Tymczasem... czas na sąd nad Jagiellonią
Początek września to czas, kiedy rozgrywane są mecze reprezentacyjne, ale również świetny moment na podsumowanie dotychczasowych zmagań polskich zespołów zarówno na boiskach krajowych, jak i europejskich. Przed rozpoczęciem sezonu, w gronie kandydatów do mistrzostwa wymieniono przede wszystkim Legię, Lecha i Jagiellonię, lecz na ten moment w tabeli przewodzą zespoły z Gdańska oraz Krakowa, które przed rozpoczęciem rozgrywek prędzej skazywane były na walkę w grupie spadkowej niż mistrzowskiej. Spośród wszystkich pretendentów do tytułu najlepszy start zaliczyła Jagiellonia, która pomimo porażki z Lechią w kolejce inaugurującej rozgrywki Lotto Ekstraklasy świetnie poradziła sobie w II rundzie eliminacji do Ligi Europy, poniekąd ratując honor polskich drużyn na arenie międzynarodowej.
Europejskie puchary
Na pierwszy plan weźmy występy białostoczan na poziomie europejskim. W dwumeczu z portugalskim Rio Ave zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. W pierwszym spotkaniu, rozgrywanym przy Słonecznej 1, po bardzo „mokrym” meczu pokonali rywali 1:0, zapewniając sobie minimalną przewagę przed rewanżem. W meczu wyjazdowym, mimo tego, że nie byli stawiani w roli faworyta, potrafili dotrzymać kroku bardzo wymagającym Portugalczykom i po niezwykle zaciętym meczu zremisowali 4:4, zapewniając sobie awans do kolejnej rundy.
W następnej fazie zespół „Dumy Podlasia” nie miał łatwego losowania i ostatecznie trafił na belgijski KAA Gent z ulubieńcem białostockich kibiców na czele - Vadisem Odidją Ofoe. Zdecydowanym faworytem tego pojedynku był zespół z Gandawy, który nie tylko wyróżniał się umiejętnościami indywidualnymi zawodników, ale również doświadczeniem zespołu na arenie międzynarodowej, gdyż podopieczni Yvesa Vanderhaeghe mieli na koncie m.in. występy w fazie grupowej Ligi Mistrzów oraz osiągnięcie 1/8 rozgrywek Ligi Europy sprzed dwóch sezonów. Przewidywania stały się faktem i III runda eliminacji była ostatnią dla podopiecznych Ireneusza Mamrota. Pomimo porażki 1:4 z mocniejszymi Belgami, można śmiało stwierdzić, że Jagiellonia była jedynym zespołem, który mimo trudniejszych rywali walczył do końca i dawał, choć cień optymizmu, że polska piłka nie znajduje się pod pięcioma metrami mułu.
Forma w lidze
Po odpadnięciu z rozgrywek międzynarodowych przyszedł czas na Ekstraklasę, gdzie mimo gry co 3 dni Jaga spisywała się bardzo dobrze... jednak do czasu. Porażka z Lechią Gdańsk według mnie był wypadkiem przy pracy i kolejne mecze potwierdzały moje założenie. Łatwe zwycięstwa przeciwko Arce Gdynia, Wiśle Kraków i Zagłębiu Lubin nie wskazywały na to, że za chwilę zjawi się drużyna, która będzie w stanie zatrzymać bardzo mocną i niezwykle efektowną drużynę z Podlasia. W każdym z wyżej wymienionych meczów Jagiellonia kontrolowała przebieg spotkania i nie dawała zbyt wielu okazji do zdobycia bramki rywalom, a jeśli już doszło do takiej sytuacji, na posterunku był zawsze niezawodny Marian Kelemen (m.in. broniąc karnego w meczu z „Miedziowymi”). W końcu nadszedł mecz z Piastem, w którym gra Jagiellonii przestała być już tak efektywna, białostoczanie mimo szybciej zdobytej bramki nie byli w stanie zdominować rywali, a mecz zwyciężyli rzutem na taśmę, gdyż dopiero w ostatniej minucie spotkania 3 punkty zapewnił im Arvydas Novikovas.
Oprócz słabszej gry doszły również kontuzje. Już w pierwszej połowie meczu z Piastem boisko najpierw opuścił Mateusz Machaj, który jest ważną postacią w układance Ireneusza Mamrota, a następnie Ivan Runje, czyli jeden z najlepszych defensorów naszej ligi. Co prawda szkoleniowiec „żółto-czerwonych” nie miał problemów ze złożeniem podstawowej jedenastki, lecz brak podstawowych zawodników dał mu się we znaki. Kolejne dwa spotkania z pewnością należą do tych, o których wszystkie osoby identyfikujące się z Jagiellonią chciałyby jak najszybciej zapomnieć. Porażka z beniaminkiem z Legnicy oraz remis z przeciętną Wisłą Płock z pewnością nie przybliża „Dumy Podlasia” do upragnionego mistrzostwa.
Walka o to kto ma wykonać rzut karny Jagielloni Novicovas #WPŁJAG pic.twitter.com/ST7CINHG0H
— Pan_Józek (@Pan_Jozek1) 2 de septiembre de 2018
Kto zaskoczył, kto zadziwił, kto zawiódł, kto wkurzył?
Po podsumowaniu występów całej drużyny przyszedł też czas na podsumowania indywidualne. Największym wygranym według mnie jest Kuba Wójcicki, który w podstawowym składzie zastąpił Łukasza Burligę i daje on wiele więcej jakości drużynie niż były zawodnik Wisły Kraków. Bardzo często podłącza się do akcji ofensywnych i mimo tego, że jest prawym obrońcą, można odnieść wrażenie, że pod polem karnym przeciwnika sieje większe zagrożenie niż Przemek Frankowski, który jest ustawiany na skrzydle.
W bardzo dobrej formie wciąż są Taras Romańczuk, który oprócz gry w destrukcji wziął się również za rozgrywanie oraz strzelanie bramek, a także dwaj stoperzy - Nemanja Mitrović oraz Ivan Runje. Efektem tego są m.in. powołania Tarasa oraz Nemanji do narodowych reprezentacji. O tym, jak ważną postacią jest drugi z defensorów, nie trzeba wiele mówić, wystarczy przedstawić liczbę straconych bramek z Chorwatem w składzie oraz bez niego (w ciągu 5 spotkań Jagiellonia z Runje w składzie straciła 2 bramki, natomiast bez niego aż 4 w zaledwie 2 meczach). Po pochwałach przyszedł również czas na kilka nagan. Pierwszym zawodnikiem, który szybciej stanie się zawodnikiem rezerwowym niż bohaterem drużyny jest Arvydas Novikovas. 27-letni skrzydłowy swoimi dryblingami wyprowadza z równowagi nie tylko rywali, ale również kibiców i trenera. Litwin w tym sezonie notuje najwięcej strat w lidze, na co składa się jeden udany drybling na 7 prób...
Podobnie jest z przeciwnym skrzydłem, na którym występuje reprezentant Polski-Przemek Frankowski. Młody zawodnik nie jest już tak groźny, jak chociażby w poprzednim sezonie i jeśli tak dalej pójdzie, to mecze swojej drużyny będzie oglądał z ławki, gdyż po przyjściu Mile Savkovicia i Justasa Lasickasa konkurencja na skrzydle zdecydowanie wzrosła. Słabo w drużynie z Białegostoku wygląda także lewa obrona, na której występuje Guilherme. O ile w ofensywie od czasu do czasu potrafi stworzyć zagrożenie poprzez swoje dogrania, to zadania obronne olewa sobie konkretnie. Często jest spóźniony, przez co rywale stwarzają sobie okazje bramkowe. Warto dodać, że z sześciu straconych goli w tym sezonie, 3 są zasługą Brazylijczyka, który nie radzi sobie z rywalami.
Jak to dalej będzie?
Podsumowując, Jagiellonia jest zespołem, od której z roku na rok wymaga się coraz więcej, podobnie będzie również teraz. Nie tylko piłkarze, ale także kibice czekają na upragnione mistrzostwo. Pomimo tego, że nasza liga jest bardzo nieprzewidywalna, uważam, że w tym sezonie miejsce na podium jest celem minimum z ogromnymi szansami na mistrzostwo.
Obecna drużyna jest prawdopodobnie najsilniejszą w historii klubu. Jeszcze nigdy w zespole z Podlasia nie było tylu świetnych zawodników, którzy nie tylko są wyróżniającymi się postaciami ligi, ale również swoich reprezentacji. Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego i zespół ominą kontuzję, moje założenia z pewnością się potwierdzą i klub z Białegostoku po 99 latach istnienia w końcu zdobędzie wymarzonego mistrza.
PIOTR SIDOROWICZ