HaHaHaHSV i uśmiech Marcina Kamińskiego
Wiem, że drugi szczebel rozgrywkowy w Niemczech to nie jest coś, o czym ludzie w Polsce chcą czytać z wielkimi rumieńcami, no ale jednak nie można też o tym nie napisać nic! Tym bardziej że w końcu awans do Bundesligi wywalczył polski obywatel, który mógł patrzeć z góry na ślizgającą się jak żyrafa na lodzie upadającą po raz kolejny legendę HSV. Jaja były jak berety.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Ogólnie sprawy w 2. Bundeslidze wyglądają tak, że bezpośredni awans mogą wywalczyć dwie drużyny - no i dwóch chętnych było znanych na długo przez rozpoczęciem sezonu. Było to cierpiące katusze HSV, które musiało spędzić swój drugi sezon w historii na zapleczu, oraz Stuttgart, świeżutki spadkowicz z niemieckiej elity. Dla takiego porównania - to były takie Legie Warszawa 2. Bundesligi. Hajs, kibice, historia, siła - no wszystko to, czego mogliście potrzebować. Wydawało się, że awans obie te ekipy mają w kieszeni, no ale Hamburg już w poprzednich rozgrywkach udowodnił, że może wywalić się na ryj tuż przed samym finiszem. To, że są fajtłapami, wiedzieliśmy już od ostatnich wielu lat, ale że aż takimi...
Przez cały sezon HSV znajdowało się na miejscach premiowanych promocją, potem jedynie obijając się o trzecie miejsce, które daje baraż z trzecią najgorszą drużyną 1. Bundesligi - wiemy już, że tym razem będzie to Werder Brema. Było to spowodowane tym, że ni z tego, ni z owego w walce o elitę zaczęła się liczyć Arminia Bielefeld, która ostatecznie te rozgrywki wygrała, szokując nieco drogowców - choć ich przewaga już od wielu tygodni dawała wyraźne sygnały, kto tu będzie pierwszy. Tak czy siak wydawało się, że Hamburg ze Stuttgartem podzielą między sobą awans i baraż, co też było dla nich do zaakceptowania. No ale nie!
Hamburg postanowił, że przegra sobie w dwóch ostatnich kolejkach, co było o tyle problemowe, że w tej przedostatniej serii gier gigant uległ... Heidenheim. I nie postawiłem tu wielokropka dlatego, że Heidenheim to jakiś ogór, chociaż fakt faktem, że nigdy w 1. Bundeslidze nie zagrali. Obecny klub legendy Lecha Poznań, Denisa Thomalli, był po prostu bezpośrednim rywalem HSV w walce o baraż, a dzięki tej wygranej - a jakże, osiągniętej w 95. minucie! - przeskoczył hamburczyków o jeden punkt, meldując się na trzecim miejscu! Wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce.
A rozgrywała się ona dzisiaj. Stuttgart, raczej bezpieczny na drugim miejscu, obserwował sobie swobodnie pojedynek dwóch ekip na literę "H" i z wrażenia dostał baty 1:3 od Darmstadtu. Ale to nieważne - awans wywalczyli, a szeroki uśmiech mógł zagościć na ustach Marcina Kamińskiego, który po sezonie przerwy wrócił do 1. Bundesligi. Co więcej, Polak stracił większość sezonu przez kontuzję złapaną w pierwszej jego kolejce, ale gdy ją wyleczył i wrócił na ostatnie 9 meczów, był podstawowym wyborem stuttgarckiego trenera. No dobra, ale co z HSV i Heidenheim?
Obie drużyny przegrały. Heidenheim dostało się od mistrzowskiej Arminii 0:3, co dawało szansę dla Hamburga, który mierzył się z przeciętnym Sandhausen - zespołem o znaczeniu parówki. Wydawało się, że wkurzony gigant poradzi sobie z takim przeciętniakiem, tym bardziej że w grę wchodziły baraże (i potencjalny Nordderby z Werderem), ale wytrawni niuchacze piłki niemieckiej wiedzieli, że to nie będzie takie proste... I nie było. HSV popuściło i dostało u siebie aż... 1:5! 1:5! JEDEN DO PIĘCIU! CZAICIE TO? Żeby było mało, wynik przypieczętował tam Dennis Diekmeier, wieloletni obrońca HSV, który w swoich ponad 250 spotkaniach w 1. i 2. Bundeslidze nigdy nie strzelił żadnego gola. Dopiero kilka tygodni temu udało mu się przełamać, a dzisiaj trafił do siatki po raz drugi w karierze. W wieku niespełna 31 lat. Już wiecie, dlaczego mówimy o HaHaHaHaHSV...
W Bundeslidze witamy Arminię i Stuttgart, a do barażu z Werderem zapraszamy Heidenheim. HSV? Śmiech na sali. Jak zawsze zresztą.