Wyścig trwa w najlepsze - podsumowanie 25. kolejki Serie A
Wyścig trwa dalej. Na kolejnym zakręcie Napoli i Juventus świetnie sobie poradziły w swoich meczach. Faworyci nie zawie... A no racja Inter przegrał. No w sumie tak nie było. Ale kolejka była nadzwyczaj ciekawa i kibice calcio już ostrzą sobie zęby na następną kolejkę, bo walka trwa.
Udinese 0:2 Roma (70' Under, 90' Perotti)
Na inaugurację w sobotę zawiało nudą. Nie był to mecz, który by porywał od samego początku i naprawdę długo trzeba było czekać na jakikolwiek rozwój zdarzeń. Cengiz Under – zapamiętajcie to nazwisko. W ostatnich trzech meczach zdobył już 4 gole, a trafienie na Dacia Arena było bardzo wysokiej urody i nawet żartobliwie ludzie mówią na Paulo Dybalę, że jest „argentyńkim Underem”. W końcówce wynik ustalił Diego Perotti i Roma uplasowała się na trzecim miejscu w tabeli, uciekając Interowi i Lazio.
Chievo 2:1 Cagliari (74' Giaccherini, 76' Inglese – 82' Pavoletti)
Mecz z gatunku #nikogo. Nie wierzę, że znajdzie się ktoś, kto przyzna się, że zamiast oglądać np. Schalke z Hoffenheim obejrzał to widowisko. No cóż, Chievo chwilowo przerwało swój marsz w dół tabeli. Gole strzelali byli piłkarze Napoli. Po stronie gospodarzy Giaccherini, a po drugiej stronie Pavoletti. I w sumie Inglese też znajdował się w kręgu zainteresować klubu z Neapolu, ale to był raczej mecz, którym nie podniecał się specjalnie nikt.
Genoa 2:0 Inter (45' Ranocchia (sam.), 59' Pandev)
Tak, wygrana z Bologną to był przypadek. Wypadek przy pracy z drużyną, która grała w „9”. Przyjechali na Genoę, która niby ostatnio była w stanie ograć Lazio na Olimpico, ale przełamanie Interu w poprzedniej kolejce wypaczyło lekko postrzeganie Interu. I stało się. Przed przerwą Genoa wyszła na prowadzenie po kuriozalnym samobóju Ranocchii. I to wystarczyło. I drugi raz z rzędu były piłkarz Nerrazurrich pakuje im gola. Przed tygodniem był to Palacio, a w sobotę Goran Pandev. Jedyne co mogło dać nadzieję na lepsze jutro Interistom, to dobra postawa Cancelo i po raz kolejny dobrze zagrał Karamoh. Reszta poniżej krytyki i czwórka na koniec sezonu się oddala.
Torino 0:1 Juventus (33' Alex Sandro)
Juventus po raz kolejny gra mecz bez historii. Mecz, o którym nikt nie będzie pamiętał, a każdy kto zdecydował się wcześniej obudzić na mecz mógł poczuć się zawiedziony. Juve zagrało jak zwykle. Objęli prowadzenie, a potem zawodnicy Granaty wykazali się impotencją przy kreowaniu sytuacji i nie podjęli nawet walki, żeby odrobić te straty. Warty odnotowania jest jedynie gol Alexa Sandro po asyście Bernardeschiego. Zawodnika, który w piętnastej minucie zmienił kontuzjowanego Higuaina. I to by było w zasadzie na tyle.
Napoli 1:0 SPAL (6' Allan)
Napoli powoli staje się wyrachowane jak Juventus. Po słabym meczu w LE z Lipskiem i wygranej Juve w Derby della Mole trzeba było wygrać z outsiderem z Ferrary. Szybki gol Allana, po fajnej klepce i przez resztę meczu Neapolitańczycy się nie męczyli. Tradycyjnie w 70. minucie wszedł Piotr Zieliński, ale zespół grał tak ospale, że średnio miał okazję się wykazać. Napoli idzie łeb w łeb z Juventusem i dalej ma ten jeden punkt przewagi nad nimi i dalej niesamowicie podkręcają walkę o mistrzostwo.
Benevento 3:2 Crotone (37' Sandro, 67' Viola, 89' Diabate – 11' Crociata, 73' Benali)
Benevento wygrało mecz. Powtarzam! BENEVENTO WYGRAŁO MECZ. Czyli sytuacja niesamowicie kuriozalna, ale udało się i w końcu mają dwucyfrówkę w tabeli, co zbliżyło ich na 11 punktów do strefy nad kreską. Patrzymy na to rzecz jasna z przymrużeniem oka, bo ekipa z Kampanii nie ma raczej szans, żeby się utrzymać w Serie A. W meczu nie zagrał Guilherme, który w ostatnich meczach prezentował się całkiem nieźle, ale koledzy z boiska (o dziwo) utrzymali na Ciro Vigorito trzy punkty.
Bologna 2:1 Sassuolo (12' Poli, 88' Pulgar – 38' Babacar)
Neroverdi są ciężkostrawni. Są tak niewyobrażalnie żałośni w tym sezonie, że głowa mała. Dostają od każdego, nie podejmują walki i mają szczęście, że beniaminkowie są niesamowicie słabi, bo w takiej sytuacji należałoby typować ich do spadku. Wyjazd do Bolonii nie był dla nich szczęśliwym występem i mogą podziękować Benevento, że urwali punkty Crotone, bo inaczej znaleźliby się bezpośrednio nad kreską. Bolończykom udało się wyrwać w ostatnich minutach zwycięstwo. W sumie oni i tak mają zapewnione utrzymanie, a dalej o nic nie grają.
Atalanta 1:1 Fiorentina (45+1' Petagna – 16' Badelj)
Fiorentina w tym sezonie gra w kratkę. Porażka na Artemio Franchi z Juventusem pewnie była wliczona w straty. I nawet na początku jakoś to wyglądało, ale Viola ma jeden poważny problem. W bramce Sportiello ewidentnie sobie nie radzi i coraz częściej media z Florencji grzmią, żeby dać szansę Drągowskiemu. I w sumie nie ma co się dziwić, bo mecz był do wygrania biorąc pod uwagę fakt, że Atalanta zostawiła sporo zdrowia w Dortmundzie. Remis jest sprawiedliwym wynikiem i Atalanta zaliczyła poślizg w pościgu o wyższą lokatę.
Milan 1:0 Sampdoria (13' Bonaventura)
Milan odzyskuje godność. Zrównał się punktami z Sampdorią i przez 90 minut Sampa nie miała nic do powiedzenia. Bonaventura zdobył szybkiego gola, ale sytuacji było więcej. Szkoda zmarnowanego karnego Rodrigueza, ale podopieczni Gattuso osiągnęli cel. Jeżeli chcecie przeczytać obszerną relację z tego meczu, zapraszam TUTAJ.
Lazio 2:0 Hellas Verona (55', 60' Immobile)
Ciro Immobile na ratunek. Lazio przed meczem z Hellasem nie wygrał od pięciu spotkań, a porażka w Bukareszcie spowodowała szeroki uśmiech każdej osoby nieprzychylnej Biancocelestich. Mecz z Hellasem był idealnym momentem, żeby się przełamać i dać dodatkowy bodziec do walki o awans do 1/8 w LE. Bramki zdobywał niezawodny Ciro Immobile, który dał Lazio 4. miejsce i prześcignęli Inter. Teraz Laziale będą mieli prawdziwy maraton. Wyjazd w lidze na Sassuolo, a potem mecz z Milanem w Coppa Italia na Olimpico. Czyli prawdziwe dni prawdy dla Biancocelestich.