Tłusty Czwartek #18 - Sąd nad Wisłą - edycja 6.09.2018
Wrześniowa przerwa reprezentacyjna to idealny moment na to, by po raz pierwszy w tym sezonie przeanalizować i podsumować wydarzenia, które miały miejsce na boiskach naszej Ekstraklasy. Dokładnie 21 lipca wystartowała 1. kolejka najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym kraju. Faworyci? Nie ma tu nic odkrywczego - Legia Warszawa, Lech Poznań, Jagielonia Białystok. Jestem w stanie stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że większość ekspertów i kibiców wskazałaby tą trójkę jako głównych faworytów do końcowego triumfu. Po siedmiu kolejkach sytuacja w tabeli naszej ligi ma się zgoła inaczej – ku zaskoczeniu ekspertów w tabeli przewodzi Lechia Gdańsk, a tuż za nią plasuje się Wisła Kraków, ze stratą trzech oczek do lidera. Na trzecim miejscu reprezentacyjną przerwę spędzi Lech Poznań, z jednopunktową stratą do Białej Gwiazdy. Z tego jakże zacnego grona, zdecydowanie największą niespodzianką jest obecność typowanej przed sezonem do spadku Wisły Kraków. Podopieczni Maciej Stolarczyka zaczęli sezon zaskakująco dobrze i potwierdzili, że w przypadku naszej Ekstraklasy po raz kolejny sprawdza się zasada „im gorzej – tym lepiej".
Aby tekst był w miarę przejrzysty, podzieliłem go na kilka części. Podział ten ułatwi mi poruszenie nurtujących mnie kwestii w całkowicie czytelny i zrozumiały dla Was sposób.
Finanse:
Jeśli weźmiemy do ręki przygotowane przez firmę Deloitte sprawozdanie finansowe klubów Ekstraklasy , to nie sposób nie odnieść wrażenia, że po stracie bogatego inwestora, kluby takie jak Wisła Kraków nie są zbyt rentownymi przedsiębiorstwami. Nie jest żadną tajemnicą, że Biała Gwiazda po odejściu Bogusława Cupiała, zmaga się z ogromnymi problemami finansowymi. Sytuacja przed tym sezonem była o tyle poważna, że Wiśle groziło nawet widmo wyprowadzki ze Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana. Miasto, jako operator obiektu, zażądało od Wisły uregulowania opiewających na blisko 5 milionów złotych zaległości z tytułu dzierżawy obiektu. W tej sytuacji, po raz kolejny wielkie serce okazali kibice Białej Gwiazdy, jak i innych klubów, którzy poprzez wpłacanie dobrowolnych darowizn czy kupowanie popularnych cegiełek wsparli klub w tym jakże trudnym dla niego momencie. Dzięki zaangażowaniu wielu środowisk kibicowskich oraz szybkiej reakcji zarządu Wisły, udało się dojść do porozumienie na linii klub-miasto. W oparciu o kompromis z ZIKIT, 13-krotny mistrz Polski, przynajmniej do końca tego sezonu – swoje mecze rozgrywać będzie przy na stadionie miejskim przy Reymonta. W mojej ocenie jest to jedyna rozsądna decyzja i obie strony tylko na tym skorzystają – Wisła dalej będzie grać u siebie, a miasto nie będzie musiało pokrywać 100% kosztów utrzymania obiektu. Big deal dla obu stron – brawo geniusze!
Statystyki:
Wobec całej masy problemów, które spotkały Wisłę Kraków na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy, wyniki i styl podopiecznych Macieja Stolarczyka mogą budzić szacunek w całym środowisku związanym z naszą Ekstraklasą. Biała Gwiazda gra fajną i przyjemną dla oka piłkę. Podchodząc do tematu w pełni analitycznie, należałoby się zagłębić w statystyki, które na pewno wykreują nam pewien obiektywny obraz sytuacji. Oto kilka ciekawostek:
– Wisła poprawiła się przy stałych fragmentach gry, co owocuje średnio większą ilością oddanych strzałów i zdobytych bramek na mecz
– Wisła pogorszyła się przy bronieniu stałych fragmentów gry, tracąc tym sposobem średnio większą ilość bramek
– Wisła zwiększyła średnie posiadanie piłki, dzięki czemu zajmuje obecnie drugie miejsce w tej klasyfikacji tuż za Pogonią
– Wisła oddaje też średnio o 5 strzałów wiecej na bramkę przeciwnika, dzięki czemu przewodzi obecnie w tej klasyfikacji
– Wisła gra o wiele czyściej, łapiąc średnio o pół zółtej kartki mniej na mecz, względem zeszłego sezonu
– Zdenek Ondrasek przewodzi w klasyfikacji strzelców Ekstraklasy
Styl:
Statystyki mają to do siebie, że potrafią zakłamywać otaczającą nas rzeczywistość. Tak więc skupmy się może na tym, na co zwracamy szczególną uwagę podczas oglądania jakiegokolwiek widowiska sportowego – #styl. Biorąc pod uwagę wrażenia artystyczne, Biała Gwiazda niewątpliwie mocno zawyża standardy panujące w naszej rodzimej Ekstraklasie. Jeśli miałbym określić sposób w jaki Wisła operuje piłką w fazie ataku, zachowując przy tym wszelkie proporcje, pokusiłbym się o stwierdzenie, że mamy do czynienia z „futbolem totalnym". Krakowianie grają do przodu, na pełnym ryzyku, bez zbędnej kalkulacji, co oczywiście niesie za sobą pewne ryzyko odkrycia się i popełnienia głupiego błędu, w efekcie prowadzącego do utraty bramki. Generalnie do poprawy pozostaje gra w destrukcji – tutaj moim zdaniem istnieją największe rezerwy. Nie zrozumcie mnie źle – w futbolu broni cały zespół, więc nie mam na myśli stricte samej formacji obronnej. Zdarzają się co prawda indywidualne błędy, ale to jest nieuniknione w futbolu – nie myli się ten, kto nic nie robi. Tutaj trzeba jeszcze sporo popracować, aby scalić ten monolit. O niebo lepiej wygląda za to atak. Można by powiedzieć wiele dobrego o konstruowaniu akcji ofensywnych przez Wisłe. Wiślacy starają się długo utrzymywać przy piłce, co długimi fragmentami zmusza rywali do biegania za nią. Usypiają czujność rywala, wyczekując na odpowiedni moment, aby zagrać penetrującą piłkę między linię obrony do wbiegającego Ondraska bądź Imaza. Należy też wspomnieć, że z meczu na mecz rośnie nam Dawid Kort, który nie dość, że stara się dyktować tempo gry, to potrafi jeszcze zaskoczyć rywala długim krzyżowym przerzutem do wbiegających raz za razem w strefę obronną przeciwnika Pietrzaka, Košťála czy Bartkowskiego. Krakowianie opanowali na zadowalającym poziomie wychodzenie spod pressingu przeciwnika, co świetnie można było zobaczyć przy pierwszej i drugiej bramce w meczu z Górnikiem Zabrze. Płynne wyjście spod pressingu, penetrujący długi przerzut i dokładne podanie między stoperów, tak aby partner znalazł się w stuprocentowej sytuacji. Widać, że jest to wyćwiczony na treningach schemat i nie ma w tym ani grama przypadku. To się może podobać!
Frekwencja:
Atrakcyjny dla oka futbol przyciąga też powoli coraz większą liczbę kibiców na stadion. Dla przykładu – inauguracyjny mecz z Arką obejrzało niespełna 9,5 tysiąca kibiców. Dla porównania, spotkanie z Górnikiem Zabrze obejrzało już prawie 17 tysięcy osób. Szacuje się, że szlagierowe spotkanie z Lechią Gdańsk może przyciągnąć na stadion liczbę kibiców zbliżoną do 25 tysięcy, co byłoby tegorocznym rekordem frekwencji przy Reymonta. Niewąpliwie dobry styl oraz solidne punktowanie będą przyciągać kolejnych kibiców na stadion i myślę, że w tym należy upatrywać szansy na długofalowe zwiększenie frekwencji na polskich stadionach. Nie żadne reformy Ekstraklasy, nie żadne dzielenie punktów tylko ściąganie solidnych piłkarzy, którzy dadzą jakość na boisku i fajny, radosny futbol. Tylko w ten sposób zarówno Wisła, jak i inne kluby, mogą odbudować zaufanie kibiców.
Pomimo tego, że piłka nożna jest z natury grą zespołową – warto w takiej analizie wyróżnić kilka nazwisk, które na to zasługują.
Plusy:
Zdenek Ondrasek – niewątpliwie największy wygrany transferu Carlitosa do Legii Warszawa. Po odejściu Hiszpana stał się on jego naturalnym następcą. Były król strzelców ligi norweskiej, przez kontuzję biodra stracił większość poprzedniego sezonu. Jako, że Wisły nie było stać na kupno jakiejkolwiek sensownej opcji do ataku, Czech z automatu wskoczył do pierwszego składu Białej Gwiazdy i z każdym kolejnym meczem utwierdza nas w przekonaniu, że była to świetna decyzja. Nie da się ocenić jego pozytywnego wpływu na grę Wisły. Wykorzystując swoje świetne warunki fizyczne jest postrachem wszystkich obrońców w naszej lidze. Zgromadził na swoim koncie już 6 bramek, co czyni go liderem klasyfikacji strzelców tego sezonu. Świetnie odnajduje się w grze kombinacyjnej z Kortem, Imazem i Košťálem. Oprócz świetnej skuteczności, „Kobra” wygrywa mnóstwo pojedynków powietrznych z obrońcami, dzięki czemu drużyna dłużej utrzymuje się przy piłce. Ściąga na siebie uwagę obrońców, przez co stwarza przestrzeń dla wbiegających z drugiej linii partnerów.
Martin Košťál – objawienie ostatnich tygodni w naszej Ekstraklasie. 22-letni Słowak wygryzł ze składu Patryka „DUMNEGO I JEDYNEGO PRAWILNEGO WIŚLAKA NA ŚWIECIE" Małeckiego, który spędziwszy AŻ CAŁE DWA mecze na ławce rezerwowych, obraził się i uciekł na wypożyczenie do Spartaka Trnavy. Historia przenosin Martina do Krakowa byłaby świetnym tematem na osobny felieton. Na prośbę kibiców i dzięki pomocy byłego już członka zarządu TS Wisła, Damiana Dukata – ściągnięty do Krakowa z – no właśnie... Spartaka Trnavy. Początkowo małomówny Słowak nie prezentował się na treningach zbyt dobrze. Dochodzą nas słuchy, że wyglądał on jak Kuch... tfu – wyglądał fatalnie na treningach. Jednak co znaczy mental w dzisiejszej profesjonalnej piłce – pokazał to mecz z Lechem w Poznaniu. Świetny występ i mamy zupełnie innego Martina. Jest to wyjątkowy jak na standardy naszej ligi przypadek, gdzie to piłkarz prowadzi piłkę, a nie piłka piłkarza. Jego lekkość w dryblingu i pojedynkach z obrońcami może się podobać. Świetna gra w Wiśle zaowocowała powołaniem dla Słowaka do młodzieżowej reprezentacji swojego kraju. Jak tak dalej pójdzie, Wisła zarobi na nim ładną i okrągłą sumkę.
Jak to mówią, diabeł tkwi w szczegółach.
— LigaBędzieCiekawsza! (@LBCiekawsza) 26 sierpnia 2018
Martin Kostal dryblując nie ma nawyku patrzenia na piłkę.
Dodajmy do tego, że przed zagraniem do Ondraska patrzy na to gdzie zagrywa.
Łatwo sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego wygrywa obecnie rywalizację z Małeckim. pic.twitter.com/TMAlCP2VhG
La Impresionante asistencia del español Jesús Imaz. Una jugada que pone en jaque al rival... @JesusImaz11 pic.twitter.com/2pyVGQDFLq
— FútbolTotalPerú (@FTPeru1) 21 sierpnia 2018
Jesus Imaz – nie jestem w stanie racjonalnie ocenić tego jegomościa – bajeczne zagrania potrafi przeplatać tymi po których chce się bezpowrotnie opuścić stadion. Jest w stanie zagrać widowiskowo, by po chwili wprowadzić człowieka w stan wczesnej depresji. Momentami irytujący w swojej bezradności pod bramką przeciwników. W zeszłym sezonie śmiałem się, że nie ma sytuacji, której Imaz by nie spieprzył. Strzał z dystansu w trybuny? Proszę bardzo. Nie trafić w pustą bramkę? Żaden problem. Cały Jesus... Ale tak jak napisałem wyżej, takie irytujące zagrania przeplata również tymi kozackimi. Piłeczka za linię obrony? Cyk i leci. Kombinacyjna gra z klepki? Jesus umi – i cyk dwójeczka. Świetnie rozumie się zarówno z Kortem, Ondraskiem jak i Košťálem, napędzając większość ofensywnych akcji Wisły. Mimo wszystko mam nadzieję, że uda się go zatrzymać w Krakowie – bo jest to bardzo ważne ogniwo pierwszej jedenastki. Patrząc przez pryzmat wąskiej kadry – dwa razy tak, Jesus zostajesz.
Rafał Pietrzak – świeżo upieczony reprezentant Polski. Czy zadebiutuje? To się jeszcze okaże. Przeglądając jednak internet, złapałem się za głowę. Czy my mamy naprawdę aż taki kłopot bogactwa na lewej obronie, że gardzimy takim piłkarzem jak Rafał? Może nie jest idealny, ale posiada jakość predysponującą go choćby do wypróbowania go w kadrze. Jest mobilny, ma świetne stałe fragmenty gry, lubi podłączać się do akcji ofensywnych – no wypisz wymaluj nowoczesny lewy obrońca. Tak jak w przypadku Ondraska, miejsce w składzie zawdzięcza braku pieniędzy na wzmocnienia i Broń Boże nie uważam tego za jakąkolwiek wadę, po prostu takie są fakty. I Rafał tę szansę wykorzystał koncertowo. Oby tak dalej.
Dawid Kort – odrzutek ze Szczecina, który szybko zaczął odwdzięczać się za podanie mu pomocnej dłoni przez Macieja Stolarczyka. Jak to mawiają kibice Wisły – Kortinho od początku sezonu wygląda rewelacyjnie. Wreszcie pokazuje pełnię swoich możliwości, co pewnie niedługo może przerodzić się w powołanie do kadry od Jerzego Brzęczka. Mózg środka pola, to przez niego przechodzi większość ofensywnych akcji Wisły. Jego krzyżowe podania, napędzają kolejne ataki Krakowian. Musi jednak lepiej asekurować w środku pola Bashę, który czasem lubi głupio stracić piłkę.
Maciej Stolarczyk, Radosław Sobolewski, Mariusz Jop – tym panom należą się szczególne gratulacje. Postawili oni solidne fundamenty, na których można próbować zbudować coś naprawdę fajnego. Aczkolwiek z końcową oceną należy się jeszcze wstrzymać, bo jak mawia klasyk – prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą“... Oby w tym przypadku było to pozytywne zakończenie.
Na plus, ale bez fajerwerków:
Mateusz Lis – w jego przypadku dobitnie widać jak brak ogrania i doświadczenia wpływa negatywnie na proces decyzyjny w głowie bramkarza. Strasznie elektryczny w grze na przedpolu, od czasu do czasu stwarza zagrożenie pod swoją bramką, a to źle piąstkując, a to źle wybijając piłkę. Jednak dobrego refleksu, fury szczęścia i dobrej gry nogami nie można mu odmówić. Jak na standardy Wisły kosztował sporo – zapłacono za niego Lechowi 500 tysięcy złotych. Jednak w przypadku tak newralgicznej pozycji, jaką niewątpliwie jest pozycja bramkarza potrzeba dużo czasu i zaufania. Tylko wtedy chłopak będzie miał okazje rozwijać swój talent. Obyśmy wreszcie doczekali się kozaka na pozycji bramkarza.
Do poprawy:
Kanał na YouTube i generalnie cały marketing – Wisła, jak większość klubów naszej Ekstraklasy, poszła śladami kanału „Łączy nas Piłka“ i stworzyła coś na wzór tegoż kanału. Jednakowoż w tej kwestii, w mojej ocenie, pozostają największe rezerwy. Można by o wiele lepiej prowadzić ten kanał, wrzucać dłuższe kulisy spotkań, bardziej eksponować piłkarzy, nagrywać z nimi specjalne dedykowane odcinki – inaczej nie przyciągniemy większej ilości widzów. W naszej lidze świetnie w social media i YouTube umie Legia Warszawa. Ten kanał powinien być poniekąd wzorem i punktem odniesienia dla ludzi odpowiedzialnych w Wiśle za marketing i promocję klubu.
O zdanie na temat startu sezonu Wisły zapytałem trzech znanych i cenionych dziennikarzy, zajmujących się na co dzień Białą Gwiazdą. Z tego miejsca dziękuję Wam serdecznie panowie za poświecenie mi swojego cennego czasu.
---
Mateusz Miga – głównie dziennikarz sportowy. Dziennik Sport, wcześniej Fakt i Przegląd Sportowy.
,,Wisła zaczęła świetnie, a mecz z Lechem z pewnością będzie wspominany jeszcze długo, ale najważniejsze, by był to początek czegoś namacalnego. Jeśli ekipa Macieja Stolarczyka zaraz zacznie przegrywać, dobry początek szybko pójdzie w niepamięć. Stolar dopiero zaczyna jako trener i wiele osób w Krakowie nie wiedziało, czego spodziewać się po grze jego drużyny, a teraz jeśli ktoś jest zaskoczony to tylko pozytywnie. Wisła gra nie tylko skutecznie, ale też ładnie dla oka. Trener Białej Gwiazdy wyznaje dobrą zasadę – kibice przychodzą na stadion, by się odprężyć, zapomnieć o codziennych problemach, a to stanie się tylko wtedy, gdy spodoba im się to, co zobaczą na boisku. Najbardziej boję się, że kadra drużyny jest za wąska. Dość łatwo pożegnano Patryka Małeckiego, a grupa piłkarzy czekających na szansę jest coraz krótsza."
Michał Knura – dziennikarz redakcji LoveKrakow.pl:
,,W czasie przerwy na mecze reprezentacji kibice Białej Gwiazdy mają wyśmienite humory. Nic dziwnego, skoro drużyna Macieja Stolarczyka zdobywa średnio 2 punkty na spotkanie. Przed startem sezonu większość miała słuszne obawy o początek rozgrywek, a tymczasem ekstraklasa znów udowadnia, że zasada "im gorzej, tym lepiej" ma się w niej całkiem dobrze. Przy Reymonta wszystko "zagrało", ale ostatni słaby występ przyda się szczególnie części kibiców, którzy często szybko zapominają o problemach klubu i widzą szybką okazję do powrotu na szczyt."
Michał Trela - dziennikarz Przeglądu Sportowego oraz Bundesliga.onet.pl.
,,Biorąc pod uwagę punkt, z którego Wisła startowała do sezonu, trudno nie uznać początku rozgrywek za wręcz rewelacyjny. Nawet dyrektor sportowy Arkadiusz Głowacki zapowiadał najtrudniejszy sezon od dwudziestu lat. Na razie nie można wykluczyć, że faktycznie tak będzie, ale pierwsze tygodnie przyniosły wiele optymizmu. Początek sezonu przyniósł kilku niespodziewanych bohaterów, jak Zdenek Ondrašek, Martin Koštal, Rafał Pietrzak czy Dawid Kort. Pokazał, że w szaleństwie, jakim było zatrudnienie Macieja Stolarczyka jako trenera, była metoda. Wisła nie tylko ma dobre wyniki, ale też gra ładny futbol. Krakowianie grali tak, jak Joan Carrillo mówił, że będą grać. Dla Wisły przyjdą jeszcze w tym sezonie trudne momenty, nie mam co do tego wątpliwości, ale jak na razie na jej mecze chodzi się i patrzy z wielką przyjemnością".
---
Reasumując – Wisła nie jest tak słaba jak zakładano przed sezonem, ani tak mocna jak wskazuje na to tabela. Wreszcie przestaliśmy być uzależnieni od jednego konkretnego piłkarza, odpowiedzialność za wyniki rozkłada się teraz na większą grupę ludzi, co poniekąd utrudnia rywalowi rozszyfrowanie nas. Pomimo tylu pozytywnych opinii ludzi ze środowiska, apeluję do Was! Przyłóżcie kostki lodu do zgrzanej głowy i ust wieszczących powrót Białej Gwiazdy na krajowy szczyt, zanim będzie za późno. Zamiast wybiegać myślami na 30. kolejek do przodu, warto pochylić się nad bieżącymi problemami i starać się sprawnie je rozwiązywać. Odwiedzanie krainy zwanej „kiedyś będę/będziemy" nie jest lekarstwem na problemy, które obecnie trapią cały klub i środowisko z nim związane. Chłodna analiza spraw bieżących i rozsądna kalkulacja, zamiast życzeniowego myślenia romantyka futbolu to jedyne wyjście, aby przywrócić Wiśle świetność. Bo ta na pewno kiedyś wróci – jestem tego pewien.
*Cały cykl felietonów Tłusty Czwartek, mojego autorstwa ma charakter subiektywny. Biorę na siebie 100% odpowiedzialność za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy"