To ostatnia (?) niedziela...
Na wstępie informuję, że nie będzie to merytoryczny tekst. Nie znajdziecie tutaj wielu statystyk, przewidywań czy podsumowań dotychczasowych działań obu drużyn. O Barcelonie też za wiele nie napiszę. Właściwie chciałbym się skupić na tym, co sądzę o obecnym Realu Madryt. Chciałbym podzielić się w wami tym, co we mnie siedzi na dzień przed jednym z najważniejszych spotkań w sezonie, o ile nie najważniejszym, dla Królewskich. Tyle tytułem wstępu, jedziemy!
Generalnie, mam totalny mętlik w głowie, jeśli chodzi o postrzeganie Realu Madryt. Trudno jest znaleźć odpowiedź na pytanie, co lub kto tak naprawdę zawodzi. Z pewnością nie ma jednej przyczyny. Ktoś powie, że to wina trenera, bo chce wprowadzić "barceloński" styl do Madrytu. Ktoś inny powie, że to wina piłkarzy, bo marnują wiele świetnych okazji. Jeszcze inni powiedzą, że to wina Pereza, bo nie przeprowadzono odpowiednich transferów i nie sprowadzono nikogo, kto mógłby zastąpić Cristiano Ronaldo. I ja zgadzam się z każdą ze stron, jednak gdybyście zapytali mnie, co jest przyczyną kryzysu Królewskich, nie odpowiedziałbym na to pytanie. Dlaczego? Ano dlatego, że te rzeczy, które wymieniłem, to z pewnością tylko garść problemów, które dotykają ekipę z Madrytu. Nie jest to łatwy sezon dla kibica Los Blancos. Kibica rozpuszczonego, przyzwyczajonego do sukcesów i pisania nowożytnej historii piłki nożnej. Jasne, nie ma nawet połowy sezonu, ktoś może powiedzieć, że nie ma co dramatyzować, że wszystko się może zdarzyć.
Wszystko się może zdarzyć... Wielkie odkrycie! Jasne, kurwa, że wszystko się może zdarzyć!
~Bolec, "Chłopaki nie płaczą"
No i właśnie jutrzejszy klasyk jest takim wydarzeniem, po którym wszystko się może zdarzyć. Czy mam jakieś obawy co do jutrzejszego meczu? Minimalne. Boję się jedynie remisu. W przypadku przegranej, Lopetegui najprawdopodobniej zostanie zwolniony, przyjdzie nowy trener, nowe otwarcie i tak dalej. Niekoniecznie musi to wyjść drużynie na dobre, ale zazwyczaj tak właśnie się dzieje. Jeśli Real wygra, będzie to potężny kop motywacyjny i pewność siebie zawodników osiągnie maksymalny poziom. A co w przypadku remisu? No właśnie, nie wiadomo. I ta niepewność non stop chodzi mi po głowie.
Oglądając mecze Królewskich, czuję się prawie tak beznadziejnie, jak wtedy, gdy pewnego razu odpaliłem sobie mecz Ekstraklasy. To już nie jest tylko katorga dla umysłu, a naprawdę fizyczny ból. Zastanawiam się, jak to jest, że w jednym zespole gra tyle gwiazd, zawodnicy z absolutnego topu, a mimo wszystko praktycznie nic nie układa się po ich myśli. Jak to jest, że Toni Kroos popełnia w dwóch spotkaniach tyle błędów prowadzących do straty bramki, ilu nie popełnił chyba podczas całej kariery. Czasem myślę, że ci piłkarze naprawdę mogą być już nasyceni sukcesami, przez co poziom ich zaangażowania nie jest już tak wysoki, ale za chwilę sobie przypominam o pieniądzach, jakie zarabiają i myślę, że byłoby to z ich strony niepoważne. Wykluczyłbym więc tę opcję, ale problem mentalny jest w tym zespole na 100%. Może on tkwić w Lopeteguim, ale nie na poziomie taktycznym. Spójrzcie jak sprawy się miały, kiedy trenerem był Zidane. Ile razy Real odwracał wynik spotkania. Ile razy wychodził z dołków? Zidane miał coś, czego Lopetegui nie ma. Autorytet piłkarski. Może to nie byłoby zbyt profesjonalne z mojej strony, gdybym był piłkarzem, ale na pewno bardziej szanowałbym w szatni Zidane'a. Mistrza Europy, Mistrza Świata, człowieka, który w futbolu wygrał wszystko, oprócz krajowego pucharu. Byłego piłkarza, który kiedyś był najlepszy na świecie, a dla wielu jest najlepszym piłkarzem w historii. Dla większości z zawodników obecnego pokolenia ten facet był po prostu idolem. Dlatego nikt nie ośmieliłby się podważyć jego metod.
Bardzo wiele zależy od jutrzejszego spotkania i tak jak wspomniałem wyżej, nie wiem na czym stoję, jako kibic. Wiem natomiast, że spędzę ten czas w gronie fantastycznych osób, na VI Zlocie Footroll. Oczywiście na czas spotkania staniemy się śmiertelnymi wrogami i nie zabraknie docinek, zaczepek, może nawet wyzwisk. Te 90 minut to czas, kiedy zapominamy o całym świecie, a wszystkie uprzejmości chowamy do kieszeni. I mimo, że są to sprawy praktycznie nie mające wpływu na nasze życie, wielu z nas te wspomniane 90 minut definiuje. Ten kto nigdy nie angażował się na maksa, w miarę możliwości, nie zrozumie jak to jest żyć od meczu do meczu.
Żyję od wyścigu do wyścigu. Nic więcej się nie liczy. Ani dom, ani warsztat, ani moja głupia drużyna. Przez te 10 sekund lub mniej, jestem wolny.
~Dominic Toretto, "Szybcy i Wściekli"
Może to brzmieć banalnie i populistycznie, ale wierzcie mi, takie podejście nie jest wcale niczym nadzwyczajnym. Znam wiele osób, które kibicują zarówno lokalnym jak i zagranicznym zespołom. Jestem częścią tego środowiska i mogę powiedzieć, że ten sport ustala nam tryb życia. Zdarzył się nawet taki przypadek, że ze względu na finał Ligi Mistrzów, mój znajomy przełożył własny ślub! Z pewnością większość uznałaby go za świra, ale my, kibice, doskonale go rozumiemy.
Kończąc już, nie wiem co jutro się stanie. Nie przewiduję żadnego wyniku, patrząc na formę Realu Madryt i brak Messiego. Będzie to pierwszy od dawna klasyk, bez udziału kosmitów. Nadal jest to najważniejszy mecz na świecie, jednak przyznacie, że odrobinę stracił na prestiżu. Tak czy siak, pozycja obowiązkowa dla każdego sympatyka futbolu.