyfikowanej formie, inaczej niż zwykle, ale jak na kibica Blaugrany przystało – pochylę się na tym, co wydarzyło się w Katalonii, na przestrzeni mijającej pretemporady. Oczywiście, jest to tylko moje subiektywne spojrzenie. Czy jest to najmocniejsza kadrowo Barcelona w XXI wieku? Co jest ważniejsze – Liga Mistrzów czy La Liga? Czy na Camp Nou, wreszcie doczekaliśmy się zawodnika przypominającego profilem Xaviego? Let's go!
W poprzednim tygodniu, wespół z Rafałem Majchrzakiem – nowym naczelnym redakcji - wybraliśmy się na Stadion Miejski w Krakowie, aby obejrzeć spotkanie Wisły Kraków z Wisłą Płock. Jeśli kogoś interesuje to TUTAJ znajdzie relację z naszego wypadu. Mogę Wam tylko zdradzić - działo się, było mnóstwo emocji, niezły mecz, ale dziś nie o tym chciałem napisać. To było tylko takie małe lokowanie produktu, mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. W końcu jest to pewne urozmaicenie i ciekawy format na tej stronie. Oby więcej takich wypadów. Ale przejdźmy już do rzeczy. Mówi się, że pewne rzeczy się w piłce nie zmieniają – otóż nie! O ile Barcelona dalej dominuje sobie na krajowym podwórku, o tyle Atletico, wreszcie przerwało swoją koszmarną serię porażek z Realem w europejskich pucharach. Jest to pewien paradoks, bo w krajowych rozgrywkach potrafili lać Real jak tylko chcieli, ale jeśli przychodziło do gry w Europie, to byli bez szans - aż do dziś! Stał się poniekąd cud - cud w Tallinie. Jeśli szukać analogii, to może i Barcelona w końcu przełamie się z Atleti w europejskich pucharach? Brałbym w ciemno.
Wracając do Derbów Madrytu, patrząc na przebudowę, która dokonuje się obecnie w drużynie Królewskich, pod wodzą nowego trenera Julena Lopeteguiego oraz biorąc po uwagę świetne na papierze wzmocnienia drużyny Cholo Simeone – porażka Królewskich była wczoraj, poniekąd do przewidzenia, a nawet pokusiłbym się o tezę, że wkalkulowana w koszta tak ogromnych zmian, jakie zaszły w białej części Madrytu od odejścia Zizou. Altetico zwyczajnie wykorzystało słabszy okres Realu, więc nie doszukiwałbym się w tym jakiejś głębszej filozofii. Abstrahując już od tego nic nie znaczącego, oczywiście dla dalszych etapów sezonu, meczu - gdy dwie wielkie Madryckie drużyny, biły się na noże o Superpuchar Europy, w oddalonej o kilkaset kilometrów Barcelonie, piłkarze Dumy Katalonii spokojnie przygotowują się do nadchodzącego sezonu, po drodze sięgając po Superpuchar Hiszpanii oraz Puchar Gampera xD. Tak wiem, to bieda-rozgrywki o reputacji Pucharu Tymbarku, ale nie chodzi mi tutaj o zdobyte trofea, tylko o jakość zaprezentowaną przez piłkarzy Ernesto Valverde na boisku. Mówiąc wprost – jest o wiele lepiej, niż się tego spodziewałem, po zeszłym sezonie. Pal licho ten International Cup – w roku wielkich imprez reprezentacyjnych - zmieniłbym nazwę tychże rozgrywek na Puchar Sołtysa wsi Jamno. Podobna obsada zawodnicza i prestiż. Naprawdę, przestańmy sobie wmawiać, że te rozgrywki mają dla drużyn biorących w nich udział, jakiekolwiek znaczenie.
Generalnie nie jestem też zwolennikiem wyciągania, jakichkolwiek wniosków w połowie sierpnia, ale odnoszę wrażenie, że było to jedno z najlepszych okienek transferowych Barcelony, na przestrzeni ostatnich dekad. Wydarzyło się w nim wszystko to, o co zabiegali od dawna cules Barcelony. Wzmocniono jakościowo kadrę pierwszego zespołu, pozbyto się wiszących na wysokich kontraktach, kilku nieużytków rolnych (biedny Andre - #NAPIWNO), spełniono wszelkie preferencje transferowe Valverde, brak osłabień kadrowych i przede wszystkich co najważniejsze – wszelkie poczynania na rynku transferowym były sprawne, energiczne i skuteczne. Kurwa, serio? Czy ja naprawdę piszę o Barcelonie, pod rządami Bartomeu?! Nie, nie, muszę się chyba napić, bo ciężko mi w to wszystko uwierzyć.
No dobra, napiłem się, ale nie pomogło – patrzę ponownie, tak to było okienko transferowe w wykonaniu Bartomeu i Abidala. Wow. No dobra, ale co to oznacza w praktyce? Po wczorajszej prezentacji drużyny przed Pucharem Gampera, mikrofon do ręki wziął Leo Messi i wypowiedział on bardzo znamienne słowa:
"Ostatni sezon był dla nas świetny, wygraliśmy LaLiga i Puchar, ale pozostało jedno duże rozczarowanie – Liga Mistrzów. Zrobimy wszystko, aby ten puchar wrócił na Camp Nou”
W Barcelonie wreszcie przewartościowano pewne rzeczy, mądrzy ludzie doszli do wniosku, że wygrana rozgrywek ligowych, pod względem prestiżu, nigdy nie będzie się równać z wygraniem najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie. Punkt dla Was Panowie! Tak jak już wyżej wspomniałem, ruchy Barcelony w tym okienku były energiczne, logiczne, skuteczne, a co najważniejsze utrzymane w pełnej tajemnicy, aż do finalizacji. Brawo! Po sadze transferowej Coutinho, nie sądziłem, że Barcelonę stać na takie sprawne działanie. To się nazywa magia wyborów! Im bliżej dnia sądu ekipy Bartomeu, tym poczynania obecnego zarządu robią się co raz to bardziej racjonalne. Dla dobra klubu, warto zarządzać takie wybory co roku – zwyczajnie, dla bezpieczeństwa.
Przeanalizujmy sobie ruchy kadrowe Barcelony, tego lata.
Transfery Barcelony do klubu:
Clement Lenglet (Sevilla) – 35,9 mln euro
Arthur Melo (Gremio) – 31 mln euro
Malcom (Bordeaux) – 41 mln euro
Arturo Vidal (Bayern) – 18 mln euro
Rafinha, Munir – powroty z wypożyczeń
Suma: 125,9 mln euro
Wreszcie nie przepłacaliśmy za utalentowanych zawodników i jest to duży plus. Patrząc na wariujące ceny na rynku transferowym, wyciągnięcie prze Barcelonę takich piłkarzy w tej cenie – jest lekkim zaskoczeniem. Wypada opcja transferu Williana z Chelsea, cyk jeden dzień i kupujemy Malcoma. Odchodzi Paulinho, cyk wyciągamy w jeden dzień Vidala z Bayernu. Oczywiście teoretyzuję w swoim tekście, poczynania Barcelony, na papierze – wydają się być bardzo rozsądne, niezbyt kosztowne i perspektywiczne. Życie nauczyło mnie jednak, że zawsze mogą się przydarzyć wtopy w stylu Andre Gomes czy Paco Alcacer. Jednak całościowo – wygląda to bardzo obiecująco.
---
Transfery z Barcelony do innych klubów:
Yerry Mina (Everton) – 30,25 mln euro
Lucas Digne (Everton) – 20,20 mln euro
Gerard Deulofeu (Watford) – 13 mln euro
Aleix Vidal (Sevilla) – 8,5 mln euro
Andre Gomes (Everton) – wypożyczenie, opłata 2,25 mln euro oraz przejęcie całej pensji
Paulinho (GZ Evergrande) – wypożyczenie z obowiązkowym kupnem za 50 mln euro w styczniu
Suma: 74,2 mln euro (w styczniu 124,2 mln euro)
No i doszliśmy do największego sukcesu obecnego lata, a jest nim niewątpliwie wypożyczenie kontuzjowanego piłkarza, za dwa miliony euro z równoczesnym przerzuceniem całej pensji piłkarza (7 mln euro), na klub wypożyczający! Bartomeu, jak Ty mnie zaymponowałeś we tej chwyly! Wreszcie pozbyliśmy się Gomesa! Niech żyje prezydent naszego klubu! Trwało to wieczność, ale można połowicznie rzecz: Mission complete!. Idąc dalej, zarobienie 21 milionów euro na piłkarzu, który zagrał raptem w kilku spotkaniach ligowych na przestrzeni 6 miesięcy swojego pobytu w Barcelonie, równocześnie zastrzegając sobie prawo do odkupu go za jedyne 60 milionów, w razie gdyby odpalił, jest jak na realia Blaugrany, czymś bardzo rzadko spotykanym. Generalnie wypadałoby wysłać do Liverpoolu, jakiś list dziękczynny, za to co zrobili dla nas w tym okienku. Barcelona koncertowo wydoiła klub Premier League z kasy! No i najważniejsze, ilość Vidalów w klubie musi się zgadzać!
To ja od razu mam taki plan. Zamiast tamtego Vidala, który był naszym wrogiem, podkładamy tego, który jest naszym przyjacielem, bo Vidalów dwóch nam nie potrzeba. Dobry plan?
— Mateusz (@MateoVeb) 3 sierpnia 2018
---
Pozytywy:
Okienko transferowe: Rozsądna polityka transferowa, wzmocnienie kadry na pozycjach, które tego najbardziej potrzebowały, zwiększenie rywalizacji w zespole, bogactwo wyboru na praktycznie każdej pozycji, zbilansowane finansowo okienko transferowe i pozbycie się kilku dobrze opłacanych piłkarzy – zastępując ich bardzo utalentowanymi i o wiele tańszymi w utrzymaniu zawodnikami.
Pozyskanie piłkarza o podobnym profilu piłkarskim co Xavi Hernandez: Arthur Melo – zapamiętajcie sobie nazwisko tego piłkarza. Jest to jeden z niewielu piłkarz tzw. brazylijskiego zaciągu, o którym można napisać wprost: kompilacja jego najlepszych zagrań z YouTube ma realne odniesienie do rzeczywistości. Po starcie presezonu, wiele źródeł zbliżonych do Barcelony – informowało, że na treningach Arthur Melo jest mega kozakiem. Zaczęto go co raz śmielej porównywać do Xaviego Hernandeza. Faktycznie, pod względem warunków fizycznych wyglądają bardzo podobnie. Obejrzałem jednak kilka jego spotkań i faktycznie, coś w tym chłopaku jest, co przykuwa uwagę. Posiada on niespotykaną lekkość w prowadzeniu piłki oraz jej podawaniu do partnerów, ma niezły drybling, prowadzi piłkę, krótko przy nodze, ma fajny przegląd pola i wyczucie oraz potrafi skutecznie odebrać piłkę. Zapowiada się obiecująco. Zresztą, skoro przydzielono mu numer po Inieście, widocznie nie tylko ja uważam go za przyszłego maestro środka pola Barcelony. Ale konkurencję w środku pola ma bardzo mocną, przecież są Rakitić, Busquets, Coutinho, Vidal, Rafinha. Nie wolno też zapominać o mega utalentowanym Riquim Puigu z Juvenilu A. Chłopak ma to coś co uwielbiam w piłkarzach – pasję. Widać, że nie jest jeszcze przesiąknięty tym zamordyzmem taktycznym - zwyczajnie bawi się swoją grą, widać w jego oczach ten błysk, co w debiutującym Leo Messim -naście lat temu. Jest niekonwencjonalny w swoich zagraniach, błyskotliwy, ma polot i finezję - czyli wszystko to czego potrzeba do osiągnięcia sukcesu. Jeśli Ernesto odpowiednio poprowadzi kariery tych obu, młodych i obiecujących zawodników w nadchodzącej kampanii ligowej, to będziemy mieli z nich masę pociechy.
Obawy:
Brak zmiennika dla Jordiego Alby oraz Luisa Suareza: Ktoś zaraz napisze, że co Ty gadasz, ino pszecie jest Miranda i Munir. Ale zastanówmy się, czy są to ludzie, którzy jeden do jednego zastąpią wyżej wspomnianych piłkarzy? Nie sądzę. Oczywiście, Miranda może odpalić, jak niegdyś Pique czy Busi za kadencji Pepa Guardioli, ale jednak nawet niezbyt wymagające Boca Juniors, potrafiło obnażyć jego braki w defensywie. Czeka go więc mnóstwo pracy, ale na takich absolutnych ogórków ligowych powinien w zupełności wystarczyć - z trudniejszymi rywalami może być różnie. Troszkę lepiej się ma sytuacja w linii ataku, odejście Alcacera jest praktycznie przesądzone, więc zostajemy z Munirem, który przy niekorzystnym wyniku, w ważnym meczu może nie dać nam odpowiedniej jakości w ataku. Niestety sukcesywny zjazd sportowy Suareza jest już mocno zauważalny, pojawia się co raz gorsza skuteczność, mnóstwo irytujących nas, zwykłych kibiców, zachowań Urugwajczyka. Brak solidnego zmiennika jest lekkim zawodem, ale z drugiej strony. Który szanujący się i dający dużo jakości piłkarz, zgodzi się być rezerwowym w Barcelonie? Uważam, że mimo wszystko w hierarchii Ernesto, Luis ma niepodważalną pozycję, poprzez wiele pozasportowych czynników (przyjaźń z Leo Messim). Aczkolwiek do końca okienka, jeszcze wiele może się zdarzyć. Pożyjemy - zobaczymy.
Mógłbym też na siłę dorzucić odejście Andresa Iniesty, ale w tej materii uważam, że mamy go kim zastąpić i nie mamy się o co martwić.
Przesadnie napakowana kadra: Coś co bywa ogromną zaletą, może okazać się też największą zgubą. Małe rotacje, mniej minut dla wartościowych zmienników oraz utalentowanej młodzieży, może okazać się gwoździem do trumny Barcelony. Tutaj już piłeczka leży po stronie Ernesto Valverde, musi on umiejętnie zarządzać kadrą, dawać pograć również tym, na których będziemy liczyć w niedalekiej przyszłości. Inaczej ponownie zajedziemy najlepszych zawodników, którzy w decydujących momentach sezonu - znów zawiodą. Nie ma wymówek w tym sezonie, Ernesto otrzymał w tym okienku wszystko czego potrzebował. Na każdej pozycji ma realną rywalizację na najwyższym poziomie, mieszanka rutyny z młodością. Liga Mistrzów? Tak, to tygryski lubią najbardziej! Na krajowym podwórku nasycenie sukcesami jest już ogromne.
---
Jeśli dotrwaliście do tego fragmentu moich wywodów, to szanuję Was bardzo motzno! W mojej ocenie jest to najmocniejsza kadrowo Barcelona, od wielu, wielu lat. Ciężko dostrzec w tym projekcie, jakieś słabe ogniwa. Aczkolwiek to jest sport, nie wszystko jest w nim logiczne. Jedno zdarzenie, może pociągnąć za sobą wiele przypadkowych i niespodziewanych sytuacji losowych. Futbol bywa często, bardzo nieprzewidywalną dziedziną życia, o czym co raz częściej przekonują się działacze i kibice polskich drużyn klubowych. Wróćmy jednak do Hiszpanii - rywalizacja na krajowym podwórku będzie w tym sezonie bardzo zacięta, ponieważ Atletico Madryt też nie próżnowało na rynku - wzmocnili się piekielnie! Broń Boże nie wolno skreślać Realu, oni zawsze są mocni i niebezpieczni, nawet po stracie Cristiano Ronaldo, czuję, że mocno namieszają w lidze i pucharach. Zapowiada się najbardziej emocjonujący sezon ligowy od wielu lat!
Napisze tylko tyle...
— Przemysław Pabianek (@Pabiano_95) 15 sierpnia 2018
Do gry wchodzi potężny gracz. To już nie będzie to wiecznie drugie Atletico - to będzie monstrum! Wow. #RMAATL #SupercopaDeEuropa
Patrząc na ton wypowiedzi piłkarzy oraz działaczy Barcelony – w tym roku, prawdopodobnie cała siła i moc zostanie skierowana na Ligę Mistrzów. Jeśli szukać na siłę, jakichś analogii to, gdy spojrzymy na historię poprzednich, przegranych mundiali przez Leo Messiego, ciężko nie dojść do wniosku, że zły, reprezentacyjny Messi – to zwycięski klubowo Messi w Europie. W Katalonii zdają sobie sprawę, że Messi młodszy nie będzie, jeśli wygrać Ligę Mistrzów, to kiedy jak nie w tym sezonie? Dzwony biją na alarm, ostatnia prosta na wielki wynik w Europie. I bardzo chciałbym, aby tak się stało. Tego sobie, jak i wszystkim cules życzę! Od dawna powtarzam, że podboje transferowe Barcelony na przestrzeni ostatnich dwóch okienek, to nie jest celowanie w ligę hiszpańska – tylko celowanie w tytuł najlepszej drużyny na Starym Kontynencie. Ból, który pozostawił po sobie przegrany dwumecz z Romą, dalej jest nie do zniesienia i zagoić go może tylko i wyłącznie zdobycie Pucharu Ligi Mistrzów. Jedno jest pewne, ten sezon na szczeblu krajowym oraz europejskim będzie mega fascynujący. Jednak ostrzegam! Z jakimikolwiek wnioskami, czy wyrokami poczekałbym przynajmniej do stycznia. Na ten moment, większość topowych drużyn jest jeszcze w iście wakacyjnej dyspozycji, więc opieranie się na sierpniowych wynikach, zakrawa o wróżenie z fusów. Futbol w Europie się dopiero wybudza z letniego snu. Ale za kilka miesięcy, będzie można spokojnie napisać:
Ruszyła maszyna, której nikt nie zatrzyma!
*Cały cykl felietonów Tłusty Czwartek, mojego autorstwa ma charakter subiektywny. Biorę na siebie 100% odpowiedzialność za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy