Co w Bayernie piszczy? Dużo piszczałek
Ogarnięcie pomysłu transferowego Bayernu Monachium często jest bardzo trudne. Bawarczycy niejednokrotnie zachowują się tak, jakby żyli w zupełnie innym świecie, w którym rynek piłkarzy wygląda całkowicie inaczej. A tu niespodzianka, bo trzeba jednak działać w takich samych realiach, jak cała reszta. Co więc teraz wykombinowali Niemcy i jak to się ma do tych wszystkich łączonych z nimi zawodników?
Ostatnimi czasy pojawiło się tyle doniesień, że trzeba je wszystkie po kolei uporządkować. Na początek może warto by przyjrzeć się Callumowi Hudsonowi-Odoiowi (Odoiemu?) z Chelsea, który jest mokrym snem Hasana Salihamidzicia, dyrektora sportowego FCB. Tutaj najprawdopodobniej stan rzeczy zostanie taki, jak jest obecnie, czyli po prostu Anglik pozostanie w Chelsea i do żadnego Monachium przeprowadzać się nie będzie. Nie chodzi tutaj nawet o tę kontuzję, która ostatnio mu się przytrafiła, ale o niechęć londyńczyków do handlowania młodzianem. Mają bana transferowego, latem nie będą mogli nikogo nowego kupić, więc prawdopodobnie będą chcieli postawić na Hudsona-Odoia - ewentualnie nie postawią na niego wcale, ale to nie ma znaczenia. Po prostu go nie sprzedadzą.
Z Bayernem mocno łączony był także Nicolas Pepe, robiący furorę w Lille, we francuskiej Ligue 1. Bawarczycy wahali się jednak co do Iworyjczyka i ostatecznie stwierdzili, że mają to jednak gdzieś i takiego słabego piłkarza brać nie będą. No dobra, może nie, że słabego, ale niewystarczająco dobrego. Nie chcą go po prostu i już, co tu dużo wyjaśniać. W związku z tym okazało się nagle, że nie mają za bardzo alternatyw na tego skrzydłowego, no bo jednak ta pozycja wymaga wzmocnień od dobrych kilku lat. Teraz nowe zakupy są obligatoryjne, bossowie klubu mówią o tym wprost w wywiadach, tym bardziej że z drużyną pożegnają się Franck Ribery i Arjen Robben. No to może Ante Rebić?
Wicemistrz świata nie ma przesadnie dobrych papierów u Karla-Heinza Rummenigge (prezes) i Uliego Honeßa (bóg prezydent), ale na jego myśli ślinka cieknie z kolei trenerowi Niko Kovacowi. Szkoleniowiec Bayernu chciał swojego rodaka od razu po przyjściu do klubu, ale szefostwo powiedziało mu, że chyba mama podrzuciła go trzy razy, a złapała dwa. Przez te ileś miesięcy ich stanowisko się nie zmieniło, dalej uważają, że technika Rebicia nie jest wystarczająco dobra (niebezpodstawnie), ale z powodu braku alternatyw zaczynają już godzić się z faktem, że tego 25-latka być może trzeba będzie jednak kupić. Najzabawniejsze w tej sprawie jest jednak to, że najgorętszym zwolennikiem piłkarza Eintrachtu jest Kovac, który z kolei... nie jest pewny swojej posady, bo wciąż może ją jeszcze stracić. A najbardziej prawdopodobnym następcą obecnego szkoleniowca FCB jest na ten moment Eric ten Hag z Ajaksu Amsterdam. Czy on polubi Rebicia?
No i wciąż jest jeszcze obecny temat Timo Wernera, gdzie Bayern także daje niezły popis pewnego spektrum Kannera, oferując Lipskowi... 25 mln euro. Za tyle to nawet jednej nogi 23-latka nie dostaną, bo RasenBallsport żąda za swoją gwiazdkę 60 mln euro. Trochę jest różnicy, nie? Sęk w tym, że monachijczycy są tutaj pazerni do granic możliwości nie z powodu swojej niekompetencji (no, może trochę), ale dlatego że kontrakt Wernera z "Bykami" wygasa z końcem przyszłego sezonu. Wiadome jest, że nie zostanie przedłużony, a klub chce na nim zarobić, więc jeśli nie pozbędzie się go teraz, potem będzie już za późno. To co, 25 mln? Inna sprawa jest taka, że Rummenigge powiedział, że wciąż nie podjęli ostatecznej decyzji co do reprezentanta Niemiec i wszystko jest jeszcze możliwe - może go nawet odpuszczą. Pomieszanie z poplątaniem!
Ano i z Włoch docierają do nas także plotki, że monachijczycy rzucają okiem na Federico Chiesę, ale o tym możecie przeczytać więcej TUTAJ