Oko na Polaka #14 - #TeamLigue1 - Kurzawa, Glik oraz Lewczuk
Dlaczego o Ligue 1 piszemy mało tekstów? Bo musi być dobra okazja. Co prawda zespoły Polaków nie radzą sobie zbyt dobrze, ale jest dziś dobra pora na poczytanie trochę o naszych reprezentantach w lidze francuskiej.
Chcieliśmy połączyć dwie rzeczy – troszkę traktowane po macoszemu rozgrywki, a także cykl „Oko na Polaka”. Chcieliśmy skupić się na trzech nazwiskach – Kamila Glika oraz Rafała Kurzawy (tj. reprezentantów), a także kogoś, kto mógłby jeszcze w sierpniu do tej kadry zapukać – Igora Lewczuka. Skoro ludzie chcieliby z powrotem Thiago Cionka, to on też się nadaje... umówmy się.
Kamil Glik
Kapitalny występ z Włochami, którym Glik przypomniał, jaką ważną częścią reprezentacji jest - od tego wypada zacząć, za to wypada pochwalić. Co prawda, z Irlandią to on odpuścił strzelca gola na 1:0 dla naszych rywali, niemniej w ważniejszym spotkaniu pokazał się ze świetnej strony. Zagrał dokładnie to samo, czym imponuje już trzeci sezon w Monako.
Warto przypomnieć tutaj słowa Tomasza Smokowskiego o Kamilu Gliku, które wypowiadał tydzień temu w programie „Misja Futbol” – „Glikson” tuż przed zgrupowaniem kadry rozgrywał ligowe spotkanie z Olympiquem Marsylia, które zakończyło się wynikiem 2:3. Mimo wielkiego dnia Mitroglou, który w jednej akcji nie został przez Polaka powstrzymany, nasz obrońca wykazał się znowu swoją najlepszą cechą – fizycznością, wyraźnie spisywał się lepiej od mocno krytykowanego Jemersona. Tak wyglądały statystyki Glika przed przerwą na reprezentacje (w sobotę, 15 września rozegrał on mecz przeciwko Tuluzie, który Monaco zremisowało 1:1, a Glik był w tym spotkaniu kapitanem drużyny).
Liczby przedstawia Transfermarkt.com:
O jego bagaż minut nie należy się martwić. Nadal to on jest piłkarzem, który pamięta zdobycie pierwszego od 2000 roku mistrzostwa Francji przez ASM, a także awans do półfinału Ligi Mistrzów po raz pierwszy od roku 2004.
Glik nadal jest gwarancją jakości, natomiast pomimo tego, że po karierze może być biologicznym wrakiem (jest takie ryzyko przy urazach, które miał, że w pewnym momencie przestanie być taki odporny i organizm zaprotestuje).
A za chwilę mecz z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów – ponownie miejmy oko na Kamila!
Igor Lewczuk
Jedyny, którego nie ma w reprezentacji Polski, mimo że zasłużył nie mniej niż Adam Dźwigała i Rafał Pietrzak, a nawet Arkadiusz Reca. W sierpniu i lipcu znów był potrzebny w drużynie, która ostatecznie awansowała do grupy Ligi Europy. Okupiła to jednak dużymi stratami w lidze – dziewiętnaste miejsce sprawia, że wszyscy zaczynają panikować. Zwolniono Gustavo Poyeta, wciąż na stanowisku trwa trener tymczasowy, Eric Bedouet, z kolei Thierry Henry miał za duże wymagania… a drużyna wciąż gra słabo. Co za to zrobił Lewczuk w ostatnim spotkaniu przeciwko Nimes? Grał. To dobra wiadomość. Gorsza jest taka, że Bordeaux jest kolejną – po Marsylii – drużyną, której Nimes urywa punkty. 3:3 nie wystawia zbyt dobrej opinii obronie Żyrondystów.
My jednak skupmy się na Lewczuku. O zdanie zapytałem w jego kontekście stałego już eksperta od ligi francuskiej – Dawida Cacha:
Poprzedni sezon dla Lewczuka był katastrofalny, najpierw wylądował na ławce rezerwowych, a później nie pojawiał się w kadrze meczowej.
Jednak bardzo wiele zmieniło się w trakcie letniej przerwy. Z Bordeaux odszedł Paul Baysse i środek obrony nie został wzmocniony. To oznacza, że w kadrze "Żyrondystów" jest obecnie tylko trzech zawodników, dla których środek obrony jest naturalną pozycją.
Jules Koundé ma bardzo silną pozycję, a o miejsce w wyjściowym składzie powalczą Pablo oraz Igor.
Ten pierwszy nie zagra teraz przez kilka tygodni z powodu kontuzji. To świetna informacja dla Polaka, który powinien grać znacznie częściej niż rok temu, chyba że nowy trener postanowi przekwalifikować zawodników z innych pozycji. Na pewno do stycznia Lewczuk powinien mieć więcej spokoju i okazji do gry.
Spójrzmy ponownie na liczby z Transfermarkt.com (i dorzućmy minuty w meczu z Nimes):
Jest nadzieja, że wróci? Ma 33 lata. Nie wiem, czy Lewczuk będzie miał pecha i jednak powołanie przejdzie mu w tym roku koło nosa. Chociaż… może w listopadzie?
Rafał Kurzawa
Ten to się naczekał! Najpierw dał ostatecznie Górnikowi zarobić, odszedł do Francji, wszedł do drużyny nie do końca przygotowany, trener musiał go poznać (a wiemy, że skryty Kurzawa może się przed ludźmi długo otwierać). W końcu jednak przyszedł na pozycję, na którą Amiens potrzebowało stałego gracza.
Rafał całkiem nieźle zaprezentował się w meczu z Włochami, a jego mądre zrobienie miejsce Piotrowi Zielińskiemu przy akcji bramkowej było chyba piękniejsze od asysty Lewandowskiego. Później przyszedł nieco słabszy mecz z Irlandią. Wciąż jednak to Kurzawa pokazuje, że jest jednym z dwóch lub trzech ludzi, którzy mają odpowiednio ułożoną nogę do wykonywania stałych fragmentów gry. Bieda z tym aspektem w polskiej reprezentacji boli…
Kurzawa wrócił do klubu po przerwie. I co zrobił? To.
Zdanie rodem z gry, a jednak czysta prawda: Rafał Kurzawa strzelił wczoraj gola po asyście Paulo Henrique Ganso. pic.twitter.com/smvXV89xFY
— Eryk Delinger (@E_Delinger) 16 de septiembre de 2018
Swoją drogą, właśnie Erykowi Delingerowi ze sport.tvp.pl chciałbym teraz oddać głos w kontekście Kurzawy, być może to rozjaśni nam nieco sprawę:
W zeszłym sezonie pozycja lewego pomocnika w Amiens była właściwie "niczyja", grało tam 5 różnych piłkarzy. Okienko przetrwał w Amiens tylko jeden.
Wydawało się więc, że Kurzawa przychodzi do „Jednorożców” po regularną grę. Tym bardziej, że marka reprezentanta Polski - jakkolwiek to brzmi z naszej perspektywy - w ubogim klubiku działa na wyobraźnię. Do tego, zapowiadało się, że może dostać także szansę w środku pomocy.
Ostatni dzień okienka pogorszył sprawy, bo do Amiens trafili Ganso i młodzieżowy reprezentant Chorwacji Duje Javorčić. Ten pierwszy to Brazylijczyk, zajmuje rolę trzeciego środkowego pomocnika. Chorwat to gracz na dalszą przyszłość. ale tak jak Rafał, jest lewym pomocnikiem.
W tej chwili, Polak walczy głównie z Mendozą, który jest zupełnie innym typem gracza: szybkim dryblerem, bardziej ofensywnym. Tak czy inaczej, na pewno Kurzawa dostanie uczciwą szansę, bo Amiens nie stać na sprowadzanie "mebli na ławkę".
Ponownie czas zacytować Tomasza Smokowskiego w wydaniu „Misji Futbol” z 3 września – były komentator meczów Ligue 1 w Canal+ podkreślał, że Kurzawa jednak nie będzie zbyt szybko podstawowym graczem Amiens. Mimo wszystko, bez przepracowania okresu przygotowawczego z ekipą „Les Licornes” miało mu być ciężko.
Ostatecznie, miał dostać więcej minut w meczu Amiens przeciwko Lille. I dostał. Wykorzystał je co najmniej dobrze, co widzieliśmy na nagraniu ze zdobytym golem (niestety, jego drużyna przegrała i zajmuje osiemnaste miejsce w Ligue 1).
Minutami wciąż nie poraża – ponownie spójrzmy w Transfermarkt:
Wszystko, czego potrzebuje, to regularna gra. Ameryki nie odkrywamy, jeszcze długo popracuje na zaufanie trenera Amiens, Christophe’a Pelissiera. Tutaj będzie trudniej niż z Jerzym Brzęczkiem, Marcinem Broszem i Adamem Nawałką. Ale ten gol pomoże – musi wywindować jego akcje do góry.
Tak wygląda sytuacja naszych "Orłów"! Śledźcie dalej serię "Oko na Polaka" - już niedługo kolejne części!!!