
900 tysięcy dla zarządu Wisły... a to nie koniec brudów...
Mogłoby się wydawać, że cała ta saga związana z uratowaniem Wisły Kraków w końcu dobrnie do końca. Znaliśmy już personalia potencjalnych inwestorów, wiedzieliśmy co nieco o ich planach względem „Białej Gwiazdy". Zostało nam jedynie czekać na przelew w wysokości 12 mln. No niestety. Nie wszystko jednak jest takie kolorowe, jakby mogło się wydawać na początku i zamiast przelewu dostaliśmy informację, że ewentualnego ratunku dla Wisły nie będzie. Oznacza to, że klub znów jest skazywany na grę w IV lidze, a piłkarze tracą cierpliwość i zaczynają rozwiązywać kontrakty.
Na szczęście w tym całym rozgardiaszu możemy znaleźć również jakieś plusy. Nowym prezesem Wisły zostanie Rafał Wisłocki i to on od tego momentu będzie zarządzał upadającą Wisłą. Jedno jest natomiast pewne. Wciąż będzie poszukiwany duży inwestor, który zainteresuje się przejęciem klubu wraz ze spłatą całych długów. Jak twierdzi członek TS Wisła Łukasz Kwaśniewski, dług klubu wynosi około 24 mln zł, a w kwocie tej nie zostały uwzględnione cesje w wysokości kolejnych 16 mln zł. Jak widać nie są to grosze, co sprawia, że potencjalnego inwestora będzie znaleźć naprawdę trudno.
Wszystko oczywiście za sprawą starego zarządu z Panią Marzeną Sarapatą na czele, która tak bardzo troszczyła się klubem, że zamiast wypłacać wynagrodzenia zawodnikom, oddała je swoim kolegom z zarządu. Ze słów pana Kwaśniewskiego wynika, że zarząd spółki akcyjnej przywłaszczył sobie wynagrodzenia w wysokości 910 tys. złotych, co jest naprawdę olbrzymią sumą. Warto dodać, że zostało to podzielone na trzy osoby. Jak można to skomentować? Chyba nie inaczej, jak twierdząc, że osoby zasiadające w zarządzie mają śmietnik zamiast serca. Od samego początku liczyły się dla nich pieniądze, a nie dobro klubu. Nie rozumiem, co można mieć w głowie, żeby całe zarobione pieniądze przeznaczyć dla siebie, zapominając o zawodnikach, którzy narażali swoje zdrowie dla gry za darmo.
Zapewne jesteście ciekawi, czy w ogóle coś zostało w kasie? Tak. Zostały tam całe 51 tys. złotych, co z pewnością nie pozwoli przetrwać kolejnych kilku miesięcy. Warto przecież pamiętać, że w zespole wciąż są zawodnicy, którzy nie otrzymali wynagrodzenia. W sumie to mało kto je otrzymał. Skutkuje to oczywiście składaniem wezwań do zapłaty, a w razie nieotrzymania pieniędzy rozwiązaniem kontraktu. Oznacza to tylko jedno. Piłkarze, którzy nie dostaną kasy, lada moment znajdą nowego pracodawcę i „Biała Gwiazda” może zostać bez zawodników. Zapewne trenerzy będą wówczas korzystać z młodzieży, lecz to z pewnością nie ułatwi zadania, jakim jest utrzymanie się w lidze.