Bayern Monachium - śmiech na sali
Bayern Monachium po raz kolejny kompromituje się na własnym stadionie. Tym razem zremisował z Freiburgiem 1:1 i oddalił się od lidera tabeli - Borussii Dortmund - na 4 punkty. Można tu napisać coś innego poza "żenada", "kompromitacja", "śmiech na sali"?
Składy:
Bayern: Neuer - Rafinha, Boateng, Süle, Alaba - Kimmich, Sanches, James (72. Müller) - Robben (63. Ribery), Lewandowski, Gnabry (87. Goretzka)
Freiburg: Schwolow -Stenzel, Gulde, Heintz, Günter -Koch, Höfler, Frantz (68. Terrazzino), Haberer - Kleindienst (83. Waldschmidt), Höler (90. Ravet)
Otóż można, a nawet trzeba. Drużyna z Fryburga była osłabiona kontuzjami i poradziła sobie bez takich graczy jak Nils Petersen, Roland Sallai czy Florian Niederlechner. Bayern oczywiście kontrolował mecz, jak to zresztą ma w zwyczaju, jednak nie potrafili pokonać Alexandera Schwolowa więcej niż raz.
Serge Gnabry był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku, co poskutkowało bramką w aż 80. minucie. Wtedy wszystko wskazywało na to, że Bawarczycy na spokojnie dowiozą ten wynik do końca, bo nikt nie spodziewał się, że będzie ich stać na drugiego gola. No cóż, w tych planach przeszkodził im Lucas Holer w 89. minucie, strzelając bramkę po przepięknym dośrodkowaniu od Christiana Güntera. W tej sytuacji zawalił Niklas Süle, który nie upilnował napastnika Freiburga, przez co Bayern zremisował to spotkanie.
Lucas Holer attı! Son dakikada gelen beraberlik golü, Freiburg Dortmund’un şampiyonluğa giden yoluna katkı sağlıyor. pic.twitter.com/r7OZGnlt2h
— The Football Writer (@TheFootballWr8r) 3 listopada 2018
Ekipa z Monachium po tak słabym meczu na pewno wyjdzie zmotywowana na "Der Klassiker". Może im to nie dać za wiele, bo BVB jest w gazie i nie da sobie załadować sześciu bramek, tak jak to miało miejsce w zeszłym sezonie. Zresztą w Bayernie nie ma kto strzelać tych goli, bo przecież Robert Lewandowski był najsłabszym zawodnikiem w dzisiejszym meczu i ewidentnie jest pod formą. Coraz więcej wskazuje na to, że to może być sezon Borussii.