Bezkrólewie w Madrycie - czyli o tym, jak nie doszedł przelew... Tłusty Czwartek #22
Po blamażu z Barceloną Julen Lopetegui pożegnał się z posadą pierwszego trenera Realu Madryt – tymczasowo jego obowiązki przejął trener Castilli, Santiago Solari. Były już trener Królewskich pozostawił po sobie w spadku 9. miejsce w tabeli LaLiga oraz poczucie wstydu całej rzeszy Madridistas. Oczywiście, można zrzucić na niego winę za całe zło, jakie panuje obecnie w królewskiej części Madrytu i uznać, że w sumie wszystko jest w porządku, jest dobrze, dobrze robią, dobrze wszystko jest w porządku, a cały ten cyrk to tylko i wyłącznie wina niekompetencji tego baskijskiego wuefisty. Ale czy nie byłoby to zbytnim uproszczaniem problemu?
Każdy ma prawo do swojej opinii, ale czasem po prostu warto spojrzeć na pewne aspekty z kilku perspektyw. Może zacznijmy od okoliczności, w jakich Lopetegui pożegnał się z funkcją trenera Królewskich. Większość, w miarę zorientowanych kibiców na świecie, zdawała sobie sprawę, że posada Baska wisiała od dłuższego czasu na włosku. Generalnie przekaz mediów zblatowanych z Florentino Perezem był taki: „Julen jest na wylocie, jednak drużyna wstawiła się za trenerem po porażce z Alaves, odraczając tym samym egzekucje, która mimo wszystko jest nieunikniona".
Każdy z nas, choć raz w życiu, miał taką sytuację, gdzie musiał skupiać się na rzeczach, które w gruncie rzeczy pójdą na stracenie i nie ma siły, która mogłaby to uratować. No właśnie, w takiej sytuacji znalazł się były już trener Królewskich. Człowiek w panice potrafi podejmować irracjonalne decyzje, nie koniecznie obiektywne i przemyślane. Tak też należy traktować taktykę, jaką „Lope" przyjął na mecz z Barceloną. Postawmy sprawę jasno, Ernesto Valverde zniszczył go taktycznie podczas El Clasico, koniec kropka. Czemu, tak twierdzę? No zastanówmy się. Tak na chłopski rozum - musisz się zmierzyć z chorobą o nazwie zwyczajowej Alba-Coutinho, nie możesz skorzystać ze szczepionki Carvajal. I co robisz? No ludzie, przecież to był istny sabotaż! Postawienie na prawej stronie biednego i powolnego Nacho, któremu pomagać miał Bale, było taktyczną farsą! Barcelona całą pierwszą połowę miała na swojej lewej flance istną autostradę. Alba z Coutinho, raz za razem wchodzili w formacje defensywę Realu, jak rozgrzany nóż w masło. Serio? Tak nie postępuje szanujący się trener.
Okej, taktyka może być do dupy, nie zawsze można wszystko przewidzieć, ale fakt, że piłkarze przeszli obok meczu, bo potrafili spiąć pośladki raptem na kwadrans, też nie stawia ich w dobrym świetle. Oni nie chcieli za niego umierać, a mecz z Barceloną tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Skoro ustaliliśmy już, że skompromitował się zarówno trener, jak i drużyna, to warto zadać sobie ważne pytanie: Jak to się stało, że się zesrało? Może najpierw przytoczę Wam największą perełkę z komunikatu Realu:
Istnieje duża dysproporcja pomiędzy jakością zespołu, 8 zawodnikami nominowanymi do Złotej Piłki, coś co nigdy się w historii klubu nie zdarzyło, a osiągniętymi wynikami.
Serio?! Przecież takim tekstem, Perez się kurwa skompromitował w oczach całego świata. Aż chyba muszę sparafrazować pamiętną wypowiedź Grzegorza Skwary:
Zgadza się, jesteśmy dziadami. Niech pan zapyta bramkarza, niech pan zapyta Varane'a, niech pan zapyta tych innych, kurwa, naszych chłopaków, co kurwa zrobili. Co kurwa, jak jedziemy, żeby podać – nie, panie, nie chce mi się, jestem tak zdenerwowany, że po prostu mnie rozsadza.
Oświadczenie Realu to jeden wielki, oderwany od rzeczywistości, bełkot! Nie no mordy, nie srajcie żarem, co nie? Jest git! Trener zjebauuuuuu, bo nie ogarnął, że ma ośmiu zawodników nominowanych do Złotej Piłki! Ale se przyjdzie nowy i se ogarnie! Ilość nominacji do nagrody na najpopularniejszego piłkarza ma być argumentem w takiej dyskusji? Ktoś tu chyba „pływał" razem z Pawłem Kukizem. Zwalenie całej winy na nieszczęsnego trenera to kompletny brak klasy ze strony zarządu Królewskich. Umywamy rączki, rzucamy faceta na pożarcie i życie toczy się dalej. Florek halo! Tu ziemia, wracaj! HALO! Zesrałeś się...
Oczywiście, mógłbym próbować się pastwić nad Lopeteguim i jego decyzjami, ale umówmy się, pociąg Real Madryt tylko raz w życiu przyjeżdża na twój peron. Albo wsiadasz i żałujesz, że spróbowałeś, ale później całe życie żałujesz, że nie spróbowałeś. Jeśli ktoś uważa, że to karma to jest skończonym debilem bądź ignorantem. To konsekwencja podjętych decyzji, a nie jakaś zasrana karma. Podjął ryzyko, nie udało się, trudno – życie toczy się dalej. Można było zrobić to w bardziej sprzyjających okolicznościach, z większą klasą, ale stało się, jak się stało. Perez przyszedł, wyłożył siano i cyk bierze trenera. Co tu rozkminiać? Zresztą, jego przypadek nadawałby się na scenariusz do jakiejś hollywodzkiej produkcji pt: „Jak spieprzyć karierę w pół roku?" Nie zazdraszczam.
W tym miejscu warto zadać sobie pytanie, czy winny jest tylko trener? Otóż nie, zgodzimy się chyba, że zaistniała sytuacja jest wypadkową wielu czynników, które wspólnie dały taki, a nie inny rezultat. Ja odnoszę wrażenie, że Florentino Perez dał Julenowi dobrze funkcjonujący dotychczas samochód, któremu jednak przed sezonem odkręcono koło, urwano kierownicę, wyłączono światła i powiedziano: „Człowieku prowadź, może się nie rozpieprzysz". No i się rozpieprzył - na świetnie grającej Barcelonie.
I nagle wszyscy zdziwieni, ale jak to? No przecież szkielet drużyny został. Może i został, ale co z tego, skoro wyjęto najważniejsze ogniwa, nie znajdując wartościowych zamienników. Tak, to jest kara dla Pereza, kara za pychę i przesadną wiarę w doskonałość projektu „Zizou". W sporcie brak progresu prowadzi w dłuższej perspektywie do stagnacji, przekonała się o tym Barcelona Guardioli i przekonał się o tym Real Pereza. Warto zauważyć, że ostatnim „galaktycznym" transferem „Los Blancos" było kupno Jamesa w 2014 roku. Czyżby to była niechęć do zmian prezesa? Myślę, że Zidane to na tyle inteligentny facet, że zorientował się, iż taka polityka transferowa nie doprowadzi do niczego dobrego. Decyzja o odejściu Francuza wydała się wszystkim, co najmniej dziwna, ale może teza pisarza de Rivarola: „Kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę " miała tutaj zastosowanie? Odpowiedź na to pytanie, zna zapewne tylko garstka ludzi.
Dopełnieniem nieszczęśliwego splotu wydarzeń było powierzenie, spełnionej sportowo drużyny, niedoświadczonemu w klubowej piłce trenerowi, bo umówmy się, praca w reprezentacji, a praca w klubie to dwa różne światy. Dzień w dzień, musisz umieć odnaleźć się pośród wielkich piłkarzy, ale również ich wielkich ego, musisz umieć reagować na kryzysowe sytuacje... Tego nie nauczysz się w reprezentacji, której zgrupowania są pięć razy w roku po kilka dni. Jeśli tego nie masz, to przepadasz, tym bardziej w klubach, gdzie presja i stres są podobnych rozmiarów, co Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. No i „Lope" przepadł...
Kolejna kwestia, po odejściu Ronaldo, odpowiedzialność za wyniki spadła na plecy Garetha Bale i Karima Benzemy... Serio?! Od kilku sezonów Ci jegomoście, poza kilkoma przebłyskami, nadają się do tarcia chrzanu! Póki był Cristiano, Karim miał alibi na swoją nieskuteczność – wszyscy krzyczeli, oj tam nie strzela, ale robi miejsce CR-owi. No okej, ale CR-a już nie ma, a ten dalej do cholery robi mu miejsce... Następny (s)hit, „siódemkę" po Ronaldo dostał Mariano – to chyba najlepsza puenta tego akapitu – w skrócie Ferrari zastąpiono Fiatem 126p – co tu się do cholery mogło nie udać? Przecież tutaj absurd, absurdem, absurd pogania. Jeśli antidotum na brak Ronaldo, miało być zwiększenie roli Benzemy na boisku to osoba odpowiedzialna za ten manewr powinna udać się na leczenie do Tworek.
Generalnie, przecież kibiców Barcelony obecna sytuacja Realu powinna cieszyć, powinniśmy wielbić kochanego Julena, za to co zrobił dla całej Katalonii. Dlatego, pewnie dziwi Was, że to właśnie kibic Barcelony, napisał taki tekst. Ale może właśnie ja potrafię spojrzeć na Wasze problemy obiektywnie, solidnie, bez pieprzenia wyuczonych frazesów, bez głupich tłumaczeń?
Według moich informacji nowym trenerem Realu może zostać Roberto Martinez. Jak dla mnie? Na ten moment bardzo dobry wybór. W przeciwieństwie do Lopeteguiego, udowodnił swoją wartość na wielkiej imprezie, poskładał taktycznie nafaszerowaną indywidualnościami reprezentację Belgii, przywiózł z Rosji medal. To chyba dobre referencje, co nie? Są też głosy sprzeciwu, no bo Julen też se dobrze prowadził tych Hiszpanów i zesrało się. Nonsens, nie można zestawiać medalu Mistrzostw Świata z nie przegraniem jakiejś serii meczów z rywalami pokroju Wysp Owczych czy Luksemburgu – no szanujmy się mordy! Dlatego najważniejsze dla Realu jest znaleźć taką osobę, która będzie w stanie poukładać to wszystko podczas zimowego okienka transferowego. UEFA przecież zniosła rygorystyczny przepis, zabraniający rejestrowania piłkarzy, do faz pucharowych Ligi Mistrzów bądź Ligi Europy, którzy jesienią grali w tych rozgrywkach, ale dla innych klubów. Z uwagi na to Real może sobie kupić trzech gwiazdorów pokroju Salaha, de Bruyne czy Lewandowskiego i znów wygrać LM. A wtedy po raz kolejny słaby początek sezonu poszedłby w niepamięć. Czas pokaże.
Kończąc, skoro odmieniłem już słowo kompromitacja przez wszystkie przypadki, to warto wspomnieć też o dziennikarzach, tych tzw. influenserach, mejvenach i opiniotwórcach. Pamiętam, jak przed mundialem, piali z zachwytu z tego wyboru, przecież tak dobrze mu szło z reprezentacją Hiszpanii, taki był piękny i błyszczący! A tu proszę, przyszedł moment kryzysu i te same chorągiewki: „No wiedziałem, że tak będzie, on już w Porto był słaby, portugalscy dziennikarze pisali, że taki ktoś, nie powinien być trenerem Realu." Bla bla bla. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia – stara życiowa prawda, po raz kolejny znalazła zastosowanie. Boleję, że co raz mniej na świecie takich idących pod prąd Pawłów Zarzecznych - piłka bez nich zaczyna być przedmiotem jałowej dyskusji, nie o tym co się czuje, tylko o tym co wygodnie powiedzieć, nie wychylając się zbytnio poza schemat... A szkoda, bo dyskusja z założenia ma być wymianą poglądów, a nie wzajemnym lizaniem się po fiutach.
*Cały cykl felietonów Tłusty Czwartek, mojego autorstwa ma charakter subiektywny. Biorę na siebie 100% odpowiedzialność za wszystko co się w nich znajdzie – w końcu Footroll z założenia ma charakter opiniotwórczy.
[ZOBACZ TEŻ: RAMOS czyli trener Realu NA PIĄTKĘ!]