Zmierzch Polanskiego. Eugen idzie na emeryturę
Jeszcze nie tak dawno, przed Świętami, pisałem TUTAJ o tym, że u Eugena Polanskiego wciąż bez zmian i urodzony w Sosnowcu pomocnik nadal pozostaje bez klubu. Do gry był chętny, trenował, ale oferty albo nie spływały, albo nie były zadowalające z różnych tam powodów. Teraz jednak jego przyszłość została wyjaśniona przez "kickera" i skończyła się tak, jak można się było spodziewać. Emeryturą.
Informacja nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzona, ale można uznać ją za pewnik. Niemieckie media bez większego rozgłosu i emocji, dość po cichu donosiły o tym, że Polanski, który od lipca pozostawał bez klubu, trenował z Borussią Mönchengladbach (jest jej wychowankiem) i szykował się do ukończenia kursów trenerskich. Teraz, zdaniem "kickera", ma zostać asystentem trenera Petera Zeidlera w szwajcarskiej ekipie FC St. Gallen. Obaj panowie mieli być widziani już podczas ostatniego meczu rundy jesiennej pomiędzy Hoffenheim a Mainz, czyli dwoma byłymi klubami Polanskiego i tam zapewne szepnęli już sobie jakieś słówka dotyczące przyszłości.
Taką wizję najprawdopodobniej były już pomocnik miał zapewne w głowie wcześniej, jednak nie chciał realizować jej tak szybko. Cytowany przez TVP mówił o tym, że jeszcze chciałby grać w piłkę, lecz po tym, jak Hoffenheim nie przedłużyło w lipcu jego umowy, licho było u niego z ofertami. Był w dobrej formie, trenował, a ma tylko 32 lata i ponad 250 spotkań na poziomie Bundesligi, co bez problemu powinno wystarczyć do tego, aby znaleźć sobie jakiś klub chociażby w drugiej lidze niemieckiej. Zgłosić się miały po niego też kluby Ekstraklasy, przewinęła się nazwa Pogoni Szczecin, ale samemu Polanskiemu nie za bardzo miał podobać się projekt sportowy, bo dla niego ten aspekt, warunki były dla niego bardzo ważne. Tak przynajmniej mówił.
Polanski 19 razy reprezentował polskie barwy i po jakiejś spinie z Adamem Nawałką przestał być brany pod uwagę w zestawieniach kadry, a kraj o nim właściwie zapomniał. W Hoffenheim odnalazł spokój, ale tylko do momentu przyjścia trenera Juliana Nagelsmanna, który z biegiem czasu odciął Polaka od regularnych występów, marginalizując jego boiskową rolę praktycznie do zera. On oczekiwał od środkowych pomocników rzeczy, których Polanski nie mógł mu zaoferować. Chociaż paradoksalnie 32-latek, mimo tego że murawę widział praktycznie tylko na treningach, ciągle pozostawał kapitanem zespołu, w którym prawie w ogóle nie grał. Nagelsmann miał powiedzieć mu, że byłby z niego niezły trener i jak widać rodowity sosnowiczanin wziął to sobie do serca.