Look, Luke is back! Lany Poniedziałek #1
Witam Was po dłuższej przerwie spowodowanej nieco krótszym, lecz nadal długim pobytem w szpitalu. Operacja przegrody nosowej – stanowczo odradzam. Chyba, że naprawdę Wam się źle oddycha, jak w moim przypadku. Na szczęście jest już dużo lepiej, a i mój nos wygląda już w miarę znośnie i nie jest notorycznie zatkany z powodu skrzywienia. Zmiany, zmianeczki i to pozytywne – można rzec. Zmiana jest, obok zejścia Robbena na lewą, jedyną stałą rzeczą w naszym wszechświecie, toteż nazwa mojej serii felietonów ulega transformacji. Zmieniamy szyld i jedziemy dalej - pozdro dla kumatych. Żegnamy Angielską ciętą, witamy natomiast Lany Poniedziałek. Przemek Pabianek ma swój Tłusty Czwartek, więc i ja postanowiłem pójść w świąteczną nazwę. Powód? Cięta, jak zwykłem na nią skrótowo mawiać, delikatnie rzecz ujmując, zamykała mnie do szufladki, gdzie króluje tylko ona – Jej Wysokość Premier League. Po co się ograniczać? – stwierdziłem. Lany (od popularnego określenia na gadanie nie na temat - lania wody) Poniedziałek ma pozwolić mi pisać o wszystkim, a także zmusić mnie do utrzymania regularności. Tyle tytułem mało związanego z dzisiejszym tematem wstępu – zapraszam na część właściwą.
Dobra, dość tych nowości – zostajemy na Wyspach. Zmienia nazwę, żeby móc pisać o czymś innym niż angielska piłka, po czym w pierwszym tekście pod nowym szyldem…pisze o angielskiej piłce. Geniusz, pieprzony geniusz z ilorazem inteligencji równym swojej wadze. Będę z uśmiechem czytał takie komentarze, o ile się pojawią. Tak samo jak z uśmiechem komentarze na swój temat czyta pewien obrońca Manchesteru United, a mianowicie Luke Shaw. By zrozumieć, dlaczego Anglik jest bohaterem mojego dzisiejszego wywodu, odpalamy wehikuł czasu i ustawiamy na nim datę 1 lipca 2014 roku.
Jest to oczywiście dzień przenosin mającego wtedy niespełna 19 lat chłopaka na Old Trafford. 20-krotny mistrz Anglii płacąc za niego 37,5 mln euro, uczynił go wtedy najdroższym nastolatkiem w historii. Była to kolejna, po powołaniu do reprezentacji narodowej na mundial w Brazylii w 2014 roku, nagroda za świetne występy w drużynie Southampton, której jest wychowankiem.
Nowy, większy klub=nowe, większe wyzwania, z którymi nie od razu sobie poradził. W debiutanckim sezonie w United Shaw rozegrał zaledwie 16 spotkań ligowych. Liczba ta, w porównaniu do 35 występów w sezonie 13/14 oraz umieszczeniem Luke’a w PFA Team Of The Year, prezentuje się dość marnie. Łącznie w sezonie 14/15 Anglik zaliczył 21 występów. Nikt nie mówił, że wejść w buty sprzedanego do Juventusu Patrice’a Evry będzie łatwo.
Gdy jednak udało się te buty „nałożyć na stopy”, Shawa oglądało się z dużą przyjemnościa. W następnej kampanii każdy mecz rozpoczynał w podstawowym składzie. Każdy, do meczu z PSV Eindhoven w ramach rozgrywek Champions League. To właśnie wtedy piękny sen Luke’a zamienił się w koszmar. Wskutek faulu Hectora Moreno Anglik doznał otwartego złamania nogi. Wszystko runęło jak domek z kart. Wyrok był jednoznaczny i przykry zarazem – prawie rok odpoczynku od grania w piłkę.
Jedno zderzenie pozbawiło go możliwości wybiegania na boisko co tydzień oraz szansy dalszego rozwoju. Mało brakowało, a mogło go też pozbawić…nogi, o czym sam nie tak dawno powiedział publicznie.
„Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie myślałem o zaprzestaniu gry w piłkę. Miałem dookoła siebie wielu dobrych przyjaciół oraz rodzinę, która bardzo mi pomogła.
Niemal straciłem nogę. Byłem tego bardzo bliski, ale nie wiedziałem tego. Lekarz powiedział mi o tym dopiero sześć miesięcy później. Oczywiście gdybym to wiedział, to nadal bym próbował. Nadal chciałem grać w piłkę.
W tamtym czasie chcieli mnie odesłać do Anglii z Eindhoven. Gdybym poleciał, to prawdopodobnie straciłbym nogę ze względu na zakrzepy krwi i to, co działo się z nogą. Mam, choć nie chcę o tym za dużo gadać, dwie blizny na boku nogi. W tych miejscach musieli otwierać nogę, bo tak poważny był to uraz.”
Luke dochodził do formy przez ponad 2 lata. Na przekór wszystkim przeciwnościom, z Jose Mourinho krytykującym go na prawie każdej konferencji prasowej na czele. Anglik zaciskał zęby i dalej robił swoje, a nagroda przyszła wraz z początkiem bieżącego sezonu. Shaw otrzymał szansę w inauguracyjnym spotkaniu z Leicester z powodu nieobecności Ashley’a Younga. I co ważne, wykorzystał ją.
Luke Shaw Goal vs Leicester City (Home) | 10.8.2018: https://t.co/nUCAlGOPhJ via @YouTube
— Enrico (@Enriico6) 18 sierpnia 2018
Ten gol jest bardzo mocną pieczęcią przyłożoną do jego powrotu do świetnej dyspozycji. I zarazem bodźcem do tego, abym posypał głowę popiołem i odszczekał swoje słowa sprzed kilku miesięcy. Twierdziłem, że po takim groźnym, wymagającym długiej rehabilitacji urazie, Shaw już nie wskoczy na tak wysokie obroty, jakie prezentował przed odniesieniem kontuzji. Czy fizycznie śladu po kontuzji już nie ma? To słodka tajemnica lekarzy – ja twierdzę, że jest, bo to zbyt ciężki uraz, by został całkowicie zaleczony. Luke uważa inaczej.
„Czuję się naprawdę mocny, a moja prawa noga jest dokładnie taka sama, jak przed złamaniem. Chcę grać w piłkę, chcę grać w ważnych meczach i zdobywać trofea. Taka jest teraz moja motywacja i tak jak już mówiłem, chcę być znany jak jeden z najlepszych bocznych obrońców na świecie.”
Obym to ja się w tej kwestii mylił, podobnie jak w tej mentalnej. Uważałem, że obrońca United mając koszmarny uraz w pamięci już nigdy nie będzie grał z pełną odwagą, podejmując stuprocentowe ryzyko. Gol z Leicester skutecznie zamyka mi gębę, choć śmiem wątpić, czy rok lub dwa lata wcześniej Luke poszedłby na piłkę w akcji bramkowej z taką odwagą. Kto wie, czy nie odpuściłby przebitki z Ricardo Pereirą? Nie odpuścił teraz, a to dla mnie najlepszy dowód na to, że jego głowa jest oczyszczona ze złych myśli.
Shaw powrócił do pierwszego składu Manchesteru United, powrócił także do reprezentacji Anglii. We wczorajszym meczu Ligi Narodów przeciwko Hiszpanii znalazł się w wyjściowej jedenastce drużyny Garetha Southgate’a i nie trzeba było długo czekać na pozytywny impuls z jego strony. Jedenasta minuta, odważne wejście lewą flanką i dogranie do Rashforda zamienia się momentalnie w piękną asystę. Nie oglądałem tego spotkania, ale gdy zobaczyłem na Flashscore’a i ujrzałem, że Luke zaliczył asystę, podskoczyłem z radości. Po tym fakcie czym prędzej siadłem do pisania tegoż właśnie tekstu.
Nawet na dobre nie zacząłem, a dowiedziałem się, że Luke został zniesiony na noszach w wyniku starcia z Danim Carvajalem. Tylko nie on – pomyślałem. Każdy, kurwa, każdy – tylko nie on. Naprawdę bałem się, że historia w przypadku Shawa ponownie zatoczy koło. Świetne wejście w sezon, chyba nawet jeszcze lepsze niż przed feralnym złamaniem, po czym wszystko znowu miało pójść się walić przez kolejny uraz. Koniec końców odetchnąłem z ulgą, bo skończyło się na strachu i założeniu kołnierza na szyję.
Thank you for all the love and support I am doing fine and am in the best hands. I’m a fighter so I will be back soon! ❤💪🏼
— Luke Shaw (@LukeShaw23) 8 września 2018
Choć nie powiem, w pierwszym momencie wyglądało to naprawdę groźnie...
Wish him a speedy recovery # ggmu #lukeshaw https://t.co/BHNeb0rvQ5
— medy_07 (@NassoroAhmed23) 8 września 2018
Look, Luke is back! – tak brzmi tytuł tego tekstu. Bałem się, że będę musiał go przeredagowywać na „Look, Luke is back…to the hospital” Wszystko wskazuje na to, że tym razem przerwa będzie o wiele krótsza i wyniesie w najgorszym wypadku kilka tygodni. Mam nadzieję, że Luke naprawdę wróci jak najszybciej i nie zatraci ciężko wypracowanej dobrej formy. Latem przebąkiwało się o transferze nowego lewego obrońcy na Old Trafford, bo przecież Ashley Young już nie jest taki young. Odrodzenie Anglika cieszy mnie dużo bardziej niż potencjalny transfer nowego bocznego defensora. Żadne Alby, Alaby, Alexy Sandro czy Marcele – w Teatrze Marzeń jest świetny lewy obrońca i nazywa się Shaw. Luke Shaw - prawdziwy fighter, który w pełni formy daje bardzo dużo jakości. Wracaj jak najszybciej, United potrzebuje takich jak Ty!