Jeśli chcesz mieć afro, musisz być jak Witsel
To był hit tej kolejki Bundesligi. Czwarty RB Lipsk vs lider z Dortmundu. To się ogląda! I oglądało też tym razem. Niklas Süle przyznał się w mediach, że będzie zacierał rączki na porażkę Borussii, ale na jego nieszczęście dortmundczycy pokazali charakter i konsekwencję, a także to, że afro to jedyna słuszna fryzura.
Składy:
- Lipsk: Gulacsi - Klostermann, Konate, Upamecano, Halstenberg - Laimer (88. Augustin), Demme (81. Cunha), Kampl - Sabitzer, Poulsen, Werner
- BVB: Bürki - Piszczek, Weigl, Diallo, Hakimi - Witsel, Delaney - Sancho (88. Wolf), Philipp (79. Alcacer), Guerreiro (76. Pulisic) - Götze
Na krótko przed meczem pojawiło się bardzo ciekawe info - kontuzji doznał Marco Reus. Kibice Borussii wstrzymali oddechy, bo choć wg doniesień uraz nie miał być poważny, to jednak wiadomo jak kruchym zdrowiem dysponuje najlepszy zawodnik Bundesligi. Jego brak oznaczał natomiast jedno i to należy podkreślić używając CTRL i B - Łukasz Piszczek po raz pierwszy podczas swojego pobytu w Dortmundzie wyprowadził zespół jako kapitan! A było to spotkanie wyjątkowe także z innego powodu, ponieważ prawy obrońca po raz 200 wychodził w podstawowym składzie BVB! I jak się później miało okazać, nie był to jego ostatni powód do zadowolenia...
Od poprzeczki!
Tempo meczu było naprawdę dobre, to trzeba przyznać, a pierwszą dogodną sytuację stworzyli sobie gospodarze z Lipska. Timo Werner zszedł na krótki słupek przy dośrodkowaniu i uderzył groźnie głową - co jest typowym schematem dla ekipy RB - lecz po pierwsze, Roman Bürki obronił, a po drugie, 22-latek i tak był na spalonym. Z czasem jednak coraz bardziej rozkręcali się dortmundczycy, a sprawność w nowym roku Petera Gulacsiego sprawdził Axel Witsel. Węgier zdał egzamin. Jednak nie miał już nic do gadania w 19. minucie. Raphel Guerreiro dośrodkował z rzutu rożnego, piłkę dość przypadkowo dziabnął po drodze Piszczek, a przejął ją zamykający wrzutkę Witsel. Belg nie zastanawiał się długo i kropnął przed siebie, obijając poprzeczkę i wyprowadzając swój zespół na prowadzenie! Wow! W pierwszym spotkaniu tych drużyn pomocnik zapakował gola nożycami (z bliska, bo z bliska, ale jednak), a teraz to! No i jak już pewnie większość z Was wywnioskowała - ale napiszę to też dla tych, którzy nie zauważyli - asysta przy tym trafieniu wpadła na konto pana, mającego na swoim ramieniu opaskę kapitańską w drużynie Borussii. Wiecie o kim mowa?
RasenBallsport nie za bardzo wiedział, jak zagrozić bramce Bürkiego. Niby grali szybko, niby biegali, ale nie było widać w tym porządku i wszystko to było dość chaotyczne. Ich atak pozycyjny nie wyglądał zbyt dobrze, a do swoich upragnionych kontr nie mieli okazji, bo przyjezdni bronili się mądrze. A całość trzymał w ryzach nie kto inny, jak wszędobylski man of the pierwsza połowa - Axel Witsel. Mniej więcej po pół godzinie małe co nieco mieli Timo Werner czy zblokowany Konrad Laimer, ale żeby dortmundczycy doznali choć jednego zawału serca, to bym nie powiedział. Ba, mogli nawet podwyższyć, ale w 40. minucie nie za dobrze pilnowany Abdou Diallo oddał niecelny strzał głową - po wrzutce dobrze dogrywającego dziś Guerreiro.
Fatalny kiks Bürkiego
Ale jak to bywa w prawilnych meczach, dużo lepsza była druga połowa, a zwłaszcza jej końcówka. Chociaż grubo było już w 47. minucie, kiedy akcję Lipska napędził... stoper Ibrahima Konate. Pościgał się Francuz z Guerreiro i niczym rasowy skrzydłowy dograł do Marcela Sabitzera, który chciał uderzyć piętką. Austriak trochę się jednak poplątał, potem jeszcze próbował dograć do wbiegających partnerów, ale czujny okazał się Bürki. RB próbował, to trzeba mu oddać, choć w kolejnych minutach to BVB miała dwie groźne kontry - najpierw dogoniony został Jadon Sancho, a krótko potem pojedynek sam na sam z Gulacsim przegrał Maximilian Philipp. Po godzinie gry stała się rzecz typowa dla wymęczających końcówek, czyli... zniknęły środki pola, pojawiła się tam wielka wyrwa, choć do końca pozostawało jeszcze 30 minut!
Wtedy też fatalny błąd popełnił Bürki. Niezwykle pewny w bramce Szwajcar pomylił się jedyny raz, kiedy po podaniu od kolegi poślizgnął się i zaplątał z piłką. Dopadł do niego bojowo zmotywowany Werner, lecz 28-latek zdołał wybić mu futbolówkę spod nóg i będąc poza polem karnym próbował przeszkadzać jeszcze Yussufowi Poulsenowi! Na jego szczęście wszystko skończyło się bez afery.
Alcacer jest beznadziejny i nie powinien grać w Borussii
Lipsk napierał, próbował, ale jego starania były bezowocne. Kibice BVB obawiali się przed meczem tego, jak poradzi sobie awaryjny duet stoperów, gdzie obok Diallo wystąpił Julian Weigl. Jednak Niemiec spisywał się świetnie, choć w 74. minucie, m.in. po jego nieogarze, setkę miał Sabitzer. Płaskim podaniem z boku obsłużył go Werner, lecz jedna z gwiazd RB przegrała pojedynek z bramkarzem Borussii. To powinien być gol! Chwilę później, po podaniu dobrze dysponowanego Konate, groźny strzał oddał także Werner, już we własnej osobie. Bürki znów był na posterunku.
Trzeba przyznać, że choć Lipskowi brakowało kogoś w stylu klasowej "dziesiątki", takiego, nie wiem, Jamesa Rodrigueza i jego ataki często bywały dość chaotyczne, to jednak dortmundczycy pozwolili przeciwnikom na zbyt wiele, a sami nie stworzyli za dużego zagrożenia w drugiej połowie. Jaja zaczęły dziać się od 90. minuty w górę, gdy na boisku był już Paco Alcacer. Niestety Hiszpan skończył się, ponieważ trafił tylko w poprzeczkę, a trzy minuty później, kiedy biegł samotnie od połowy, został dogoniony przez wściekły "Byki". Ba, wtedy właśnie RasenBallsport wyprowadził kontrę, którą zaczął we własnej szesnastce! Kończył ją Matheus Cunha, lecz Brazylijczyk pomylił się minimalnie i strzelając głową smyrnął tylko boczną siatkę. A było tak blisko! Piłka meczowa!
Borussia wygrała 1:0, choć przede wszystkim w drugiej połowie dopuściła przeciwników do kilku niezłych sytuacji. Remis? Byłby sprawiedliwy, ale RB może mieć pretensje tylko do siebie, do swojej nieskuteczności i ciapowatości przy graniu ataku pozycyjnego. Zaś Dortmund był wyrachowany jak... na mistrza przystało. Zagrali dobrze, rozsądnie, mądrze bronili i choć nie był to żaden imponujący występ, to jednak udało im się zgarnąć komplet punktów. Byli konsekwentni, pewni siebie i zrobili to, co do nich należało - wygrali i utrzymali sześć punktów przewagi nad Bayernem, grając w tylu Bayernu właśnie. Tylko to się liczy.