Błazny z Arsenalu, Napoli o włos od awansu, farciarska Borussia – podsumowanie 1/16 Ligi Europy
Wczoraj ok. 23:00 zakończyły się rewanże 1/16 finału Ligi Europy. Nie zabrakło oczywiście wielu bramek, emocji oraz niespodzianek. Wystarczy spojrzeć na tytuł i już wiadomo, że się działo. Jeśli chcecie wiedzieć co działo się w pierwszych meczach, to zapraszam TUTAJ.Przejdźmy zatem bez zbędnego p...rzedłużania do tego, co przyszło nam oglądać i przeżywać. Podział taki sam jak przed tygodniem – część meczów do 21:00 w czwartek, część po 21:00. Jedziemy.
Część 1
Rundę rewanżową rozpoczęliśmy w środę, a więc dzień wcześniej niż pozostałe mecze. Było to spotkanie, które w zeszłej kolejce również było grane wcześniej. Mowa tu o pojedynku CSKA Moskwa z Crveną Zvezdą Belgrad. W pierwszym meczu padł remis 0:0. Nie było to zatem wynik dobry ani dla gospodarzy, ani dla gości. Ale nie był też zły. W tym spotkaniu mogliśmy liczyć na podobnie ,,wielką” ilość emocji co tydzień temu. Jedynego gola tuż przed przerwą zdobył Alan Dzagoev, i tym samym dał swojej drużynie awans. Wymęczony, ale jednak awans. Tak więc CSKA gra dalej.
Kolej teraz na aż 8 spotkań, które zostały rozegrane wczoraj o 19:00. Zaczynamy od Lokomotivu, który na własnym stadionie podejmował Niceę. Tydzień temu, na skutek czerwonej kartki dla Racine’a Coly’ego, Rosjanom udało się wygrać 3:2 mimo wcześniejszego dwubramkowego deficytu. Wczorajszy mecz był dla nich dużo spokojniejszy – w 30. minucie bramkę zdobył Igor Denisov i stało się jasne, że teraz goście z Francji muszą strzelić aż 3 gole, by awansować dalej. Nie udało im się to. Co więcej, nie strzelili ani jednego i Lokomotiv wygrał to spotkanie 1:0, pewnie awansując do 1/8 finału.
Następne spotkanie do istny dwumecz bez historii. Ekipa Atletico po przejechaniu się jak walec po Kopenhadze przed tygodniem, wczoraj musiała jedynie doprowadzić do końca to, co zaczęła. I już w 7. minucie mecz się skończył, kiedy to do siatki gości trafił Kevin Gameiro. Od tamtego momentu należało przełączyć na inny kanał. Atletico wygrywa pewnie – 5:1 w dwumeczu i melduje się w 1/8 jako jeden z faworytów.
Kolejny mecz z rzędu tych ,,do zapomnienia” to potyczka Dynama Kijów z AEK Ateny. Ukraińcy wywieźli z Grecji (jakby jeszcze było co stamtąd wywozić, pozdro dla kumatych) korzystny rezultat, jakim był remis 1:1. U siebie mieli więc za zadanie przede wszystkim nie stracić bramki. I udało im się to. Ale fakt jest taki, że gola również nie strzelili. Widać, że drużyna z Kijowa jest zespołem lepszym od AEK Ateny, ale od drużyn lepszych wymagamy lepszych meczów. Nie da się jednak ukryć, że wykonali swoją taktykę a co za tym idzie – grają dalej.
O następnym spotkaniu teoretycznie jest co opowiadać, ale w praktyce to również mecz bez historii. Lazio zgwałciło u siebie Steauę Bukareszt 5:1, mimo iż w pierwszym meczu uległo jej 0:1. Wszystko było jasne tak naprawdę już po pierwszej połowie, kiedy po 2 bramkach Immobile oraz trafieniu Bastosa Rzymianie prowadzili 3:0. Druga połowa to już tylko dobijanie leżącego. Lazio awansuje dalej, mimo wyraźnie lekceważącego podejścia do Ligi Europy.
W spotkaniu numer 6 mieliśmy do czynienia z rewanżem hitowego pojedynku tej fazy. W nim to RB Lipsk podejmował u siebie Napoli, które pokonał przed tygodniem 1:3. Włosi potrzebowali zatem aż 3-bramkowego zwycięstwa, by awansować. Plotki mówiły o tym, że ponoć ekipa Maurizio Sarrego miała zabukowany lot na 22:05. Tak jakby z góry nie wierzyli w awans i od razu po meczu planowali powrót. A to chyba źle, bo tego dnia zespół z Lipska był naprawdę do ogrania i wyeliminowania. Ostatecznie goście wygrali 2:0 (bramkę na 1:0 strzelił Piotr Zieliński), ale będąc o krok od awansu sprawiali wrażenie, jakby nie chcieli strzelić tego decydującego gola. Rażąca niedokładność podań, schowani gracze ofensywni, Callejon uderzający w sytuacji, w której powinien dośrodkowywać w pole karne (nie muszę chyba pisać z jakim efektem uderzył skoro już wspomniałem, że powinien był wrzucać) – to wszystko sprawiało wrażenie, jakby właśnie Neapol nie chciał tego awansu. Ale może to tylko wrażenie. Jedno natomiast jest pewne – podopieczni Sarrego odpadają z Ligi Europy i mogą się teraz w 100% skupić na ligowej rywalizacji z Juventusem o Scudetto.
W kolejnym meczu lizboński Sporting musiał bezpiecznie dowieźć to, co wypracował sobie w wyjazdowym meczu z Astaną przed tygodniem. I udało im się to – do 80. minuty prowadzili bowiem 3:1, mając 3:1 przywiezione z Kazachstanu. Ale już wygrać w tym spotkaniu im się nie udało – w ostatnich 10 minutach goście strzelili bowiem 2 gole i mecz zakończył się wynikiem 3:3. Niemniej jednak Portugalczycy awansują dalej, choć Astana, niedawny pogromca Legii Warszawa, wstydu na pewno nie przyniosła.
Następne spotkanie to pojedynek Viktorii Pilzno z Partizanem Belgrad. I niestety, w następnej fazie nie będzie już żadnej drużyny z Serbii. Po porażce Crvenej Zvezdy z CSKA Moskwa, tym razem przyszła pora na Partizan. Goście polegli wczoraj w Czechach 0:2. Tak jak wspominałem przed tygodniem – w tym dwumeczu kluczowe znaczenie miało przede wszystkim doświadczenie i ogranie w europejskich pucharach. A to zdecydowanie stało i stoi po stronie ekipy z Pilzna. To też awansują dalej i czekają na swojego rywala w 1/8.
W ostatnim meczu z 19:00 Lyon ograł na wyjeździe Villarreal, tym samym przybijając gwóźdź do ich trumny, którą zbili im już tydzień temu na Parc OL, wygrywając 3:1. Wczoraj jedynego gola w 85. minucie strzelił Bertrand Traore, po wcześniejszej czerwonej kartce dla Jaume Costy. Żółta łódź podwodna zatopiona, Les Gones grają dalej!
Część 2
Spotkania z 21:00 zaczynamy od potyczki Zenitu z Celtikiem. W pierwszym spotkaniu Szkoci wygrali 1:0 po golu Calluma McGregora i rewanż zapowiadał się niezwykle pasjonująco. Ale niestety – pasjonujący był tylko do 27. minuty. Wtedy to właśnie bramkę na 2:0 po rażącym błędzie bramkarza strzelił Kuzyaev. Wcześniej do siatki trafił Branislav Ivanović (tak, dokładnie ten). Goście starali się odrobić straty, ale w zimnym Sankt Petersburgu nic im nie wychodziło. W efekcie w 61. minucie nadziali się na kontrę Rosjan i zostali dobici przez Kokorina, który wykorzystał fantastyczne dośrodkowanie Ivanovicia i zamknął mecz. Zenit w 1/8 finału.
Mecz numer 11 to dwie jedynki. A jak wiadomo jeszcze ze szkoły, o dwóch jedynkach każdy szybko chciałby zapomnieć. Tak też było z tym spotkaniem – Milan po pewnym ograniu Ludogorca na wyjeździe, wczoraj u siebie musiał tylko pilnować tego, by sprawy nie wymknęły się spod kontroli. I nie wymknęły się ani przez moment – w 21. minucie do siatki trafił Fabio Borini i zabił mecz na 70 minut przed jego zakończeniem. Milan po bardzo dobrej grze, ale dwumeczu bez historii, pewnie awansuje dalej. Warto wspomnieć, że w ekipie Ludogorca 90 minut zagrali reprezentanci Polski – Jacek Góralski i Jakub Świerczok.
W kolejnym spotkaniu Arsenal mierzył się u siebie ze szwedzkim Östersunds. Kanonierzy mieli podobne zadanie co Atletico, Milan czy Sporting – po wysokim i pewnym zwycięstwie na wyjeździe musieli jedynie spokojnie doprowadzić do końca to, co zaczęli. I doprowadzili. Ale w jakim stylu, rany boskie. Dość powiedzieć, że po pierwszej połowie podopieczni Arsene’a Wengera przegrywali 0:2 po katastrofalnych wylewach w obronie. Jeśli duet Chambers-Holding na środku obrony to przyszłość reprezentacji Anglii tak jak się mówiło jeszcze niedawno, to już teraz należy zacząć składać Anglikom kondolencje. Obaj panowie są bowiem w katastrofalnej formie i ja personalnie nie dałbym im popilnować psa przed sklepem, a co tu dopiero mówić o pilnowaniu dostępu do własnej bramki w meczu Ligi Europy. Ospina, bramkarz Arsenalu, po wczorajszym meczu z nerwów schudł chyba z 10 kilo. Na szczęście w drugiej połowie do siatki trafił Sead Kolašinac i dwumecz został na dobre zamknięty. Niemniej jednak moja radość z awansu The Gunners jest przysłonięta poczuciem żenady. Ten mecz pokazał bowiem, że drugi garnitur tego klubu jest na poziomie Ekstraklasy. I nie ma w tym cienia przesady. Ja rozumiem - w ciągu tygodnia 2 mecze z City, ale na litość boską – czy uniknięcie porażki w takim meczu jak ten i z takim przeciwnikiem na własnym stadionie było aż tak trudne? DRAMAT. Przejdźmy dalej bo naprawdę szkoda strzępić.
Jeszcze bardziej niezadowoleni mogą być fani Atalanty. We wczorajszym meczu z Borussią ekipa z Bergamo szybko objęła prowadzenie oraz kontrolę nad meczem (wynik 1:0 dawał im awans), by ostatecznie w końcówce wypuścić zwycięstwo i awans z rąk. Borussia trochę niezasłużenie, ale jednak awansuje dalej, a w jej składzie po raz kolejny 90 minut zagrał Łukasz Piszczek.
Następny mecz to rewanżowy pojedynek Athletiku Bilbao z rosyjskim Spartakiem. Hiszpanie wygrali pierwszy mecz 3:1 na wyjeździe i awans mieli już praktycznie zapewniony. W sumie to nawet nie praktycznie – po prostu mieli. I choć wczoraj przegrali u siebie 1:2, to jednak grają dalej i na pewno jest to awans zasłużony. Spartak zaś odpada, choć wstydu nie przynosi.
W przedostatnim spotkaniu Braga mierzyła się u siebie z Marsylią. Francuzi wygrali u siebie 3:0, więc zadanie mieli proste – nie wypuścić tego co wypracowali. I udało się, choć nie bez problemów – Portugalczycy w 31. minucie wyszli na prowadzenie i próbowali cisnąć dalej, jednak siła defensywy marsylczyków była zbyt duża, by pozwolili oni sobie wbijać kolejne gole. W tym dwumeczu awansowała więc po prostu drużyna silniejsza.
Ostatnim meczem był rewanż między Salzburgiem a Realem Sociedad. Austriacy w dość szczęśliwych okolicznościach zdołali wywieźć z Anoeta bramkowy remis (jeden z goli to samobój Oyarzabala, a drugi został strzelony w doliczonym czasie gry). Wczoraj u siebie pokazali jednak klasę i wyrzucili z rozgrywek podopiecznych Eusebio Sacristana zwyciężając 2:1 po golach Dabbur i Berishy. Dodatkowo goście od 71. minuty grali w ,,10” po czerwonej kartce dla Raula Navasa, wcześniejszego strzelca gola. Gospodarze bezlitośnie to wykorzystali i zasłużenie awansowali do dalszej fazy rozgrywek.
I to wszystko w 1/16 Ligi Europy! Lada moment losowanie 1/8 – zaczyna się ono za 15 minut (w momencie, w którym publikuję ten tekst jest 12:45) na antenie CANAL+ SPORT i nSport+. Na jego podsumowanie zapraszam Was już w imieniu Janka Rusinka. Pojawi się ono po południu. A my widzimy się już w spotkaniach 1/8 finału. Ciao!