Barcelona potrafi wygrywać! Znakomite występy Polaków - PODSUMOWANIE WEEKENDU
Ruszyło! Kolejny trzy dni grania. Nikt nam nie powie, że ten weekend nie jest, choć trochę pokręcony. Bo jest i to bardzo. Lech wrócił z Białegostoku bez punktów. Robert Lewandowski nie zdobył bramki z beniaminkiem. Manchester United poległ z Aston Villą. Punktu straciło nawet Atletico Madryt. Mimo wszystko nie ma nudy. Dzieje się, jest sporo emocji. Nie pozostało nic innego, jak śledzić to dalej – wszystko to, co najciekawsze znajdziecie zaś na dole.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Lech przegrał, "Lewy" nie strzelił, Lechia zdemolowała
Ach ten Lech. Kilka kuponów pewnie zepsuł, no bo kto mógł się spodziewać, że podróż do stolicy Podlasia nie tyle nie przyniesie ani jednej bramki, co zakończy się wstydliwą porażką po całkiem niezłym meczu. Cieszyć może fakt, że nie było ona do końca zasłużona. Lech zaprezentował niczym przed tygodniem, kiedy to demolował Wisłę Kraków. Atakował, tworzył sobie masę sytuacji, strzelał – wyglądało to trochę tak, jakby zadomowił się pod polem karnym gospodarzy, robił tam obozowisko i czekał aż tamci wbiją sobie piłkę do własnej bramki. Generalnie sam plan nie był najgorszy – drużyna trenera Mamrota nie takie cyrki już odstawiała. Sęk w tym, że Lech strzelił sobie w kolano. Błąd Salamona i trafienie Imaza zaważyło o pierwszym potknięciu w tym sezonie. Cóż, bywa.
Może i nie ma w tym wielkiej tragedii. Porażki się zdarzają, ale co najważniejsze, tak grający Lech nie powinien mieć problemów z dalszym wygrywaniem. Mimo to musi być ultra czujny. Cała stawka tylko czeka na kolejne wywrotki. Strata maleje, reszta goni – normalna kolej rzeczy. Udowodnili to piłkarze Lechii Gdańsk. Ekipa z północy kraju wręcz zdemolowała tegorocznego beniaminka, Górnika Łęczna. Wygrali 4:0 i nie bez przyczyny odrobili kolejne punkty do Lecha. Ich strata do obecnego lidera to już tylko dwa "oczka".
Uwaga, Robert Lewandowski nie wpisał się na listę strzelców. Po raz pierwszy od lutego 2021 roku. Przerwał serię piętnastu starć z rzędu z bramką w ramach ligowych zmagań, aczkolwiek nie wpłynęło na nastroje w szatni mistrzów kraju. Piłkarze Bayernu dość gładko przejechali się po drużynie Greuther Fürth. Wygrali 3:1. Dzięki temu umocnili się na pozycji lidera Bundesligi.
Manchester City wygrywa, Manchester United przegrywa
Nie, to nie jest błąd. Dobrze widzicie. Miasto Manchester będzie dość mocno podzielone. Piłkarze tegorocznego mistrza kraju pokonali na wyjeździe triumfatora Ligi Mistrzów, Chelsea 1:0. W teorii mają za sobą już jedną poważną przeszkodę. Bramką na wagę triumfu popisał się Gabriel Jesus. Nieco gorsze nastroje mogą mieć natomiast w drugiej części miasta. Niby Cristiano Ronaldo, Bruno Fernandes, rozpędzona maszyna i chęć wygrywania, ale wystarczył rywal pokroju Aston Villi, aby cały plan legł w gruzach. Przegrali 0:1 i ponieśli pierwszą porażkę w tym sezonie.
Większych powodów do świętowania nie miała szatnia Leicester City. Może i się starali. Chcieli ten mecz wygrać, tyle że jeden Vardy to zdecydowanie za mało. A może za dużo? Cóż, coś w tym jest. Lisy ustrzeliły dziś dwie bramki. Doświadczony napastnik zapisał na swoim koncie o jedną więcej, wszak ta pierwsza została wpakowana przy okazji pokonania własnego bramkarza.
Kapitalne widowisko oraz sporą niespodziankę sprawili piłkarze Brentford. Beniaminek Premier League wspiął się na wyżyny możliwości i dość nieoczekiwanie odebrał dwa punkty obecnemu liderowi. Zespół trenera Kloppa zremisował 3:3, choć wciąż ma tę przyjemność, że zasiada na szczycie.
Gabriel Jesus strikes first for Man City 🤙 pic.twitter.com/PZu1C78Gli
— B/R Football (@brfootball) September 25, 2021
Cóż to był za dzień za naszą zachodnią granicą. Jasne, było kilka ciekawych starć, jednak tylko te rozgrywane w Lipsku miało w sobie coś szczególnego. Ekipa wicemistrza kraju w końcu nic nie zepsuła. Ba, zaprezentowała się z naprawdę konkretnej strony. Można rzecz, no w końcu. Doskonale wiemy, jak to w ostatnim czasie wyglądało. Nie zmienimy zdania nawet ze względu na to, że po drugiej stronie stała tylko i wyłącznie Hertha Berlin. To był prawdziwy pokaz siły. Coś, co widzieliśmy już w tamtym sezonie. Piłkarze RB Lipska wygrali 6:0. Istny koncert zagrał strzelec dwóch bramek oraz autor asysty, Christopher Nkunku. Cóż, było niemal wszystko... łącznie z występem dwóch Polaków. Po przerwie na boisku zameldowali się Krzysztof Piątek oraz Denis Jastrzembski.
Troszkę mniej działo się w pozostałych meczach z udziałem faworytów, ale mimo to miały mniejszy bądź większy wpływ na układ sił w tabeli. Pierwszą w tym sezonie porażkę poniósł Wolfsburg. Popularne Wilki wywróciły się na Hoffenheim. Stratę punktów zanotował też Eintracht Frankfurt. Tym razem zremisował jedynie z FC Koeln. Na dobrą sprawę wszystko, co było do wzięcia, wziął dziś tylko Bayer Leverkusen. Fakt, może i się namęczyli, choć mecz z Mainz nie wygrał się sam.
Sporego psikusa sprawiła także Borussia. Tyle, że ta z Monchengladbach, która po nudnym jak flaki w oleju starcia pokonała ekipę z Dortmundu. Bramkę na wagę triumfu jeszcze przed przerwą zdobył Denis Zakaria. Na dobrą sprawę rywale nawet nie odpowiedzieli, bo po ostatnim gwizdku licznik ich celnych strzałów wskazywał okrągłe zero.
Tempa na hiszpańskich boiskach nie zwalnia Mateusz Bogusz. Jeśli strzela, to zazwyczaj robi tu pięknie. Nie inaczej było także i tym razem. Młodzieżowy reprezentant Polski przyczynił się do triumfu swojego zespołu.
Będąc już przy Hiszpanii warto zahaczyć o dwa występy faworytów. Mimo tego, że mecz z udziałem Barcelony mamy jeszcze przed sobą, nie wszystko ułożyło się pięknie, łatwo i przyjemnie. Pierwszą porażkę w bieżących rozgrywkach LaLiga odnieśli zawodnicy Atletico Madryt. Stołeczny zespół przegrał na obiekcie rywala z Alaves 0:1. No, ale nie tylko oni. Poniżej pewnych oczekiwań spisała się również Valencia. Popularne Nietoperze zanotowały trzeci mecz z rzędu bez kompletu punktów. Były już Real Madryt, Sevilla, dziś dołączył też Athletic Bilbao.
Jeśli o Królewskich jest tu mowa, trzeba wspomnieć o drugim w tym sezonie potknięciu. Stołeczny zespół zremisował bezbramkowo z Villarrealem. Mimo to utrzymał pozycję lidera. Za plecami niezmiennie utrzymuje się jednak Sevilla. Zespół ze stolicy Andaluzji również zasługuje na sporą uwagę, wszak po sobotnim zwycięstwie nad Espanyolem ich strata do Realu zmalała do trzech punktów. Ba, oni wciąż mają do rozegrania zaległe starcie, więc na dobrą sprawę już niebawem mogą wskoczyć na sam szczyt.
⏱ 90'+ 4' | Alavés 1⃣-0️⃣ Atleti
— Atlético de Madrid (@Atleti) September 25, 2021
Final del partido en Mendizorroza. pic.twitter.com/Wz0AI0fE9h
Mieliśmy już podzielony Manchester, więc pewnie nie przestrzelimy, jeśli do jednego worka wrzucimy również Mediolan. Piłkarze wicemistrza kraju, mianowicie AC Milan ograli Spezię 2:1. Tu też warto zaznaczyć, iż pierwszą bramkę w ramach rozgrywek Serie A ustrzelił kolejny z rodu Maldinich, Daniel. Trafieniem na wagę trzech punktów popisał się natomiast Brahim Diaz. Równie wymagające spotkanie, choć w przeciwieństwie do tych pierwszych niezakończone happy endem mają za sobą zawodnicy Interu. Tym razem zremisowane 2:2. Mistrz Włoch podzielił się punktami z Atalantą.
Stopniowy wzrost oferowanych emocji zaoferowała nam piękna, ale przy tym bardzo nieprzewidywalna ekstraklasa. Rozegrano trzy mecze, każde było lepsze od poprzedniego i zakończyło się prawdziwym hitem przy Łazienkowskiej. Miejscowa Legia przegrała na własnym obiekcie z Rakowem Częstochowa 2:3. Istny koncert rozegrał atakujący przyjezdnych, Ivi Lopez. Doświadczony Hiszpan zdobył dwie bramki – ta drugie po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego była ozdobą tego dnia – oraz brał udział przy trzeciej. Po komplet punktów sięgnęły również Stal Mielec oraz Zagłębie Lubin.
Juventus wraca na właściwe tory, Szymański znów z asystą
W końcu nadszedł dzień, w którym kibice Juventusu mogą mieć powody do zadowolenia. Jeszcze kilka dni temu chciało się powiedzieć, że triumf nad Spezią był tylko i wyłącznie przypadkiem, więc w teorii wszystko powinno się posypać z dniem dzisiejszym. No, ale się nie posypało. Ba, Stara Dama wygrała drugi mecz z rzędu. Jest niepokonana od trzech spotkań i stale pnie się w ligowej tabeli. W niedzielę rozprawiła się na własnym obiekcie z Sampdorią (3:2). Bramkami na wagę triumfu popisali się Dybala, Bonucci i Locatelli. A jeśli o zespole z Genui mowa, całe spotkanie w ekipie przyjezdnych rozegrał dziś Bartosz Bereszyński.
Ależ precyzja Paulo Dybali! 🎯
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) September 26, 2021
Kapitan Starej Damy wyprowadził swój zespół na prowadzenie! ⚽ Mecz Juventus FC - UC Sampdoria trwa w Eleven Sports 2! 👀#włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/zQyBJ83oew
Sebastian Szymański nie znalazł się wśród powołanych na październikowe zgrupowanie, bo narzekał na drobne problemy zdrowotne – spekulował przed kilkoma dniami jego agent. Tymczasem nie minął tydzień, generalnie upłynęło zaledwie kilka dni i ten sam zawodnik, który rzekomo miał narzekać na ból, znów przyczynia się do zwycięstwa stołecznego zespołu. Dynamo Moskwa wygrało z Rubinem Kazań (2:0). Asystę przy jednej z bramek zanotował właśnie Polak. Młody pomocnik precyzyjnie dośrodkował z rzutu rożnego, dzięki czemu ma na już swoim koncie trzy ostatnie podanie. W międzyczasie zadaje sobie jednak pytanie, Panie Sousa, dlaczego nie ja? Generalnie i my chcielibyśmy to wiedzieć.
Kapitalny, a w gruncie rzeczy już kolejny tak dobry występ na rosyjskich boiskach zanotował Grzegorz Krychowiak. Reprezentant Polski nie dość, że znakomicie dograł, to po przerwie wpisał się nawet na listę strzelców. Zdobył swoją premierową bramkę w nowym zespole. Piłkarze Krasnodaru pokonali przed własną publicznością Soczi 3:0. W osiągnięciu tego wyniku nie przeszkodził nawet fakt, że owe starcie kończyli w dziewięciu.
🅰️✅ @SebaSzymanski53 👌🏻 @LaczyNasPilka 🇵🇱
— UNIDOS (@UnidosAgency) September 26, 2021
——#WEAREUNIDOS https://t.co/VnNn5tXNtS pic.twitter.com/0c52IViDT2
Po fatalnym początku rozgrywek coraz lepsza staje się sytuacja Arsenalu. Stołeczny zespół wygrał dziś w derbach Londynu aż 3:0 z Tottenhamem. To była istna deklasacja, pokaz siły, ale także powrót na właściwe tory i odkucie się za poprzednie wpadki. A Koguty? Nie będziemy ukrywać, że zawiodły. Niedawny lider angielskiej elity poniósł trzecią porażkę z rzędu. Znów stracił trzy bramki, co sprawia, że jego sytuacja w tabeli nie jest już aż tak kolorowa, jak jeszcze miesiąc temu. W tym momencie bliżej im do strefy spadkowej, aniżeli miejsca na szczycie.
A month ago:
— B/R Football (@brfootball) September 26, 2021
—Spurs in first (9 pts)
—Arsenal in last (0 pts)
After the North London Derby:
—Arsenal in 10th (9 pts)
—Spurs in 11th (9 pts)
What a difference a month makes 😬 pic.twitter.com/0hEMkyQ8zH
Cóż to był za dzień dla wszystkich kibiców Barcelony. Po pierwsze, na ławce nie zasiadł Ronald Koeman. Po sieci latało nawet nagranie, na którym widać, iż holenderski szkoleniowiec nie mógł wjechać na stadion. Jakoś nas to nie dziwi. Odbił się od bramy, choć koniec końców na meczu się pojawił. Po drugie, Duma Katalonii w końcu coś wygrała. Jasne, rywalem było jedynie Levante. Klub znajduje się jednak w tak potężnych tarapatach, że na chwile obecną cieszy każde wyszarpane zwycięstwo. Po trzecie, generalnie chyba najważniejsze – do gry wróciła jedyna, prawilna "dziesiątka". Znów zagrał Ansu Fati. Gwiazda Barcelony zrobiła to zresztą z przytupem, bo zaraz po wejściu na murawę zdobyła bramkę, a cały występ skwitowała mianem najlepszego zawodnika meczu.
Ansu Fati: "Jestem dumny, że mogę grać z numerem 1️⃣0️⃣ po Leo. Dziękuję za to liderom drużyny i klubowi." [FCB Live] pic.twitter.com/QX0MUtpuvq
— Daniel (@_BarcaInfo) September 26, 2021
Sobotnie starcia w ramach rozgrywek ekstraklasy to był istny hit. Rozkręcała się długo, ale na dłuższa metę każdy mecz trzymał bardzo przyzwoity poziom. Dlatego też oczekiwania wobec niedzieli były ogromne i raczej nikogo nie okłamiemy, jeśli stwierdzimy, że znów działo się sporo. Trzy mecze, dziewięć bramek, średnia trzech trafień na spotkanie. Nie było tragedii. Tego samego zdania są pewnie w Niecieczy, Wrocławiu oraz Szczecinie. Tak się składa, że tylko oni mogli mieć jakiekolwiek powody do zadowolenia. Ci pierwsi odnieśli premierowe zwycięstwo w tym sezonie. Myśleliśmy, że nigdy się sto nie stanie. Drudzy wskoczyli na pozycję wicelidera. Portowcy? Niech będzie, że zrehabilitowali się za odpadnięcie z Pucharu Polski.
Kolejny triumf w tym sezonie odniosło Paris Saint-Germain. Tak było jeszcze w sobotę. Swoją drogą wciąż są niepokonani i tym razem naprawdę pędzą po mistrzostwo. Co na to reszta faworytów? A więc po kolei. W miarę gładkie zwycięstwo nad Clermont odniosło Monaco. Wygrali 3:1 i zaczynają odrabiać straty po słabym początku rozgrywek. Niepokojąco prezentuje się natomiast sytuacja Marsylii. Sami nie wiemy, co sądzić o tym zespole. Dobre mecze przeplatają słabymi. Ten dzisiejszy był akurat ultra przeciętny. Zakończył się porażką 2:3 z Lens. Warto jednak podkreślić, że była to dopiero pierwsza tak bolesna wpadka w tym sezonie.
Jedną z bramek, ale za to jaką, zdobył Przemysław Frankowski. Swoją drogą reprezentant Polski ma już na swoim koncie dwa gole oraz asystę. A to czyni go jednym z najlepszych zawodników w ekipie niespodziewanego wicelidera.
FENOMENALNY GOL PRZEMYSŁAWA FRANKOWSKIEGO! 🔥⚽️
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) September 26, 2021
Magia w wykonaniu Polaka! 🇵🇱🪄 Trafienie tej kolejki Ligue 1 Uber Eats już znamy! 😍 #modanafrancję🇫🇷 pic.twitter.com/alIjnb30FW
Żeby zakończyć ten weekend z przytupem wystarczy już tylko odwiedzić Serie A. Uwierzcie, te rozgrywki to istny kosmos. Można je oglądać bez końca. Wszędzie mnóstwo bramek i pokręcone wyniki. Niedziela zaczęła się od zwycięstwa Juventusu nad Sampdorią (3:2). Potem było sześć trafień w meczu Empoli oraz Bolonii i fantastyczne derby Rzymu. Występujące w roli gospodarze Lazio pokonało Romę. Też 3:2 i ponownie po kapitalnym widowisku. Kilka minut dostał przy okazji Nicola Zalewski. Powody do zadowolenia może mieć natomiast Piotr Zieliński. Po pierwsze, zanotował asystę. Po drugie, jego Napoli zakończyło ten weekend zwycięstwem z Cagliari (2:0).
11 - tyle minut potrzebowali piłkarze SSC Napoli, żeby strzelić gola! ⚽️
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) September 26, 2021
🇵🇱 Piotr Zieliński idealnie zagrał do Victora Osimhena, który trafił do siatki! 👏 #włoskarobota🇮🇹 pic.twitter.com/FrCpmjYEYK