Bayern po Rakiticia, ta? Nie
Mundo Deportivo badło se niby, że Bayern chciałby mieć u siebie Ivana Rakiticia. Że Kovac go chce i w ogóle. No może chce, pewnie Messiego i Neymara też by chciał, ale to nie znaczy, że którykolwiek z nich do Monachium zawita. Bo nie zawita.
Pomijając już fakt jakości tego źródła, trzeba zwrócić uwagę na logiczne przesłanki, które ni chu chu nie pozwalają sądzić, że taki ruch byłby realny. A zapewne niektórzy wzięliby go na serio. Okej, Niko Kovac zna Rakitica z czasów swojej pracy w roli selekcjonera Chorwacji. Poza tym to jego rodak, więc ogólnie kumple. W dodatku w Barcelonie na brak środkowych pomocników narzekać na pewno nie mogą. Nie mówię już nawet o tym, że Rakitić grał swego czasu w Bundeslidze i urodził się w Szwajcarii, bo po pierwsze, są to dawne lata, a po drugie, mówimy o internacjonalnym profesjonaliście, a nie o juniorze, któremu może być smutno, bo nie ma obok jego mamy.
Fajnie, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo Bayern po prostu nie zapłci tyle kasy. Klauzula odstępnego w jego przypadku wynosi 125 mln euro, a jak wiadomo monachijczycy za prędko takiej kwoty za nikogo nie wyłożą. Nie pobiją trzykrotnie swojego rekordu transferowego, nie z Hoenessem u sterów - który w dodatku jest zwolennikiem zwężania, a nie poszerzania kadry Bawarczyków (brawo #nie). Jasne, Barca może niby zejść z ceny, w końcu z Monachium dostali po promocji Vidala, ale nie puszczą go przecież za zestaw piłek. Zresztą... po co mieliby go w ogóle sprzedawać? Cień nadziej mogą dawać plotki o odejściu Thiago do Realu. Wtedy mogłoby się zrobić takie zabawne kółko między klubami, które wymieniłyby się środkowymi pomocnikami. Jednak czy Alcantara faktycznie "zdradzi" Katalonię? I czy Bayern sięgnie do mieszka z hajsem? Co do tego pierwszego nie wiem, ale co do tego drugiego szczerze wątpię. Tym bardziej że wszelkie głosy z Allianz Areny donoszą, że oni już w tym okienku nic nie mają zamiaru robić.