Bayern i jego szeroka kadra, czyli w Monachium nie ma kim grać

Czaicie, że istnieją jeszcze ludzie, którzy bezwarunkowo i bezkrytycznie popierają politykę transferową i w ogóle klubową Bayernu Monachium? Tak, tak, są tacy. Pewnie też nie będą widzieć nic złego w tym, że już na początku sezonu ich zespół ma do dyspozycji tylko 15 piłkarzy z pola. Dzisiaj na długo wypadli Corentin Tolisso oraz Rafinha.

Pechowy to był mecz dla Bayernu, choć wygrany absolutnie najmniejszym nakładem sił, o czym pisałem już TUTAJ. Pod koniec pierwszej połowy, podczas pojedynku o piłkę z przeciwnikiem, Tolisso źle postawił swoją prawą nogę, a jego kolano wygięło się w nienaturalny sposób, przez co doszło do zerwania więzadeł krzyżowych i uszkodzenia łąkotki. Mistrz świata, który zdobył w tym meczu wyrównującego gola dla Bayernu, przejdzie jutro (w niedzielę, bo piszę to jeszcze w sobotę) operację, a potem czekać go będzie kilkumiesięczna pauza. Jeśli chodzi z kolei o Rafinhę, to jego kontuzja dopadła w okolicach 80. minuty spotkania. Chociaż właściwie dopadła go nie kontuzja, a Karim Bellarabi, który siedem minut po swoim wejściu na boisku przystemplował brutalnie Achillesy bocznego obrońcy monachijczyków. Zagranie było totalnie bezmyślne i bezsensowne, bo przeprowadzone w środkowej strefie boiska, kiedy zagrożenie bramki Leverkusen było żadne. Niemiec od razu wyleciał z boiska i nawet nie miał ochoty na wielką kłótnię z arbitrem. Rafinha naderwał częściowo więzadła w kostce i wypadł na kilka tygodni. 

Mamy wystarczająco duży skład, żeby zrekompensować te kontuzje - stwierdził prezydent Bayernu Uli Hoeness, na co prychnąłem śmiechem tak, że do teraz muszę czyścić ekran laptopa i klawiaturę. No na bank 16 zawodników z pola na 10 pozycji to szeroki wachlarz wyboru. Tak, tak, 16, trochę Wami zmanipulowałem w lidzie, dlatego że dzisiaj w kadrze meczowej nie znalazł się także Mats Hummels, który jeszcze od przerwy reprezentacyjnej leczy drobny uraz. Właściwie Leona Goretzki też nie było, ale on ma nieco lżej. Tak czy siak obu można uznać raczej za zdrowych. Raczej. Na tę chwilę. Bo z biegiem czasu najprawdopodobniej kolejne problemy zdrowotne będą dopadały bawarski zespół i jego kopacze, który z takich problemów słynie. A liczba zawodników będzie maleć, bo kontuzjowany Kingley Coman wróci do gry dopiero za jakieś dwa miesiące. W tym tygodniu rusza Liga Mistrzów, trzeba będzie grać co trzy dni, ale Hoeness twierdzi, że wszystko jest okej. Cóż, nie jest.

Najzabawniejsze w całej tej historii jest to, że Bundesliga prezentuje obecnie taki poziom, że nawet osłabiony Bayern ze źle zbalansowaną kadrą, emerytami na skrzydłach itp. i tak ją wygra. Nawet jeśli Niko Kovac powoła do kadry jakichś juniorów, których nikt nie zna, a którzy najprawdopodobniej prędzej czy później z tego Bayernu odejdą, bo nie załapią się do pierwszego składu - nawet jeśli ich powoła, to i tak sobie poradzą. Ale co z Ligą Mistrzów? Wiadomo, jest dopiero początek sezonu, a grupa Bawarczyków jest słaba - Benfica, Ajax i AEK Ateny można spokojnie opykać. Trudno, żeby sobie tam nie poradzili, chociaż fajerwerków się nie spodziewam. Jednak później zaczną się schody. Ktoś może powiedzieć, że przecież ci kontuzjowani zawodnicy wrócą wtedy do składu, że do wiosny jeszcze czas. Okej, ale spójrzcie wstecz. Prawie za każdym razem Bayern ma w decydującej fazie sezonu problemy z kontuzjami i za wąską kadrą, która jest taka nie od dzisiaj. To, że część piłkarzy leży w szpitalu już teraz, oznacza po prostu tyle, że inni zmęczą się do marca, kwietnia, maja jeszcze bardziej i u Bawarczyków znów będzie brakowało tej świeżości. Czyli będzie dokładnie tak jak w ostatnich latach. Ich sytuacja kadrowa jest obecnie fatalna i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej.

Autor

Piotr Tubacki

P_Tub