Czy w Dortmundzie istnieje życie bez Aubameyanga?
Wielkieś mi uczynił pustki w stadionie moim,
Mój drogi Aubameyangu, tym zniknieniem swoim!
Pełno nas, a jakoby w ataku nikogo nie było:
Jedną maluczką siedemnastką tak wiele ubyło.
Tyś za wszytki strzelał, za wszytki gole zdobywał,
Wszytkiś na boisku kąciki zawżdy pobiegał.
Ale dopuściłeś zawsze kibicom się frasować
A trenerowi swemu myśleniem zbytnim głowy psować
To tego, to owego wdzięcznie odwalając
I onym swym uciesznym śmiechem zabawiając.
Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu,
Nie masz już Auby, nie masz rozśmiać się nikomu.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
Tak naprawdę to nie, bo kibic BVB się raduje.
To trochę paradoks, że Borussia Dortmund traci w środku sezonu swojego najlepszego strzelca, gościa, który przez cały swój pobyt w Zagłębiu Ruhry pakował gole jak kurier DHL-a paczki na pakę samochodu, zostaje bez żadnego sprawdzonego napastnika, ściąga rezerwowego z Chelsea, o którym mówi się, że lenistwo nie jest mu obce, a mimo tego... wielu kibiców BVB tak naprawdę odetchnęło z ulgą. Transparent ultrasów z poprzedniego meczu (zremisowanego w śmieszny sposób z Freiburgiem), mówiący, że żaden piłkarz nie jest większy niż klub idealnie oddaje uczucie, którymi wielu fanów w żółtych koszulkach obdarzało Pierre'a-Emericka Aubameyanga w ostatnim czasie. Lista jego wybryków ciągnęła się i ciągnęła, notoryczne spóźnienia, rzekome zapomnienie o odprawie, ściąganie rodzinki do hotelu podczas obozów przygotowawczych, wymyślanie rasizmu (TUTAJ) i inne akcje, o których Gabończyk nie raczył poinformować swojego pracodawcy, były nieprzyjemną normą. Ktoś może powiedzieć, że to przecież tylko człowiek, że nie jest żadnym murzynem niewolnikiem i ma prawo robić to, co mu się podoba. No jasne, że ma, ale przełóżcie podobne sytuacje na każdą inną możliwą pracę i zastanówcie się sami, czy szef jakiejś korporacji byłby pobłażliwy i poklepał po plecach takiego pracownika.
A im dalej w las, tym więcej drzew i wszyscy zaczęli coraz bardziej irytować się niesfornym Aubameyangiem. Było to jak najbardziej uzasadnione, bo przecież w świat poszła bardzo... hmm... specyficzna statystyka związana z 28-latkiem. Mianowicie Auba więcej meczów w Borussii opuścił przez różnego rodzaju zawieszenia (4) niż przez kontuzje (3) - via Julia Kramek. Inna sprawa, że pokazuje to, jak bardzo odporny na urazy jest nowy zawodnik Arsenalu, co fanów Kanonierów powinno szczególnie ucieszyć. Dodatkowo trzeba powiedzieć, że w ostatnich 12 kolejkach Bundesligi, nasz bohater zagrał w ośmiu z nich, reprezentant Gabonu strzelił trzy gole, czyli jak na grajka tego pokroju nie za wiele. Oczywiście musimy wziąć pod uwagę, że te cztery absencje nie wynikały z decyzji sztabu o daniu piłkarzowi wolnego w ramach wypoczynku, nie. Wszystkie one były winą Aubameyanga. Jak spisywał się w ten czas Robert Lewandowski, jego największy konkurent w wyścigu o koronę króla strzelców (która to przecież trafiła ostatnio do Dortmundu)? 9 goli w 11 meczach i odskoczenie Aubie na dystans pięciu bramek. Użyteczność byłego piłkarza Saint-Etienne w drugiej części rundy jesiennej wyraźnie spadła, a trzeba też napomknąć tutaj o wielu sytuacjach, które 28-latek po prostu marnował - a nieraz potrafił robić to w iście spektakularny sposób, jak np. końcówka niedawnego meczu z Hoffenheim.
Ale nawet mimo bardzo mizernej techniki, którą Aubameyang dysponuje, trzeba oddać skurczybykowi, że liczby wykręcał niesamowite. To akurat miał, zdecydowanie. Jego gra polega głównie na dostawianiu nogi albo kończeniu setek, które wypracują mu koledzy, ale takiego gościa też trzeba w drużynie mieć i jeśli taki system funkcjonuje, to w porządku. Po co go zmieniać? W Borussii funkcjonował. Gdy w ostatnich kolejkach brakowało Auby, ewentualnie grał myśląc o niebieskich migdałach, ofensywa BVB traciła bardzo dużo. W dortmundzkich szeregach brakowało typa, który pod jego nieobecność lub słabszą dyspozycję mógłby przejąć rolę egzekutora. Oczywiście arsenał armat Borussii jest w ich ataku naprawdę obszerny, na szerokość kadry nie mogą narzekać, ale są to głównie kreatorzy, więc kto miał niby być tym drugim Aubameyangiem? Kontuzjowany Philipp? Irytujący i jednowymiarowy Yarmolenko? Mały Pulisic? Niedoświadczony Isak? Ktoś powie, że Reus i to mogłoby być nawet spoko, gdyby nie to, że na razie Niemiec mógłby co najwyżej reprezentować BVB w turnieju halowym dortmundzkich szpitali. Odszedł wkurzający wrzód, ale jednak wrzód ładujący naprawdę dużo goli.
Borussia dostała od Arsenalu ponad 60 mln euro, co uważam za kapitalną dla Niemców cenę. Dla Anglików już mniej, bo nie jest wcale powiedziane, że tak specyficzny grajek jak PEA (przez specyficzny rozumiem bardzo ograniczony, ale cholernie szybki) sprawdzi się w Premier League. Ryzyko jest wyjątkowo wysokie, no ale mając Özila czy Mkhitaryana do pomocy, myślę, że Kanonierzy mają potencjał, żeby obsłużyć 28-latka. Wracając jednak do BVB, to zgodnie z zapowiedziami szarpnęli się na kosztujące 1,5 mln euro wypożyczenie Michy'ego Batshuayia, podobno nie gwarantując sobie opcji wykupu. Podobno. Co o gościu wiadomo? Na razie tyle, że w Chelsea był z niego zajebisty rezerwowy. Widziałem gdzieś na Twitterze, teraz już tego nie znajdę, opinię o nim jednego z byłych trenerów, który stwierdził mniej więcej, że jeśli Belgowi się chce, to jest super, a jak mu się nie chce, to nie jest super. Od razu skojarzył mi się Mario Balotelli. Skąd więc gwarancja, że na Signal Iduna Park Batshuayiowi będzie się chciało? Główną motywacją ma być dla niego zbliżający się Mundial, na który ten bardzo chciałby pojechać. Wiadomo, Belgowie mają w ofensywie bardzo szeroki wybór, a niekwestionowanym liderem na szpicy jest Romelu Lukaku. W obwodzie mają jeszcze rewelacyjnego Mertensa, jest Origi z Wolfsburga, jest ewentualnie Lautent Depoitre, który skutecznością akurat w Huddersfield nie grzeszy. Baczu ma więc szanse na to, żeby załapać się do kadry jako ten napastnik numer trzy, ale do tego potrzebna jest regularność, wysoka forma i przede wszystkim gole. Dlatego można oczekiwać, że w Borussii będzie chciał pokazać klasę, bo to, że będzie grał, jest niemalże pewne. Bo kto tam ma niby z przodu grać? Inna sprawa, że będzie na nim ciążyć spora presja, bo wchodzi w buty niezwykle skutecznego Aubameyanga, ale fakt, że kosztował tylko 1,5 mln euro i że w razie czego za pół roku będzie mógł wrócić do Londynu, na pewno sprawi, że kibice będą bardziej wyrozumiali. Tym bardziej że ich pupile przez większość sezonu grają tak, że pożal się Boże.
Na razie wiadome jest, że w dzisiejszym meczu z FC Köln Batshuayi będzie co najmniej na ławce rezerwowych. Kozły nie są rywalem z najwyższej półki, wiadomo, ale są ostatnio w bardzo dobrej formie i w tym roku zdobyli już siedem punktów w trzech spotkaniach. Mogą być groźni, tym bardziej że grają u siebie, a obronie Borussii daleko jest do miana muru nie do przejścia. Brak napastnika to jedno, ale brak skuteczności w defensywie to kolejny problem BVB, przez który dortmundczycy regularnie nabijają sobie siniaki. W tym roku podopieczni Stögera jeszcze nie wygrali, zremisowali wszystkie trzy mecze, a panującą w klubie niepewność czuć lepiej niż skarpetki bezdomnego. Po prostu nie wiadomo, czego można się po nich spodziewać i wieszczenie czegokolwiek przed starciem z FC Köln jest kompletnie bez sensu.
Co będzie się działo w innych meczach kolejki?
Wolfsburg vs Stuttgart, sobota, 15:30
Radujący się niczym skazaniec siadający na krześle elektrycznym kibice Stuttgartu będą mogli zobaczyć debiut swojego nowego szkoleniowca. A jest nim znany i powszechnie szanowany Tayfun Korkut, który zastąpił wylanego Hannesa Wolfa. Turka uwielbiają przede wszystkim rywale klubu, w którym akurat pracuje, dlatego można liczyć na to, że fani Wolfsburga będą go gromko dopingować. Bo mało ostatnio Bundesliga widziała patałachów trenerskich, na tak żałosnym poziomie, jak on. Reakcja całego środowiska była jednogłośna - kogoś w Stutgarcie chyba poj*bało. Nie bez powodu ktoś pod siedzibą klubu zapalił z tego powodu znicz... Ale może jednak Korkut wywoła efekt nowej miotły? Może utrzyma VfB i da piłkarzom nowy impuls? Wtedy wszystkim nam będzie wstyd i trzeba będzie przepraszać. Jednak jutro łatwo nie będzie, bo do tej pory Stuttgart na wyjeździe wywalczył tylko jeden punkt.
Mainz vs Bayern Monachium, sobota, 15:30
Mainz wyjątkowo ochoczo zmierza w kierunku drugiej ligi i aż dziwi mnie poziom mizerności, w jaką popadli. Nie oczekiwałem po nich kwadratowych jajek czy walki o Ligę Europy, ale spodziewałem się czegoś więcej, jakiegoś środka tabeli chociażby. Na razie zajmują ostatnią bezpieczną lokatę w tabeli i nie wróżę im dobrze przed meczem z heynckesowskim Bayernem.
Karnawałowa koszulka FSV Mainz, w której wystąpią w sobotnim meczu z Bayernem. (zdj. z kickera) pic.twitter.com/xfqDiLrzXM
— Tomasz Urban (@tom_ur) 1 lutego 2018
Schalke vs Werder Brema, sobota, 15:30
Nie liczę na jakieś wybitne widowisko, znając charakterystyką obydwu tych zespołów, ale liczę, że Schalke powtórzy wyczyn z ostatniej kolejki i zagra następne solidne spotkanie. Tydzień temu bardzo ich chwalono, więc kibice nie mieliby nic przeciwko, gdyby ich pupile znów pokazali klasę. Ale w tym sezonie Bundesligi nie istnieje coś takiego jak stabilność formy, z czego wyłamuje się jedynie Bayern (i FC Köln na jesień). Dlatego istnieje szansa na to, żeby bremeńczycy wykaraskali się na bezpieczną lokatę po raz pierwszy od... pierwszej kolejki.
Freiburg vs Bayer Leverkusen, sobota, 15:30
Bayer Leverkusen to na tę chwilę najpoważniejszy kandydat do tego, aby zająć na koniec sezonu fotel wicelidera. Nie ma chyba drugiej drużyny, która prezentowałaby tak widowiskową grę w ofensywie, za którą w znacznej mierze odpowiada rzecz jasna największy obecne gwiazdor Aptekarzy - Leon Bailey. Troszkę ściemniłem przy meczu powyżej, bo Leverkusen również prezentuje stosunkowo równą formę. W ostatnich 15 spotkaniach przegrali tylko raz i to jeszcze z Bayernem Monachium, z którym przegrać jak najbardziej można. To oraz fakt wysokiej formy wielu zawodników sprawia, że w meczu z Freiburgiem faworytem nie będą bynajmniej gospodarze, aczkolwiek na tym stadionie gra się gościom cholernie trudno. A Freiburg w ostatnich ośmiu meczach nie przegrał!
Hertha Berlin vs Hoffenheim, sobota, 15:30
Mecz drużyn środka tabeli. Obie są w słabej formie, obie grają nierówno i obie w tym roku jeszcze nie wygrały. Naprawdę nie zdziwię się, jeśli padnie tutaj remis, tym bardziej że berlińczycy grają na własnym terenie - inna sprawa, że w ostatnich ośmiu spotkaniach przeciwko Hoffenheim, Hertha wygrała tylko raz. Jako ciekawostkę obczajcie natomiast tego tweeta:
Niemcy to jednak mają pierdolca z tatuażami. Hertha BSC szuka kibica, który da sobie wytuatuować na ramieniu logo klubu, granice miasta i stadion olimpijski, a przede wszystkim kod QR, który będzie dożywotnim karnetem na mecze Herthy w Berlinie
— Maciej Szmigielski (@szmig) 2 lutego 2018
Borussia Mönchengladbach vs RB Lipsk, sobota, 18:30
Hit kolejki, po którym, a jakże by inaczej, nie wiadomo, czego można się spodziewać. Nierówna forma, brak regularności, bla, bla, bla. Borussia gra typową kratkę, wygrane przeplata przede wszystkim porażkami, dlatego jej kibice mogą liczyć jutro na komplet punktów, bo tydzień temu Źrebaki przegrały w żałosnym stylu z ekipą Eintrachtu Frankfurt. Z drugiej jednak strony Gladbach ma poważne problemy kadrowe. Bramkarz Yann Sommer wypadł z powodu kontuzji mięśniowej, prędko na boisku nie zobaczymy też jedynego lewego obrońcy Oscara Wendta, którego każdy zastępca będzie improwizacją. W ofensywie zabraknie natomiast doświadczonego Raffaela, a Lars Stindl, który w pojedynkę, z pomocą Hazarda, powinien ogarnąć temat, jest ostatnio w słabej formie, a ostatniego gola czy asystę zanotował chyba przed Wojną. Czyli w listopadzie. Natomiast w RB takich problemów kadrowych nie ma, ale ich dyspozycja również woła o pomstę do Nieba. Nie zaskoczę chyba nikogo, gdy powiem, że mają nierówną formę, ale chociaż gra tam Timo Werner, który coś tam zawsze strzeli. No i w całej swojej krótkiej historii pojedynków z Borussią, Byki jeszcze z nią nie przegrały.
Augsburg vs Eintracht Frankfurt, niedziela, 15:30
Augsburg ma ostatnio słabszą formę, to fakt, ale u siebie jest niezwykle groźną drużyną i przegrał tam tylko dwa razy, ostatnio w październiku. Eintracht natomiast słynie ze swojej kapitalnej gry na wyjeździe, co może zwiastować nam bardzo fajne widowisko, chociaż nie wiadomo jakich piłkarzy oglądać tam nie będziemy. No i pozostaje jedno zasadnicze pytanie, czy Philipp Max znów zanotuje asystę?
HSV vs Hannover, niedziela, 18:00
Hamburg ma więcej szczęścia niż rozumu, ale Kolonia bardzo poważnie depcze im po piętach. Nie ma chyba lepszej motywacji do zdobywania punktów niż goniący cię outsider, chociaż i tak wydaje mi się, że prędzej czy później Kozły ich przeskoczą. HSV słynie z totalnego rozgardiaszu i chaosu, ale trzeba im przyznać, że u siebie przegrali tylko połowę meczów, więc fani zacierają sobie ręce na spotkanie z beniaminkiem. Hannover jednak utrzymuje swój przeciętny poziom środka tabeli, ma Salifa Sane, ma Füllkruga w świetnej formie i jakby nie patrzeć będzie grał z drużyną, która nie wygrała od dwóch miesięcy. Ale tak jak mówię, HSV ma więcej szczęścia niż rozumu, więc...