Stawiamy na młodych #6 - Sebastian Walukiewicz
Ostatnimi czasy w Lotto Ekstraklasie coraz odważniej stawia się na młodych zawodników, którzy z poważną piłką mają niewiele wspólnego. Bo w końcu gdzie mają się ogrywać jak nie w pierwszej drużynie. Wiele perełek, którym wróżone są wielkie kariery, wyjeżdża za granice za niezłe pieniądze i nie mogą się tam przebić nawet do meczowej osiemnastki. Na szczęście są również tacy, którym woda sodowa nie uderzyła do głowy i zamiast zarabiać miliony, postanowili pozostać w Polsce i postawić na swój rozwój. Tym razem na tapetę weźmiemy defensora Pogoni - Sebastiana Walukiewicza, który pomimo młodego wieku, rządzi linią obrony szczecińskiego zespołu.
Początki kariery
Walukiewicz, co ciekawe swoją karierę zaczynał nie w Pogoni, do której trafił bardzo wcześnie, a w niewielkim klubie w Kłodawie. Wszystko za sprawą ojca Sebastiana, który widząc zainteresowanie piłką przez młodego, postanowił zapisać go do wyżej wspomnianego zespołu. 6-letni wówczas Sebastian tak bardzo wyróżniał się na tle pozostałych chłopców, że po zaledwie miesiącu został przeniesiony do Stilonu Gorzów Wielkopolski. Jeśli myśleliście, że młody defensor Pogoni, od początku swojej przygody z piłką był obrońcą, to byliście w grubym błędzie. Walukiewicz jak każdy chłopak w jego wieku był żądny goli i nagród, więc nie bawił się w obrońcę nie do przejścia tylko w zawodnika, który decydował o losach spotkania.
Po przejściu do Stilonu, w którym spędził 6 lat, przybrał pozycję ofensywnego pomocnika i radził sobie na niej naprawdę dobrze. Masowo ładował bramki rywalom, co sprawiło, że jego osobą zainteresowały się czołowe akademie w Polsce. Wówczas 12-letniego Walukiewicza, w swoim zespole chciały mieć akademie Legii i Pogoni. Rywalizację o młodego Sebastiana ostatecznie wygrała Legia i to w młodzieżowej drużynie mistrza Polski, Walukiewicz miał się stawać coraz lepszym zawodnikiem. I takim właśnie się stawał. Był jednym z najzdolniejszych zawodników w akademii, choć już nie jako ofensywny zawodnik, a bardzo zdolny defensor.
Zapewne zastanawiacie się, jak to się stało, że Walukiewicz został obrońcą. Podczas jednego z turniejów, w którym akademia Legii mierzyła się z równoległym rocznikiem Wisły Płock, kilku młodych legionistów nie było zdolnych do gry, przez co utworzyła się dziura w obronie. Szkoleniowiec Legii musiał kogoś tam wstawić i ze względu na bardzo pokaźny wzrost padło na Walukiewicza. Stołeczny zespół odniósł wysokie zwycięstwo, nie tracąc przy tym bramki, a Sebastian już na stałe został środkowym obrońcą.
Czas leciał, a obecny defensor Pogoni był na tyle ambitny, że pomimo zaledwie 15-lat już chciał łamać kolejne granice. Był etatowym reprezentantem kraju do lat 15, ale wciąż brakowało mu awansu w hierarchii klubowej. Pragnieniem młodego Walukiewicza były treningi z pierwszą drużyną, a na ten moment mógł przebywać jedynie z drugim zespołem i uczyć się od starszych. Jego prośby nie zostały wysłuchane i postawił ultimatum - albo wyjeżdżam z pierwszym zespołem na obóz, albo nie przedłużam kontraktu i odchodzę. Przedstawiciele stołecznego zespołu zlekceważyli żądania Walukiewicza i ten wraz z końcem kontraktu odszedł z zespołu.
Chętnych na młodego defensora nie brakowało i ostatecznie w sezonie 2017/18 trafił do Pogoni, która była nim zainteresowana jeszcze za czasów jego gry w Stilonie Gorzów Wielkopolski. Pomimo tego, że Walukiewicz miał dopiero 17 lat, to rzecz jasna został włączony do pierwszej drużyny, z którą udał się na przedsezonowy obóz.
Ekstraklasowy prolog
Co oczywiste swojej szansy nie dostał od razu po przyjściu do zespołu i musiał trochę poczekać na swoją szansę. Przede wszystkim dlatego, że dwójkę stoperów tworzyli świetnie spisujący się wówczas Lasza Dwali i Sebastian Rudol, a w kolejce do pierwszego składu był jeszcze doświadczony Jarosław Fojut. Walukiewicz wiedział, że jeśli będzie ciężko trenował, to w końcu wypchnie ze składu, któregoś ze swoich doświadczonych kolegów i stanie się zawodnikiem podstawowego składu.
Trenował, trenował i w końcu się opłaciło. 7 kwietnia 2018 roku - tę datę Sebastian z pewnością zapamięta na zawsze. Właśnie wtedy po raz pierwszy wystąpił w Lotto Ekstraklasie, ale za to z jakim rywalem. Przeciwnikiem Pogoni była Legia, czyli były klub Walukiewicza. Była to idealna okazja, aby udowodnić stołecznemu zespołowi, że popełnili olbrzymi błąd, nie pozwalając mu zaistnieć w pierwszym zespole. Choć zagrał zaledwie 8 minut, to z pewnością było 8 najszczęśliwszych minut w jego życiu i nie zmieniłby tego nawet niekorzystny wynik, gdyż Pogoń przegrała ten mecz 0:3.
Nie był to jednak koniec występów 17-latka w tamtym sezonie. W kampanii 2017/18 wystąpił jeszcze dwukrotnie i to w pełnym wymiarze czasowym. Najpierw w przegranym 0:2 spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, a następnie w zwycięskim boju 4:1 z Cracovią. Pomimo tego, że w swoim pierwszym sezonie rozegrał zaledwie 188 minut, to z pewnością wiedział, że przyszły będzie zdecydowanie lepszy i w końcu uda mu się przebić do podstawowej jedenastki na stałe.
I tak właśnie się stało. W obecnym sezonie na swoją szansę nie musiał czekać długo, gdyż szansę na grę dostał już w kolejce inaugurującej kampanię 2018/19. Wystąpił wtedy pełne 90 minut przeciwko Miedzi Legnica. Mecz niestety zakończył się zwycięstwem rywala, lecz był to początek regularnej gry Walukiewicza w pierwszym zespole. Czas leciał, a Walukiewicz poza drobnym dwukolejkowym przestojem nie oddawał miejsca w składzie. Obecnie mamy grudzień, a Sebastian ma na koncie 16 występów, w których trakcie zanotował jedną asystę. W trakcie ostatniego półrocza młody defensor zyskał rangę jednego z najbardziej utalentowanych zawodników lidze, co poskutkowało zainteresowanie jego osobą ze wszystkich stron świata.
Reprezentacja, choć na razie tylko młodzieżowa
Jak już wspominałem wyżej, Walukiewicz swoją przygodę z reprezentacją zaczął dość wcześnie. Już w wieku 14-lat został wypróbowany w zespole do lat 15 przez ówczesnego szkoleniowca - Roberta Wójcika. W tamtym zespole rozegrał 8 spotkań i ze względu na umiejętności bardzo szybko awansował do starszego rocznika. Z roku na rok przeskakiwał z reprezentacji do reprezentacji, w każdej dokładając drobną cegiełkę, aż wylądował w zespole U20 prowadzonym przez Jacka Magierę. W niej rozegrał jak dotąd 3 spotkania, lecz z pewnością nie jest to koniec, gdyż już za kilka miesięcy rozpoczynają się Mistrzostwa Świata U20. Brak Walukiewicza w na tym turnieju jest wręcz niewyobrażalny, gdyż jest on jednym z liderów tego zespołu.
Do tego dochodzą również Mistrzostwa Europy U21, rozgrywane latem, w których Walukiewicz również ma szanse na występ. Jak widać przed nim naprawdę pracowity okres z orłem na piersi. No dobra, ale to tylko reprezentacja młodzieżowa, a co z pierwszą drużyną? Patrząc na obecną sytuację kadrową naszej drużyny narodowej, myślę, że Walukiewicz pomimo młodego wieku mógłby zostać powoływany przez Jerzego Brzęczka. Słabo spisujący się Glik, niewiedzący co się dzieje na boisku Bednarek i Kamiński popełniający dziecinne błędy. W sumie, dlaczego by nie spróbować. Dla porównania w reprezentacji Holandii, po boisku biega sobie Matthijs de Ligt, który jest niewiele starszy od Walukiewicza, a w podstawowym składzie Holendrów jest wręcz nie do ruszenia.
Oczywiście to jest Polska i tutaj na młodych się nie stawiia, o czym wspominałem niejednokrotnie. Dlatego moje przemyślenia o ewentualnej grze Walukiewicza, w pierwszej reprezentacji mogę zachować jedynie dla siebie i cieszyć się tym, że jak nie teraz to w przyszłości nasza drużyna narodowa będzie miała naprawdę świetnego defensora.
Co dalej?
Świetne występy równa się zainteresowanie ze strony wielu czołowych klubów w Europie. Już latem bardzo dużo mówiło się o ewentualnych przenosinach Walukiewicza, do królestwa Krzysztofa Piątka, czyli Genoi. 18-latek na szczęście uznał, że to za wcześnie na wyjazdy i pozostał w Polsce, by wciąż szlifować swoje umiejętności. Choć został teraz, to nie oznacza, że zostanie w przyszłym sezonie. W kolejce po młodego defensora ustawiając się już m.in. Kopenhaga, wyżej wspomniana Genoa, kilka mniej znaczących klubów oraz ... wielka Barcelona, która bacznie obserwuje poczynania Walukiewicza. Wyobrażacie sobie Polaka w zespole „Dumy Katalonii"? Jakoś nie mogę w to uwierzyć, lecz jeśli wszystko pójdzie po dobrej myśli to już za kilka lat będziemy mogli oglądać duet Matthijs de Ligt - Sebastian Walukiewicz, w jednym zespole. Chyba doskonale wiecie jakim.