Andaluzja lekarstwem na niemoc Teodorczyka?
W zeszłym sezonie był na ustach wszystkich. Strzelał gola za golem, a każdy obrońca z ligi belgijskiej trząsł przed nim kolanami, jakby zsikał się na mrozie. Bramkarze raz za razem wyciągali piłki z siatki, które posłał obok nich. Był bezdyskusyjnym królem strzelców Jupiter League wyprzedzając swojego najgroźniejszego rywala o pięć trafień. Dziś jego sytuacja jest odmienna od tej o 180 albo jakby powiedzieli ci mniej dobrzy z matmy, o 360 stopni. Co jest nie tak z Łukaszem Teodorczykiem i czy ktoś, poza Bobem Budowniczym oczywiście, da rade to naprawić, czy raczej cenzurując popularny mem: "Spieprzyło się na amen"?
Problemy Teodorczyka zaczęły się wraz z końcem poprzedniego sezonu. Nie strzelał już tak często, jak jeszcze na jesień zeszłego roku i początek wiosny. Wciąż jednak nie było źle, rzekłbym nawet przyzwoicie, biorąc pod uwagę wcześniejsze występy w Dynamie Kijów. Ten sezon jest jednak pożogą, pasmem niepowodzeń i zawodów. Łukasz ma na koncie ledwie trzy gole w lidze, a gdyby wykorzystywał wszystkie szanse, które koledzy mu przygotowują, mógłby otrzeć się o dychę. Kompletnie nie przypomina klinicznego snajpera, którym był rok temu, a to przecież nie kwestia braku umiejętności, bo pokazał, że je ma.
W takim razie wypadałoby doszukiwać się problemów w głowie i owszem jest to ich kopalnia. Coś jest ewidentnie nie tak z mentalnością Polaka. Teodorczyk w tym sezonie podpadł już kibicom pokazując im środkowy palec, nie dogaduje się też z zespołem, a ostatnio został odsunięty od składu, by sobie ochłonąć. Gdzie podział się facet, który dwanaście miesięcy temu miał w głowie tylko strzelenie kolejnego gola?
Na to pytanie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, a w Belgii powoli zaczynają tracić cierpliwość w związku z brakiem rozwiązań tej sprawy. Teodorczyk staje się nie tylko niepotrzebnym, ale również toksycznym zawodnikiem. Wydawać by się mogło, że ktoś taki będzie miał problem ze znalezieniem pracodawcy, ale okazuje się inaczej. Według Voetbal International Polakiem wciąż zainteresowana jest Sevilla. Hiszpanie byli bardzo chętni rok temu i sądzono, że w związku ze spadkiem formy naszego rodaka już on ich nie obchodzi. Jak jednak twierdzi powyższe źródło, wcale tak nie jest. Sevilla liczy, że w związku z tymi wszystkimi wydarzeniami wyciągnie Teo za bezcen, a potem naprawi u siebie.
Tu pojawia się pytanie, na które każdy dobry mechanik zawsze odpowiada twierdząco, czyli: "Czy da się to jeszcze wyklepać?". Po pierwsze, Teodorczyk będzie musiał liczyć się z tym, że w Andaluzji będzie raczej zmiennikiem, ale może to i dobrze? Spadnie trochę presji z jego barków, to nie on będzie odpowiedzialny za większość goli drużyny. Być może pozytywnie na Teodorczyka wpłynie klimat. Hiszpańskiej pogody nie ma co porównywać z belgijską, o ukraińskiej już nie wspomnę. Nie wiemy też jakimi psychologami sportowymi dysponuje Sevilla, a biorąc pod uwagę renomę klubu, dobrymi. Być może znajdą oni sposób na naprostowanie mentalne Polaka, który z odpowiednim nastawieniem znów zacznie strzelać. Uważam, że jeżeli tylko pojawi się konkretna oferta z Andaluzji, Teodorczyk powinien z niej skorzystać, ponieważ w Anderlechcie jest już spalony i dużo prościej będzie zmienić otoczenie, niż próbować się rehabilitować.