I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, Lokomotywa Valverde ruszyła! Tłusty Czwartek #17
Z końcem sierpnia, europejska piłka budzi się na dobre ze snu letniego. Rozgrywki ligowe wchodzą już na pełne obroty, a przerwa reprezentacyjna zbliża się wielkimi krokami. Mija już praktycznie miesiąc z poważną piłką, więc pora nacisnąć, po raz pierwszy przycisk "SPRAWDZAM". Czy w Madrycie istnieje życie po Cristiano Ronaldo? Czy Barcelona planuje jakieś wzmocnienia last minute? Czy wymęczone zwycięstwa powinny niepokoić jej kibiców? Czy odejście Ivana Rakiticia jest możliwe? Serdecznie zapraszam Was do lektury!
Zgodnie z przewidywaniami, zarówno Real, jak i Barcelona, spokojnie weszły w sezon ligowy, zdobywając w pierwszych dwóch kolejkach po komplecie punktów. Ciut gorzej od nich sezon rozpoczęli podopieczni Cholo Simeone, którzy tracą już do liderujących potentatów dwa oczka. Sezon zapowiada się naprawdę imponująco, pierwszy raz, od niepamiętnych lat, mamy do czynienia z tak mocną kadrowo Wielką Trójcą w Hiszpanii. Jakkolwiek się to skończy na koniec sezonu, nie będzie to żadną niespodzianką, ponieważ walczą ze sobą równorzędni rywale. Zostawmy jednak na chwilę tabele i suche liczby, skupmy się na czym innym. Jeśli weźmiemy pod uwagę styl i sposób grania – sezon ligowy, bezsprzecznie, najlepiej rozpoczął Real Madryt, który w rozegranych już meczach z Getafe i Gironą, nie pozostawił swoim rywalom cienia wątpliwości, która drużyna jest lepsza. Ale jak to? Przecież Real po odejściu Cristiano, miał być gorszy! O taki chuj! Toż to złudne nadzieje, ciules. Byli i będą mocni.
No ale, kto by pomyślał, że Real będzie się lepiej oglądało po odejściu Cristiano Ronaldo? Byli tacy? Pewnie tak, ale była to zdecydowana mniejszość. Drużynę z Madrytu, na dzień dzisiejszy można wyróżnić po wieloma względami: w miarę solidna obrona, świetna gra kombinacyjna, rozłożenie ciężaru odpowiedzialności na kilku zawodników, świeże spojrzenie - nowego trenera Julena Lopeteguiego, zarówno na taktykę, jak i poszczególnych piłkarzy. Można tak wymieniać i wymieniać. Do tego dochodzi mentalna odbudowa Garetha Bale, który wyrasta z każdym kolejnym spotkaniem na nowy obiekt westchnień Madridistas. To samo tyczy się też Karima Benzemy, który odblokował się na dobre. Czyżby wreszcie pojawił się równorzędny rywal na krajowym podwórku dla Barcelony? Śmiem twierdzić, że tak. W Madrycie panuje tak ogromna chęć zdetronizowania Dumy Katalonii na krajowym podwórku, że gotowi byliby pewnie zrezygnować z wygrania kolejnej Ligi Mistrzów, na rzecz zdobycia krajowego czempionatu. Nasyceni europejskimi triumfami, chcą wreszcie ruszyć po upragniony tytuł najlepszej hiszpańskiej drużyny. Można się licytować, który puchar jest ważniejszy, ale nie ma to największego sensu – punkt widzenia, zawsze zależy od punktu siedzenia - taka prawda. Swoje mistrzowskie aspiracje na początku sezonu potwierdza też Barcelona, która po wygraniu Superpucharu Hiszpanii, zainkasowała w lidze sześć punktów i plasuje się w tabeli tuż za Realem, dzięki gorszemu bilansowi bramek. Jednak styl w jakim to zrobiła, pozostawia wiele do życzenia.
"(...)Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa –
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!(...)"
Większość z Was, zapewne zna, bądź kojarzy wiersz Juliana Tuwima pt. "Lokomotywa". Zastanawiacie się pewnie, skąd takie skojarzenie, ale odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta. Gdy patrzę na styl Barcelony z początku sezonu, na usta ciśnie mi się, fragment tego wiersza. Barcelona jest jak ta tytułowa lokomotywa - ciężka, ogromna i bardzo powolna podczas startu ligowego. Jednak lokomotywy mają to do siebie, że jak się rozpędzą – bywają nie do zatrzymania. Chciałbym, aby w tym przypadku było podobnie. Marzy mi się rozpędzająca się z meczu na mecz Barcelona, rozjeżdżająca, co raz to dalsze i trudniejsze przystanki, aż do tego finałowego, który mieści się na Wanda Metropolitano. Gdy już tam dotrze, nie ma prawa się tym zadowolić, więc niczym wytrawny pianista, da swój solowy popis - zgarniający przy tym główną nagrodę konkursu. Pięknie by było, nieprawdaż? Ale może wróćmy już do rzeczywistości. Jak zwykł mawiać, pewien znany influencer i mejven: "Porozmawiajmy o faktach".
Trener Barcelony, na początku sezonu, stawia na sprawdzoną ekipę – nowi piłkarze, póki co otrzymują od Valverde głównie same ogony. Jest to bardzo rozsądne podejście, bo jeśli masz do dyspozycji 15-stu zgranych i rozumiejących się ze sobą piłkarzy, będących w ciężkim treningu to zdecydowanie lepiej na nich stawiać, aniżeli wrzucać na głęboką wodę nowych, niezaprawionych w bojach zawodników, pozyskanych w okienku transferowym. Trzeba ich wprowadzać powoli i z wyczuciem – to logiczne. Na ten moment, wszyscy nasi najważniejsi zawodnicy, są tak naprawdę w okresie przygotowawczym i ciężko od nich wymagać, jakiegoś sylwestrowego pokazu fajerwerków czy popisów rodem z konkursu łyżwiarstwa figurowego. Oni dopiero wchodzą na pełne obroty, więc w obecnym momencie, najważniejsze to skupić się na solidnym punktowaniu, bo na styl przyjdzie – mam taką nadzieję, jeszcze czas. Aczkolwiek w tej kwestii, nie liczyłbym na jakąś kolosalną poprawę, jaka miała miejsce za czasów Pepa Guardioli. "Koń Valverde jaki jest, każdy widzi". Pozostaje mieć tylko nadzieje, że nowi zawodnicy dodadzą maszynce Ernesto, trochę polotu i finezji.
Jeśli już rozmawiamy o okienku transferowym, to ostatnimi czasy - Twitter.psg oraz Twitter.fcb obiegła gorąca, niczym grzejnik w grudniu, plotka transferowa – jakoby Paris Saint-Germain miało wpłacić klauzulę 125 milionów euro za Ivana Rakiticia. No #NAPIWNO. Transakcja ta nie ma najmniejszych szans na powodzenia i zaraz Wam wytłumaczę, dlaczego. Postawmy sprawę jasno, jeśli jesteś środkowym pomocnikiem po 30-stce i nie nazywasz się Luka Modrić to nikt (nawet PSG) nie zapłaci za Ciebie, tak gigantycznej klauzuli odstępnego, o jakiej się pisze w kontekście Rakiety. I piszę to przy całej sympatii i szacunku do wielkich umiejętności Ivana, który jest kluczową personą w układance Ernesto Valverde. Nie i już. Więc, jeśli nie wpłacasz klauzuli odstępnego i nie udaje Ci się pominąć obecnego pracodawcy piłkarza w transakcji – jesteś zdany, tylko i wyłącznie na próbę negocjowania transferu z klubem zawodnika. Według relacji mediów tak się stało – PSG zaoferowało za 30-letniego Chorwata, bagatela - 90 milionów euro. Jeśli weźmiemy pod uwagę relacje panujące na linii Paryż – Barcelona, mając z tyłu głowy sposób w jaki Neymar odszedł z Barcelony, zablokowanie transferu Verrattiego i Rabiota przez Paryżan – nie trudno się domyśleć jaki komunikat zwrotny powędrował nad Sekwanę. Zresztą, Ernesto Valverde uciął wszelkie spekulacje, Barcelona nie potrzebuje pieniędzy, ona potrzebuje trofeów. To jasny komunikat, który zasmuci wszystkich napalonych sympatyków PSG na transfer Ivana – nie ma na to najmniejszych szans. Dziękuję za uwagę.
Uważam, że w tym okienku transferowym nie wydarzy się już praktycznie nic ciekawego w biurach Camp Nou. Zagadką pozostaje kwestia Rafinhi, który chciałby odejść do Betisu na wypożyczenie, ale kluby póki co, są dopiero na etapie dogadywania - korzystnej dla obu stron umowy. Nie spodziewam się już transferów do klubu – wszyscy, którzy mieli przyjść - przyszli, reszta tematów ostatecznie spadła z rowerka. Powodów do zadowolenia jest kilka: kadra pierwszego zespołu została oczyszczona w bardzo rozsądny sposób, wzmocniono pozycje, które tego wymagały. Co do gry, poczekajmy przynajmniej do stycznia, wiadomo – fajnie by było do tego czasu nie przegrać ligi, jak w zeszłym sezonie Real, no i fajnie by było wreszcie powalczyć w Lidze Mistrzów o najwyższe cele. Jestem przekonany, że lokomotywa Valverde na relacji Barcelona – Wanda Metropolitano będzie się rozpędzać z miesiąca na miesiąc. Już nawet pal licho tą ligę! Czas zweryfikować priorytety. Najlepszy klub na świecie, na jaki niewątpliwie kreuje się Barcelona i całe jej środowisko - nie może wiecznie odpadać w ćwierćfinale...
*Cały cykl felietonów Tłusty Czwartek, mojego autorstwa ma charakter subiektywny. Biorę na siebie 100% odpowiedzialność za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy"