Ciężko o rewolucję, gdy następców nie widać... Tłusty Czwartek #19
Po druzgocących porażkach naszej jedynej prawilnej reprezentacji na wielkich imprezach, można zaobserwować ten sam społeczny schemat myślenia zwykłego Kowalskiego. Jak zwykł mawiać klasyk Pan Wojciech Cejrowski: ,,Wszyscy won" i tak też uważa duża część naszego społeczeństwa grillując piłkarzy. W momencie gniewu i wielkiego zawodu, nasze ego gotowe jest zrównać z ziemią wszystkich naszych kluczowych zawodników. Ten za stary, tamten za głupi, jeszcze inny alkoholik – i jest to typowe zachowanie pośród wściekłego tłumu, ponieważ lud po takich porażkach oczekuje igrzysk i rozlewu krwi. Jednak gdy przychodzi do kadry nowy człowiek, nowy selekcjoner – rzeczywistość okazuje się zwykle bardzo brutalna. Ciężko o rewolucję, gdy nie masz jej z kim przeprowadzić...
Niestety porażki, a w szczególności te sportowe, budzą w nas, zwykłych ludziach, skrajne emocje. Generalnie każdy z nas powinien mieć to gdzieś, przecież to piłkarze przegrali swoją życiową szansę, a nie my. Zadajmy sobie zatem jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie – jaki ta porażka ma na nas, zwykłych zjadaczy chleba, wpływ? No żaden! Chyba, że ewentualnie pomyślimy o facecie, który lubuje się w damskim boksie. I taki rozgoryczony porażką piłkarzy pan może przylutować swojej konkubinie w afekcie. Tutaj kłania się nam już aspekt socjologiczny, bo ze zwycięstwem utożsamia się każdy, od piłkarzy po sprzątaczki hotelowe, które kątem oka obejrzały jakiś mecz w wolnej chwili od codziennych zajęć. A porażka? No tutaj to już przegrali zdecydowanie oni – wygrywamy my, ale przegrywają oni. Sukces ma wielu ojców, porażka niestety jest sierotą. I tak też wyglądało to w kontekście naszych piłkarzy, bo gdy osiagnęliśmy sukces na Euro 2016 – każdy z nas był tym wygranym. Gdy jednak przyszedł moment kryzysu – ludzie zrównali piłkarzy z błotem. Oczywiście, możemy się spierać w wielu kwestiach, bo poniekąd zasłużyli sobie na takie traktowanie swoją postawą już PO mundialu. Ale jednak ogólnokrajowa histeria prowadząca do wywalenia ich wszystkich z kadry jest już przejawem pewnego rodzaju obłędu i głupoty.
Mijają lata, ale powtarza się ten sam schemat. Jest sobie porażka, lud krzyczy, a wręcz domaga się: ,,Kuba won! Szczęsny won! Glik won! Krychowiak won! Wszyscy won!” No dobra – można ich wywalić, przecież to żaden problem. Tylko jeśli chcesz już wywalać takich piłkarzy, to wypadałoby mieć na ich miejsca przynajmniej młode nazwiska pokroju: Donnarumma, Stones, Asensio czy Mbappe. Ktoś zaraz napisze, że nie mamy takich nazwisk. Bingo! Brawo Sherlocku! Już wiesz, czemu jest to niemożliwe? Oto właśnie chodzi. Bo gdy Ci ludzie chcą wywalić naszych czołowych reprezentantów to przy wymienianiu nazwisk potencjalnych zastępców usłyszysz zapewne: Wilusz, Romańczuk, Wilczek, Mierzejewski, Stępiński etc... No serio? Takimi nazwiskami chcecie straszyć piłkarski świat? No to powodzenia. Ale najpierw wyłączcie FIFĘ lub Football Managera. Chociaż nie – tam takimi „rewolucjami” też przejebalibyście każdy turniej.
Po mundialu z reprezentacją pożegnał się Adam Nawałka, którego miejsce zajął Jerzy Brzęczek – no wiadomo: ,,hehe hehe, wuja Kuby Błaszczykowskiego hehe hehe. Kurła przecie łun nic nie osiugnuł w piłce, nie zdobył żodnego medalu, nigdy nie był kapitanym...” Ludzie, litości! Naprawdę wszyscy kojarzą go tylko z tego, że jest wujkiem Kuby? Zatem drodzy ignoranci – Jurek Brzęczek był kapitanem srebrnej reprezentacji olimpijskiej z 1992 roku, rozegrał w naszych barwach 42 spotkania. I ty jeden z drugim łbem nazywasz go tylko wujkiem Kuby Błaszczykowskiego? Boże, widzisz i nie grzmisz.
Oto pełna lista powołanych piłkarzy na mecze z Włochami i Irlandią! 🔥
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) 27 sierpnia 2018
🇮🇹 7 września, 20:45, Bolonia
🇮🇪 11 września, 20:45, @StadionWroclaw pic.twitter.com/N0NvxlAeNN
Tymczasem, jak na nowego selekcjonera przystało, mieliśmy do czynienia z nowym rozdaniem - w kadrze pojawiły się nowe nazwiska: Pietrzak, Reca, Dźwigała, Szymański, Piątek. I tak jak w przypadku Adama Nawałki i jego słynnych powołań na pierwsze zgrupowanie, otrzymaliśmy jasną i czytelną odpowiedź – na ten moment nie ma lepszych od tych, którzy skompromitowali się w Rosji. Oczywiście mogą się rozwinąć za kilka lat, ale na ten moment nie są lepszymi piłkarzami, więc zmiana tylko po to by zmienić nie niesie ze sobą niczego dobrego. W reprezentacji powinni grać najlepsi aktualnie piłkarze, jakich mamy do dyspozycji. Mecze z Włochami oraz Irlandczykami pokazały jasno, że większość z nowych jest jeszcze po prostu za słaba na kadrę.
O ile pierwsza połowa meczu z Włochami mogła się podobać, o tyle po przerwie i po zmianach nasza gra mocno siadła. Oddaliśmy inicjatywę słabym Włochom, co mogło się skończyć nawet porażką. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę tylko grę z pierwszej połowy to wyglądało to dosyć obiecująco. Zieliński świetnie współpracujący z Klichem i Lewandowskim, Krychowiak w końcu grający w klubie – to bardzo mocne punkty naszej kadry. Do tego świetny w obronie Glik, przy którym z każdym meczem rośnie nam Janek Bednarek. Remis z Włochami dał nam spory zastrzyk optymizmu, którego ciężko było szukać po mundialu. Jednak to, czego byliśmy świadkami w meczu z Irlandią, możemy potraktować jako kubeł zimnej wody. Było to tak beznadziejne spotkanie w naszym wykonaniu, że nawet ślepego by oczy zabolały i nie ma w tym krzty przesady. Nic nie jest w stanie wytłumaczyć braku zaangażowania w tym meczu naszych piłkarzy – piłkarzy, którzy mieli przecież przepraszać się z kibicami, a zamiast tego po raz kolejny strzelili nam w pysk swoją ignorancją i małostkowością. Był to typowy mecz reprezentacji przed Adamem Nawałką – zero zaangażowania, gra na stojąco, bierna gra w ataku pozycyjnym, głupio stracony gol i heroiczna walka o chociażby remis w końcówce spotkania. No i najważniejsze... Panie Jurku, póki Kuba nie zacznie grać w klubie regularnie - proszę nie robić mu krzywdy i nie wysyłać kolejnych powołań. Tak będzie dla wszystkich najlepiej - cień zawodnika.
Cieszyć może fakt, że nie przegraliśmy żadnego spotkania. Dwa remisy są w pełni do zaakceptowania. Pokuszę się teraz o kilka plusów i minusów nowego rozdania Jerzego Brzęczka.
Nowi piłkarze na plus.
Mateusz Klich – największy wygrany pierwszych powołań Jurka Brzęczka. Tego zawodnika brakowało w środku pola u Nawałki. Świetny w odbiorze i kreatywny w rozegraniu. W meczu z Włochami jego uwaga skupiała się głównie na grze w destrukcji i wywiązywał się z tego znakomicie. W spotkaniu z Irlandią jego wejście odmieniło grę naszej drużyny. Strzelił bramkę i świetnie odnajdywał się w grze na jeden kontakt z Arkiem Milikiem. Da nam w przyszłości duże pole manewru. Według mnie na nim i Piotrku Zielińskim będzie opierać się ciężar odpowiedzialności za grę naszej reprezentacji. Oby tak dalej!
Arkadiusz Reca – myślę, że mało osób spodziewało się po nim czegokolwiek dobrego. Ma problemy językowo-komunikacyjne, przez co w klubie nie gra. Młody i szybki chłopak, którego Brzęczek niedawno przestawił ze skrzydła na lewą obronę. W jego grze widać sporo braków jeśli chodzi o grę w defensywie. Ma niesamowitą lekkość we wbieganiu do ataku. I myślę, że największym problemem Arka we Włoszech nie jest bariera językowa, tylko braki jeśli chodzi o grę w obronie. Co z tego, że podłącza się do ofensywy, skoro każda jego głupia strata niesie ze sobą ryzyko kontry bo zostawił wolną strefę. Musi nad tym jeszcze sporo popracować i zmienić myślenie z mało odpowiedzialnego taktycznie skrzydłowego na dojrzałego obrońcę. Aczkolwiek zaskakująco dobrze sobie poradził, więc z uwagi, że nie miałem wobec niego dużych oczekiwań, dla mnie mały plus przy jego nazwisku.
---
Na minus.
Krzysztof Piątek – myślę, że każdy z nas o wiele więcej spodziewał się po Piątku. Rewolwerowiec z Genoi nie pokazał z Irlandią niczego z czego zasłynął we Włoszech. Momentami biegał jak sparaliżowane i wystraszone dziecko we mgle. Jedyne co go ratuje, to fakt, że cała reprezentacja zagrała fatalnie. Jednak liczę, że Brzęczek go nie skreśli. Przyda nam się dobry napastnik w odwodzie. Na razie jednak wyglądało to troszkę tak, jakby zjadł go stres i dlatego nie pokazał pełni swoich możliwości. Do poprawy Panie Krzysztofie.
Powołanie piłkarzy pokroju Dźwigały, Szymańskiego – ktoś złośliwy powie, że są w kadrze tylko ze względu na grę w poprzednim klubie Brzęczka – no i kuźwa ma rację! Nie ma absolutnie żadnego sensownego wytłumaczenia przy powołaniach tego typu piłkarzy. O ile Dźwigała nawet nie powąchał murawy o tyle po Damianie Szymańskim widać spore braki w wyszkoleniu. Biegał w złych strefach, zostawiał mnóstwo miejsca rywalom, zbyt długo zastanawiał się co zrobić z piłką, podawał asekuracyjnie do najbliższego partnera. Serio, tak ma wyglądać nasza reprezentacja? Dajcie spokój.
---
Reasumując – nasza reprezentacja nie jest aż tak beznadziejna, jak wskazuje wynik na mundialu, ani tak dobra jak myśleliśmy, że jest po Mistrzostwach Europy w 2016 roku. Od lat zmagamy się z takimi samymi problemami i niewiele wskazuje na to, że coś się zmieni w najbliższej przyszłości. Kluby w Europie grają beznadziejnie, nasze młodzieżowe reprezentacje męczą się z Wyspami Owczymi, mamy braki na kilku pozycjach i nie bardzo jest je kim wypełniać. Ale oprócz tych złych konkluzji możemy wymienić również kilka dobrych. Widać, że selekcjoner ciągle szuka nowych i ciekawych piłkarzy, do formy wrócił Grzesiek Krychowiak, a Kamil Glik, Robert Lewandowski czy Łukasz Fabiański prezentują w reprezentacji zbliżony poziom do tego co grają w swoich klubach. Udało nam się załatać dziurę po odejściu Łukasza Piszczka i jego obowiązki z dużym powodzeniem wypełnia Bartek Bereszyński. Martwi mnie tylko jedna rzecz – ten pieprzony brak zaangażowania zmienników w meczu z Irlandią. Przecież oni powinni tam jeździć na dupie i gryźć murawę, żeby pokazać się nowemu selekcjonerowi, a nam zaserwować nowy obraz reprezentacji – zamiast tego otrzymaliśmy od nich okropne danie zrobione z bełta i kupy okraszonego ładnym opakowaniem Reprezentacji Polski. Współczuję tylko kibicom, którzy wybrali się do Wrocławia na mecz z Irlandią – zamiast fajnego widowiska otrzymali zgniłe i śmierdzące jabłko. Niech już te mecze towarzyskie znikną w cholerę, bo patrzeć się na to nie da. Nie ma w tym żadnego materiału szkoleniowego Panie Jurku. Jeśli zmierza Pan w kierunku tym co Adam Nawałka gadający o ,,niskim pressingu" to już apeluję do Pana, aby nie podążać tą drogą, bo narazisz się Pan na drwiny i ogólnokrajową polewkę kibiców. Mecze towarzyskie nie mają żadnego sensu i jak się okazuje Liga Narodów może być strzałem w dziesiątkę, bo gdzie pojawia się rywalizacja – tam zwykle mamy do czynienia z widowiskiem i zaangażowaniem. A tego naszym piłkarzom we Wrocławiu niestety zabrakło.
*Cały cykl felietonów Tłusty Czwartek, mojego autorstwa ma charakter subiektywny. Biorę na siebie 100% odpowiedzialność za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy