Panel kumatych - Real Betis i Sevilla FC
Zwraca uwagę Sevilla. A czym zwraca? Czarno-białą postawą. To jest klub zawieszony między elitą a słabością. W „Misji Futbol” bardzo dobrze podsumował ich tak kiedyś Przemysław Pełka. Niemniej, mieliśmy do czynienia z dziwnym sezonem w wykonaniu obu klubów z Sewilli. Bo to, że Sevilla FC zagrała dość słabo jak na siebie jest równie niespodziewane, co forma ich lokalnego rywala – Betisu. Szóste miejsce biało-zielonych prowadzonych przez Quique Setiena spowodowało mały szok wśród fanów ligi hiszpańskiej?
Chcecie wiedzieć, dlaczego tak się stało? Chcecie wiedzieć, czego spodziewać się po obu drużynach z Andaluzji? Zapraszamy do „Panelu Kumatych”!
SEVILLA
Naprawdę, jaka jesteś nie wie nikt… Sevillo. Bogusław Mec zaśpiewałby tak o „Sevillistas”. Żeby przejść do analizy drużyny, muszę najpierw wrócić myślami do pierwszej połowy 2018 roku.
***
Spójrzcie np. na taki mecz z niedalekiej przeszłości. Manchester United, 1/8 finału, rewanż w Lidze Mistrzów. Umówmy się – przed rewanżem mało kto dawał Sevilli szanse. Nawet pomimo lepszej gry na Pizjuan w pierwszym meczu, pomimo remisu 0:0.
Ale też każdy wiedział, że Manchester United ma po prostu lepszych piłkarzy i dlatego to wygra. Nie wygrał. Ben Yedder miał swój dzień i pogrążył kolejny angielski klub (wcześniej zrobił to z Liverpoolem). Ale to tylko zamazało przekaz, Sevilla tak naprawdę miała swoje problemy.
Wypada zadać pytanie – czy po Monchim Sevilla jest klubem bez godności?
Tych lat nie odda nikt – śpiewała Irena Santor. Taka jest prawda… wyrwa po Monchim nie została zapełniona. Sevilla nie jest dobra, naprawdę.
Nawet pamiętam starą rozmowę w Radiu UKSW. Mikołaj Krzywkowski, Jan Rusinek oraz nasz gość, Piotr Koźmiński z „Super Expressu” – każdy nie dawał szans Sevilli z MU. Sevilla nigdy nie przeszła 1/8 finału, nigdy nie wygrała na angielskiej ziemi (choć dzisiaj bramkowy remis mógł dać jej awans). Jose Mourinho – 8 meczów z Sevillą, 7 wygranych, 1 porażka. Man. United w tym sezonie na Old Trafford dał się pokonać tylko Manchesterowi City.
O czym to świadczy? Że obniżyliśmy oczekiwania względem niej. Dlaczego? Bo mamy swoje powody. I odejście Monchiego jest jednym z tych powodów. Polityka transferowa Sevilli i kształt jej kadry nie powala.
Czas zatem na kolejne pytanie – dlaczego trzeba było powiedzieć „nie” AFA i zatrzymać Sampaoliego?
Jak powiedział nam podczas tej samej rozmowy w Radio UKSW Piotr Koźmiński, Sevilla na podobnym etapie sezonu 2016/17 (był to marzec) miała o SZEŚĆ PORAŻEK MNIEJ. SZEŚĆ! Grała 6 razy przeciw TOP4 w Hiszpanii – nie wygrała ani razu.
Tymczasem wcześniejszy projekt Jorge Sampaoliego miał podstawy, był wielokrotnie dowodem na to, że teoretycznie mniejszy może. Jego drużyna bywała w tabeli na drugim i trzecim miejscu. Pamiętajmy, Andaluzja rzadko wbija się między Real i Barcelonę, bardziej doświadczeni przypomną sobie właśnie Kowalczyka i jego świetny sezon na Benito Villamarin. Ale to oczywiście jest inna część Sewilli… o której opowiemy później.
Następca wyglądał jednak dobrze.
Eduardo Berizzo
W lidze można było wiele uratować, Sevilla awansowała z grupy Ligi Mistrzów, do której się wpierw dostała bardzo zasłużenie. Berrizzo zrobił swoje. Niemniej… miał też problemy. Rak – diagnoza negatywna dla każdego z nas, wiadomo, że wyobrażamy sobie, jakbyśmy zareagowali.
Zaczęła się jednak zapaść, w niczym nie przypominało tej Sevilli, która potrafiła odrobić 0:3 z Liverpoolem i wyjść na 3:3.
Więc, cóż trzeba zrobić? Sięgnąć po cyrulika sewilskiego. Nie, nie po płytę z operą, tylko po prawdziwego lekarza, który znajdzie problem w ekipie „Sevillistas”. Tyle że zamiast w Princeton-Plainsboro, zajrzano chyba do powiatowego szpitala w Krośnie Odrzańskim.
Vincenzo Montella
Ilekroć to nazwisko słyszy Janek Rusinek, to włącza mu się tryb „agresor”. On jest jeszcze w miarę na świeżo po tym, jak ten trener prowadził Milan. Ciągle uważa razem z red. Mikołajem Krzywkowskim, że to nie jest trener, który byłby w stanie dobrze poprowadzić klub z topu.
Ale przed chwilą mówiłeś, że Sevilla nie jest topowym klubem!
No tak, nie odwołuję tego. Ale fakt jest taki, że może to wynika z tego, że dlatego nie może wrócić na top, bo jego trenerem jest Montella.
Jak przeanalizowaliśmy to w gronie redaktorów Radia UKSW, to wyszło jedno – świetny stint w Fiorentinie, ostatecznie zły w Milanie (mimo wprowadzenia Rossonerich do eliminacji europejskich pucharów) i bardzo dziwny, wręcz słaby w Sevilli. Jak podkreślił wspomniany kolega Rusinek, tylko w Pucharze Króla jest to godnie prezentująca się drużyna (ale pewnie dlatego, że inne zespoły poważniej traktują np. Ligę Mistrzów).
Prezes
Podjął on tylko jedną bardzo dobrą decyzję po odejściu Emery’ego – zatrudnienie Sampaoliego.
Ale nawet prezes SFC nie był w stanie zatrzymać Monchiego. Marka pana dyrektora była na tyle mocna, że poszedł ją budować gdzieś indziej. Jego nowy dokonał niemożliwego – był o krok od finału Ligi Mistrzów. Zobaczcie, jaką siłą był obecny dyrektor sportowy Romy, a dawniej – klubu z Pizjuan.
Znacie nazwisko prezesa Sevilli? Wiecie, jak się ten koleś nazywa - zapytałby Jakub Dębski.
Teraz poznacie, bo je Wam wyjawię – Jose Castro Carmona. Ale czy jest to ktoś liczący się? Nie, działa sobie na dalszym planie, stroni on od mediów.
Po Monchim i Emerym skończyła się era zdobywania trofeów w Sevilli, więc nazwiska ludzi „z zarzondu” (pisownia specjalnie z błędami) znów wróciły, bo przecież zawsze potrzebny jest kibicom jakiś wróg – bez tego żyć nie umieją.
Niemniej, prezes, zamiast powierzyć na spokojnie to wszystko w ręce świetnego trenera – bo takim Sampaoli jest – dalej uprawia sport, którym jest szukanie po omacku dawnej potęgi. Umówmy się, w warunkach Sevilli zdobywanie rokrocznie pucharu Ligi Europy/Pucharu UEFA było szczytem sportowego rozwoju.
Pozbywanie się ludzi, którzy przez lata dawali dużo dobrego w Andaluzji jest mało racjonalne. Można tylko pytać, u kogo Sevilla siedzi w kieszeni, że tak się osłabia?
Kadra
Popatrzmy na nazwiska, które wyfrunęły z Sevilli przez te lata, a stanowiły o jej sile – licząc od sezonu 2013/14: Ivan Rakitić, Carlos Bacca, Vitolo, Aleix Vidal, Grzegorz Krychowiak… to byli wielcy piłkarze w warunkach Sevilli.
Skład z dzisiaj: kto dziś jest gwiazdą najstarszego hiszpańskiego klubu utożsamianego z piłką nożną?
Luis Muriel? OK, jestem w stanie się zgodzić. Jesus Navas? Kiedyś. Ale poza tym, Simon Kjaer, Daniel Carrico, Ben Yedder i Ever Banega. Vidal powrócił, a z Milanu wypożyczono Andre Silvę. Kadra nie powala na kolana, chociaż nie jest też znowu słabo.
Pierwszym sukcesem będzie uświadomienie, że przegrywanie z Eibar 1:5 nie jest dobrą rzeczą. Nie da się tego wytłumaczyć. Sevilla na wyjazdach grała często słabo. Ale dzisiaj nawet Pizjuan, które było często twierdzą… nawet tam Betis wbił znienawidzonemu rywalowi 5 goli. Potem przyjechało też Atletico i zrobiło to samo – też 5 goli wbitych przez „Los Colchoneros”.
Potem w najbardziej kluczowym meczu dla pozycji w lidze… co robi Sevilla? Oczywiście, że przegrywa. Do tego nie można teraz dopuścić.
Trochę szkoda – Sevilla po wygraniu tych pucharów Ligi Europy zyskała moją sympatię, której korzeni doszukiwać się można w Pucharach UEFA z lat 2006 i 2007 roku. Każdy z nas płakał razem z kibicami z Andaluzji, gdy przedwcześnie z tego świata odszedł Antonio Puerta. Każdy z nas śledził poczynania Ivicy Dragutinovicia, Andresa Palopa, Luis Fabiano, młodego Sergio Ramosa, albo uważał za swojego idola Malijczyka – Frederika Kanoute.
Zespół, który ma najpiękniejszy hymn klubowy na świecie jest na mieliźnie. Kiedy obudzi się z letargu? Sam chciałbym to wiedzieć.
Najlepiej zapytać o to Dominika Piechotę, dziennikarza „Przeglądu Sportowego”:
Paradoksalnie wcale spoglądałbym z optymizmem w kierunku Sevilli, gdyby nie jej najlepszy i najbardziej wyrazisty transfer, czyli Pablo Machin. Będziemy oglądali Andaluzyjczyków w zupełnie nowym wydaniu – w innej organizacji, z piłkarzami na nowych pozycjach i przede wszystkim w systemie z trójką środkowych obrońców. Myślę, że trochę im zajmie, zanim zaczną funkcjonować na wysokich obrotach, bo eliminacji Ligi Europy nie traktuję jako poważnych sprawdzianów.
Sevilla pewnie w europejskich pucharach znów powalczy o wszystko, ale w lidze bez zawahania oceniam ich potencjał niżej niż chociażby Valencii. Póki co uważam, że Andre Silva nie będzie zbawieniem w ataku Sevilli, a środek obrony też może sprawiać psikusy. Chyba że tak jak w poprzednim roku – Machin zupełnie zamknie mi usta fantastycznym sezonem. Na starcie jednak więcej we mnie sceptycyzmu z pozytywnymi przemyśleniami o przyszłości. Przebudowa Sevilli pod ręką duetu Machin&Caparrós jeszcze trochę powinna potrwać.
REAL BETIS
Jaram się Betisem przed sezonem, fajne wzmocnienia, świetny trener. Może być czarny koń Primera po raz drugi z rzędu, nawet mimo straty Ruiza.
— Dawid Król (@DawidKrol_I) 13 de agosto de 2018
W czasach Wojciecha Kowalczyka potrafili kończyć ligę nad Barceloną. W sezonie 2004/05 wygrywali Puchar Króla i zajmowali czwarte miejsce w La Liga, kwalifikując się do Champions League.
Oni przeżyli wiele: musieli w sezonie 2014/15 odradzać się i wygrać Segunda Division, by niczym kiedyś Villarreal, powrócić znów w chwale do czołówki hiszpańskiej piłki.
Prezes Angel Haro i trener Quique Setien budują bardzo ciekawą drużynę i naprawdę są kolejnym przykładem na to, że nieraz po degradacji można szybko otrzepać się z kurzu i odrodzić. Właśnie Villarreal, Valencia, a w innych ligach Monaco oraz Górnik Zabrze są takimi przykładami.
Spójrzmy na kadrę „Los Verdiblancos”: Takashi Inui, japońska gwiazda mundialu, Marc Bartra, Sergio Canales, wielki Joaquin, William Carvalho, Andres Guardado, Cristian Tello… na tych piłkarzach Setien zbudować może fundament pod drużynę, która naprawdę może wrócić do Ligi Mistrzów. Fakt, kadra jest nieco okrojona i już teraz na łączenie ligi z pucharami może nie starczyć sił.
Ale cóż dla Setiena? Facet udowodnił, że można zostać ulubieńcem fanów i kandydatem do trenera roku, prowadząc Real Betis. To już jest osiągnięcie.
Ponownie czas zapytać o zdanie Dominika Piechotę:
Wydaje mi się, że stolica Andaluzji zmieniła króla na dłużej. Po pięciu latach Betis znalazł się wyżej w tabeli niż Sevilla, a ja uważam, że nadal ma większy potencjał piłkarski na sukcesy. Zapewne gra na trzech frontach da im się we znaki, ale wróżę im sukcesy – zarówno w Lidze Europy, jak i w LaLiga. Letnie ruchy klubu z Estadio Benito Villamarin to majstersztyk – jeszcze przed rozpoczęciem przygotowań zaklepali sobie za darmo Sergio Canalesa i Takashiego Inuiego. Stracili co prawda Fabiana Ruiza, ale zainwestowali 20 milionów euro, by wypełnić lukę po nim zdolnym Williamem Carvalho. Uważam, że z taką kadrą, ale przede wszystkim z takim trenerem Betis ma potencjał znów na pierwszą szóstkę. A przynajmniej to będzie zespół, który trzeba oglądać co weekend, bo Quique Setien preferuje radość z gry i ofensywną piłkę. Stali się jedną z najciekawszych ekip w lidze: z charakterkami jak legendarny Joaquin Sanchez, ale też zdolnymi piłkarzami wyciągnięty na powierzchnię w poprzednim roku pokroju Lorena Morona czy Juniora Firpo. Nadal powinni dostarczać fajerwerki lidze hiszpańskiej.
***
Po tym, jak Sevilla zawiodła oczekiwania – potrzebowała więcej miejsca na wypisanie wszystkich jej grzechów. Betis, jak do tej pory, wpisuje się idealnie w dewizę „Jest wszystko w porządku, jest dobrze, dobrze wszystko jest w porządku!”
Los Verdiblancos swój pierwszy mecz rozegrają już dzisiaj, o godzinie 22:15, przeciwko Levante. Sevillę zobaczymy w akcji o 20:15, w niedzielę, kiedy to na boisku wybiegną oni na stadion Rayo Vallecano.