Sąd nad Lechem - dokąd ta lokomotywa jedzie?
Mają rację ludzie, którzy uważają, że za mało piszemy o Lechu Poznań. Przez ostatnie miesiące ten klub był jednak na ustach wszystkich. Najpierw potrafił zostać liderem po 30 kolejkach Ekstraklasy, by przegrać w kompromitującym stylu wyścig o mistrzostwo Polski. Zwolnili trenera przed końcem sezonu, stracili jakiekolwiek resztki szacunku u kibiców, chuligani przerwali ostatni mecz „Kolejorza”, a następnie nowy start dał lekkie nadzieje, ale też pokazał, że Lech idealny nie jest. Gra trójką obrońców, przegrany mecz z Gandzasarem, gdzie uratowano awans dalej w ostatniej minucie, deklasacja z Genkiem, porażka 2:5 z Wisłą Kraków… jaki jest ten Lech naprawdę, nie wie dokładnie nikt.
Najlepiej będzie to wszystko wypunktować – jak zwykle. Więc ruszamy, pociąg, odjazd (w tle słychać ten sam dźwięk lokomotywy, jak na stadionie Lecha po pierwszym gwizdku)!
Ivan Djurdjević
Djurdjević przygotowywał się do roli trenera Lecha w rezerwach, nie skończył jeszcze zresztą kursu UEFA PRO na sezon 2018-19 (na którym jest m.in. razem z Radosławem Sobolewskim, Dariuszem Gęsiorem, Sławomirem Majakiem oraz Aleksandarem Vukoviciem). To jego pierwsze miesiące w roli trenera „Kolejorza”, ale już widać, że Lech nie zmienił się aż tak drastycznie jak się spodziewaliśmy na początku. Dobry terminarz okazał się być zbawienny, gdyż nawet tej słabej obronie nie udało się stracić wielu goli. Umówmy się jednak, że zrobienie 12 punktów było obowiązkiem w pierwszych 4 kolejkach. Płock, Cracovia, Śląsk i Sosnowiec jako rywale były gwarantem zwycięstw.
Potem przyszły pierwsze weryfikacje z silną Wisłą, niewygodnym Zagłębiem, a później nieobliczalnym Piastem. Djurdjević ma naprawdę świetnych wykonawców w przednich formacjach, ale z tyłu zawodziło go wielu zawodników, z Buriciem i Vujadinoviciem na czele. Upartość w kwestii grania formacją 3-4-3 oraz 3-5-2 również sprawiała, że nie mogliśmy mu zawsze przyklasnąć. Tylko czy problem leży w pomyśle trenera czy raczej w dyspozycji piłkarzy (w przypadku Lecha, skłaniam się ku drugiej opcji)?
Obrona
Przypomnijmy jedną akcję z meczu z Wisłą Kraków…
Desde que llegó a Polonia, Jesús Imaz ha demostrado ser un jugador de mucha categoría. Ayer se coronó con un gol y dos asistencias ante Lech Poznan. Esta a Ondrasek, brutal. pic.twitter.com/vgKdL2jqDy
— Martín Manchón (@Martindesos) 20 de agosto de 2018
To jest coś, co jest dowodem na niezbyt dobrą postawę defensywy Lecha. Owszem, przez pierwsze 4 mecze ligowe chwaliliśmy ją, gdyż strata tylko jednego gola to spory wyczyn. Natomiast, „Biała Gwiazda” urządziła sobie kanonadę, i to po odrabianiu wyniku 0:2.
Grał tam cały czas systemem 3-4-3, lecz odpowiedni wykonawcy do tego systemu – Thomas Rogne, Wołodymyr Kostewycz i Robert Gumny – z powodu siły wyższej dostępni nie byli. To pokazywałoby, że nie samo ustawienie z trójką obrońców jest problemem – przejście na czterech z tyłu nie wyglądało lepiej. Skoro miał koncepcję gry na trzech, to istotnie lepiej byłoby dać szansę gry tym systemem, ale w optymalnym składzie, na którego skompletowanie wciąż musi czekać. Przecież często narzeka się na brak długofalowej myśli w klubach, więc wyrzucanie do kosza wszystkich obecnych pomysłów taktycznych Djurdjevicia jest też nie do końca poważne.
Portugalczycy
Pedro Tiba i Joao Amaral – jakże oni nas oczarowali w pierwszych swoich występach. Już zdążyliśmy naczytać się o tym, że przyjdzie pora na penetrowanie rynku w Portugalii, skoro tam można znaleźć tylu dobrych zawodników.
Słyszę jednak, że w sparingu z Odrą Opole (swoją drogą, ciekawy wybór, z uwagi na trenera Mariusza Rumaka) znowu pięknie wyglądało to ze strony Portugalczyków.
Dobrze to słyszeć, ponieważ Amarala nawet nie wykorzystano w pełni z Genkiem, a także Tiba przygasł nieco w lidze. Widzieliśmy, że potrafią grać, tylko teraz wszystko zależałoby od kwestii dobrego ustawienia. Najważniejsze zadania stoją przed trenerem Djurdjeviciem – od razu widać, że nie można takich piłkarzy blokować ustawieniem i głupimi zadaniami na boisku.
Amaralowi dziękujęmy też za naprawdę ważne i szczere słowa odnośnie polskiej ligi – wiemy, w czym leży nasz problem. „2 sekundy więcej na reakcję i rozegranie akcji, inaczej niż w lidze portugalskiej” – to już kolejna osoba widząca różnicę w tym aspekcie. Przekonaliśmy się o tym w pucharach europejskich, przekonujemy się też, gdy obcokrajowcy zasilają naszą Ekstraklasę.
Racing Genk
Po losowaniu typowaliśmy, że Belgowie poradzą sobie z Folą Esch i przejdą do III rundy. Lech pokonał Szachtior Soligorsk i zmierzył się z drużyną, w której gra Jakub Piotrowski.
Porażka była jednak do przewidzenia, spokojnie byśmy wkalkulowali ją jeszcze przed rozpoczęciem tego dwumeczu. Rywal był po prostu zbyt mocny, a Lech potrzebowałby 4-5 innych, lepszych zawodników, aby w ogóle powalczyć o remis. „Kolejorzowi” nie udało się jeszcze w pełni poukładać po zeszłym sezonie, trudno zatem o argumenty, które przemawiałyby za awansem.
Lech wpadł na uczestnika fazy pucharowej edycji Ligi Europy z sezonu 2016/17, do której żaden polski klub – poza Legią – ostatnimi czasy się nie dostał i jej nie powąchał. Mierzmy siły na zamiary… tu musiałoby dojść do drugiego epokowego spotkania na miarę tych z Juventusem i Manchesterem City.
Kamil Jóźwiak
Pochwały na temat tego zawodnika wprost się nie kończą. Cały czas każdy podkreśla, że jest to jeden z lepszych skrzydłowych w tym sezonie Ekstraklasy, na jego początkowym etapie. Zamieszanie kontraktowe w poprzednich rozgrywkach, rozgrywki Lecha oraz agentów Jóźwiaka sprawiły, że nie do końca mógł on skupić się na grze.
A teraz pokazuje w pełni swoje atuty – w grze do przodu być może nie ma sobie równych w polskiej lidze. Kontrola nad piłką – dobra. Drybling – więcej niż fajny, wielokrotnie obrońcy muszą uważać, żeby nie urwał im się i wywalczył rzut karny. Dynamika akcji – duża. Poza tym, warunki fizyczne predestynują go do dobrej gry, jak na swój wiek jest naprawdę odpowiednio zbudowany (co nie znaczy, że nie może być lepiej).
Jóźwiak ma też trochę oleju w głowie, co nie jest wcale regułą u piłkarzy grających na pozycji skrzydłowego w Polsce. Żeby nie popełnić błędów Bartosza Kapustki, pomocnikowi Lecha trzeba doradzić jedno – poprawić grę w obronie, a dopiero później myśleć nad wyjazdem z ligi. Bo talent ma, a teraz jeszcze Djurdjević chce na niego stawiać.
To dopiero 20-latek, a stał się ważną postacią drużyny, mimo braku gry z Gandzasarem, Soligorskiem oraz w pierwszych dwóch meczach ligowych - z Płockiem i Cracovią. 2 asysty to nie jest wynik powalający, ale czujemy, że będzie więcej…
Maciej Makuszewski
Powrót Makuszewskiego to świetna wiadomość. Niestety, znów złapał kontuzję i musiał opuścić zgrupowanie reprezentacji Polski, co tylko potęguje stwierdzenie, że naprawdę jest ogromnym pechowcem. Zerwanie więzadeł to kontuzja, która jest utrapieniem piłkarzy, nie ominęło ono „Makiego”. Kosztowało go to wyjazd na mundial, nawet pomimo powołania do szerokiej kadry, z której ostatecznie odpadł – nie było wiadome, czy zaprezentowałby się dobrze. Dziś już wiemy, że w lipcu i sierpniu był ponownie jednym z ludzi, którzy ciągnęli ofensywę Lecha, a jego brak zawsze obniżał jakość. Jóźwiak-Tiba-Amaral-Gytkjaer-Makuszewski-Jevtić – gdyby każdy z nich był w formie, Lech spokojnie miałby najlepszy atak oraz skrzydła w lidze. Niestety, tylko część osiągnęła topową dyspozycję, a ten ostatni wymieniony zawodnik… też dostał osobny akapit, ale raczej nie taki, jakiego pragnął…
Darko Jevtić
Wystarczy poczytać to, co pisał o Jevticiu red. Radosław Nawrot (chylimy czoła, zawsze pisze bez zarzutu).
Darko Jevtić wrócił z krótkiego urlopu. Nie odchodzi, nie będzie wyrzucony. Przed nim runda prawdy. Po niej Lech podejmie decyzję, co z nim.
— Radosław Nawrot (@RadoslawNawrot) 29 de agosto de 2018
Jest graczem Lecha i ma być do dyspozycji trenera. Niewątpliwie jednak przeżywa spory kryzys.
W skrócie można to wszystko opisać jako problemy natury mentalnej u Darko Jevticia, które przekładają się na formę sportową. Mówi się o depresji, problemach z używkami – a to nigdy nie sprzyja treningom i wobec tego forma spadła do poziomu, do którego DJ nie zniżył się jeszcze od początku pobytu w Lechu. Szwajcar nie nadaje się do gry i każdy to widzi.
W dobrej dyspozycji i w formie, posiada on umiejętności, które uczyniłyby z niego gwiazdę ligi i kolejny milionowy transfer „Kolejorza”. To w nim upatrywaliśmy kandydata na człowieka, który będzie ciągnął Poznań do sukcesów. Pociągnął raz i to nie w pełni – w sezonie 2014/15, a poza tym wiemy – Lech wygrał tylko dwa Superpuchary i koniec.
Powrót Roberta. Roberta Gumnego
Po kadrze ma brać udział w treningach. To on – obok Jarosława Niezgody – jest piłkarzem, który był pozytywnym bohaterem poprzedniego sezonu Ekstraklasy, a do tej pory z powodów zdrowotnych nie mogą wrócić do gry. O ile Niezgoda dołożył do swoich problemów cegiełkę od siebie (treningi na siłowni, poza klubem, bez wiedzy sztabu), to Gumny miał po prostu strasznego pecha. Najpierw wysypał się transfer do Borussii Moenchengladbach, a później kontuzja… nie życzymy nikomu takiej przerwy, która może zadecydować o tym, jak potoczy się kariera. Odsyłamy Was do krótkiego dokumentu telewizji Canal+:
To się składa na obraz Lecha Poznań. Tutaj naprawdę jest potencjał na mistrzostwo Polski, wydano poważne – jak na warunki Poznania – pieniądze, by wreszcie udało się zdobyć tytuł. „Kolejorz” z jednej strony przechodzi coś w rodzaju sezonu przejściowego. Natomiast, nie ulega dla mnie wątpliwości, że w warunkach Ekstraklasy jest możliwe nawet, że Lech wygra to mistrzostwo. Mimo wielu zmian – przecież ma od niedawna dyrektora sportowego i nowego szefa skautów – ta liga wciąż nie jest logiczna. A Lech ma w tej lidze mniej pieniędzy tylko od Legii, więc łatwiej będzie mu gonić i wytrwać dłużej w wyścigu (więcej kasy = większa kadra = szansa, że na dłużej niż sezon zostanie się w czołówce).
Nie skreślamy „Kolejorza”, dajemy czas Djurdjeviciowi i chyba gdzieś w głębi serca życzymy mu choćby jednemu tytułu mistrza Polski. Tak bardzo, jak Jacek Magiera potrafił zyskać szacunek ludzi spoza Warszawy, gdy jego Legia zgarniała tytuł, a wcześniej dobrze radziła sobie w Lidze Mistrzów… tak teraz historia z byłym pomocnikiem (i obrońcą) Lecha byłaby równie piękna.