Oko na Polaka #21 Pan stoper z Bundesligi
Kto w reprezentacji powinien grać obok Kamila Glika? KTO POWINIEN GRAĆ OBOK GLIKA?! NO KTO?!?!?!?! Nad tym pytaniem głowią się wszyscy fani polskiej kadry przed jej meczami, rwą włosy z głowy, z rąk, z nóg, spod pach, a jeśli nie ma już co rwać, obgryzają paznokcie, najpierw u rąk, potem u stóp. Strach pomyśleć, co robią potem. Rozkmina za rozkminą, analiza za analizą, bezsenne noce, hektolitry kawy i innych wspomagaczy, wielkie plany na całą ścianę... A może tak... Marcin Kamiński?
Co było w Ekstraklasie, to było w Ekstraklasie i do czasów Lecha Poznań nie ma nawet co wracać. Faktem jest, że ekipa z Wielkopolski zrobiła to, z czego w Polsce słynie, czyli wyszkoliła kolejnego wyróżniającego się w tym kraju piłkarza, będącego poważnym kandydatem do gry w reprezentacji - i chwała im za to. Tym bardziej że Kamiński przecież przeszedł do wcale niesłabej w skali Niemiec drużyny, bywalca Bundesligi, Stuttgartu, choć momenty w ekipie VfB miał różne.
Zaczął po leku, bo od 2. Bundesligi, gdy "Szwaby", bo tak nazywa się drużynę z południa kraju, były spadkowiczem i ewidentnym faworytem do awansu - co też uczynili, wygrywając rozgrywki na zapleczu. Bezpośrednio po transferze Polak nie miał łatwo, bo albo siedział na ławce, albo na trybunach (lub przed TV), lecz gdy w 11. serii gier wskoczył do składu, to już go nie oddał. No, z wyjątkiem potyczki z Bochum, gdzie pauzował za "żółto-czerwoną" kartkę. Po awansie do najlepszych, w sezonie 2017/18, trener Hannes Wolf nadal stawiał na Kamińskiego, który był podstawowym obrońcą w ustawieniu na trzech z tyłu i występował regularnie. Sęk w tym, że gdy było pięknie, a ex-piłkarz Lecha nie schodził raczej poniżej pewnego poziomu, doznał kontuzji i wypadł na pięć spotkań. Niby nie dużo, ale po powrocie bywało różnie i choć Wolf na niego stawiał, to Polakowi trudniej było wywalczyć sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. Ostatni mecz w pełnym wymiarze czasowym rozegrał w 20. kolejce, w przegranym meczu z Schalke, po którym swoją robotę stracił trener Wolf. A to oznaczało problemy...
Bo do klubu przyszedł Tayfun Korkut, który na Kamińskiego nie stawiał. Po prostu. Dawał mu co prawda grać jakieś końcówki, ale wyglądało to bardziej jak resztki ze stołu rzucane na deser psu. Nie zdziwił więc nikogo specjalnie fakt, że latem, gdy do Stuttgartu przybył z Freiburga uznany w Bundeslidze Marc Oliver Kempf, miejsce dla 26-latka zgubiło się i sprawa była postawiona jasno: albo zostajesz i jesteś piątym stoperem, co przekłada się na brak gry, albo odchodzisz. Istniała jeszcze szansa, że szeregi "Szwabów" opuści mistrz świata Benjamin Pavard, a wtedy Kamiński mógłby wskoczyć na czwarte miejsce w hierarchii, lecz tak się nie stało, przez co piłkarz został zmuszony do odejścia. Trafił na wypożyczenie do beniaminka, do Fortuny Düsseldorf, co okazało się świetnym wyborem.
Kamiński właściwie z miejsca wskoczył do składu, w którym stał się najstarszym środkowym obrońcą. Konkurentów do gry nie miał wybitnych, bo choć zarówno 23-letni Kaan Ayhan i 25-letni Andre Hoffmann coś tam w Bundeslidze pokopali, to trudno uważać ich za jakichś defensywnych tytanów. A rok młodszy od Ayhana Robin Bormuth to żaden poważny kandydat do gry - przynajmniej na tę chwilę. Co więcej można powiedzieć, że w pierwszym meczu trener Friedhelm Funkel nijako dostosował system gry pod Polaka, ponieważ ustawił drużynę na trzech stoperów, znajdując miejsce dla całej wyżej wymienionej gromadki - poza Bormuthem rzecz jasna. Nowy nabytek zadebiutował w niedzielnym starciu z nie byle kim, bo z RB Lipsk i wyglądał bardzo zadowalająco, choć pierwszy trening z nowym zespołem odbył dopiero kilka dni wcześniej, we wtorek. W 2. Bundeslidze Fortunie Funkela zdarzały się występy z takim własnie ustawieniem, jednak były one do policzenia na palcach jednej ręki. Widać więc, że od początku w Düsseldorfie uwierzono w Kamińskiego.
Oczywiście trzeba też wspomnieć o tym, że 26-latek nie jest tam jedynym Polakiem, bo oprócz niego gra tam mało popularny w kraju nad Wisłą Adam Bodzek, który w tym sezonie jest kapitanem beniaminka. Nominalnie co prawda opaskę powinien nosić 36-letni Oliver Fink, lecz doświadczony Niemiec w bieżących rozgrywkach jeszcze nie znalazł się w kadrze meczowej, stąd też jego obowiązki pełni urodzony w Zabrzu 33-latek. Bodzek jest nominalnym defensywnym pomocnikiem (tam też zagrał w ostatnim meczu ze Stuttgartem, gdy Funkel wrócił do gry czwórką z tyłu), lecz może również występować na środku obrony. Dlatego w spotkaniu z Hoffenheim mogliśmy doświadczyć bardzo rzadkiego widoku, jakim było dwóch polskich piłkarzy na pozycji środkowego obrońcy w czołowej lidze Europy! Towarzyszył im wówczas Ayhan.
Kamiński zagrał w F95 do tej pory trzy razy, czyli wszystko, co mógł. Jego mecze charakteryzuje na razie jedno słowo: solidność, na co zwracają uwagę niemieckie media. 26-latek ma oczywiście umiejętności do rozgrywania piłki, a bardzo pomocny jest dla niego też fakt, że jest lewonożny, dzięki czemu idealnie pasuje jako pół-lewy stoper w ustawieniu trójką. Nie zmieniło się u niego to, że zdarza mu się być nieco apatycznym, spóźnionym, ale ogólnie, jak już powiedziałem, nie schodzi poniżej pewnego poziomu i trzyma formę. Prestiżowy za Odrą magazyn sportowy kicker ocenia Kamińskiego bardzo pozytywnie, dając mu (w skali 1-6, gdzie 1 oznacza klasę światową, a 6 poziom wietnamskiej okręgówki) notę 3,17, czyli... bardzo solidną. Z obrońców lepiej prezentują się tylko wspomniany Ayhan (aż 2,75, czołówka ligi) oraz Matthias Zimmermann (3,13), który jednak jest nominalnym pomocnikiem, a na boku obrony zagrał tylko dwa razy. Bodzek (jeden mecz w linii obrony, drugi jako "szóstka) ma równe 3. Lepszą notę od 26-latka ma też bramkarz Michael Rensing (3) i... z lepszych od Kamińskiego byłoby na tyle. Piąty najlepszy wg kickera? To się szanuje!
Polak idealnie odnajduje się w Fortunie Düsseldorf i jeśli nic złego się nie wydarzy, a on podtrzyma formę, pociechę mogą mieć z niego nie tylko w ekipie beniaminka, ale też w reprezentacji. Lewonożny stoper fajnie przypasowałby do Kamila Glika, tyle że Kamiński musi nabrać pewności siebie, która jest chyba jego największym mankamentem. Jednak jeśli chodzi o jakość czysto piłkarską i regularną grę, nic nie wskazuje na to, aby było się czym martwić!