Lewandowski z hat-trickiem, Bayern z Superpucharem. Zemsta dokonana
Napalaliśmy się na ten mecz, a on przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Albo nie, inaczej. Eintracht Frankfurt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania, ponieważ zagrał tak fatalnie, jak mało kto się tego spodziewał. "Orły" zaprezentowały się jak przeciętny drugoligowiec bez wybitnej formy i przegrali z Bayernem w pełni zasłużenie 0:5 - w dodatku na swoim własnym stadionie. Hat-tricka wpakował im Lewandowski.
Zanim zaczniesz czytać, kliknij TUTAJ i przeczytać reportaż Karola Sitarskiego prosto ze stadionu!
Pierwsze 20 minut nie pokazywały nic wyjątkowego. Obie drużyny grały bardzo podobnie jak w poprzednim sezonie, choć oczywiście na ławkach trenerskich zaszły pewne roszady. Wiecie, o kim mówię. Niko Kovac opuścił Eintracht, żeby objąć Bayern i właśnie jako szkoleniowiec monachijczyków powrócił do Frankfurtu, żeby walczyć o Superpuchar Niemiec. Gdyby nie on, Adolf Hütter, jego następca, nie miałby w ogóle okazji prowadzić drużyny w tym spotkaniu, więc nikt w mieście wielkich finansów nie miał do Chorwata żadnych pretensji.
Kluczowy moment miał miejsce w 21. minucie. Nie byłoby o nim w ogóle mowy, gdyby spełniły się medialne przewidywania i Robert Lewandowski faktycznie zacząłby na ławce. Nie zaczął i w tej właśnie minucie strzelił gola, kiedy perfekcyjnym dośrodkowaniem obsłużył go Kimmich. Inna sprawa jest taka, że nie najlepiej spisali się środkowi obrońcy frankfurtczyków, ale to tylko taki szczegół. Cztery minuty później Polak podwyższył, znowu głową, tym razem po wrzutce z rożnego Robbena. Znowu nie popisała się defensywa Eintrachtu, która zostawiła Lewemu zbyt dużo miejsca, no i skrytykować też trzeba nowego bramkarza "Orłów" Rönnowa, który pomógł napastnikowi Bayernu przez swoje zawahanie. O ile do tego momentu piłkarze Hüttera jako tako się prezentowali, o tyle od momentu utraty drugiej bramki przestali istnieć. Nic im już nie wychodziło, a i jakby duch walki z nich uleciał i zaczęło się powolne oczekiwanie na końcowy wyrok.
Chociaż w samej końcówce połowy mieli taką oto sytuację, za którą Hummels zobaczył tylko żółtą kartkę...
How, the hell, Hummels was only booked for this clear DOGSO?! #Supercup #SGEFCB pic.twitter.com/YEIKRya1kW
— Arbiter Café (@h_demboveac) 12 sierpnia 2018
No, ale w sumie whatever, co najwyżej mogliby tylko strzelić gola i wrócić do gry, nie? A tak stracili trzeciego, a Lewandowski skompletował hat-tricka. Najpierw monachijczycy odebrali piłkę na połowie rywali, potem ta została zagrana do Polaka, który wykorzystał debilny błąd Abrahama i wpakował futbolówkę do bramki. A co do Abrahama jeszcze... Gościa powinno już na boisku nie być. Chwilę wcześniej w pełni celowo wpadł na Lewego, gdy ten stał bez piłki, nie biorąc udziału w akcji i wywrócił go. VAR milczał, a Argentyńczyk dalej zaczepiał snajpera FCB. Nie jestem jakimś obrońcą Lewandowskiego, żeby nie było, jest mi on totalnie obojętny, ale stoper Eintrachtu ewidentnie przeginał. Eskalacja ich konfliktu miała miejsce w 70. minucie, gdy KAPITAN frankfurtczyków pociągnął blisko 30-letniemu napastnikowi z łokcia w ryj. Krew zaczęła powoli sączyć się z twarzy Polaka, który chciał wyjaśnić sobie pewne kwestie z cwaniakowatym Abrahamem, nie mającym nawet ochoty wyburzyć do Lewandowskiego, jak to na prawdziwego fightera przystało. Co zrobił VAR? Dobrze myślicie, wyrzucił Argent... a nie, chwila, to nie w Niemczech. W Niemczech VAR nie działa, więc nie zareagował, a boiskowy kozaczek zobaczył tylko żółtą kartkę. Natomiast Kovac postanowił nie podtrzymywać całej tej spiny i zastąpił Lewego Wagnerem.
A było to już przy wyniku 4:0 dla monachijczyków, bo Kingsley Coman kilka minut wcześniej podwyższył po płaskiej centrze Alaby. Austriacki lewy obrońca nie mógł wtedy jeszcze wiedzieć, że ten mecz nie skończy się dla niego happy endem, ponieważ w 75. minucie doznał poważnie wyglądającej kontuzji kolana. Nie mógł kontynuować gry i zszedł z pomocą członków sztabu, a w jego miejsce został wpuszczony... nikt, bo Kovac wykorzystał już wszystkie zmiany. Bayern kończył mecz w osłabieniu, ale w drugiej połowie Eintracht był tak żałosny, że nawet w przewadze nie był w stanie zawiązać ZALĄŻKA jakiejś akcji ofensywnej. Straty, niedokładność, chaos - to charakteryzowało frankfurtczyków, co za czasów chorwackiego trenera byłoby nie pomyślenia. I jakby tego było mało dostali piątą bramkę autorstwa Thiago, który nie mógł nie wykorzystać patelni, jaką wystawił mu Coman. Ba, mogło być nawet 6:0, ale Sandro Wagner...
🤣 #FRAFCB pic.twitter.com/qkqlLi2gtk
— Marcin Lechowski (@MarcinLechowski) 12 sierpnia 2018
Baaaaardzo słabo wyglądał dzisiaj Eintracht. Wiadomo, że nie ma co wyciągać przedwczesnych wniosków, Superpuchar to taki ważniejszy sparing, ale jednak było widać, że wiele rzeczy w tym Frankfurcie nie funkcjonowało. Bardzo dużo było chaosu, a drużyna sypnęła się po tym, jak straciła drugą bramę. Nerwy, nieporozumienia, dziury w obronie, złe ustawienie... Musi się postarać Hütter bardziej, bo na Commerzbank-Arenie nie będzie miał wcale łatwej roboty. Eintracht to nie jest gwiazdozbiór tylko ekipa, którą trzeba odpowiednio ustawić. Byli mocni, bo mieli Kovaca i, jak już napisałem w zapowiedzi, to z jego legendą będzie musiał zmierzyć się Austriak. A dzisiaj oblał swój pierwszy test i to bardzo wyraźnie. Musi pamiętać, że samograja to on nie wziął.
Natomiast Chorwat może cieszyć się z sympatycznego powitania z Bawarią. Żadnej rewolucji w Bayernie nie zrobił, nawet duet SUPER SKRZYDŁOWYCH został ten sam, chociaż mam wrażenie, o czym pisałem już na Twitterze, że monachijczycy byli jacyś tacy elastyczniejsi w ofensywie, bardziej ruchliwi, co jest bardzo dobrym zwiastunem dla gry FCB. No ale inna sprawa jest taka, że dzisiaj przeciwnik zdecydowanie nie zawiesił poprzeczki zbyt wysoko.
Eintracht Frankfurt - Bayern Monachium 0:5 (0:2)
0:1 - Lewandowski, 21 min, 0:2 - Lewandowski, 26 min, 0:3 - Lewandowski, 54 min, 0:4 - Coman, 63 min, 0:5 - Thiago, 85 min.
Sędziował Marco Fritz. Widzów 50000.
EINTRACHT: Ronnow - Abraham, Hasebe, Salcedo - Da Costa, Torro, de Guzman (64. Rebić), Willems - Fabian (64. Blum), Gacinović - Haller (76. Jović). Trener Adolf HUETTER.
BAYERN: Neuer - Kimmich, Suele, Hummels, Alaba - Martinez, Thiago - Robben (57. Coman), Mueller (64. Goretzka), Ribery - Lewandowski (70. Wagner). Trener Niko KOVAC.