Oko na Polaka #29 - dlaczego Mateusz Klich jest tej kadrze potrzebny jak tlen?
Mateusz Klich zaczął błyszczeć.
Luke Skywalker nie mógłby powiedzieć, że w tym zdaniu nie ma ani jednego słowa prawdy. Tutaj raczej Imperator dogadałby z boku „tak, tak”. „Clichy” jest w tak świetnej formie, że naprawdę możemy uznawać go za lek na apatię w środku pola, która była bolączką reprezentacji Polski. Wszystko idealnie wyjaśnia jeden tweet, który zaraz przywołamy…
Mateusz Klich for @LUFC in the Championship in 2018/19:
— LUFCDATA (@LUFCDATA) 4 de octubre de 2018
11 matches
673 touches
547 passes
138/187 final third passes 📌
83% pass accuracy 👌
74 ball recoveries 👏
20 tackles won 💪
17 shots
15 chances created 🌟
4 goals ⚽
3 assists 🎯
1 yellow card
Midfield General. 👊 #LUFC pic.twitter.com/EYCtKqVmZY
Od tamtej pory (czyli od 4 października) dorzucił jeszcze 63 minuty w spotkaniu z Brentford, które Leeds zremisowało, zatem niektóre liczby uległy zmianie (Klich znów był ważnym zawodnikiem, ale wydarzenia boiskowe i odrabianie strat spowodowały, że został zmieniony).
Dlaczego mówimy akurat o Klichu? Zobaczcie, co mówi o nim ekspert od Championship, redaktor „Angielskiego Espresso”, Maciej Łaszkiewicz:
Mateusz Klich przeżywa najprawdopodobniej najlepszy okres w swojej karierze. Mało kto spodziewał się tego, gdy rok temu o tej porze był raczej ciałem obcym w szatni Leeds. Kolejny krótki pobyt w Eredivisie bardzo mu pomógł i gdy wrócił na Elland Road w szatni był już Marcelo Bielsa, który od początku miał plan na Polaka. Leeds to w tej chwili najładniej grająca drużyna w Championship, a Klich jako zawodnik środka pola naturalnie stał się mózgiem tej drużyny. Wystarczy powiedzieć, że w meczu z Rotherham (2-0) wraz ze swoim kolegą z pomocy Kalvinem Phillipsem, zaliczyli więcej podań niż cała drużyna przeciwnika.
Mimo zadań defensywnych, Polak lubi włączać się w ataki, efektem czego jest bezpośredni udział przy aż siedmiu bramkach tego sezonu Championship. Kibice trochę na wyrost nazywają go polskim Modriciem, a ja lubię porównanie do Christiana Eriksena, którego rekord w ilości wykreowanych szans w jednym meczu Eredivisie Klich pobił, będąc na wypożyczeniu w Twente.
Fakt faktem, Klich lubi się z siebie śmiać, że mało ma jego gra wspólnego nieraz z jej przyspieszeniem. Przez lata imponował nam na pewno finezją i przeglądem pola, natomiast jego gra zawsze była określana mianem zbyt powolnej, by predysponować do ciągłego wystawiania na pozycji numer 10. On zawsze był bardzo przyzwoitą ósemką. Był też dlatego jednym ze zwycięzców zgrupowania we wrześniu tego roku. Przyzwoity występ z Włochami (gorzej zrobiło się po zejściu Mateusza) i świetna zmiana z Irlandią zakończona drugim golem w reprezentacji.
Ma do niego słabość Marcelo Bielsa, a to jest nie lada osiągnięcie. Wiemy, jak ciężko zdobyć zaufanie „El Loco”. Jerzy Brzęczek zaufał mu od razu – Championship odradza nam ludzi, odzyskaliśmy właśnie Klicha, a teraz wrócił także Paweł Olkowski z Boltonu.
Ale odpowiedzmy na pytanie – czemu znów mówimy o Klichu? Dlatego, że on daje naszemu środkowi pola to, czego nie dawał Karol Linetty, Jacek Góralski oraz Taras Romanczuk. Pierwiastek kreatywności, śmiałość, otwartość, brak zbędnego zawahania, dobre zrozumienie z Krychowiakiem i Zielińskim (przede wszystkim z Zielińskim). Bo bez Klicha meczów z Portugalią i Włochami nie wygramy, albo przynajmniej nie powalczymy o dobre wyniki.
Cieszmy się, że mu idzie i że może pomóc…