Sędzia wraz z Bayernem wkraczają do finału
Pośród dźwięków wydawanych przez niezwykle irytującego komentatora, który ni z tego, ni z owego zaczynał drzeć się kilkakrotnie głośniej, niż brzmiała cała transmisja meczu w Eurosporcie, poznaliśmy drugiego finalistę tegorocznej edycji Pucharu Niemiec. Tyłki będą pękać hejterom, ponieważ zmierzą się w nim dwie ekipy, które mają po swojej stronie rzesze nienawidzących ich kibiców: RB Lipsk i Bayern Monachium wraz z sędzią.
Hejtujecie Lipsk za to, że nie ma historii? No to już ma. 19 maja 2019 roku RasenBallsport będzie obchodził swoje 10. urodziny, a już sześć dni później zmierzy się w finale DFB-Pokal w stolicy kraju, na Olympiastadion. Po raz pierwszy w historii. "Byki" awans zapewniły sobie wczoraj, pokonując na wyjeździe drugoligowy (heh) Hamburg, co było dość zabawnym spotkaniem. Nie chodzi tutaj nawet o wynik, bo Lipsk zwyciężył bez większych kłopotów 3:1, ale o cały kontekst tego pojedynku. W końcu mierzyły się ze sobą dwie sprzeczności: tradycja i nowoczesność, sieroty wyklęte przez Boga i świetnie zarządzany klub z potencjałem. 10 lat temu, a dokładnie rzecz ujmując to 10 lat i 2 dni od dzisiaj, HSV grał w swoim ostatnim półfinale Pucharu Niemiec, gdzie odpadł w derbach Północy z Werderem Brema. Lipsk wtedy nie istniał, powstał kilka tygodni później. Hamburczycy w kolejnych sezonach czekali, walczyli, kilkukrotnie się kompromitowali, odpadali z ogórami i dopiero teraz udało im się dotrzeć ponownie na ten etap rozgrywek. W tym czasie RB zdążył powstać i... wyeliminować już drugoligowy klub z rombem w herbie.
Dzisiaj natomiast Bayern pokonał 3:2 Werder Brema i również było to zabawne spotkanie. W sobotę obie te ekipy zmierzyły się w Monachium w Bundeslidze, gdzie po zdominowaniu boiskowych wydarzeń Bawarczycy wygrali 1:0. Bremeńczycy kończyli w osłabieniu i nie spisali się tak, jak tego od nich oczekiwano. Tym razem poszło im nieco lepiej, aczkolwiek wydawało się, że Bayern na spokoju awansuje sobie do finału, bo prowadził już 2:0 po golu do pustaka Roberta Lewandowskiego i trafieniu Thomasa Müllera. Wtedy jednak - zupełnie niespodziewanie - gospodarze (dzisiaj Werder) wyrównali! Najpierw trafił Yuya Osako, a chwilę później przyjezdni stracili piłkę niemalże od razu po wznowieniu gry, za co ukarał ich Milot Rashica - po dynamicznym rajdzie. Niestety, ale po 5 minutach Bayern znów prowadził, po golu Lewandowskiego zdobytym z rzutu karnego, który został podyktowany w mocno kontrowersyjnych okolicznościach. Mówiąc wprost - kłaczek kurzu by się nie poruszył od takiego szturchnięcia, choć trzeba jednak przyznać, że awansował lepszy. A szkoda! Starcie Lipska i Werderu byłoby miła odmianą dla ciągłej hegemoni Bayernu na każdym możliwym kroku...
Finał Pucharu Niemiec już za miesiąc i jeden dzień - 25 maja w Berlinie.
FC Bayern got a game deciding penalty for this pic.twitter.com/rs5mt50ior
— matthis. (@ReusSZN) 24 kwietnia 2019
Max Kruse after the game to Sportschau:
— Felix Tamsut (@ftamsut) 24 kwietnia 2019
"We have VAR. If they don't see this, we might as well cancel the whole thing."#SVWFCB
Max Kruse, piłkarz Werderu: Mamy VAR. Jeśli oni tego nie widzieli, możemy to w ogóle usunąć.
Jeśli Bayern awansuje do finału Pucharu Niemiec to kibice z całych Niemiec będą mieli niezłą zagwozdkę komu życzyć porażki :)
— Maciej Iwanow (@Maciej_Iwanow) 23 kwietnia 2019
Szkoda Werderu. Świetne widowisko zepsute prze sędziego. https://t.co/9Oj5O1lx04
— Maciek Zaremba (@ZarembaMac) 24 kwietnia 2019
Thomas Müller on the penalty: "It was an absolute correct decision" pic.twitter.com/sRjFpQkTsP
— Bayern & Germany (@iMiaSanMia) 24 kwietnia 2019
Thomas Müller oficjalnie przyznał, że nie zna się na piłce nożnej.