PODSUMOWANIE WEEKENDU - Real przegrał ze śniegiem, Bayern z Borussią
Wszystkie święta za nami. Następna będzie dopiero Wielkanoc, co w gruncie rzeczy oznacza tylko jedno. W tym momencie rozpoczyna się prawdziwe granie. Bez żadnych przerw, urlopów i chwil na kilka głębszych oddechów. A takowe by się przydało. Jak pokazał zakończony weekend z noworocznego rytmu wypadli piłkarze Bayernu Monachium oraz Realu Madryt. Reszta poradziła sobie bez zastrzeżeń. Poza tym zapraszamy do podsumowania tego weekendu.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Pod nieobecność Ekstraklasy piątkowe granie rozpoczęło się w Hiszpanii. Piłkarze Villarrealu zademonstrowali jak sprawnie, ale przede wszystkim skutecznie rozprawić się z nieprzyjemnym rywalem. Celta Vigo, bo o niej mowa, wygrała ostatnie trzy z czterech spotkań. W piątkowym starciu do powiedzenia miała jednak niewiele. Popularna Żółta Łódź Podwodna przyklepała zwycięstwo jeszcze przed przerwą i w zadowalającym stylu rozpoczęła zmagania w ramach 18. kolejki LaLiga. A gdyby ktoś nie wierzył, zwycięstwo 4:0 nad ekipą z Galicji pozwoliło awansować na 4. pozycję w tabeli, które de facto daje możliwość gry w Lidze Mistrzów. O takich bajerach opowiemy jednak dopiero na wiosnę.
A co poza tym? Powodów do zadowolenia nie mieli w Monachium. Miejscowy Bayern dostał nauczkę od lepszej Borussii (w sensie tej Mönchengladbach) i mimo niezłego początku – prowadził już 2:0 – był zmuszony uznać wyższość rywala. Ostatecznie przegrał 2:3. Z rzeczy równie ważnych, na listę strzelców ponownie wpisał się Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski zdobył swoją 20. bramkę sezonie. Dzięki temu osiągnięciu stał się pierwszym zawodnikiem z takowym wynikiem w bieżących rozgrywkach i dumnie powiększył przewagę nad Erlingiem Brautem Hålandem. Ale tylko do czasu. Okrutny Norweg musiał przecież odpowiedzieć.
Schluss. #BMGFCB pic.twitter.com/n3eG57KJSN
— FC Bayern München (@FCBayern) January 8, 2021
A jeśli wspomnieliśmy o napastniku Borussii Dortmund, podróż po sobocie rozpoczniemy właśnie od Niemiec. A tam... działy się rzeczy wręcz niestworzone. Po pierwsze, serię 30. kolejnych spotkań bez zwycięstwa zakończyło Schalke 04 Gelsenkirchen. Tak, oni zrobili to naprawdę. Oni rozbili Hoffenheim (4:0) i ocalili Tasmanię Berlin przed utratą kompromitującego rekordu. Nawet nie wiecie, co musiało się dziać w domu Tomasza Hajty, gdy trzy bramki po trzech asystach Amine Harita ładował sympatyczny Amerykanin, Matthew Hoppe. Przecież to nie mógł być przypadek. Przecież nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Po drugie, spotkania obarczone większą stawką w końcu wygrała Borussia Dortmund. Zespół prowadzony przez Edina Terzicia rozprawił się na wyjeździe z RasenBallsport Leipzig (3:1). Jej bohaterem ponownie byli młodzi i gniewni, Jadon Sancho oraz Erling Braut Håland. Reprezentant Anglii poza bramką dołożył również asystę. Potężny Norweg ustrzelił dublet, dzięki czemu zmniejszył straty do uciekającego Roberta Lewandowskiego. A piłkarze Lipska? Odpowiedzieli... ale dopiero w końcówce. Bramkę honorową zdobył Alexander Sørloth.
Istnego gwałtu w biały dzień doświadczyli piłkarze FC Köln. Popularne Kozły zostały rozbite przez Freiburg (0:5). Wpadki faworytów już standardowo nie wykorzystał Bayer Leverkusen. Aptekarze jedynie zremisowali z Werderem Bremą (1:1) i podtrzymali serię trzech spotkań z rzędu bez zwycięstwa. A na tym może się nie skończyć. Już za tydzień ich rywalem będzie rozpędzony Union Berlin.
📊 Die Zahlen zur Partie:#B04SVW 1:1 | #Bayer04 | #Werkself pic.twitter.com/4sQWvtBnnt
— Bayer 04 Leverkusen (@bayer04fussball) January 9, 2021
2021 rok okazuje się zmorą zespołów z Kraju Basków. Przed tygodniem piłkarze Realu Sociedad San Sebastian nie sprostali wyzwaniu Osasuny. W sobotę ulegli Sevilli (2:3) i z honorem złożyli wypowiedzenie w kwestii walki o mistrzostwo Hiszpanii. Wszystko za sprawą Youssefa El Nesyriego, autora trzech bramek, które zapewniły triumf gospodarzom.
Z problemami natury atmosferycznej zmierzyli się natomiast w Madrycie. Mimo tego, że obfite opady śniegu uprzykrzają życie wszystkim Hiszpanom, najbardziej odczuli to piłkarze Athleticu i Atletico. Ich spotkanie ostatecznie nie doszło do skutku. Na takową decyzję z pewnością czekali "Królewscy". Oni również nie palili się do gry. Najchętniej pozostaliby w szatni i popijając gorącą herbatkę, emocjonowaliby się starciami z udziałem bezpośrednich rywali. Ale nic takiego nie miało miejsca. Boisko zostało odśnieżone, piłkarze się na nim pojawili i rozegrali mistrzostwa Hiszpanii w curlingu. Dosłownie, nic się nie kleiło. Piłka latała, jak chciała, Real stracił punkty i dystans do goniącej Barcelony. A jakieś plusy? Też były. Eden Hazard nie wpadł w zaspę - jest cały i zdrowy.
Zdecydowanie więcej szczęścia do warunków atmosferycznych mieli zawodnicy Barcelony. Choć, trzeba przyznać, chwilę grozy również przeżyli. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem okazało się, że w podstawowym składzie znajdzie się miejsce dla Samuela Umtitiego. Zawodnika, który w pełnym wymiarze czasowym nie zagrał od czerwca, więc istniało ryzyko, że wyjdzie na murawę i najzwyczajniej w świecie się połamie. Warunki przecież sprzyjały. Ale przeżył.
Barcelona zaś wygrała z Granadą (4:0), co również trzeba podkreślić. Zresztą zrobiła to w bardzo dobrym stylu. Po dwie bramki zdobyli Antoine Griezmann oraz Leo Messi. Asystę dołożył Ousmane Dembele (potwierdził, że zdrowy Francuz to znośny Francuz), a sklecona na biegu defensywa w końcu zachowała czyste konto. Chyba było nieźle, prawda?
We Włoszech na odpowiednie tory wrócili piłkarze Atalanty. Zespół z Bergamo, w swoim stylu, dał nauczkę Benevento, dzięki czemu ponownie znalazł się na miejscu gwarantującym grę w Europie. Cieszyć mogła wysoka dyspozycja Josipa Ilicicia. Słoweniec od momentu uporania się z depresją znów cieszy się grą. W starciu z beniaminkiem zdobył bramkę, do której dołożył asystę. Powierzone cele spełnili również Luis Muriel i Duvan Zapata. Oni także wpisywali się na listę strzelców.
Bez większej niespodzianki zakończyło się spotkanie Milanu. Wielka ekipa Stefano Pioliego odprawiła z kwitkiem Torino. A to w gruncie rzeczy oznacza, że porażka z Juventusem była tylko i wyłącznie chwilą na odsapnięcie. O żadnej zadyszce nie ma w tym momencie mowy. W sobotę mediolańczycy wygrali (2:0). Na listę strzelców wpisali się kolejno Rafael Leão oraz Franck Kessie, na co z bólem serca spoglądał Karol Linetty. Polak zameldował się na boisku dopiero po przerwie, lecz nie natchnął swojego zespołu do walki.
Z pierwszego zwycięstwa w roli szkoleniowca Paris Saint-Germain mógł się w końcu cieszyć Mauricio Pochettino. Argentyńczykowi z pewnością spadł kamień z serca, gdy Moise Kean, Mauro Icardi oraz Pablo Sarabia pracowali na jego premierowy triumf w Ligue 1. Sprostać paryskim gwiazdom nie zdołali piłkarze Brest. Identyczny schemat – aczkolwiek w starciu z Monaco – przedstawiło również Angers. Oni również nie byli w stanie ukłuć faworyta. W przeciwieństwie do Stade Rennes oraz Dijon. Bo choć o wspomnianym tytule mogli jedynie zamarzyć, oczekiwanego psikusa jak najbardziej sprawili. Ci pierwsi urwali dwa punkty dla Olympique Lyon. Drudzy? Odstawili to samo. Tyle że ich rywalem była ekipa z Marsylii.
🔚 C'est terminé au Parc des Princes ! Première victoire en 𝟐𝟎𝟐𝟏 sous l'ère Pochettino 😍 #PSGSB29 @PSG_inside 3⃣-0⃣ @SB29
— Paris Saint-Germain (@PSG_inside) January 9, 2021
❤️💙 #ICICESTPARIS pic.twitter.com/bFtCR2WzBT
Powody do zadowolenia mieli natomiast w Anglii. Oprócz wymęczonych triumfów Manchesteru United i Arsenalu – ich rywalami były Watford oraz Newcastle United – wreszcie możemy pochwalić Polaków. Ale nie mówimy tu o Kamilu Jóźwiaku oraz Krystianie Bieliku. Ich ekipa, choć bez udziału Polaków, pożegnała się z FA Cup dość prędko. Mamy na myśli Kamila Grosickiego, który w końcu zagrał i odpłacił się asystą, a także Przemka Płachetę. Los chciał, że reprezentant Polski również daną mu szansę wykorzystał i przyczynił się do awansu Norwich.
Cieszę się z powrotu do gry ... #NeverGiveUp @WBA pic.twitter.com/avU7VbVqYl
— Kamil Grosicki (@GrosickiKamil) January 9, 2021
Niedziela nie była tak obfita w ciekawe mecze, chociaż zaczęliśmy obiecująco. W porze obiadowej Serie A miała nam do zaoferowania hit pomiędzy Romą a Interem, który skończył się podziałem punktów. Ten mecz dużo lepiej zaczęli rzymianie, ale po zmianie stron zostali całkowicie zdominowani przez Inter i wydawało się, że podopieczni Antonio Conte niemiłosiernie z tego skorzystają. Po objęciu prowadzenia mediolańczycy oddali inicjatywę i zostali za to ukarani golem w końcowym fragmencie meczu.
Mega szanuję Serie A za porę 12:30. Roma - Inter do drugiego śniadanka brzmi jak świetny plan
— Konrad Marzec (@konmar92) January 10, 2021
Po meczu w Rzymie przyglądaliśmy się Napoli z Piotrem Zielińskim w pierwszym składzie. Jeszcze pod koniec meczu wydawało się, że neapolitańczycy ponownie stracą punkty w głupi sposób, bo prezentowali się gorzej od Udinese i szczęśliwie remisowali. Pewien znany polski raper wiedział jednak, komu zadedykować jeden z utworów, bo Tiemoue Bakayoko pod koniec meczu uratował swój klub przed kolejną kompromitacją i zapewnił komplet punktów, a przy okazji pomógł swojej drużynie zachować dystans do ścisłej czołówki ligi, co jest jedynym pozytywem po tym weekendzie.
— Bartek Szulga (@BartekSzulga) January 10, 2021
Za Piotrem Zielińskim bardzo dyskretny występ, ale na szczęście znalazł się występ Polaka, który jest godny przedstawienia. Bartłomiej Drągowski ponownie pokazał, że jego umiejętności zaczynają wykraczać poza Fiorentinę i nadszedł najwyższy czas na transfer do lepszego klubu, bo swoją postawą zwyczajnie na to zasługuje. Bramkarz „Violi” obronił rzut karny i gdyby nie ta interwencja, to jego drużyna tak na dobrą sprawę mogłaby zapomnieć o końcowym zwycięstwie.
Ależ chciałbym zobaczyć Bartka Drągowskiego w jakimś czołowym klubie w Europie. Oczywiście nie umniejszając Fiorentinie, która już dawno została przerośnięta. Ale takie Premier League... marzenie. pic.twitter.com/h3s4YNZUCn
— Piotr Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) January 10, 2021
A na koniec na boisko wybiegł inny bramkarz z Polski – Wojciech Szczęsny. Jego Juventus miał spore problemy z pokonaniem bramkarza Sassuolo. Wydawało się, że pewnym ułatwieniem będzie czerwona kartka dla jednego z piłkarzy Sassuolo i coś w tym było, chociaż rywale nadal sobie bardzo dobrze radzili, pomimo osłabienia. Wymęczone zwycięstwo zapewnili "Starej Damie" Aaron Ramsey, który pokazał się z bardzo dobrej strony jako piłkarz wchodzący z ławki oraz Cristiano Ronaldo, który nadal jest niezawodny. Z tego meczu zapamiętany również przedwczesne zejście Paulo Dybali, bo dały o sobie znać kolejne problemy zdrowotne u Argentyńczyka oraz Westona McKenniego z tych samych powodów.
Cristiano is now the highest active scorer & joint highest scorer ever for club & country in football history:
— M•A•J (@Ultra_Suristic) January 10, 2021
🇵🇹 CRISTIANO 759
🇦🇹 Josef Bican 759
🇧🇷 Pelé 757
🇧🇷 749 Romário
🇦🇷 719 Messi
🇭🇺 705 Puskás pic.twitter.com/6DTZouLQ7M
Na Wyspach Brytyjskich mieliśmy kolejny epizod związany z Pucharem Anglii, chociaż wiele meczów skończyło się zgodnie z oczekiwaniami. Przykładowo taki Manchester City załatwił sprawę awansu do kolejnej rundy jeszcze w pierwszej połowie meczu przeciwko Birmingham City. Podobnie było w przypadku Chelsea, chociaż tutaj właściwie nie mogło być inaczej, skoro Frank Lampard wystawił najcięższe działa. Najwięcej wdzięczności z tego powodu powinien okazać Timo Werner, bo Niemiec strzelił pierwszego gola od listopada zeszłego roku!
Timo Werner scores his first goal for Chelsea since November 7 ⏱️ pic.twitter.com/zJcNEzmrqD
— B/R Football (@brfootball) January 10, 2021
A skoro mowa o popisach indywidualnych, to należy wspomnieć o występie Carlosa Viniciusa. Brazylijczyk dostał szansę w meczu pucharowym Tottenhamu i wymiernie z niej skorzystał, bo zaliczył hat-tricka. Sporym kamykiem do ogródka jest fakt, że stało się w starciu z półamatorami i w sumie nie jest to zbyt duży powód do zachwytu. Od czegoś trzeba jednak zacząć, aczkolwiek raczej nie na to wszyscy liczyli, gdy dochodziło do jego transferu. Może również zdarzyć się tak, że to będzie przełomowy moment dla Viniciusa i od dzisiaj będziemy go wyłącznie chwalić.
Carlos Vinicius kiedy zobaczył, że na bramce Marine gra kurier, który ostatnio nie dostarczył mu paczki na czas pic.twitter.com/GwaeCokrjZ
— - (@RustTHFC) January 10, 2021
Natomiast po niedzielnych meczach najwięcej będzie się pisało o Leeds, które skompromitowało się z Crawley Town F.C. – zespołem z czwartej ligi! Tym samym Mateusz Klich, który dzisiaj odpoczywał, może już skupić się na grze w Premier League. Za to wymierną rolę przy awansie Barnsley zanotował Michał Helik, bo były piłkarz Cracovii zdobył gola w meczu z Tranmere i jego zespół wygrał 2:0. Trzeba jeszcze wspomnieć o nowym klubie Jakuba Modera, chociaż akurat na sam debiut Polaka będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Najważniejsze z perspektywy byłego piłkarza Lecha, że Brighton nadal jest w rozgrywkach o Puchar Anglii i tym samym być może nadarzy się okazja do pokazania swoich umiejętności.
IT IS OVER!
— Crawley Town FC (@crawleytown) January 10, 2021
REDS 3-0 LEEDS UNITED
WE ARE MASSIVE. #TownTeamTogether 🔴 pic.twitter.com/QzV85twPem
U naszych zachodnich sąsiadów grały drużyny Polaków – Augsburg Rafała Gikiewicza oraz Hertha Krzysztofa Piątka. Jeśli chodzi o polskiego bramkarza, to on może zastanawiać się, czy nie wpadł przypadkiem w jakąś pętlę. Poprzez transfer do nowego klubu miał walczyć o coś więcej niż utrzymanie i w teorii tak jest, bo Augsburg zajmuje miejsce w środku tabeli. W ten weekend zaliczyli nieznaczny spadek, bo zostali wyprzedzeni przez rywali z tej kolejki – VfB Stuttgart, którzy wyraźnie pokonali Augsburg i zmusili Gikiewicza do czterokrotnego wyciągnięcia piłki z siatki. Polak powinien jednak zastanowić się, czy postąpił słusznie, skoro jego były klub – Union Berlin – jest tuż za miejscami gwarantującymi grę w Lidze Mistrzów.
Jeśli Gikiewicz nie zrobi w tym sezonie Boruca i nie rzuci się obrońcom do gardła, to będzie spory sukces. Można wyjść z siebie i stanąć obok.
— Marcin Borzęcki (@m_borzecki) January 10, 2021
A skoro mowa o stolicy Niemiec, to na koniec 15. kolejki Bundesligi Hertha miała szansę zrównać się punktowo z Augsburgiem, ale obowiązkiem było zwycięstwo nad Arminią Bielefeld. Nawet to przerosło berlińczyków, bo przegrali z tegorocznym beniaminkiem i pozwolili gospodarzom uciec z miejsca barażowego. Momentami naprawdę trudno ogarnąć to, co się dzieje w Berlinie. Miał być wielki projekt i walka o europejskie puchary, a jak na razie towarzyszy uczucie wielkiej klapy.
Na moje oko w całym meczu cztery dogodne sytuacje Arminii i jedna Herthy. Big city club.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) January 10, 2021
W Hiszpanii przede wszystkim cieszyli się z faktu, że bezproblemowo zdołano rozegrać mecze i aura nie płatała kolejnych figli. W sumie na tym moglibyśmy zakończyć, bo na boiskach nie pojawiły się drużyny z pierwszych stron gazet, bo dla nich przeznaczona była sobota. By być jednak sprawiedliwym, nie poprzestaniemy na tym, a w skrócie omówimy mecze. Na dzień dobry stały punkt programu – Damian Kądzior przyspawany do ławki rezerwowych i Polak patrzył, jak jego Eibar przegrywa z Levante po popisie José Luisa Moralesa, który zdobył gola oraz zaliczył asystę.
José Luis Morales loves Eibar ⚔️
— La Liga Lowdown 🧡🇪🇸⚽️ (@LaLigaLowdown) January 10, 2021
He played for Eibar on loan when they won promotion in 2013/14 ⬆️
And since then:
1️⃣1️⃣ meetings
6️⃣ goals
5️⃣ assists
One goal and one assist today has helped Levante come back from behind!#LLL
🧡🇪🇸⚽️ pic.twitter.com/cj0sJpINwF
Następnie Cadiz ponownie pokazał, że jest najlepszym beniaminkiem w stawce i bardzo pewnie rozprawił się z Deportivo Alaves, chociaż nadal ma problemy z wygrywaniem na własnym stadionie. W zeszłym sezonie ekscytowaliśmy się popisami Granady, a w tym roku w jej rolę wciela się właśnie Cadiz. Co prawda coraz trudniej wyobrazić sobie scenariusz z europejskimi pucharami, bo strata jest coraz większa i nic nie zapowiada powtórki z pięknej, zeszłosezonowej historii. Z drugiej strony liga hiszpańska od jakiegoś czasu jest zwariowana i nie będziemy odbierać im szans na sensacyjny sukces.
Cadiz wreszcie wygrywa drugi mecz u siebie. W zupełności wykorzystane braki Alaves i zwycięstwo 3:1. Bardzo dobry mecz napastników, Choco Lozano i Alvaro Negredo - obaj kończą spotkanie ze zdobytą bramką.
— Bartłomiej Płonka (@bart_plonka) January 10, 2021
Za to w Valladolid mieliśmy dowód na to, że na Półwyspie Iberyjskim sędziowanie jest na stosunkowo niskim poziomie. Arbiter meczu Real Valladolid vs Valencia zakończył pierwszą połowę o kilkanaście sekund za wcześnie, co nie jest standardową praktyką w świecie piłki nożnej. Wspominam jednak o tym z tego względu, że to był, przez dłuższy czas, najciekawszy moment meczu drużyn walczących o utrzymanie. Za nami połowa sezonu LaLiga i nadal trudno pisać o Valencii w kontekście walki o utrzymanie, bo byliśmy przyzwyczajeni do innego stanu rzeczy, ale jest jak jest. Człowiekiem, który jednak wciąż utrzymuje "Nietoperze" na powierzchni jest Carlos Soler i w tym momencie ma trzy punkty przewagi nad strefą spadkową.
Generalnie w tym sezonie obrona Realu Valladolid to jest jedno wielkie nieporozumienie.#LaZabawa
— Real Valladolid Polska 🇵🇱 (@ValladolidPL) January 10, 2021
A na koniec przyjacielski ukłon w kierunku Pana Tomasza z kanału JZW, który jest znany jako kibic Ajaksu. Dzisiaj jest dobra okazja do wspomnienia meczu tego klubu, bo w Holandii był prawdziwy hit czyli pojedynek wspomnianego Ajaksu z PSV. Jako spostrzeżenie – mecz rozgrywany w Amsterdamie zakończył się tym samym wynikiem, co mecz na Stadio Olimpico w Rzymie czyli remisem 2:2. Dużo lepiej mecz rozpoczęli goście, bo jeszcze przed upływem pół godziny pierwszej połowy objęli dwubramkowe prowadzenie. Przed przerwą Quincy Promes dał sygnał do odrobienia strat i w drugiej połowie dopięli swego.
Mieszane uczucia po tym wyniku. Straciliśmy głupsze bramki niż rywal, jak Ajax zaczął grać swoje, to była jdna ekipa na boisku. Inna sprawa, że przy 0-2 mogli spokojnie podwyższyć.
— Tomasz Weinert ⚡ (@PanTomaszJZW) January 10, 2021
Niedosyt, ale były też pozytywy mimo wszystko.