To przepraszam państwa #45 - Pyrrusowy remis
Dzisiejszy wywód zaczniemy nietypowo, bo od definicji. Pisałem bowiem niedawno newsa o ostracyzmie, którego doświadczył Alexis Sanchez i mając świadomość tego, że Wy leniuszki nie zawsze słuchaliście na lekcjach historii, postanowiłem przytoczyć definicję tego pojęcia. Dzisiaj w tytule pojawia się kolejne obco brzmiące słowo, które akurat też wywodzi się ze starożytności. Pyrrusowi remis to akurat moje autorskie wyrażenie, które jest parafrazą pyrrusowego zwycięstwa. Czym ono jest? Chodzi o sukces osiągnięty nadmiernie dużym kosztem, który w konsekwencji i tak doprowadzi do porażki. Ów Pyrrus bił się swego czasu z Rzymianami i wygrał jedną z bitew, ale poniósł w niej tak wielkie straty, że stwierdził, że następne takie zwycięstwo będzie równorzędne porażce.
Nasza reprezentacja nie potrafiła nawet zrobić tak, żebym mógł z czystym sumienie zacytować to powiedzenie, bo przecież nie udało się wygrać, ale remis jest jeszcze bardziej zgubny w skutkach. Co prawda żaden z Polaków nie wrócił z Guimaraes na tarczy, bez nogi czy z licznymi ranami kłutymi, no może za wyjątkiem naszego selekcjonera, któremu bardzo bolesną szpilę wbił Michał Pol, ale remis, który zaliczyliśmy w Portugalii też będzie w konsekwencji tragiczny. Dlaczego? Czy coś mi spadło na głowę, że uważam, że podział punktów z Mistrzami Europy bez Lewandowskiego w składzie, który jeszcze zagwarantował nam pierwszy koszyk w eliminacjach do kolejnego Euro, jest niekorzystny? Akurat nie, ale takie przypadki starożytność też kojarzy, bo w końcu rzymskiemu konsulowi Awioli spadł kiedyś żółw na głowę, który wyślizgnął się ze szponów orła. Dobra, koniec tych historycznych korepetycji, do rzeczy.
Tak, jak napisałem wyżej, teoretycznie remis ten ma wiele pozytywów, które pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość i snuć wyobrażenia o znów potężnej kadrze. Problem jednak w tym, że te wszystkie sprawy mydlą nam oczy, odwracając uwagę od tego, co jest naprawdę istotne. Od słabej formy i kompletnie mdłej postawy naszej reprezentacji, która obecnie jest równie charkterna, bezwzględna i zdecydowana, co Bolec z „Chłopaki Nie Płaczą”. Nasza kadra gra słabo od kiedy przejął ją Jerzy Brzęczek. Jedyny w miarę przyzwoity mecz, po którym faktycznie mogliśmy mieć jakieś nadzieje, to debiut z Włochami. Problem jest jednak taki, że wtedy piłkarze nie grali jeszcze tak, jak nauczył ich tego Brzęczek, bo zwyczajnie miał na to za mało czasu, a prezentowali jeszcze styl Nawałki, który utrwalił im się przez minione lata. Im więcej obecny selekcjoner miał czasu na wprowadzenie swoich założeń, tym bardziej bezradna była nasza reprezentacja, co wyszło z Czechami. Remisu z Portugalią nie można traktować jako nagłego przebudzenia. To nie jest tak, że piłkarze akurat teraz zrozumieli, co Brzęczek chciał im przekazać. Po prostu trafili na Portugalię, która grała o nic. Gospodarze wczorajszego meczu w niczym nie przypominali tych, którzy zwyciężyli z nami w Chorzowie, bo wtedy mecz miał dla nich stawkę, a teraz żadnej. Nie trudno jest wywalczyć punkt z rywalem, który tak podchodzi do spotkania. Trzeba to powiedzieć jasno. Znowu nie graliśmy na miarę swoich możliwości, a zremisowaliśmy tylko dlatego, że Portugalia byłą wyjątkowo słaba, a nie my nagle wyjątkowo dobrzy.
Najgorszą tragedią, jaka mogła się stać w tym meczu, był właśnie remis. Gdybyśmy wygrali w takim stylu, jak zrobili to młodzieżowi reprezentanci, moglibyśmy wierzyć, że z tej kadry faktycznie coś będzie, gdyż taki rezultat oznaczałby faktyczny progres. Gdybyśmy za to dostali pokaźne wciry, przegrali kilkoma bramkami do zera, Prezes Boniek miałby nóż na gardle i musiałby się przyznać do niewątpliwego błędu, jakim było zatrudnienie Jerzego Brzęczka. Trzeba by było stanąć przed dziennikarzami, powiedzieć, że ten widziany w oczach selekcjonera ogień doprowadził do straszliwego pożaru i teraz trzeba wszystko gasić, czyli po prostu zwolnić Brzęczka i zatrudnić kogoś doświadczonego zza granicy. Remis jednak nie daje porządnych podstaw do tego, by pożegnać się z selekcjonerem, ale też nie pokazuje nam żadnych realnych i namacalnych pozytywów. Ten pierwszy koszyk, fakt, że nie było Lewego i inne pierdoły, którymi karmi się nas teraz, tylko po to, żebyśmy znów uwierzyli w tę kadrę to bzdury. Na boisku nie było widać poprawy, więc nie znaczą one nic. Obawiam się niestety, że ten nieszczęsny remis będzie gwoździem do trumny naszej reprezentacji, która znów zostanie na kilka lat pogrzebana na cmentarzysku piłkarskich ekip. Akurat miejsce zwolniła odrodzona Holandia, to nawet nowego dołu nie trzeba będzie kopać.
Jeśli w 6 dotychczasowych spotkaniach próżno było doszukać się jakiegokolwiek progresu, nawet w meczach z rywalami teoretycznie słabszymi, nie znajdziemy go już wcale. To nie będzie tak, że w eliminacjach piłkarze zaczną grać dobrze, bo przez te 4 miesiące przerwy od reprezentacji będą studiować taktykę Brzęczka. Będą prezentować się tak samo nijako, jak teraz. Tylko, że teraz nikogo to jeszcze nie boli, bo Liga Narodów została w naszym kraju straszliwie zbagatelizowana, a dwa pozostałe mecze i tak były towarzyskie. Zaboli dopiero wtedy, gdy efektów nie będzie w eliminacjach i będziemy dostawać po tyłku od reprezentacji teoretycznie gorszych od naszej, ale w praktyce znacznie skuteczniejszych. Jak łoić nas będą Walijczycy, Rumuni czy inni Słowacy, to wtedy dopiero zrozumiemy, że te 6 nędznych spotkań faktycznie było tego prognostykiem, a nie zbieraniną losowych wyników? Wtedy będzie już za późno na zmianę trenera i nastąpi ona dopiero po eliminacjach. Po nich jednak będzie dużo czasu na zastanawianie się, bo nie będzie pośpiechu przed Euro, które raczej nie będzie nas dotyczyło.
Dlatego właśnie ten remis jest tragiczny w skutkach. Tylko garstce otworzył oczy, a reszcie je zamydlił. Teraz jest ostatni gwizdek, by zwolnić selekcjonera i przyznać się do błędu, bo potem konsekwencje zabolą, ale przez ten nieznośny remis nikt nie chce nawet o nich myśleć. Dlatego, nawiązując na sam koniec jeszcze raz do starożytności, niczym Kato Starszy, który był nieprzejednanym wrogiem Kartaginy, skończę swój wywód tak, jak on by to zrobił, gdyby był Polakiem. Poza tym uważam, że Jerzego Brzęczka należy zwolnić.