To przepraszam państwa #41 - Jakie trofeum jest najcenniejsze?
Dziś wyjątkowo odpuścimy sobie poruszanie bieżących tematów piłkarskich i dyskutowanie nad słusznością pewnych kwestii. Raczej nie powinienem też za wiele wspominać o Mourinho, co ostatnio zdarza mi się zdecydowanie za często, ale co poradzę, że ten gość tak na mnie działa. Nie będziemy polemizować na temat piłkarskich kontrowersji, nie dlatego, że ich nie ma, bo są, gdyż FIFA i UEFA skaczą sobie do gardeł w sprawie coraz to nowszych rozgrywek, na które zaraz już nie będzie miejsca w kalendarzu, ale dlatego, że wczorajsze wydarzenia zainspirowały mnie do poruszenia tematu ponadczasowego. Światowa federacja piłkarska bowiem w końcu dogada się z tą europejską, jakieś tam zawody powstaną, Jerzy Brzęczek je zbagatelizuje, trochę się na niego zdenerwujemy, ale w końcu wszystko stanie się dla nas szarą rzeczywistością, do której przywykniemy i która nie będzie absolutnie niczym nadzwyczajnym. Dlatego dziś zamierzam pogadać o czymś, co zawsze, ale to naprawdę zawsze jest godne podziwu i jest tym wzbudzanie powszechnego szacunku.
Skąd pomysł na taki wyniosły wywód? Zainspirowały mnie wczorajsze wydarzenia ze spotkania Manchesteru United z Juvetusem oraz to, co działo się przed i po meczu. Nie chodzi mi tu absolutnie o wciry, jakie Czerwone Diabły dostały od Starej Damy, bo nie ma o czym tu gadać, wszyscy mieli jak na dłoni, co się działo na murawie. Mam na myśli całą otoczkę wokół powrotu Cristiano Ronaldo do domu. Choć Portugalczyk gra teraz na Allianz Stadium, największe sukcesy osiągał na Santiago Bernabeu, a piłkarsko pierwsze kroki stawiał na Estadio Jose Alvalade, to właśnie Old Trafford jest jego domem. Tam dojrzał, tam się opierzył i tam stał najlepszym piłkarzem na świecie. Tam zakochał się z nim cały świat i kibice Manchesteru United. Jak widać, ze wzajemnością. Mało który zawodnik wracający na stare śmieci może pochwalić się takim przyjęciem. Niektórzy są przecież wygwizdywani, w innych rzuca się świńskim łbem, a jeszcze kolejni są traktowani niczym powietrze, bo zwyczajnie się nikt nimi nie przejmuje. Za to taki Ronaldo wraca sobie na Old Trafford i dumnie wrzuca zdjęcia z szatni, podpisując je, że czuje się jak w domu. Normalnie kibice klubu, w którym gra facet, który ma czelność mówić tak o innym stadionie, pewnie by go zjedli. Nie w przypadku Ronaldo. Kibice Manchesteru cieszą się i biją mu brawo, kiedy wychodzi na boisko się rozgrzewać, choć dobrze wiedzą, że prawdopodobnie za kilkadziesiąt minut dostaną od niego srogą lekcję piłki. Nazwisko żadnego z piłkarzy obecnego składu nie jest krzyczane tak głośno, jak to Portugalczyka i nie musi się w to wtrącać żadne turyńskie gardło. Czerwone Diabły ostatecznie przegrywają mecz, a Ronaldo schodząc dostaje jeszcze większe prawa. Żadnych gwizdów w stronę Mourinho, nikt na trybunach nie krzyczy, żeby kogoś wyrzucić albo żeby ktoś wracał do domu. Ten najważniejszy jest bowiem w końcu w domu i wszyscy cieszą się, że zawitał do niego chociażby na półtorej godziny. Podobna sytuacja miała z resztą miejsce wtedy, kiedy Manchester United był eliminowany przez Real w 2013 roku. Wtedy tą śmieszną czerwoną kartkę dostał Nani, a gola na Old Trafford strzelił Ronaldo. Portugalczyk nie śmiał okazywać radości po tej bramce, a na trybunach nie było ani jednej osoby, która choćby pomyślała, żeby przyłożyć palce do ust w celu zagwizdania. Ani jednej, choć ten gol pogrążył ich ukochany klub.
Zdobywanie trofeów w piłce nożnej jest cudownym uczuciem. Przecież w sporcie generalnie o to chodzi, żeby wgrywać, a jeśli są to całe zawody, emocje muszą być tylko pozytywne. Cristiano Ronaldo osiągnął w swoim życiu więcej, niż prawdopodobnie sam mógł przypuszczać. Zdobył 26 trofeów w trakcie kariery, a przecież jeszcze się ona nie skończyła. W tym sezonie najpewniej dołoży sobie jeszcze Mistrzostwo Włoch, może tamtejszy puchar, kto wie co jeszcze w przyszłości. Poza tym, wygrał Złotą Piłkę pięć razy. Żaden inny człowiek w historii nie zdobył więcej od niego, dorównać mu jest w stanie jedynie Leo Messi. Ronaldo wygrał już w życiu tyle rzeczy, że postanowił opuścić Real, by móc szukać nowych wyzwań, bo zwyczajnie stało się to dla niego monotonne. Wieczne zwyciężanie może się bowiem znudzić, głód kolejnych trofeów można zaspokoić. To czego jednak nie da się w sobie zdusić, to duma, którą czuje się po okazaniu takiego szacunku, jaki Portugalczyk otrzymał na Old Trafford. Jestem przekonany, że żadne z trofeów, nawet Mistrzostwo Europy, które jest dodatkowo ważne z pobudek patriotycznych nie sprawiło, że czuł się tak dumny, jak honor, jakim jest powszechnie darzony przez ludzi, którzy nie mają już najmniejszego obowiązku, by mu go okazywać. Naturalnym jest przecież, że kibice Juventusu go ubóstwiają, bo to dla nich gra. Wypada dopingować własnego piłkarza, tym bardziej jeśli mamy do czynienia z kimś, kto jest tak dobry. To zwyczajna, prosta forma wdzięczności za to, co robi dla ich ukochanej drużyny. Jednakże fani innych zespołów już nie muszą tego czynić, bo przecież narobi im więcej krzywdy niż pożytku, bycie wdzięcznym za to, że ktoś zagwarantował ci porażkę, wydaje się przecież zwyczajnie dziwne, Mimo to, oni i tak szanują go, jak nikogo innego.
Dyscyplinę sportową, podobnie jak każde rzemiosło czy dziedzinę naukową można wytrenować. Regularnie ćwicząc pewne zagranie w końcu staniesz się w nim mistrzem. Codziennie rzeźbiąc w skale, w pewnym etapie przestaniesz strugać kołki, a spod twojego dłuta zaczną wyłaniać się majestatyczne rzeźby. Rozwiązując całki każdego dnia, nawet jeśli na początku jesteś ogromnym tłukiem, w końcu zaczniesz je robić automatycznie, nieważnie jak trudne by były. To ostatnie akurat wiem po sobie, bo studia nie oszczędzały. Zmierzam do tego, że zapracowanie na wymierne efekty jest niesłychanie żmudne i trudne, ale wyrobienie sobie niewymiernego szacunku, bo przecież nie jesteśmy w stanie go policzyć, jest czymś nieporównywalnie bardziej wymagającym. Koniec końców Ronaldo nie dostaje przecież braw tylko za to, jakim jest piłkarzem, a przede wszystkim za to, jakim jest człowiekiem, a bycie docenionym właśnie za to, jest chyba najcenniejszym trofeum, jakie w życiu może wygrać każdy z nas.