PODSUMOWANIE WEEKENDU. Lewy wzrusza ramionami, Drągowski robi za dwóch, ''Zielu asystuje''...
Za nami trzy dni, które zostały przepełnione masą emocji, kilkoma niespodziankami, no i przede wszystkim niezliczoną liczbą bramek. Nieoczekiwane porażki poniosły Real Madryt i Bayern Monachium to tylko część tego, czego mogliśmy być świadkami. Ich tropem poszła także Barcelona. Dużo dobrego wydarzyło się natomiast w Polsce. Zresztą, co tu dużo mówić, spójrzcie sami.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Jagiellonia poszła za ciosem, Polacy już niekoniecznie
Piątek, godzina 18, czyli początek zmagań na krajowych boiskach. Ze względu na to, że pierwszy dzień weekendu jak zawsze jest ultra średni, na dobrą sprawę tylko tym mogliśmy się wówczas ekscytować. Na pierwszy ogień poszła Jagiellonia Białystok. Tak, ta sama, która ledwie tydzień temu rozprawiła się z Lechem Poznań. Ku zadowoleniu wszystkich fanów, zdołała pójść za ciosem. Zatrzymała rozpędzony zespół z Lubina, dzięki czemu coraz śmielej puka do górnej części stawki. W drugim piątkowym pojedynku lepszy był natomiast Piast Gliwice. Drużyna trenera Fornalika zwyciężyła na własnym obiekcie 1:0 po fatalnym błędzie golkipera Wisły Kraków.
Zostając jeszcze przy piątku można wspomnieć o dwóch Polakach. Znów zagrał Przemek Frankowski. Reprezentant Polski tym razem nie pomógł jego ekipie przy zwycięstwie, choć ta faktycznie miała powody do świętowania. Zła wiadomość jest natomiast taka, że z powodu urazu nie zagrał Sebastian Walukiewicz.
Barcelona znów przegrywa, Manchester United gubi punkty, faworyci zwyciężyli w Niemczech
Sobota... to był naprawdę dobry dzień dla wszystkich koneserów wyspiarskiego futbolu. Zagrał aż trzech kandydatów do mistrzostwa i tylko jeden sięgnął po komplet punktów. Po bardzo dobrym starciu ze zwycięstwa cieszyli się gracze Chelsea. Tegoroczny triumfator Ligi Mistrzów nie dał szans Southampton. Całe spotkanie w drużynie Świętych rozegrał reprezentant Polski, Jan Bednarek.
Dużo mniejsze powody do świętowania mieli natomiast w Manchesterze United oraz Arsenalu. Ci pierwsi znów potknęli się o własne nogi i tylko zremisowali z Evertonem. Drudzy? A to już klasyka gatunku. Stołeczny zespół stwierdził, że rozda punkty słabszym, co przełożyło się na bezbramkowy remis z Burnley.
Hiszpania obfitowała w starcie, który interesowali się nawet kibice z zagranicy. Mistrz kraju, Atletico Madryt podjął przed własną publicznością Barcelonę. Bardzo, ale to bardzo słabą Barcelonę, bo ta nie zdołała nawet zagrozić bramce gospodarzy. Koniec końców skończyło się 2:0 i spadkiem Dumy Katalonii w okolice środka stawki. No cóż, mimo to Joan Laporta wciąż jest przekonany, że zmiana na stanowisku szkoleniowca nie jest konieczna.
Luis Suarez shows some respect to his former club and doesn’t celebrate after scoring 👏 pic.twitter.com/bvrvJiVtpX
— B/R Football (@brfootball) October 2, 2021
Nie ma Erlinga Haalanda, ale mimo to jest zabawa. Borussia Dortmund, choć tym razem bez swej strzelby, pokonała na własnym terenie Augsburg 2:1. Na właściwe tory zaczyna także wracać RB Lipsk. Drugi zespół poprzedniego sezonu Bundesligi wygrał z beniaminkiem, Bochum 3:0. Punkty stracił natomiast Wolfsburg.
Nas natomiast cieszy to, co wydarzyło się w Berlinie. Otóż po kilku miesiącach pauzy do gry powrócił Krzysztof Piątek. Wygląda na to, że Polak jest cały, zdrowy, ale przede wszystkim przepełniony apetytem. Mimo porażki z Freiburgiem reprezentant Polski zdobył swoją pierwszą bramkę po powrocie. Mu także z tego powodu gratulujemy.
Cztery mecze i rekordowe osiemnaście bramek. Proszę państwa, cóż to była za sobota na polskich boiskach. Począwszy od remisowego pojedynku Radomiaka Radom z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą, przechodząc przez istne szaleństwo w Krakowie i kończąc na meczach w Poznaniu oraz Zabrzu. Mimo tego, że z kompletu punktów cieszyły się tylko Lech oraz Górnik, wszyscy mieli powody do zadowolenia. W końcu obejrzeliśmy coś naprawdę dobrego.
Wpadki faworytów, angielski hit na remis i ligowy powrót Milika.
Niedzielne granie w najbardziej interesujących ligach rozpoczęliśmy na polskiej ziemi. A konkretniej na częstochowskiej ziemi, gdzie Raków podejmował szukającą przełamania Wartą Poznań. No delikatnie mówiąc, zawodnicy z Wielkopolski nie znaleźli go pod Jasną Górą. Co więcej, zebrali sromotny oklep od wicemistrza kraju. Zawodnicy Marka Papszuna wygrali 3:0, a trafieniami podzielili się Milan Rundić, Vladislavs Gutkovskis oraz Andrzej Niewulis. A to był dopiero początek ekstraklasowych zmagań tego dnia.
Potem jak za dotknięciem magicznej różdżki przenieśliśmy się w rejony nieco bliższe Morza Bałtyckiego. Najpierw zawitaliśmy w Szczecinie. Tam Pogoń chciała przejechać się po Górniku Łęczna i w sumie ten cel wykonała. Nie obyło się bez problemów, bo w pewnym momencie było 1:1, ale ostatecznie "Portowcy" wygrali aż 4:1. Ze Szczecina popłynęliśmy do Gdańska, gdzie zamykaliśmy 10. kolejkę. I to nie mieliśmy tam byle jakiego starcia, bo Lechia podejmowała Legię Warszawa, która teoretycznie mogła być opromieniona czwartkowym zwycięstwem z Leicester City. Ale tylko teoretycznie, bo to gdańszczanie narzucili swoje warunki i pewnie brnęli do zwycięstwa. Ozdobą tego starcia było przepiękne trafienie Macieja Gajosa z rzutu wolnego. Potem gospodarze dołożyli jeszcze dwie bramki, a Legię było stać jedynie na honorowe trafienie Tomasa Pekharta. W Europie TOP, a w lidze? Póki co flop.
Niedługo po Polakach do grania weszli Francuzi. Tam rozpoczęliśmy od wysokiego "C", bo na pierwszy ogień poszło napakowane gwiazdami PSG. Paryżanie grali na wyjeździe ze Stade Rennes, gdzie nie gra się łatwo. I im też nie grało się łatwo. Dostali w łeb pierwszy raz w tym sezonie, ale nie to najbardziej dziwi. Zdumiewająca jest liczba strzałów celnych oddana przez zespół ze stolicy Francji. Zanim przeczytacie ile ich było, spróbujcie zgadnąć. Damy Wam chwilę... zero, okrągłe zero! Przy takiej jakości ofensywnej po prostu nie możesz sobie pozwolić na coś takiego. Ale dość o przegranych. Bohaterami Rennes zostali Gaetan Laborde i Flavien Tait.
Później swój mecz wygrało AS Monaco, ale w sumie nie ma co się nad nim rozwodzić, bo zawodnicy z Księstwa bardzo pewnie pokonali Bordeaux. Ważniejsza i bardziej elektryzująca była rywalizacja Lille z Marsylią. Marsylią, w której do grania wraca Arkadiusz Milik. Dzisiaj Polak dostał całą drugą połowę, ale nawet mimo jego obecności marsylczycy nie zdołali wywieźć choćby punktu z terenu mistrza. Dwie bramki Jonathana Davida przesądziły sprawę. Kolejkę zamykaliśmy jak zawsze emocjonującymi Derby Rhône-Alpes pomiędzy Saint-Etienne, a Lyonem. Tam było sporo emocji, pojawiła się czerwona kartka, a zakończyło się na podziale punktów (1:1).
W Anglii najważniejszym wydarzeniem weekendu było starcie Liverpoolu z Manchesterem City. Mistrz z sezonu 2019/2020 podejmował mistrza z sezonu 2020/2021. Pierwsza połowa tego spotkania totalnie zawiodła, ale druga była istnie szalona. Najpierw prowadzili gospodarze (Sadio Mane), potem wyrównali goście (Phil Foden), po chwili znowu to "The Reds" byli na prowadzeniu (Mohamed Salah), a to wszystko zakończyła bramka Kevina De Bruyne na 2:2. Świetna druga połowa pokazała nam lepszą twarz angielskich hitów, które przecież w ostatnich miesiącach generalnie nie były jakieś świetne.
Mo Salah is just absolutely unbelievable at football.
— Liverpool FC (@LFC) October 3, 2021
🇪🇬👑 pic.twitter.com/a7zEmgegFe
Wcześniej swoje mecze rozegrały aż cztery zespoły z Londynu. Crystal Palace podejmowało Leicester City i sprawiło delikatną niespodziankę wyrywając punkt drużynie z King Power Stadium (2:2). Derbowe starcie rozegrali West Ham i Brentford. I górą byli zawodnicy beniaminka, którzy decydującą bramkę zdobyli w 94. minucie spotkania (2:1). No i swoje spotkanie zdołali wygrać zawodnicy Tottenhamu. Ich rywalem była Aston Villa i nie zapowiadało się to na trudne spotkanie. "Spurs" wygrali 2:1, a decydujący był samobój Matta Targetta z ekipy z Villa Park.
W Niemczech mistrz nie pokazał swojej najlepszej twarzy. Bayern podejmował Eintracht Frankfurt i wydawało się, że wszystko idzie dobrze. Prowadzenie Bawarczykom dał Leon Goretzka i pewnie spodziewaliśmy się kolejnych bramek zawodników Bayernu Monachium. A tu gong, Eintracht postawił trudne warunki i bardzo szybko wyrównał. Martin Hinteregger zapakował gola na 1:1 i taki wynik utrzymywał się do końcowych minut. Kto wtedy objął prowadzenie? No właśnie, goście z Frankfurtu. Filip Kostić trafił na 2:1 i Eintracht wygrał w Monachium. Ponadto swoje mecze wygrali Union Berlin (2:1) i Bayer Leverkusen (4:0).
Wydarzeniem dnia w hiszpańskiej LaLiga była porażka Realu Madryt. Zawodnicy prowadzeni przez Carlo Ancelottiego pojechali do Barcelony na starcie z Espanyolem. Faworyt? No chyba oczywisty. "Los Blancos" musieli wygrać ten mecz, ale nic z tego nie wyszło. Na bramki Raula de Tomasa i Aleixa Vidala tylko raz odpowiedział Karim Benzema. Słabiutka seria madrytczyków trwa i ta przerwa na kadrę chyba nie będzie zbyt przyjemna w białej części stolicy Hiszpanii.
Atlético w kryzysie już tyle punktów co odrodzony, wielki Real Madryt 👍🏻
— Kuba Karpiński (@kuba_karpinski) October 3, 2021
W starciu dwóch pucharowiczów górą był Villarreal. Na obiekt "Żółtej Łodzi Podwodnej" przyjechał Real Betis, ale gospodarze nie pozostawili mu złudzeń. Dwie bramki zapakował Arnaut Danjuma, który zresztą w ostatnim czasie imponuje bardzo dobrą dyspozycją. Ta seria gier kończyła się w Grenadzie, gdzie Granada podejmowała Sevillę. Faworyt był oczywisty i zresztą nie zdołał sprostać oczekiwaniom. Zawodnicy Julena Lopeteguiego polegli 0:1, a jedyną bramkę zdobył Ruben Rochina
Włosi zaserwowali nam naprawdę ciekawe i momentami niespodziewane rozstrzygnięcia. Bologna sprawiła solidne lanie Lazio. Bolończycy wygrali 3:0, ale to z pewnością nie był mecz tego dnia. Ten obejrzeliśmy w Genui, gdzie Sampdoria i Udinese zaserwowali nam prawdziwy rollercoaster. Zwroty akcji, piękne bramki i remis 3:3. Tak to wyglądało, a trafienie Antonio Candrevy można oglądać na okrągło. Bez większych problemów swoje spotkania wygrały AS Roma (2:0) i Hellas Verona (4:0).
Trochę większe kłopoty mieli zawodnicy SSC Napoli. Neapolitańczycy pojechali do Florencji, gdzie zawsze mogą przytrafić się problemy. I się przytrafiły, bo to gospodarze jako pierwsi trafili do siatki. Potem przyszedł rzut karny dla Napoli, do którego podszedł Lorenzo Insigne i... skutecznie zainterweniował Bartłomiej Drągowski. Potem Polak odbił jeszcze dobitkę Włocha, ale trzecia próba Hirvinga Lozano już wylądowała w siatce. A bramkę na wagę zwycięstwa graczy spod Wezuwiusza zdobył Amir Rrahmani.
Bartłomiej Drągowski obronił strzał z rzutu karnego L. Insigne! 👏
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) October 3, 2021
Niestety, wobec dobitki 🇵🇱 bramkarz był bezradny, ale i tak należą mu się wielkie brawa za pierwszą interwencję!#włoskarobota pic.twitter.com/TO2KecjVtx
Na zakończenie kolejki dostaliśmy prawdziwy hit tej serii gier. Na boisku w Bergamo Atalanta podjęła Milan. Oba zespoły są mocne, więc można było oczekiwać ciekawej batalii. No niestety, ale na boisko wyszła tylko jedna drużyna. Atalanta nie dojechała, a Milan skrzętnie to wykorzystał. Po bramce zdobyli Davide Calabria, Sandro Tonali oraz Rafael Leao, co przesądziło o kolejnym zwycięstwie „Rossonerich”, którzy utrzymują się na drugim miejscu w tabeli włoskiej Serie A. I nawet mimo tego, że Atalanty nie było przez cały mecz, to w końcówce zdołała zdobyć dwie bramki i złapać kontakt. Jednak to i tak było za mało.