To przepraszam państwa #39 - Wilczy sezon w pełni
Część z was kojarzy pewnie odcinek na YouTube’ie, dzięki któremu, mogliście poznać mnie nie tylko od strony lekkiego pióra, ale również od strony audiowizualnej, która na pewno nie jest tak przyjemna, jak moje tekściki. Łeb jakiś taki nieforemny, „r” nie potrafi za dobrze wymówić, a na dodatek ciągle przeciąga „yyyyy”. To czego jednak nie mogę sobie zarzucić w kwestii tamtego odcinka to wiedza. Wytłumaczyłem wtedy Dissblasterowi, dlaczego uważam, że jego opinia, oczywiście podparta wielogodzinnym researchem, którą wyraził na temat Wolverhampton Wanderers jest bez sensu. Maciek usadowił ich na ostatnim miejscu w tabeli, choć wiele wskazywało na to, że są w stanie radzić sobie znacznie lepiej. Ja osobiście też poszalałem, tylko w drugą stronę. Wilki umieściłem na siódmej pozycji, czyli ostatniej która gwarantuje awans do europejskich pucharów. Kwalifikacja do Ligi Europy w charakterze beniaminka to całkiem spoko sprawa, prawda? Wtedy też mój szef stwierdził, że założy się ze mną o koszulkę Manchesteru United, tak żebym nie musiał już występować w kilkuletnim trykocie Rooneya, o to, że Wilki zajmą co najmniej siódme miejsce. Póki co są, a ja w tym tekście wytłumaczę wam, dlaczego uważam, że tak zostanie. Tak swoją drogą, to noszę rozmiar S, ale to będzie jeszcze czas dogadać.
Wolverhampton zaczęło sezon dosyć nieśmiało, ale po pierwszych przeciętnych spotkaniach rozkręciło się na dobre. W ostatnich 5 meczach Wilki tylko raz nie wygrały. Zremisowały bowiem na Old Trafford z Manchesterem United. Abstrahując już od formy Czerwonych Diabłów, Teatr Marzeń jest zawsze trudnym terenem i nawet wyrwany na nim punkt robi wrażenie. Bramka, którą stracili przy okazji tamtego remisu jest jedynym strzelonym im golem w przeciągu ponad 450 minut gry. Robi wrażenie, jak na beniaminka, prawda?
Mało tego, nie jest to jedyny imponujący wyczyn Wilków. Przez osiem minionych kolejek zdążyli już wyśrubować rekord, jakim nie może się pochwalić nikt inny w tej lidze. Nuno Espirito Santo w każdym z dotychczasowych spotkań wystawił identyczną jedenastkę. Żaden menedżer w historii Premier League nie zdecydował się na coś takiego. O czym to świadczy? Oczywiście, przeciwnicy mojego uwielbienia do Wilków i inni sceptycy powiedzą, że dowodzi to kompletnemu brakowi głębi składu, który lada moment odbije się na wynikach. Przecież zawodnicy nie mogą cały czas tyle grać. W końcu ktoś gorzej się poczuje, wypadnie jakaś losowa kontuzja lub zwyczajnie przestanie być w formie. Co wtedy? Zagra masażysta? No jasne, że nie, takie gadanie jest absolutnie bez sensu. Nuno Espirito Santo ma na kim oprzeć skład i gdyby tylko chciał, mógłby nim tasować. Dlaczego tego nie robi? Dlaczego nie zmienił nic, kiedy po trzech pierwszych spotkaniach Wilki były bez zwycięstwa. Odpowiedź jest prosta. Zaufanie. Nuno Espirito Santo wie, jakimi zawodnikami dysponuje i co oni potrafią. Nie ocenia ich na podstawie jednego słabego występu. My widzimy wyniki, on ma okazję podglądać ich codziennie na treningach. Wie, że nawet słabo grający piłkarz obdarzony zaufaniem, w końcu pokaże na co go stać. Tak też się dzieje. Wilki uwierzyły w siebie, przebiły się przez tremę, która zwykle w pierwszych spotkaniach towarzyszy beniaminkom i pną się ku górze. Ogromną sztuką jest zbudować zespół w taki sposób, by zawodnicy rezerwowi nie byli w takiej sytuacji zazdrośni i toksyczni. Widocznie Portugalczyk dobrze wie jak na nich wpłynąć. Kiedy wszyscy mają czyste od konfliktów głowy i zdecydowanego lidera, nogi same kopią do celu. Idealny antyprzykład mamy w Manchesterze United. Czerwone Diabły tylko potwierdzają tą tezę, działając dokładnie odwrotnie z kompletnie przeciwnym skutkiem.
Portugalczyk musiał jednak dobrać sobie odpowiednich ludzi do drużyny, by taki system mu zadziałał. Od ponad roku konsekwentnie wzmacnia swój zespół zawodnikami, którzy znają jego ojczysty język, by wzmocnić kolektyw. Oczywiście nie da się z kadry wyrzucić wszystkich Brytyjczyków i zawodników innych narodowości, ale ci absolutnie nie są dyskryminowani. Choć od zawsze pili Guinessa, teraz pewnie chętnie przechyliliby Porto.
Ci piłkarze, oprócz tego, że oczywiście muszą mieć odpowiednie nastawienie mentalne, potrafią też dobrze kopać futbolówkę. Jest kilku kluczowych zawodników, na których opiera się skład. Najistotniejszy jest środek pola. Okupują go Ruben Neves i Joao Moutinho. To duet kompletny. Neves jest młodym chłopakiem, który wprowadza mnóstwo świeżości do gry i dysponuje talentem na skalę światową. Przez niego lub dzięki niemu prawdopodobnie nie zabawi już długo w składzie Wilków. Potrafi dograć piłkę na kilkadziesiąt metrów, jak i z takiej odległości strzelić gola. Ten gość jest niebezpieczny w każdym rejonie boiska. Mało tego, już jest dużo sprytniejszy od swoich znacznie bardziej doświadczonych kolegów. Jednakże tym, który jest najbardziej odpowiedzialny za myślenie, dzięki czemu Neves może sobie czasem poszaleć, jest właśnie Moutinho. Doświadczony Portugalczyk był dokładnie taki sam, jak Ruben, gdy był młodszy i grał jeszcze w Sportingu. Patrząc na nich w duecie możemy więc odnieść wrażenie, że oglądamy tego samego zawodnika, który przeniósł się w czasie i postanowił zagrać ze sobą w piłkę. Poza nimi, Espirito Santo pokłada swoje siły w skrzydłach. Dlatego właśnie zadbał, by mieć kilku takich piłkarzy o pożądanej przez siebie charakterystyce. W składzie jest przecież dynamiczny Adama Traore, dynamiczny Helder Costa, dynamiczny Diogo Jota i dynamiczny Ivan Cavaleiro. Nie możemy więc dziwić się, że defensywy rywali dosłownie eksplodują po kontakcie z nimi.
Teraz widzicie, jak misterny plan wprowadził w życie Portugalczyk. To coś, co rzadko widzi się w dzisiejszym futbolu. Menedżerowie sprowadzają nowych zawodników patrząc zwykle tylko na formę i umiejętności, podczas gdy Espirito Santo chciał, by spełniali oni konkretne kryteria. Uwierzył, że jeśli takich znajdzie, uda mu się odnieść sukces, a potem, co w tym przypadku najważniejsze, wpoił im tą wiarę. Teraz niesieni nią piłkarze Wolverhampton opuszczą się na koniec sezonu gdzieś w pierwszej siódemce. Dlatego przypomnę jeszcze raz, rozmiar S poproszę.