
Haaland ''odwdzięczył się'' Red Bullowi!
Hit kolejki Bundesligi był... różny. Miał dwie twarze, niczym człowiek o dwóch twarzach. Obie połówki tego spotkania różniły się od siebie tak drastycznie, jak tylko się dało i nie była to dobra wiadomość dla RB Lipsk. Red Bull zapewne mocno teraz żałuje, że nie udało mu się przesunąć Erlinga Haalanda pomiędzy ich siostrzanymi klubami...
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy:
- Lipsk: Gulacsi - Orban, Upamecano, Halstenberg - Adams, Sabitzer (61. Klostermann), Haidara (71. Hwang), Angelino - Olmo, Forsberg (61. Sorloth) - Poulsen (88. Samardzić)
- Dortmund: Bürki - Meunier, Akanji, Hummels, Guerreiro - Witsel (30. Can), Delaney (69. Zagadou) - Sancho (85. Tigges), Reus (85. Brandt), Reyna - Haaland
Był kozakiem Julian Nagelsmann. Zapowiadał przed meczem, że jego Lipsk jest pewny siebie, że jest w świetnej formie i że "już planuje swoje zwycięstwo". Oczywiście całość nie brzmiała tak chamsko, jak to przedstawiłem, ale jeśli trener RB przeczytałby poprzednie zdanie, nie mógłby mu zaprzeczyć. I faktycznie, "Byki" nie przegrały w ostatnich 9 spotkaniach, z czego w 5 najświeższych nie straciły nawet gola - mówimy w końcu o najlepszej obronie Niemiec. Ostatni raz gorycz porażki RasenBallsport poczuł w listopadowym starciu z PSG, w Bundeslidze zaś dostał w październiku od Mönchengladbach. Kozaki.
Borussia takich humorów oczywiście nie miała, bo ostatnio gra typowo w kratę, a jej boiskowa dyspozycja daleka jest od ideału. No i dzisiaj też szału nie było, a w pierwszej połowie dortmundzka ekipa nie oddała nawet jednego uderzenia! Ale spoko, spoko - choć RB miał wyraźną przewagę i przez większość czasu pykał na połowie BVB, to też nie bombardował bramki Romana Bürkiego. Sytuacji przed przerwą w praktyce nie było, no i ogólnie... można było się zanudzić. Jedynym "ciekawym" momentem była chyba kontuzja Axela Witsela, którego zastąpić musiał Emre Can. Tempo było niezłe, parę zagrań też, ale sami widzicie, że szukam trochę pozytywów na siłę...
Jak nie wykorzystamy tak słabego początku BVB, to się to na nas zemści
— Milczar (@jmilczar) January 9, 2021
RB mogło pożałować, że jakoś nie przekuło tej swojej przewagi w konkrety, bo w drugiej połowie oglądaliśmy już zupełnie inny Dortmund. Pocisnęli, ruszyli, piłeczka zaczęła chodzić, a Erling Haaland dostał wsparcie kolegów, zaś futbolówka częściej zaczęła przez niego przechodzić. Po żółtej stronie zaczęły pojawiać się jakieś okazje, no i w końcu w 55. minucie Jadon Sancho wykończył kontrę przyjezdnych. Haaland z prawej dograł płasko w "szesnastkę", Marco Reus przepuścił, a Anglik dobił do bramki. W poprzedniej kolejce Sancho zdobył swojego pierwszego ligowego gola w tym sezonie, teraz dorzucił drugiego, więc można chyba mówić, że w końcu jego głowa została odciążona. Wrócił kocur?
BVB nie odpuszczała i nadal pozostawała lepszą drużyną. Haaland sieknął w poprzeczkę, a przewaga Lipska zniknęła jak pewne 70 milionów z polskiego budżetu. Dani Olmo co prawda kopnął potem w słupek, ale to była tylko cisza przed burzą - bo napędzający ataki Borussii Haaland w końcu wpisał się na listę strzelców. Goście odebrali piłkę, poklepali w środku, Norweg związał pięciu graczy "Byków" dryblingiem i zagrał na skrzydło, skąd potem z powrotem do Haalanda dośrodkował Sancho - i cyk ze łba. 2:0.
Nie odkryje Ameryki. W dziale piłkarskim Red Bulla jeszcze długo będą sobie pluli w brodę, że z wszystkich piłkarzy Salzburga akurat Haalanda nie sprowadzili do Lipska. I na dodatek oddali Norwega do bezpośredniego konkurenta. https://t.co/yYgqCCZmeU
— Michał Serafin (@serafin_michael) January 9, 2021
Wszystko turlało się dalej w podobnym tempie i podobnym kierunku, czego dowodem było podwyższenie prowadzenia na 3:0. Kto? No Haaland, najlepszy na boisku w drugiej połowie. Reus idealnie wyczuł moment, Norweg idealnie wyczuł moment, obrońcy Lipska idealnie nie wyczuli momentu i nie przecięli prostopadłego podania, po którym Haaland wyminął Petera Gulacsiego i trafił do pustaka. Dwie różne połówki, panie i panowie, a RasenBallsport powinien pluć sobie w brodę, bo zwycięstwo dałoby im fotel lidera. Co się z nimi stało po przerwie? Andrzej, nie wiem, a sytuacji nie zmienił honorowy gol zdobyty w samej końcówce przez - cienkiego na ogół - Alexandra Sorlotha. Cienkiego, jak Lipsk w drugiej połowie. Red Bull wyszkolił sobie Haalanad w Salzburgu, ale nie udało mu się przetransferować do do Lipska. Mnóstwo zawodników przebyło taką drogę, ale nie norweski napastnik i... mają za swoje!
Reus back. I never doubted him of course.
— Lars Pollmann (@LarsPollmann) January 9, 2021
Bardzo dobry mecz rozegrał Marco Reus.
Dortmund play against Leipzig like Bayern play against Dortmund.
— Stefan Buczko (@StefanBuczko) January 9, 2021
Wybitna druga połowa BVB, nie ma co - prawie jak Bayern grający z... BVB.
Demontaż. Odrodzenie Reusa i Sancho? Skrajnie różne połowy BVB, ale ta druga wręcz fantastyczna. Dawno nie było widać w grze BVB takiej radości o świeżości. I elastyczności taktycznej :). Choć nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dużo dała zamiana Witsela na Cana.
— Tomasz Urban (@tom_ur) January 9, 2021
Ale 15. kolejka Bundesligi nie stała tylko pod znakiem hitu Lipska i Dortmundu... Wczoraj Borussia Mönchengladbach pokonała Bayern Monachium, o czym konkretnie pisaliśmy TUTAJ. Dzisiaj zaś w końcu udało się wygrać Schalke! 358 dni czekali w Gelsenkirchen na ligowy tryumf i wreszcie udało im się dokonać tego w spotkaniu z Hoffenheim. "Königsblauen" rozbili rywala aż 4:0, hat-tricka strzelił 19-letni Amerykanin Matthew Hoppe, a trzy asysty wraz z bramką zanotował Amine Harit. Szok i niedowierzanie wstrząsnęły Bundesligą, ale Schalke w końcu udało się zatrzymać tę spiralę nieszczęść, trwającą 30 meczów. Jeszcze jeden szpil bez wygranej i S04 wyrównałoby rekord Tasmanii Berlin, która w sezonie 1965/66 nie zatryumfowała przez 31 następujących po sobie kolejek! Berlińczykom zresztą bardzo zależało, aby niechlubny mimo wszystko rekord pozostał w ich klubowych kronikach... W końcu co historyczny rekord, to historyczny rekord!
Obejrzałem 30 meczów swojego zespołu bez zwycięstwa. Czekałem 358 dni. Przeżyłem 0:5 i 0:8 z Bayernem, 0:4 i 0:5 z Lipskiem, 0:3 i 0:4 z BVB, 0:3 z Köln i Herthą, 1:4 z VfL...
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) January 9, 2021
Kibicowsko jestem niezniszczalny 👊
(fot. dziewczyny, gdy na początku meczu było jeszcze spokojnie) pic.twitter.com/BIvtAG6tZo
Matthew Hoppe
— Maciej Iwanow (@Maciej_Iwanow) January 9, 2021
- najmłodszy zdobywca hattricka dla Schalke w BL
- pierwszy zdobywca hattricka dla Schalke w BL od grudnia 2014 (hattrick Choupo-Motinga przeciwko VfB)
- pierwszy hattrick Amerykanina w historii Bundesligi
(wg Sky - nie weryfikowałem)#bundesTAK pic.twitter.com/iQW8ggL93e
Ano i Freiburg rozbił Kolonię 5:0, zgarniając komplet punktów po raz piąty z rzędu! Freiburg!
Bramki już na plusie.
— Wojciech Janiuk (@WJaniuk) January 9, 2021
2 punkty do Champions League
17 punktów do "40tki"
13 punktów przewagi nad miejscem spadkowym.
Życie jest piękne#NURDERSCF pic.twitter.com/5jksARDxlj